Kultura elit skupiała się nie tylko na dancingach, balach i teatrach. Prawdziwie szlachetne życie toczyło się bowiem z dala od zgiełku miast, w ziemiańskich dworkach. Panował tam spokój, bliskość przyrody i tradycyjne szlacheckie obyczaje. Wśród nich święta stanowiły szczególną atrakcję.

W ten świat wprowadza nas książka O ziemiańskim świętowaniu, autorstwa Tomasza Adama Pruszaka. Tak jak my teraz, wkraczali do niego parę razy w roku mieszkańcy miast, aby przeżyć święta w licznym gronie rodzinnym, przy suto zastawionych stołach w wiekowych pałacykach i dworkach, które w magiczny sposób konserwowały obyczaje dziadków i babek.

Książka, którą, dzięki uprzejmości PWN-u trzymam w rękach, jest sporym zbiorem wspomnień, rycin i fotografii z okresu od połowy XIX-go wieku do II wojny światowej. Dotyczą one świętowania dwóch największych świąt w polskiej tradycji, czyli Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Publikacja ta swoim językiem jest ewidentnie popularno-naukowa, ale jej forma (przypisy, bibliografia, wstęp) sprawiają, że jest też niezwykle przydatna dla historyków.

O ziemiańskim świętowaniu jest oczywiście skarbnicą wiedzy na temat życia w dworku w okresie świąt. Przy czym, skoro polska tradycja świąt obraca się wokół stołu, opisuje ona głównie sprawy kobiece – gotowanie, przygotowywanie święconki, czy ułożenie dań na stole. „Były to szczęśliwe czasy, gdy nie rozróżniano żywności «zdrowej» i «niezdrowej», nie znano jeszcze pojęcia «kalorii» i kompletnie obce było zagadnienie «cholesterolu»…”. Czytelnik znajdzie w niej też całe morze relacji z perspektywy dzieci. Dla nich święta były w końcu największą frajdą.

Jednak moim głównym celem, przy czytaniu tej książki, było odnalezienie w tych historiach gentlemanów – ich roli w życiu świątecznym. Z początku bałem się, że pozostaną oni zupełnie w cieniu. Jak się okazało wycinanie choinki, jej ubieranie (choćby zakładanie szczytowej gwiazdy), czy nawet przewodzenie przy stole wigilijnym rzadko było rolą pana domu. Na szczęście okazało się, że mężczyźni przeżywali święta na swój sposób, często nie będący dzisiaj naszym udziałem.

Autor szeroko opisuje coś, co zawsze mi się kojarzyło z przeżyciami ówczesnych mężczyzn – podróż. Było to bardziej męskie doświadczenie ponieważ to właśnie młodzieńcy, zdecydowanie częściej niż młode panny, wyjeżdżali od swych rodzin do miast na studia. Na Wigilię i na Wielkanoc czekała ich przeprawa konnym powozem po drogach: „Szosy były jeszcze rzadkością, poczta [jej powozy zabierały pasażerów] kursowała traktami, to jest szerokimi drogami gruntowymi, na których wiosną i jesienią było niewyłaźne błoto, a zimą nawiewało śniegu. Dzięki temu podróże były pełne niespodzianek, przygód i malowniczości, które znalazły swoje odbicie w literaturze rosyjskiej.” W takiej trasie zdarzały się nawet napady rabunkowe na powozy.

Szeroko opisana jest też inna tradycja, która mocno mnie zaskoczyła – wigilijne polowanie. Jeśli któryś pan nie zdołał nic upolować w Wigilię, ten miał mieć kiepski rok myśliwski. Wówczas, polowano po zaśnieżonych zagajnikach, lasach i polach, a około południa brano się za postne śniadanie. Niekiedy ziemniaki z ogniska, śledzik i kieliszek wódki. Czasami przybywały na ten moment panie z dworku z ciepłym barszczykiem i bigosem. Jak lasy okoliczne były zasobne w zwierzynę, wynoszono całe tuziny dzików, saren, nie mówiąc już o zającach, których nierzadko padało powyżej setki.

„Polowanie na Litwie wśród krętych strumyków i leśnych pagórków było niezmiernie pociągające swoim pięknem i poezją. Gdy tylko blask poranka zaświtał, łowczy zapobiegliwie nakarmiał suciej gończe. Psy skomlą, szczekają z radości. Raptem zagrała trąbka! To sygnał zbiórki, myśliwi już idą za łowczym.”

Również dyngus, czyli lany poniedziałek, po Wielkanocy był dniem popisu młodzieńców przed panienkami. Poznajemy całą gamę zachowań: od delikatnego kropienia wodą różaną, przez polewanie z gruszki czy butelki, po kułby wody. Przy czym młodzi gentlemani nie uciekali się do metod wiejskiej młodzieży, która nie wahała się wrzucać dziewczyny do strumieni czy kompletnie je moczyć przy studni.

Gra w bilard, 1939 – fragment ilustracji z książki

W opowieściach ze świątecznych dni w ziemiańskich dworkach znajdziemy też kilka niezwykle ciekawych niuansów, takich jak rodzaje alkoholi pitych do i po posiłkach, opisy gier w bilard czy karty w męskim gronie, albo stosunku panów do postnych dań. Jak mówiła jedna z dam: „Proszę pani, ja bym pościła. Ach, no oczywiście! Ale mąż mój nie uznaje obiadu bez mięsa…”. Niestety ilość opisów zwyczajów dotyczących gentlemanów pozostawia niedosyt.

Niemniej książkę czyta się łatwo i przyjemnie. Polecam zdecydowanie ciekawym życia polskich elit, a zwłaszcza tęskniącym za spokojem wsi i legendą ziemiańskiej kultury. Pod tym względem książka ta potrafi wciągnąć w ów świat szlachecki i pobudzić wyobraźnię czytelnika. Zwłaszcza w okresie nadchodzącej Wielkanocy.

Tomasz Adam Pruszak, O ziemiańskim świętowaniu. Tradycje świąt Bożego Narodzenia i Wielkiejnocy, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011.