Okazuje się, że nie wszystko musi zniknąć wraz z minioną epoką. Są mężczyźni, którzy poświęcają wiele czasu i energii na odtworzenie tamtego świata. Chociaż jego ułamka. Często spotykamy ich na inscenizacjach historycznych, organizowanych z okazji ważnych rocznic. Wyglądają jak żołnierze, powstańcy, partyzanci z I czy II wojny światowej. O rekonstrukcjach historycznych rozmawiamy z Łukaszem Gładysiakiem z G.R.H. 2. pułku ułanów 1. Warszawskiej Brygady Kawalerii oraz SRH „Die Freiwilligen”.
Czas Gentlemanów – Jakie jest Twoje doświadczenie w rekonstrukcjach historycznych?
Łukasz Gładysiak – W działaniach rekonstrukcyjnych aktywnie uczestniczę od początku 2010 r. Wcześniej przez wiele lat kolekcjonowałem militaria, jak zresztą większość rekonstruktorów. Pierwsza była inscenizacja historyczna „Bój o Kołobrzeg” w marcu 2010 r. Teraz jestem członkiem jednego ze stowarzyszeń zajmujących się odtwórstwem oraz współzałożycielem grupy rekonstrukcji historycznej.
C.G. – Co jest dla Was głównym powodem do odtwarzania jednostek wojskowych? Robicie to dla widzów czy dla siebie?
Ł. G. – Wydaje mi się, że oba wymienione powody uzasadniają podejmowanie tematu odtwórstwa historycznego. Z punktu widzenia rekonstruktora to sposób na pogłębienie wiedzy oraz hobby. Rzadziej jest to droga realizacji zawodowej. Widz otrzymuje w zamian lekcję historii (i nie tylko) podaną w nieszablonowej, atrakcyjnej, jak sądzę formie.
C.G. – Obecnie uczestniczysz w konstruowaniu G.R.H. 2. pułku ułanów 1. Warszawskiej Brygady Kawalerii. Jak się wybiera jednostkę wojskową do odtworzenia?
Ł. G. – Nasz wybór podyktowany był legendą „ostatniej szarży” polskiej kawalerii, którą 1 marca 1945 r. pod Borujskiem powiódł jeden z dowódców szwadronów 2. pułku ułanów – Zbigniew Starak, jak również specyfiką samej Brygady (również „ostatniej” tego rodzaju w dziejach polskiej wojskowości). Takie „mityczne” epizody lub ciągi zdarzeń niejednokrotnie stają się impulsem tworzenia grup rekonstrukcyjnych. Niemniej ważne są także kwestie związane ze statusem zgrupowania w danej armii, umundurowaniem, esprit de corpse czy… dziejami rodzinnymi członków (chęcią kontynuowania tradycji przodków – żołnierzy danych formacji). Moim zdaniem w cenie jest ponadto oryginalność wyboru, zwłaszcza jeśli grupy mają zamiar próbować zaistnieć w dość stabilnym i stosunkowo licznym środowisku rekonstrukcyjnym w naszym kraju.
C.G. – Jak się zostaje członkiem takiej grupy?
Ł. G. – Tak naprawdę wszystko zależy od statutu-regulaminu grupy. Niektóre wymagają odbycia procesu rekrutacyjnego, podczas którego kandydat na członka uzupełnia wiedzę teoretyczną i praktyczną, kompletuje umundurowanie oraz wyposażenie, a na końcu składa coś w rodzaju egzaminu. W ten sposób weryfikowane są osoby, dla których odtwórstwo historyczne jest tylko jednorazową przygodą oraz te, które odkrywają w sobie rzeczywistą pasję. Istotne okazuje się ponadto poznanie chętnego pod kątem zdolności współdziałania z pozostałymi członkami (element ważny nie tylko w czasie realizowania inscenizacji). Dobra grupa rekonstrukcyjna to taka moim zdaniem, w której każdy zna i wypełnia swą rolę w maksymalnym możliwym zakresie, szanując przy tym pozycję i zakres działań pozostałych. Większość grup wymaga oprócz tego pełnoletniości kandydatów oraz braku pobudek ideologicznych (zwłaszcza w przypadku formacji niemieckich czy radzieckich).
C.G. – Czy to jest drogie hobby?
