Dzięki licznym fotografiom i rzadszym filmom całkiem sporo wiemy o tym jak kiedyś świat wyglądał. Dzięki materiałom archiwalnym wiemy co się wówczas działo. Co więcej, w dziennikach i pamiętnikach możemy znaleźć informacje o tym co myślano. Wszystko to pozwala nam wyobrazić sobie przeszłość mniej więcej bliską prawdy. Zdecydowanie trudniej jest nadać temu wyobrażeniu zapach.

Może to i naiwne z mojej strony, ale żeby dodać mojej wizji międzywojennych gentlemanów woń, sięgnąłem po „Przemysławkę” – wodę kolońską z tegoż okresu, produkowaną w Polsce do dziś.  Jej zapach intrygował mnie jeszcze z tego względu, że był on dość popularny w PRL-u, a obecnie jest kojarzony przez niektórych z proletariackimi don Juanami. Od ponad miesiąca rzetelnie jej używam, a oto efekt moich prób.

<<Chcesz wygrać „Przemysławkę”? Konkurs trwa do 25 sierpnia!>>

Historia „Przemysławki”

Zacznijmy od dziejów tych perfum. Trochę niesprawiedliwie łączy się je z okresem komunizmu w Polsce. Natomiast według Historii polskiego przemysłu chemii gospodarczej „Przemysławkę” zaczęto produkować w 1919 roku. Tutaj powinno pojawić się pewne zdziwienie. Przecież na etykiecie jest informacja, że produkowano ją od 1932 r. Niestety, jak widać, czasami nawet producenci nie wiedzą co sprzedają.

Jan Kiepura (1902-1966) – kliknij by zobaczyć rekomendację

Produkcję „Przemysławki” prowadził Henryk Żak w Poznaniu. Już pod koniec lat dwudziestych była ona tak silną marką, że polecał ją sam Jan Kiepura. Napisał o niej: „Woda „Przemysławka” jest doskonałą do rannej toalety„. Przypomnę, że Kiepura był w tym czasie międzynarodowej sławy gwiazdą, bożyszczem kobiet i z pewnością wyznacznikiem elegancji dla wielu mężczyzn. Jego słowa były nie byle czym dla losów marki.

Zygmunt Zaleski (1894-1940) – kliknij by zobaczyć rekomendację

Rekomendował ją również Zygmunt Zaleski, poznański działacz i społecznik. Pisał: „Używam stale wodę kolońską Przemysławkę i również mydło do golenia Przemysławka – które są wyśmienite„. Trzeba bowiem zaznaczyć, że „Przemysławka” to nie tylko woda kolońska (były różne rodzaje), która przetrwała do dzisiaj, lecz również mydło toaletowe i mydło do golenia – zwłaszcza żałuję, że już tego ostatniego nie ma. Dostępne były też perfumy kobiece. Poniżej zamieszczam reklamy dwóch zestawów kosmetyków męskich z ok. 1928 roku:

Zestaw kosmetyków „Przemysławka” z 1928 roku

 

Zestaw kosmetyków „Przemysławka” z 1928 roku

Wojna oczywiście przerwała dobrą passę firmy Żaka. Od 1949 zarząd państwowy przejął kontrolę nad produkcją kosmetyków. Z czasem całość została wcielona do Lechii (później Pollena-Lechia) w Poznaniu, gdzie nadal produkowano „Przemysławkę”, raczej bez szkody dla jej popularności. Można domniemywać, że receptura była bardzo bliska oryginałowi, gdyż nad jej składem pracował były pracownik Żaka, Mieczysław Jastrzębski. Później nastał okres przełomu i prywatyzacji. Od 1997 roku była to już część koncernu Beiersdorf-Lechia (obecnie NIVEA Polska). Jednak jeszcze w 1998 roku, prawa do receptury „Przemysławki” zostały wykupione przez Przedsiębiorstwo Farmaceutyczno-Chemiczne Synteza z Poznania.

Jak się wydaje, „Przemysławka” jest najbardziej znaną polską wodą kolońską, ale obecnie nie dostanie się jej w sieciówkach. Pojawia się na Allegro i w małych sklepach internetowych. Znalazłem ją nawet w kiosku nieopodal mojego osiedla i wiem, że bywają dostawy. Synteza nie zamierza póki co kończyć produkcji, chociaż najwyraźniej jej rozmach jest znacznie mniejszy niż kiedyś.

Niestety nie można powiedzieć, że „Przemysławka” jest wodą kolońską mogącą konkurować z zagranicznymi markami. Zwłaszcza wyglądem. Butelka 100 ml jest prosta w kształcie, urozmaicona pionowym żebrowaniem. Ta o połowę mniejsza jest jeszcze prostsza, o prostokątnym froncie. Zarówno kształtem, jak i etykietą całkiem słabo nawiązują do siebie. Różnią się nawet kolorem (złoty i zielony). Gdybym nie znał przeszłości tych perfum, na pewno bym po nie nie sięgnął. Zwyczajnie, estetycznie odpadają w przedbiegach. Cena ok. 10 zł za 100 ml, również mówi co nieco o docelowym kliencie.

Kobieca wersja „Przemysławki”

„Przemysławka” w praktyce

Szczerze mówiąc nie spodziewałem się po „Przemysławce” niczego dobrego. Byłem przekonany, że będzie to zapach przesadnie ostry i mocny. W swoich wyobrażeniach nie łączyłem subtelności z tą wodą. Po kilku dniach oczekiwania, przyszła przesyłka. Butelka i etykieta nie zmieniły mojej opinii. Otwieram, wącham i co? Duszący zapach czegoś… trudno powiedzieć czego, ale źle to wspominałem.

