Internet to miejsce, w którym łatwo wpaść w bagno informacji i dezinformacji, krzyku i bełkotu, ogólnego szumu. Teksty pisane o wszystkim i o niczym, najczęściej ze słowem „seks” w tytule, ot tak, żeby przyciągnąć czytelnika, są jego plagą. Ale to w końcu nic nowego. Międzywojenna prasa nie grzeszyła lepszymi cechami. Ówczesny gentleman, żeby znaleźć strawę intelektualną na swoim poziomie musiał wybadać teren i odkryć swoje zielone wysepki, w których czuł się dobrze.
Na szczęście w naszym przypadku jest podobnie. Wszyscy na pewno macie takie miejsca w sieci, do których zaglądacie bez uczucia zażenowania. Dzisiaj chciałbym się podzielić z Wami kilkoma moimi miejscami, z którymi silnie czuję się związany jako bloger. Niektóre towarzyszą mi bowiem od początku mojej przygody z Gentlemanami.
Pierwsze trzy blogi są miejscami, które pomagają mi wczuć się w przedwojenną epokę i to od strony jak najbardziej codziennego życia. „Stara Prasa”, czyli „Z archiwum starej prasy”, to blog, którego autor podrzuca czytelnikom wybrane artykuły i wycinki prasowe z czasów II RP, ale też późniejszych. Często można znaleźć tam niezłe smaczki, jak ten o stosunku chłopów do tytoniu, o tańczącej reklamie, czy o pojedynkach.
Świetne rzeczy można znaleźć również na blogu Artura Fortuny „Stare Reklamy„. Publikowane tam są najróżniejsze ogłoszenia z pierwszych dziesięcioleci XX wieku. Zainteresowani męskimi produktami sprzed stu lat znają też coś dla siebie. Reklamy broni, odzieży, czy piwa są bardzo ciekawe, ale warto zapuścić się głębiej, żeby zaleźć takie rarytasy jak choćby ten: „Zabijania c.d.”. Co ważne, wpisy pojawiają się każdego dnia!
Z tej trójki, najbardziej niesztampowym blogiem są „Stare Kosmetyki„. Znajdziemy w nim etykiety, opakowania i reklamy produktów drogeryjnych sprzed dziesiątków lat. Często zadziwiają kolorami i wzorami. Największym plusem tego bloga jest jego autorka, która nie jest tylko miłośniczką staroci, ale też znawczynią tematu! Dlatego, prócz dawki strawy estetycznej, serwuje też strawę intelektualną na drugie danie. Oto przykład: „Na tropie drogisty Vanka„. Niestety mało tam męskich kosmetyków.
Z trochę innej beczki jest blog „O Dystopiach„, poświęcony, jak mówi nazwa, literaturze fantastyczno-naukowej opisującej przyszłość ludzkości w dość koszmarnych, choć prawdopodobnych barwach. Szkoda tylko, że tak często rzeczywistość się upodabnia do realiów z tych książek. Autorka odkrywa przed czytelnikami niekiedy zupełnie zapomniane, acz fascynujące publikacje, na przykład tu: „Jak to się drzewiej na Księżyc trafiało„.
Ostatni blog na tej liście pewnie Was zdziwi, bo traktuje o perfumach, ale przyznam się, że jak czytam profesjonalne opisy zapachów, o których sam potrafię powiedzieć tylko kilka słów, to jestem pod niemałym wrażeniem. „Pracownie alchemiczną” czyta się jak poezję. Zostawię więc Was z fragmentem wpisu „A Pirate’s Life for Me„:
Więc w początkach nasz dzisiejszy bohater gra ostro, podtykając nam pod nosy złączone w jedno aromaty palonych przypraw (kminek, szafran, gałka muszkatołowa), rozmajone cytrusową słodyczą i unurzane w rumowych odmętach. Do których z czasem dołączają akordy ocukrzonego jęczmiennego słodu, czarnego acz balsamicznego drewna hebanowego oraz nut subtelnie kadzidlanych, złamanych koktajlem z syropu cukrowego, kminu i labdanum. To ostatnie zresztą z czasem wyrasta na jednego z głównych bohaterów kompozycji, skupiając wokół siebie nuty drzewne, słodkie (lecz nie ulepowate) oraz skórzane, starannie rozmajone dodatkiem cielesnej ambry, tonującej całość a także nadającej jej miłego, krystalicznego wyrazu. Ograniczającej uprzednią zwrotnikową duszność kompozycji a jednak stroniącej od rozmycia jej w chłodnym wietrze z północy.
Uspokajającej pirackie święto.
No, po takiej reklamie ta ja już chyba muszę w końcu skończyć od dawna rozgrzebany wpis o mydle do golenia :-), nie mówiąc już o fotografowaniu Przemysławki…
Ha! No i dopiąłem swego 😀
Główny bohater filmu „Maska” (BTW, nie lubię) potrafił opuścić swoją szczękę daleko poza wszelkie anatomiczne normy. Właśnie mam ochotę zareagować podobnie. 😉 Nie spodziewałam się takiego wyróżnienia, jest mi szalenie miło. Dziękuję! 🙂 Co do seksu w tytule postów i powiązanej z nim popularności w wyszukiwarkach mam nawet anegdotę. Jedną z recenzji (zapachu na bazie pieprzu) zatytułowałam 'Pieprzne opowieści’. Żebyś wiedział, ile dzięki temu miewam wejść! 😀 Podobnie jak z postem o tytule 'Wspomnienia galerianki’ [powstałym na zasadzie: ” byłam dziś w centrum handlowym, gdzie obskoczyłam wszystkie perfumerie i zaraz napiszę, co sądzę o tamtejszych nowościach w ofercie”]. Ludzi to… Czytaj więcej »
Dzięki wielkie, to naprawdę bardzo miłe.
Nawiązując do wypowiedzi Wiedźmy — u mnie pani Stanisława od czasu do czasu generuje wejścia na „cipkę”. Obawiam się jednak, że przypadkowi internetowi żeglarze mogą poczuć się zawiedzeni dystopiami. Ale cóż począć! 🙂