Ł. G. – Na pewno jest to hobby wymagające. Nakłady finansowe rzecz jasna są niezbędne, zwłaszcza w chwili rozpoczęcia przygody z odtwórstwem historycznym. Tak naprawdę rekonstrukcja XXI wieku to gigantyczne zaplecze produkcyjne, rządzące się prawami rynku. Niestety zazwyczaj za wierność oryginałom trzeba drogo zapłacić. Najczęściej tańsze repliki nie są wystarczająco wierne. Pewnego rodzaju pomocą w zachowaniu płynności finansowej okazuje się przyłączenie do już funkcjonującej grupy czy stowarzyszenia – najczęściej w tzw. „okresie kandydackim” czy „wstępnym” dopuszczalne jest pożyczanie części umundurowania, wyposażenia czy uzbrojenia od towarzyszy.
C.G. – Rzetelne odtworzenie mundurów to szalenie ważna sprawa. Czy nie istnieje jednak ryzyko, że więcej uwagi poświęcicie na zadbanie by wyglądać jak rekonstruowana jednostka niż na wczucie się w skórę tych ludzi? Czy uważasz, że w ogóle jest możliwe prawdziwe zrozumienie naszych przodków dzięki rekonstrukcjom?
Ł. G. – Moim zdaniem pełne zrozumienie przeszłości dzięki odtwórstwu historycznemu nie jest możliwe choćby ze względu na czynniki zewnętrzne, oddziałujące na prezentowane postaci w konkretnym i niepowtarzalnym miejscu, a przede wszystkim czasie. Niemniej jednak działalność rekonstrukcyjna pozwala zgłębić wiedzę i choć częściowo poczuć ducha epoki, zwłaszcza jeśli w odpowiedni sposób wykreuje się przestrzeń wokół. Wygląd w działaniach, o których rozmawiamy tak czy inaczej ma duże znaczenie – stanowi swoisty pierwszy krok w przeszłość.
C.G. – Czy odgrywanie żołnierzy nie jest aby zbytnią pochwałą wojny, przemocy i cierpienia? Czy równie, ważne z punktu widzenia edukacji, nie powinno być odtwarzanie wydarzeń, których głównymi bohaterami byli politycy?
Ł. G. – Odtwarzanie życia pozafrontowego ma w mojej opinii znaczenie nie mniejsze niż samej armii. By przekaz był spójny, potrzebny jest kontekst. Tego nie uda się zaprezentować bez ujmowania takich zagadnień jak choćby polityka. Militarny aspekt rekonstrukcji nie stanowi afirmacji wojny jako zjawiska (jednoznacznie negatywnego) czy ideologii, jest pewnego rodzaju efektownym zwieńczeniem wspomnianego procesu. Z drugiej strony przykład inscenizacji poznańskich, gdzie występuje Paderewski, czy warszawskich, z Piłsudskim pokazuje, iż Theatrum Historica to nie tylko żołnierze, działa itp.
C.G. – Przyznasz jednak, że żołnierze w rekonstrukcjach zdecydowanie dominują. Jak sądzisz, dlaczego młodzi mężczyźni wolą wcielać się w postaci „bezimiennych bohaterów” niż ważnych osobistości, polityków, działaczy, czy nawet artystów?
Ł. G. – Odgrywanie roli konkretnej postaci historycznej jest niezmiernie trudne, niezależnie czy jest to wojskowy, czy cywil. Większość z rekonstruktorów „warsztat aktorski” nabywa w czasie kolejnych szkoleń, inscenizacji itp., a bez odpowiednich umiejętności czy predyspozycji bardzo łatwo o błąd. By odtworzyć, a raczej zrekonstruować określoną jednoznacznie osobę potrzeba czegoś więcej aniżeli identycznego wyglądu, czy naśladownictwa zachowania. Oprócz tego odtwarzanie całego pododdziału, a nie jego konkretnych żołnierzy, pozwala na pewne domniemania, na których odtwórstwo historyczne w istotnej mierze bazuje.
C.G. – Jaki jest stosunek ilościowy mężczyzn do kobiet biorących udział w rekonstrukcjach?
