Mężczyźni zawsze dzielili się na dwa obozy. Jedni uważali, że golenie zarostu jest wręcz koniecznością, by nie wyglądać jak „dzikus”. Inni byli zdania, że prawdziwy mężczyzna powinien swoją męskość podkreślać brodą, albo chociaż wąsem. Jednak, każdy kto nie zapuszczał pełnej, niczym nie ograniczonej brody potrzebował jakiegoś skutecznego narzędzia do golenia.
Brzytwy są i były bardzo spektakularne, ale nie może dziwić, że mężczyźni szukali sposobu by ogolić się łatwiej, szybciej i taniej, nawet za cenę jakości golenia. W XIX wieku wielu wynalazców główkowało czym można zastąpić brzytwy. Zaczęły powstawać pierwsze maszynki do golenia, wykorzystujące żyletki – ostrza, których polska nazwa pochodzi od nazwiska pioniera rynku golarek, Kinga Campa Gillette’a.
Trochę historii
Nasi XIX-wieczni przodkowie nie mieli łatwo, jeśli chcieli imponować gładką skórą twarzy. Korzystanie z brzytwy wymaga wielkiej wprawy, a i tak nie trudno o skaleczenie. Ostrość tego ostrza jest w końcu przysłowiowa. Nic dziwnego, że tak popularne były wizyty u profesjonalnych golibrodów, którzy mogli ogolić bezpiecznie, ale za pieniądze.
<< Zobacz też wpis: O goleniu brzytwą>>
Rozpoczęły się więc poszukiwania sposobu na łatwiejsze golenie. Już w latach 40-tych XIX wieku William S. Henson zaprojektował i opatentował golarkę w kształcie litery „T”. Jej główną zaletą było zwiększone bezpieczeństwo uzyskane dzięki ogranicznikom, które oddzielały ostrze od skóry. Natomiast w 1880 roku bracia Kampfe stworzyli udoskonaloną wersję maszynki, która miała szansę na zrewolucjonizowanie golenia. Udało im się rozpocząć szeroką produkcję swojego wynalazku, jednak nie rozwiązywał on wielu ważnych problemów. Przede wszystkim te golarki nie miały wymiennych żyletek, przez co trzeba było je ostrzyć. Ponieważ przeważnie robiono to u fachowca, golarki Kampfe’ów nie dawały niezależności klientowi.
Wynalazek Gillette’a
Z tym problemem postanowił poradzić sobie King Camp Gillette. Pragnął stworzyć golarkę, którą mógłby używać w domu każdy, bez zagrożenia, że zrobi sobie nią krzywdę. Ważne było, aby maszynki te nie wymagały obsługi przez specjalistów. Musiały być zatem łatwe w obsłudze i mieć wymienne elementy, które się zużywały. Dzięki tym cechom maszynka Gillette’a miała w pełni uniezależnić golenie od zawodowych golibrodów.
Do powstania prototypu potrzebny był wynalazek w postaci żyletek zaostrzonych po obu stronach, z odpowiednimi otworami na środku umożliwiającymi zamontowanie na bazie maszynki. Stępioną żyletkę wystarczyło wyrzucić i użyć nowej, a z podstawy maszynki można było korzystać przez długie lata. Ponoć do tego pomysłu przywiódł go wynalazek jednorazowych kapsli do butelek. Pierwsze ostrza powstały w 1901 roku, na opatentowanie golarki trzeba było jeszcze czekać do 1904 roku. Od tego czasu rozpoczęła się ekspansja imperium Gillette’a
Nowa era golenia
Biznes z początku nie zapowiadał rewolucji. W pierwszym roku sprzedano około 50 golarek. Na szczęście świat się szybko poznał na wynalazku i już w kolejnych latach sprzedawano setki tysięcy urządzeń. Nic już nie mogło zatrzymać Gillette’a gdy na początku I wojny światowej władze Stanów Zjednoczonych zamówiło 3,5 miliona maszynek i dziesięć razy tyle żyletek dla żołnierzy. Wojskowi wracający z frontu mogli zachować swoje golarki, dzięki czemu żyletki wciąż były poszukiwanym produktem.
Gillette zapewnił sobie sukces sprytnym modelem biznesowym. Mimo że główny element golarki wcale nie należał do tanich, jego część zamienna, czyli żyletka, kosztowała grosze. Korzystanie z urządzenia wydawało się więc w miarę tanie, a klient przywiązywał się do jednej marki. W ten sposób maszynki do golenia stały się poważnym zagrożeniem dla golibrodów, którzy nie wyszli niestety cało z tej bitwy. Z jednej strony zyskaliśmy zatem łatwość i szybkość golenia. Z drugiej zaś straciliśmy przestrzeń, która kiedyś była silnie związana z męskim światem – salony balwierzy.
Na koniec kilka reklam Gillette z Polski międzywojennej:
Źródło: Allan Peterkin, One Thousand Beards: A Cultural History of Facial Hair, Vancouver 2002.
Czy są jeszcze gdzieś w Polsce miejsca gdzie można się ogolić u takiego golibrody? 🙂
Raz na pewno chciałbym spróbować. Generalnie to też mógłby być świetny prezent z okazji np. wieczoru kawalerskiego 🙂
Tutaj piszę o wizycie w bodaj jedynym salonie oficjalnie oferującym golenie brzytwą:
https://kielban.pl/2012/03/z-wizyta-u-golibrody/
Jest w Warszawie. Nazywa się MEN.
Czy są tacy co golą zwyczajnymi maszynkami? Nie mam pojęcia. Może ktoś wie?
Hej! Co byś powiedział o jakiś szczegółąch używania takowej żyletówki?
Mam np jakieś 9 trybów ,ale nie bardzo wiem co do czego. Tzn przekeca się pierścień i ostrze na środku żyletki podnosi do góry i wtedy po bokach(to czym się golimy) zmniejsza kąt. Jakieś wskazówki są czy to bardzo indywidualna sprawa już takie kąty?
Im większy kąt, tym bardziej agresywna maszynka. Kiedyś z tym eksperymentowałem, ale ostatecznie uznałem, że największy komfort jest przy goleniu z najmniejszym kątem. Trudniej o podrażnienia i zacięcia.
Cieszę się, ze ktoś zajął się historią golarek…. No i obszar gentlemanów przybliżony jest nie do przecenienia !
Czas już wyplenić z mentalności społecznej komunistyczną bylejakość.
Witam,
mam nadzieję, że nie mają Panowie nic przeciwko mojej ingerencji w Strefę Gentelmanów…(?) 😉 Mając na celu rozwiązanie sporu rodzinnego piszę z zapytaniem, czy wiecie może od którego roku jest dostępna na polskim rynku golarka Gillette Mach3? Będę wdzięczna za wszelką informację. 🙂
Nie wiem niestety kiedy w Polsce, podejrzewam że tak samo, ale na świecie w 1998r.