Dziś wpis na temat zaproponowany przez Gosię – moda. Zmieniała się ona dość często, więc jak zwykle ograniczę się do okresu międzywojnia. Podkreślić wcześniej trzeba, że to nie strój czynił gentlemanem, jednak i na tym polu znalazło się wiele kruczków, które pozwalały odróżnić tych co udawali od prawdziwych ludzi honoru.

Najbardziej spektakularnym elementem stroju tej grupy mężczyzn był cylinder. Etykieta nie pozwalała go jednak nosić w każdej okazji. Wręcz odwrotnie – noszono go tylko na oficjalne wizyty, akademie i uroczystości do godziny 19. oraz na wielkie przyjęcia, gale i bale po godzinie 20.  W tym drugim wypadku preferowano szapoklak – cylinder składany (później używany przez kominiarzy).

W skromniejszych sytuacjach stosowano melonik, a na upały miękkie kapelusze.

Marynarka na wizyty, smoking na przyjęcia i frak na wielkie uroczystości – tego szczególnie należało przestrzegać. Zalecano długi wąski krawat, jednak po 20. wymagało się „motylka” (zaczerpnięta z francuskiego nazwa muszki – fr. nœud papillon), do fraka wyłącznie biały – tego przestrzega się do dziś!

Na koniec cytat odnośnie wizyt w teatrze i skromnych herbatek:

Koszula biała, miękka, z przypinanym kołnierzem stojącym lub wykładanym twardym. Przesadzanie w niskości tego kołnierza, jest wielce nieestetyczne. Długa i piękna szyja jest uroczym przywilejem wyłącznie kobiet – mężczyzna zyskuje tylko na estetyce, gdy szyję chowa, oczywiście nie przesadzając znowuż w tzw. Vatermörderach, tj. kołnierzykach wysokości wieży Eiffel.

Następnym razem sytuacje nieoficjalne. Zachęcam do proponowania tematów!

Na podstawie: Maria z Colonna Walewskich Wielopolska, Obyczaje towarzyskie, Lwów 1938, reprint: Wydawnictwo Libra, Rzeszów 2006.