Na początku XX wieku etos honorowego gentlemana stopniowo był wypychany przez etos pracowitego self-made-mana, który wytrwałością dochodził do bogactwa. Wielkie pieniądze i błyskotliwe kariery budziły większe zainteresowanie niż staromodne maniery. Jednak w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku to ten stary model został uznany za odpowiedni w obliczu niebywałej katastrofy – zatonięcia niezatapialnego statku.
Gentlemani pochodzący z zacnych i bogatych rodów wybrali śmierć wraz z innymi, zamiast życia z garstką ocalałych. Czuli, że tego właśnie oczekuje się od mężczyzn ich stanu. Ci co postąpili inaczej skazani byli na pogardę ze strony opinii publicznej i dożywotnie miano niehonorowych, niegentlemańskich mężczyzn.
RMS Titanic był symbolem luksusu. Mówiło się, że za równowartość biletu w pierwszej klasie uboga rodzina mogłaby przeżyć cały rok. Za bilet w trzeciej klasie płacono 7 funtów, natomiast w pierwszej nawet 870, co dzisiaj byłoby równe około 63 800 funtów! Na statku znajdowały się bowiem kawiarnie, restauracje, sala balowa, kinowa, siłownia, łaźnie itd. Wszystko obsługiwała załoga licząca niemal 900 osób.
To właśnie ten luksus przyciągnął wiele ważnych osobistości na dziewiczy rejs kolosalnego parowca. Między nimi byli: amerykański milioner John Jacob Astor, przemysłowiec Benjamin Guggenheim, właściciel sieci sklepów Macy Isidor Straus, właściciel ziemski i sportowiec Sir Cosmo Duff Gordon oraz pisarz William Thomas Stead. Statkiem płynął również dyrektor firmy, do której należał Titanic, J. Bruce Ismay oraz projektant statku Thomas Andrews. Obaj byli na pokładzie by doglądać wszelkich problemów i ocenić sprawność pływającego kolosa.
To oni stali się bohaterami późniejszych opowieści o zatonięciu Titanica. W feralną noc musieli bowiem dokonać zapewne najtrudniejszej decyzji w ich życiu: ratować siebie czy zachować się jak na gentlemana przystało? W końcu łatwo być gentlemanem kiedy chodzi o wykwintne jedzenie, schadzkę, czy polowanie, ale tonięcie statku, który nigdy nie miał pójść na dno, w ogólnej panice i zaskoczeniu… to już inna historia.
To jak się zachowali mężczyźni na okręcie wiemy głównie dzięki pewnemu reportażyście, który przeprowadził wywiady z 63 rozbitkami z Titanica. Walter Lord, bo o nim mowa, stworzył na tej podstawie szczegółową opowieść o katastrofie i wydał ją w 1955 roku pod tytułem „The Night To Remember” (Noc, o której należy pamiętać).
Dowiadujemy się z tej książki jak zachowali się gentlemani w czasie tragedii. Większość z nich uznała, że panika i szaleńcza walka o własne życie im nie przystoi. Musieli tylko przekonać swoje żony i bliskich, że zostaną na tonącym statku. Dan Martin uspakajał swoją żonę: „W porządku moją mała… ty idź a ja zostanę tu jeszcze chwilę”. Dr William T. Minahan mówił do pani Minahan kiedy i ona się cofnęła: „Bądź dzielna, nie ważne co się stanie, bądź dzielna…” .
Oczywiście żony zazwyczaj nie chciały opuszczać swoich mężów, albo nie rozumiały ich poświęcenia. Panowie jednak czuli, że tego się od nich oczekuje. Isidor Straus w takiej sytuacji rzekomo odpowiedział: „Nie pójdę przed żadnym innym mężczyzną”. Natomiast Walter D. Douglas na prośby swojej żony by wsiadł do łodzi odrzekł jej krótko: „Nie… muszę pozostać gentlemanem”.
Mężczyźni ci różnie spędzali ostatnie chwile. Na przykład Washington Augustus Roebling najpierw pomógł kilku kobietom wsiąść do szalupy, a później do ostatnich chwil opierał się o balustradę statku i paląc papierosa machał im na pożegnanie. Z kolei William T. Stead powrócił do palarni pierwszej klasy, żeby czytać książkę. Podobnie uczynił Benjamin Guggenheim, który wraz ze swoim sekretarzem zdjęli kamizelki ratunkowe, zwane wówczas pasami bezpieczeństwa, i ubrani w stroje wieczorowe oświadczyli: „Ubraliśmy się jak najlepiej i jesteśmy przygotowani by pójść na dno jak gentlemani”.
Obowiązek ratowania słabszych, kobiet i dzieci dotyczył nie tylko męskich elit lecz wszystkich mężczyzn. Załoga statku bardzo długo pełniła swoją rolę. Dopiero kiedy kapitan Smith doszedł do wniosku, że nic więcej już się nie da zrobić dla ratowania pasażerów wydał rozkaz załodze: „Spełniliście swój obowiązek, chłopcy. Teraz każdy odpowiada za siebie”. Dopiero bowiem, kiedy hasło „kobiety i dzieci przodem” przestało mieć znaczenie, wszyscy mogli szukać ratunku dla siebie samych.