Ł. G. – Wbrew pozorom odsetek kobiet w działaniach rekonstrukcyjnych nie jest aż tak znikomy. Ich udział, moim zdaniem, niezbędny jest do uzyskania kompletnego obrazu przekazywanego odbiorcy. Dziewczęta wcielają się często w postaci reprezentujące wszelkie formacje pomocnicze, w tym wypadku spectrum jest szerokie od sekretarek, obsługę radiostacji po członkinie zespołów strzelających z dział przeciwlotniczych. Oprócz tego płeć piękna w pewnym sensie „wypełnia tło” czyli wciela się w kobiety-cywilów. Oczywiście całość podejmowanej aktywności nie może wykraczać poza granice realiów historycznych oraz… dobrego smaku. To jednak w równej mierze dotyczy i męskiego grona odtwórców.
C.G. – Czy można powiedzieć, że stworzyliście sobie męski świat? Świat męskich wartości i przyjaźni.
Ł. G. – Jednoznacznie tak, choć, jak wspomniałem wcześniej, bez płci pięknej jest on (podobnie jak w rzeczywistości) niekompletny. Odnoszę wrażenie, że odtwórstwo historyczne w dzisiejszych czasach stało się substytutem dla wcześniejszych organizacji chociażby typu harcerskiego. Jeśli chodzi o przyjaźnie, to na pewno wspólny trud w tworzeniu wizerunku grupy, czy realizacji wcześniej założonych przedsięwzięć w istotny sposób te przyjaźnie spaja. W końcu nic tak nie jednoczy jak kurz wzbijany podczas kilkukilometrowego marszu, hektolitry potu a niekiedy nawet krew oraz łzy.
C.G. – Kiedyś bardzo liczył się honor. Czy Wy też macie jakieś wewnętrzne zasady?
Ł. G. – I dziś honor ma znaczenie… przynajmniej warto w to wierzyć. Na tyle na ile zdołałem poznać środowisko rekonstrukcyjne w naszym kraju, każda szanująca się grupa posiada system zasad i wartości nadrzędnych, ujętych chociażby w quasi-regulaminach. Należy pamiętać, że odtwórstwo to nie tylko fasadowy obraz powiedzmy wojska, ale także poznanie i podporządkowaniem się regułom to wojsko obejmującym. W przypadku grup podejmujących tematykę wojskowości polskiej ważną rolę odgrywa też wzmacnianie świadomości patriotycznej.
C.G. – Tęsknisz za przeszłością? Żałujesz czasami, że urodziłeś się kilka dekad za późno?
Ł. G. – Zważywszy na tragiczną historię XX wieku absolutnie nie żałuję. Pewna tęsknota na pewno jest, zwłaszcza w obliczu kryzysu wartości, jaki według mnie nasila się od początku obecnego stulecia. Im większy jednak rozdźwięk między wyzwaniami teraźniejszości a zasadami kreujących dawną rzeczywistość, tym istotniejsza rola odtwórstwa historycznego.
Po rozmowie
Rozmowa z Łukaszem Gładysiakiem nasunęła mi myśl, że dla lepszego poznania przedwojennych realiów, może warto odtworzyć również i klub gentlemanów? Spotykaliby się tam co jakiś czas członkowie w odpowiednich strojach, grali w brydża, w bilard, czytali gazety i pili whisky… Taki rekonstrukcyjny chillout. Co Wy na to?
– – – – – – –
Łukasz Gładysiak – ur. 1983 r. w Poznaniu. Doktorant w Zakładzie Historii Wojskowej UAM. Redaktor prowadzący ilustrowanego magazynu historycznego „Militaria XX wieku. Wydanie Specjalne”. Od kilku lat zajmuje się kolekcjonerstwem militariów oraz odtwórstwem historycznym okresu II wojny światowej. Jest członkiem SRH Die Freiwilligen oraz współzałożycielem GRH 2. pułku ułanów 1. Warszawskiej Brygady Kawalerii.
„Rozmowa z Łukaszem Gładysiakiem nasunęła mi myśl, że dla lepszego poznania przedwojennych realiów, może warto odtworzyć również i klub gentlemanów? Spotykaliby się tam co jakiś czas członkowie w odpowiednich strojach, grali w brydża, w bilard, czytali gazety i pili whisky… Taki rekonstrukcyjny chillout. Co Wy na to?”
Gdyby to były gazety przedwojenne, to dlaczego nie? 🙂
Super zdjęcia. Super, przejrzysty artykuł!