Wokół panamy narosło wiele legend. Ten lekki, słomkowy kapelusz, który od około wieku znajduje się w gronie najpopularniejszych męskich nakryć głowy, zaskakuje nawet tradycyjnym miejscem produkcji. Czy wiecie, że panamę produkuje się w Ekwadorze, a nie w Panamie? Może słyszeliście też, że można ją zwijać, ale czy wiecie, że tylko niektóre modele się do tego nadają? Obiło się wam o uszy, że najlepsze egzemplarze mogą kosztować nawet kilkanaście tysięcy dolarów?!

Nawet jeśli to wszystko jest oczywiste, panama skrywa jeszcze wiele innych ciekawostek. Dzisiaj skupię się na procesie produkcji tych kapeluszy. Jak to zwykle bywa, są one pożądane przez ludzi z zamożnego Zachodu, a sami rzemieślnicy, często mistrzowie w swoim fachu, żyją w warunkach sporo poniżej naszych wyobrażeń. Warto wiedzieć ile czasu i energii potrzeba na utkanie panamy, by docenić ich pracę.

Słoma, liście czy palma?

Miejscem ściśle związanym z produkcją panam jest ekwadorskie miasto Cuenca, położone w Andach. Najlepsze kapelusze pochodzą właśnie stamtąd. Co ciekawe, produkcją zajmują się wciąż rodzinne firmy, produkujące na małą skalę. Kapelusze wyplata się z liści przypominającej palmę rośliny Carludovica palmata (zwanej też „palmą kapeluszy panama”). Jej zaletami jest to, że nie drewnieje, jest miękka, sprężysta i ma wytrzymałe włókna, co sprawia, że jest idealną rośliną do wyplatania. Najlepsze są młode liście ze środka.

Przygotowanie liści jest bardzo ważnym etapem. Należy oddzielić twardsze brzegi od miękkiego wnętrza. Całość dzieli się na drobne paski przypominające metrowej długości nitki spaghetti. Po rozdrobnieniu, liście należy wygotować, by nadać im odpowiednią elastyczność – kolejny etap, który może kojarzyć się z przygotowywaniem włoskiego dania. Przed rozpoczęciem wyplatania trzeba jeszcze tylko wybielić włókna – oczywiście naturalnymi środkami.

Wyplatanie panamy

Kapelusz przed finiszem

Następnie wyplatacz dostosowuje przygotowane włókna do swoich wymagań. Jeśli zachodzi taka potrzeba przycina je i rozdrabnia jeszcze bardziej. Im włókna są węższe, tym więcej splotów wykona na centymetr kwadratowy, materiał będzie lżejszy i delikatniejszy, kapelusz znacznie droższy, ale i praca drastycznie się wydłuży. Wyplatanie zaczyna się od zawiązania odpowiedniego węzła, który pozwoli na kontynuowanie pracy tak, by po kilku godzinach pojawiło się słomkowe koło wielkości dużej monety.

Po osiągnięciu wielkości małego talerza (zależnie od oczekiwanego rozmiaru), rzemieślnik przechodzi do wyplatania boków korony kapelusza. Używa się do tego odpowiednio dobranych, drewnianych form, w kształcie niskiego walca. Na jego szczycie układa się gotową już część kapelusza i kontynuuje wyplatanie tak, by całość ściśle przylegała do formy. Powstanie w efekcie coś na wzór słomkowej misy, czyli właśnie korona panamy.

Pozycja wyplatania panamy

Ciekawa jest pozycja, w której rzemieślnik pracuje od tego momentu. Swoją formę układa na specjalnym stelażu poniżej poziomu pasa. Na tę formę nakłada dwa kolejne walce, a na szczyt poduszkę. Stojąc tuż przy tej kolumnie może się zgiąć i oprzeć o nią piersią. Dzięki temu uzyskuje mocny nacisk na plecionkę, która nie będzie się przesuwała. Właśnie tak, zgięty w pół, oparty o tę instalację, wyplata pod sobą kapelusz aż rondo będzie miało zamierzoną szerokość.

Długi proces szlifowania diamentu 

Tak „skończony” kapelusz wymaga jeszcze wiele pracy. Jest miękki, nie ma kształtu, a ze wszystkich stron wystają końcówki słomek. Następnym krokiem jest obrobienie ronda specjalnym splotem, który zapobiegnie w przyszłości pruciu. Jest to długa i mozolna praca. Później przychodzi kolej na strzyżenie. Z kapelusza wystaje wiele włókien. Zanim jednak zostaną „zgolone”, są skracane przed kolejnymi etapami, do których należy mycie, suszenie i bielenie panam. Do suszenia przydaje się kilka dłuższych, wystających włókien, za które można kapelusz powiesić na sznurku.

Teraz panama musi przejść zmiękczanie. Do tego celu używa się ciężkiego, twardego kołka z egzotycznego drewna, którym rozbija się włókna. Dzięki temu kapelusz będzie bardziej elastyczny, ale trzeba uważać by go nie zniszczyć. Dopiero po tym zabiegu można panamę „ogolić”, by końcówki włókien były niewyczuwalne w dotyku. Słomki obcina się nożyczkami, lub nawet żyletką. Ta ostatnia jest niezwykle ostra i elastyczna, a to się bardzo tutaj przydaje.

Wygląda na to, że po takiej pracy panama powinna być gotowa, lecz jeszcze daleko do tego. Początkiem nadawania kształtu kapeluszowi jest bardzo ścisłe nałożenie go z powrotem na owalną formę i wyprasowanie. Całość nabiera właściwego wyglądu, ale wciąż w niczym nie przypomina słomkowej fedory. Prędzej może się upodabniać do boatera, ale nie o to przecież chodzi.

Ta przedwojenna reklama pokazuje niektóre z możliwych fasonów panam. Te z „żebrem” to typ optimo umożliwiający bezpieczne rolowanie kapelusza.

Końcowe modelowanie 

Przed rozpoczęciem modelowania należy zdecydować, która strona będzie przodem panamy. W czasie plecenia tworzy się bowiem bazę, która jeszcze nie ma frontu. Po dokonaniu wyboru kapelusz „kąpie się” w gorącej parze i nakłada ściśle na wybraną formę, przygotowaną w odpowiednim stylu (fedory, homburga, optimo itp.).

To bardzo ważny moment. Plecionka ma tendencje do zmiany kształtu, rozciągania się, albo kurczenia. Osoba, która formuje kapelusz musi umieć doskonale przewidywać co się z nim stanie, ponieważ podczas wysychania nabiera kształtu, by zachować go już na stałe. Podobnie należy uczynić z rondem. Dobrze dobrana forma (przypominająca trochę deskę klozetową) nada oczekiwany styl naszemu kapeluszowi.

Dopiero podczas tych ostatecznych czynności można poznać z całą pewnością rozmiar panamy. Pozostaje tylko ręcznie dodać jedwabną taśmę, skórzany potnik i voilà. Cała praca zajmuje od kilku tygodni do kilku miesięcy i angażuje wiele osób specjalizujących się w poszczególnych etapach produkcji. W polskich sklepach niestety można znaleźć częściej uboższe, bardziej mechanicznie produkowane panamy, niż te oryginalne, o których piszę tutaj.

Sądzę, że panamy to jeden z rodzajów kapeluszy najlepiej nadających się obecnie do przywracania do życia. Na lato jak znalazł. Widzieliście już w tym roku mężczyzn w panamach? Myślicie, że były oryginalne? A może sami nosicie?

Ilustracje kolejno:
Fabrizio Cornalba – via Flikr
Sarah Stierch – via Flikr
Sally (Quiltsalad) – via Flikr