Holmes opowiadał Watsonowi zaciągając się od czasu do czasu papierosem: „Kiedy u wylotu wąskiej ścieżki nad przepaścią ujrzałem groźną postać świętej pamięci profesora Moriarty’ego, zagradzającą mi drogę powrotu, zrozumiałem, że moja kariera dobiegła końca. Jego szare oczy były nieubłagane. […] Nie wyciągnął żadnej broni. Po prostu rzucił się na mnie z gołymi rękami. […] Siłowaliśmy się jakiś czas nad samym skrajem przepaści. Znam trochę baritsu, japoński system walki wręcz, co przydało mi się już niejednokrotnie w różnych sytuacjach. Zrobiłem umiejętny unik i Moriarty stracił równowagę. […] Zachwiał się i spadł w przepaść. Wychylony nad jej brzegiem patrzyłem, jak leciał. Uderzył o wystającą skałę, odbił się od niej i wpadł do wody.”

Mimo że w wydanej w 1903 roku Przygodzie w pustym domu Arthur Conan Doyle popełnił błąd w zapisie nazwy tej sztuki walki, znacznie przyczynił się do popularyzacji bartitsu zarówno na początku XX wieku jak i w pierwszej dekadzie XXI rękami twórców kolejnych filmów o Sherlocku Holmesie. Właśnie dlatego system ten kojarzy się najczęściej ze słynnym detektywem, a przecież zasługuje na znacznie więcej!

Czym jest bartitsu?

Bartitsu jest mieszaniną różnych sztuk walki: od japońskiego jujitsu, przez europejską szermierkę po zwykły boks. Jego twórcą był Edward Barton-Wright, który nota bene nie był wcześniej nawet sportowcem. Spędził on kilka lat w Japonii pracując jako inżynier dla E.H. Hunter Company. Po godzinach uczył się wschodnich sztuk walki. Zafascynowany nimi wrócił do Londynu by w 1898 zaprezentować „Nową sztukę samoobrony”, której nazwa była połączeniem jego nazwiska i jujitsu – bartitsu.

Pomysł polegał na tym by dać dobrze wychowanym mężczyznom broń, której mogliby użyć przeciw ulicznym opryszkom, a tych w ówczesnym Londynie nie brakowało. Do wykorzystania miał przedmioty codziennego użytku, zakładał bowiem, że nie każdy nosił będzie ze sobą szpadę czy rewolwer. Do samoobrony miała służyć siła własna, laseczka, parasolka czy nawet płaszcz. Wszystkich technik gentlemani mieli uczyć się w Klubie Bartitsu.

<<Zobacz też: Gentleman walczy wręcz – po japońsku>>

Szkoła bartitsu

Pierre Vigny

Do szkolenia w zakresie japońskich sztuk walki z Kraju Kwitnącej Wiśni przyjechali Yukio Tani oraz Sadakazu Uyenishi. Szwajcarski mistrz szermierki Pierre Vigny uczył posługiwania się laską. Natomiast zapaśnik Armand Cherpillod pokazywał jak uczynić broń z własnych mięśni. Dzięki połączeniu tak wielu stylów bartitsu stało się pierwszym europejskim systemem sztuk walki opartym na różnorodnych technikach. Choćby z tego powodu zasługuje na pamięć i miejsce w historii.

Z założenia głównym celem obrony miało być wytrącenie przeciwnika z równowagi, zaskoczenie go zanim równowagę odzyska oraz, w razie potrzeby, atak na stawy (szyję, łokcie, kolana, kostki, nadgarstki itp.), które są najbardziej podatne na uszkodzenia. Przykładowo starano się przede wszystkim uszkodzić ręce boksera albo nogi osoby próbującej nas kopnąć.

<<Zobacz też: Pięć bandyckich sztuczek paryskich Apaszów>>

Upadek

Chociaż początkowo było całkiem głośno o Klubie Bartitsu, a należeli do niego niekiedy całkiem sławni ludzie (jak Sir Cosmo Duff Gordon, któremu później udało się przeżyć katastrofę Titanica), to już w 1902 roku szkołę zamknięto. Możliwe, że ceny były zbyt wysokie, kiepsko zorganizowano promocję Klubu, albo zwyczajnie zabrakło chętnych. W końcu Bartitsu otwierał zupełnie nowy rozdział w sporcie i ludzie nie zdążyli się do niego przekonać. Mistrzowie ze szkoły pootwierali własne kluby w Londynie i tak się zakończył pierwszy etap istnienia mieszanych sztuk walki. Sam Edward Barton-Wright zmarł raczej w zapomnieniu w 1951 roku.

Znaczenie i powrót do korzeni

Mówi się, że Edward Barton-Wright był jednym z pierwszych Europejczyków uczących się japońskich sztuk walki, a już z pewnością był pierwszym, który ich nauczał w zachodnim świecie. Bartitsu jest pierwszym systemem walk łączącym techniki europejskie i azjatyckie (w tym wyprzedziło znacznie Jeet Kune Do Bruce’a Lee). Barton-Wright był też pionierem w organizowaniu starć przedstawicieli różnych stylów walki. Był też jednym z pierwszych uczących kobiety samoobrony. Te szkolenia cieszyły się zainteresowaniem głównie wśród sufrażystek.

W ostatnich latach obserwuje się powrót do bartitsu. Kiedy na nowo odkryto teksty Bartona-Wrighta o samoobronie przy pomocy laseczki nastąpił wybuch zainteresowania tą sztuką walki. Niektórzy sobie z niej żartowali, inni patrzyli z sentymentem, jeszcze inni uczyli się jej i organizowali pokazy, aż niektórzy zaczęli jej nauczać w wersji oryginalnej, albo przystosowanej do dzisiejszych realiów. Powstało nawet Bartitsu Society, a w księgarniach (niestety nie polskich) ukazują się kolejne podręczniki do bartitsu. Każdy gentleman może więc znów bronić się jak na gentlemana przystało.

Nie przegap żadnego wpisu! Zapisz się na newsletter.