Od paru dni, w mediach pojawiają się liczne komentarze na temat samobójczej próby płk. Przybyła. Powoływał się on na „honor oficera Wojska Polskiego i prokuratora”, co pewnie większości obserwatorów wydaje się być wielkim anachronizmem. Nie chcę tutaj komentować całego zajścia, ale myślę, że warto przybliżyć trochę sprawę samobójstw honorowych oficerów Wojska Polskiego sprzed wojny, kiedy nie były one rzadkością.

Odbieranie sobie życia było bowiem ostatecznym sposobem potwierdzenia własnego honoru, uznawanym w korpusie oficerskim. Oficerowie międzywojenni popełniali samobójstwo kiedy wszystkie inne drogi obrony honoru zawiodły, albo były niemożliwe. Taki czyn nie jest zresztą typowy jedynie dla Polski. Podobnie postępowali wojskowi w innych armiach europejskich i nie tylko. Już Germanie popełniali samobójstwo w wypadku wyjścia z życiem z przegranej bitwy, co było wielkim dyshonorem.

<<Zobacz też: Fantazja i brawura oficerów międzywojennych>>

W Polsce międzywojennej, oficer stawiał sobie honor munduru wyżej niż jakiekolwiek inne wartości. Mówiło się, że „honor to Bóg wojska”. Każdy członek korpusu musiał dbać, by nikt nie rzucał cienia na dobre imię armii, nawet on sam. Jeśli ktokolwiek plamiłby jej cześć, oficer musiał bezwzględnie reagować, ponieważ brak reakcji z jego strony byłby potwierdzeniem oszczerstw i jeszcze większą obrazą. Stąd tak częste pojedynki, a niekiedy nawet samosądy dokonane przez zawodowych wojskowych na cywilach.

Przykład noty prasowej nt. samobójstwa oficera – Polska Zbrojna 1929

Najtrudniejszymi sytuacjami były te, w których to raniony był honor samego oficera, a w ten sposób całej armii, bo co to za wojsko, które ma w swoich szeregach niehonorowych dowódców?! W takich wypadkach należało reagować szybko i zdecydowanie, ale nie zawsze było to możliwe. Jeśli oficera obraziła śmiertelnie jego żona lub towarzyszka, nie mógł od niej żądać satysfakcji. Jeśli robił to przełożony, również nie mógł go wyzwać – zakazywał tego Kodeks. Zdarzało się, że oficera obrażano i odmawiano mu satysfakcji, twierdząc, że jest homoseksualistą. W innych wypadkach sam oficer był winny, na przykład defraudacji majątku armii i tu już nie było kogo wyzwać na pojedynek.

W podobnych wypadkach, oficerowie, odpowiedzialni przecież za honor armii, nie mieli zbytnio wyboru. Mogli albo wybrać drogę banicji: byli sądzeni przez Sąd Honorowy, skazywani, degradowani i wykluczani z wojska z plakietką ludzi niehonorowych, czyli podlejszego gatunku. Takie rozwiązanie było najgorszym, jakie mógł sobie wyobrazić oficer. Drugim wyjściem było samobójstwo (niekiedy sama próba samobójcza wystarczała). W takim wypadku oficer dowodził, że jego honor znaczy dla niego więcej niż życie i odbierając je sobie pokazywał, że wciąż należy do elity.

<<Zobacz też: Oficer – perfekcyjny gentleman – zachowanie na ulicy>>

gen. Wieniewa-Długoszowski

Oficerowie niejednokrotnie wybierali właśnie to rozwiązanie. Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski popełnił samobójstwo w 1942 roku, z poczucia winy, że zwrócił się o pomoc do gen. Sikorskiego – politycznego wroga. Gen. Sosnkowski dokonał próby samobójczej w czasie przewrotu majowego, z powodu odstawienia go na „boczny tor” przez Piłsudskiego. Również podczas przewrotu, płk. Stefan Więckowski popełnił samobójstwo, ponieważ nakazano mu wysłanie swojego pułku do Warszawy do walki z Piłsudskim. We wspomnieniach oficerów pojawiają się postacie odesłane z wojska do rezerwy z przyczyn politycznych, które nie poradziły sobie z przymusowym byciem cywilem i odbierały sobie życie. Są też przypadki wojskowych zamieszanych w przestępstwa gospodarcze, którzy popełniali samobójstwa, a wówczas przerywano dochodzenie, chowano mężczyznę z honorami i brano jego rodzinę w opiekę.

Badacze podają, że w samym korpusie w latach 1930-1935 było 89 samobójstw ze skutkiem śmiertelnym i 47 usiłowań. Ta liczba wcale nie wyróżnia specjalnie Polski. Podobne zwyczaje panowały również w innych krajach. Emile Durkheim, w swej słynnej pracy na temat samobójstw, wydanej 1897 r., dowodził, że wśród oficerów współczynnik samobójstw jest dwu, a nawet trzykrotnie wyższy niż wśród mężczyzn cywilnych. W oddziałach elitarnych ten współczynnik był jeszcze większy i to pomimo że oficerowie cieszyli się większymi wygodami, lepszą sytuacją finansową i pozycją społeczną, a w dodatku sami wybierali drogę kariery wojskowej.

<<Zobacz też: Balotaż – słowo o gentlemańskich kastach w latach międzywojennych>>

Działo się tak dlatego, że wojsko, jako tradycyjna instytucja, nie dopuszczało do tak zwanych „samobójstw egoistycznych”, dokonywanych z indywidualnych pobudek. Natomiast silne uzależnienie od siebie jednostek doprowadzało do tzw. „samobójstw altruistycznych”, czynionych dla dobra grupy. W omawianym wypadku dla obrony „honoru oficera”.

Choć dzisiaj to wydaje się nie mieć sensu, bo życie jest obecnie uznawane za najwyższą wartość, to w przeszłości było inaczej. Honor dla oficerów był wszystkim. Dla niego poświęcali własne dobro, swoje rodziny i majątki. Osobiście nie spodziewałem się, że dzisiaj jeszcze ktoś może się powoływać na tę tradycję, ale skoro już to robi, przed skrytykowaniem spróbujmy chociaż spojrzeć na tę sytuację z jego perspektywy.