Gentlemani byliby niezwykle spójną grupą, gdyby nie wyjątki. Do szalupy ratunkowej udało się przedostać dyrektorowi White Star Line Bruce’owi Ismay’owi. Winiono go później za narzucanie szaleńczego tempa rejsu. Udało mu się przeżyć, za co opinia publiczna ostro go skrytykowała. Musiał więc przenieść się w zaciszne miejsce w Irlandii, gdzie w niesławie człowieka niegentlemańskiego dożył 1937 roku. Przeżył też Sir Cosmo Duff Gordon, który po katastrofie musiał oczyszczać swoje imię z oskarżeń o przekupienie członka załogi dowodzącego szalupą, żeby nie płynął wyławiać rozbitków.
Negatywna ocena ich zachowania wynikała z tego, iż uważano za obowiązek mężczyzn bronić słabszych i dbać w pierwszym rzędzie o kobiety i dzieci. Na przedzie stało dobro grupy, czy społeczeństwa, a nie indywidualizm. Niektórzy mogliby powiedzieć: „ale przecież w wyniku tej filozofii zginęli najlepsi mężczyźni! Jak to się ma do dbania o dobro grupy?” Odpowiedź była taka, że wszyscy mężczyźni bez wyjątku mieli bronić ogółu i poświęcać się w razie potrzeby, gdyż w przeciwnym wypadku, w ogóle nie ryzykowali by dla obrony innych i nikt by nie przeżył. Filozofia „jeden za wszystkich” uznawana była w tym wypadku za skuteczniejszą niż „każdy sam za siebie”. Jak postąpiliby pasażerowie dzisiaj? Czy zachowanie Francesco Schettino, kapitana Concordii, która zatonęła niedawno, jest symbolem naszych czasów?
Na koniec chciałbym polecić Wam film nakręcony w 1958 na podstawie książki Lorda i o tym samym tytule. Ogląda się zupełnie jak „Titanica” z 1996 tylko w czerni i bieli oraz z mniejszą ilością efektów specjalnych. Jednak mam wrażenie, że wielu z Was może uznać ten film za nawet lepszy od produkcji z DiCaprio i Winslet. W filmie znajduje się całkiem sporo polskich motywów! Całość dostępna poniżej:
http://www.youtube.com/watch?v=yF49wTP5auY
Na deser alternatywna wersja przyczyny katastrofy z „Gońca Wielkopolskiego” 1930:
Źródło:
Christine Berberich, „The Image of the English Gentleman in Twentieth-Century Literature: Englishness and Nostalgia”, Ashgate, 2007.
Coś pięknego, dżentelmeni do samego końca… 🙂
Witam,
czy ma Pan może jakiś link, pod którym znalazłbym film z 1958?
Link, który obecnie 'wisi’ w Pańskim wpisie jest niestety nieaktywny..
Pozdrawiam,
Marcin.
Poprawione.
Serdecznie dziękuję!
Słyszałem o pewnym polskim księdzu, który płynął Titanikiem i w ową noc do końca przebywał w bibliotece i spowiadał pasażerów. Nie pamiętam, jak się nazywał. Myślę, że warto to sprawdzić. Pozdrawiam serdecznie.
byl pewien ksiadz, ale jezeli chodzi o jego pochodzenie, trudno okreslic; pamietaj ze to byly jeszcze czasy zaborow a spisywanie nazwisk ktore byly tez pisane po rosyjsku , bylo dosc klopotliwe; latwo bylo pomylic narodowosci , nazwiska slowianskie czesto sa bardzo podobne ; na pewna zatonal ze statkiem
Na filmie z DiCaprio orkiestra znajdująca się na statku grała do samego końca. Chciałem się zapytać czy istnieje jakieś potwierdzenie tego?
To jest jeden z częściej powtarzanych w relacjach szczegółów dotyczących tej katastrofy. Wszystko wskazuje na to, że faktycznie grali niemal do końca.
Dziękuję za odpowiedź.
Podziwiam. Jednak jako kobieta, współczuję. Utonęli, bo byli gentlemenami. To strasznie smutne…
Ciekawe czy gdyby dzisiaj była taka katastrofa, to kobiety i dzieci by miały pierwszeństwo. Czy raczej skoro jest równouprawnienie wszyscy by polecieli do tych szalup przepychając się nawzajem?
Nie no. Szacun. Podziwiam.
Szacun 😀 Życie mężczyzny, a nawet dziecka płci męskiej nie jest warte tyle, co życie nawet przeciętnej kobiety. Ale też im współczuję, bo głupoty należy współczuć…
Żeby wyegzekwować rozkaz kapitana mężczyznom grożono strzelbami, aby przestali pchcać się do szalup. Na tonącym statku każdy człowiek będzie opętany wolą przeżycia, a mężczyźni, w większości, za wszelką cenę próbowali wskoczyć na miejsca kobiet (co jest całkowicie normalne, każdy człowiek chętnie wykorzystałby swoją przewagę fizyczną gdyby chodziło o uratowanie własnego życia zamiast życia obcej osoby), i gdyby nie dyskryminujący ich rozkaz kapitana to wielu z nich nie pomyślałoby o nieznajomych kobietach i dzieciach. Nie mówię tu o poświęcaniu się dla bliskich, bo dla wielu dorosłych jest to naturalne. Dla porównania: w tej katastrofie przeżyło 70% kobiet i tylko 20% mężczyzn.… Czytaj więcej »