Na stopach nosił czarne kierpce, a na nogach portki obcisłe z wyszytą u boku ciupagą, oplecione pasem rzemiennym. Na ramionach leżał cuch biały z wyszytą kozicą na prawym, a świstakiem na lewym mankiecie, albo czerwony serdak. Głowę natomiast zdobił kapelusz z naszytymi kostkami, z piórem sójki lub orła. No i o ciupadze zapomnieć nie mógł. O kim mowa? Baca jakiś? Nie, to przecież gentleman w Zakopanem.
Kiedy w końcu XIX wieku, a zwłaszcza na początku XX, modne stały się wyjazdy do górskich uzdrowisk, jakiś dziwny sentyment do prostoty i natury zaczął rodzić się w umysłach przebywających tam elit. Artyści, którzy chętnie spędzali czas w Zakopanem zaczęli nie tylko umieszczać elementy kultury góralskiej w swojej twórczości, ale również stosowali ją we własnym życiu, dając początek stylowi zakopiańskiemu w modzie.
Zamieszczony powyżej opis stroju góralskiego był pomysłem niejakiego Jana Grzegorzewskiego, wielkiego propagatora zakopiańszczyzny i pomysłodawcy założenia tatrzańskich Drużyn Strzeleckich. Członkowie tych drużyn mieli przyodziewać właśnie takie ubranie. Propozycja się jednak nie przyjęła.
Znacznie łatwiej było zaś spotkać gentlemanów ubranych w nieco skromniejszą wersję stylu zakopiańskiego. Mężczyzn bowiem pociągały stroje górali, dostosowane do trudnych warunków panujących na szlakach i ciężkiej pracy pasterzy. Oczywiście ich malowniczość i oryginalność również była atutem. W góralach widziano górskich herosów, silnych, zwinnych, dziarskich i szczęśliwych.
Inteligenckie i artystyczne cepry, pragnąc manifestować swoje związki z Podhalem, ubierały się na co dzień w proste serdaki, czyli kamizelki z baraniego lub owczego futra. Ubierał się tak Stanisław Witkiewicz, ojciec Witkacego, uważany za głównego inspiratora „stylu zakopiańskiego”.
Również studenci krakowskiego ASP szybko przyjęli ów styl wprowadzając do swego stroju serdaki, ciupagi, kapelusze z muszelkami czy portki góralskie. Ale czy można im się dziwić. Czyż nie wciąga ten urok góralskiej sielanki z obrazu Wojciecha Gersona „Odpoczynek w szałasie tatrzańskim”?
Nic, tylko niczym młodopolski inteligent, pognać do Zakopca, kupić ciupagę i usiąść sobie z nią nad strumykiem, żeby kontemplować pierwotną naturę, tak trudno dostępną w wielkich miastach.
Źródło: Anna Sieradzka, Nie tylko peleryna, Warszawa 2003.
Panie Łukaszu, to Wyspiański, nie Witkiewicz.
Co za gafa! 🙂