Czym miał się kierować w życiu gentleman? Kodeksem honorowym oczywiście!

Tak na prawdę, to przydawał on się tylko w niektórych sytuacjach. Tych honorowych mianowicie. Jako podręcznik do życia codziennego służyło bardziej dobre wychowanie, a ci, którym go brakowało mogli nadrobić zaległości korzystając z książek typu „Zwyczaje towarzyskie, podręcznik praktyczny dla pań i panów” Mieczysława Rościszewskiego.

Wracając do kodeksów. Służyły one za pomoc w rozstrzyganiu sporów o podłożu honorowym między gentlemanami. Pomagały przede wszystkim określić kto człowiekiem honoru jest, a kto nie. Ponadto ułatwiały przeprowadzenie sprawy honorowej zgodnie z zasadami (sprzeciwianie się tym zasadom mogło rzucić cień na dobre imię osoby wykraczającej poza przepisy kodeksu). Sprawa nie składała się jedynie z pojedynku. Był to cały proces wyzywania i ustalania stanu faktycznego zajścia – czyli okoliczności uczynienia obrazy. W razie konieczności kodeks określał zasady powołania sądu honorowego do rozstrzygania poważniejszych kwestii spornych. Ustalano też sposoby zadośćuczynienia, z których tylko jedną z form było starcie orężne na „ubitej ziemi”.

Nie wszystkie kodeksy uznawały pojedynki, ale o tym napiszę kiedy indziej. Wystarczy zaznaczyć, że należało mniej więcej orientować się w przepisach honorowych i mieć gdzieś łatwy dostęp do jakiegoś kodeksu, który w razie potrzeby mógłby służyć do obrony własnego dobrego imienia. Mimo, że przepisy zawarte w kodeksach honorowych stały w sprzeczności z kodeksem karnym (pojedynek w świetle prawa mógł wyglądać na samosąd) były przez dużą część mężczyzn po prostu uznawane zwyczajowo i stawiane ponad prawem.