Na szczęście okazało się, że zapach szybko się zmienił, nie tylko na skórze, ale i w butelce. Nie wiem czy tak powinno być, czy pierwsze wrażenie było efektem moich uprzedzeń, ale już po dniu czy dwóch używanie „Przemysławki” przestało być masochistyczną fanaberią, a stało się całkiem przyjemnym doświadczeniem. Do teraz stosuję ją bez oporów.

Reklama „Przemysławki” z 1939 roku

Od tej chwili dopiero mogłem próbować wejść w przeszłość, wyobrazić sobie międzywojenne zapachy modne i eleganckie. Okazało się, że Kiepura miał rację! „Przemysławka” faktycznie świetnie się sprawdza w „rannej toalecie”. Jest ożywczo cytrusowa i daje zastrzyk energii na początek dnia. Bardzo przyjemnie używa się jej po porannym goleniu – jednak nie zaraz po nim, gdyż zawiera alkohol i podrażniałaby skórę.

Niestety zapach jest dość ulotny. W okolicach południa trudno go wychwycić. Natomiast na początku wydaje się ciut za mocny. W efekcie należy używać „Przemysławki” trochę przed wyjściem do ludzi i mieć na uwadze fakt, że po kilku godzinach będzie trzeba użyć jej jeszcze raz, lub zastąpić ją czymś innym. W sumie jest to zaleta, gdyż jako poranny zapach, powinien być zamieniony na wieczór na coś bardziej odpowiedniego. Pewnie Kiepura robił tak samo.

Oczywiście starałem się przeprowadzić również wywiad środowiskowy. Spytałem więc kilka kobiet o opinię na temat mojego „nowego” zapachu, nie mówiąc wcześniej co to jest. Zdania były w zdecydowanej większości pozytywne. Nie można jednak wykluczyć, że po prostu chciały być miłe. Nie przepytałem też dziesiątek kobiet, bo takie chodzenie od jednej do drugiej z prośbą o wąchanie mojej szyi byłoby nieuprzejme. Badania należałoby więc prowadzić dalej by móc generalizować.

Struktura zapachu

Chciałbym Wam opisać jak pachnie „Przemysławka”. Niestety byłoby to ponad moje językowe zdolności. Dlatego poprosiłem Wiedźmę z podgórza, recenzentkę perfum i autorkę bloga „Pracownia alchemiczna” o opisanie zapachu „Przemysławki” w swoim stylu. Oddaję jej głos:

„Przemysławka” stanowi doskonały przykład pachnidła z grupy zwanej fougère (franc. paproć), tradycyjnie ulubionej przez mężczyzn. Swoją popularność zawdzięcza dodatkowi esencji z roślin lekkich i wytrawnych, o wyrazistym oraz charakterystycznym zapachu, jak aromatyczne zioła, cytrusy, egzotyczne drewna czy lawenda. Równie ważny jest dodatek syntetycznych zamienników naturalnego związku chemicznego o nazwie kumaryna, wydzielającego przyjemny aromat świeżego siana.

Bez wątpienia kryje się ona również w recepturze „Przemysławki”. Otoczona eterycznym aromatem lawendy oraz szałwii, może też tymianku, podkreślona lekko ostrą, przejrzystą wonią nasion kolendry, układa się na skórze w sposób prosty lecz stanowczy. W miarę upływu czasu „Przemysławka” traci nieco ze swojej mocy, aromaty ziołowe zlewają się w jedną, trudną do podziału całość, lawenda zaś poczyna z wolna pokrywać się pudrem. Towarzyszy jej zapach starej zamszowej galanterii, wykonanej pewnie metodami rzemieślniczymi. To woń soków z bergamotowej skórki, które w perfumiarstwie często odpowiadają za delikatną skórzaną nutę. Dzięki nim wspomniany puder nie męczy ani nie ujmuje męskości, ale stanowi po prostu – kolejne stadium „życia” pachnidła. Gdzieś od spodu uwydatnia się stabilny drzewny postument legendarnej wody. Klasyczny duet z drewna cedrowego i sandałowego, podkreślony dodatkiem suchej woni mąkli tarniowej (popularnie zwanej mchem dębowym), jest najmniej widowiskowym, za to niezbędnym elementem rozwoju kompozycji zapachowej. Wycisza całość oraz zapewnia jej godny, dystyngowany finał.

„Przemysławka” idealnie pasuje do olfaktorycznych tradycji dekad, w których święciła największe triumfy. Czasów niezaprzeczalnej, za to dyskretnej, konserwatywnej męskiej elegancji. Dziś preferuje się pachnidła bardziej słodkie, prostsze, znacznie mocniej widowiskowe. Czas zatoczył pół okręgu i niegdysiejszy przebój rodzimego perfumiarstwa współcześnie cechują paradoksalne znamiona odwagi czy umiłowania niekonwencjonalności.

Reklama „Przemysławki” z 1930 roku

Zapach przeszłości

Receptury perfum zmieniają się z czasem, ewoluują, są przystosowywane do zmieniających się gustów odbiorców. Wąchając „Przemysławkę” zapewne czujemy nieco odmienny od oryginału zapach, a jednak bardzo bliski międzywojennej rzeczywistości. To jak mocno zbliżymy się do przeszłości dzięki zapachom zależy w głównej mierze od naszej wyobraźni i otwartości umysłu. Zawsze też skazani będziemy na to, że osiągniemy nieco zafałszowany obraz, ale czy to sprawia, że nie warto próbować?

Przemysławkę możecie znaleźć między innymi tutaj:

Jeśli macie jakieś zapachy, które pomagają Wam podróżować w czasie, koniecznie dajcie o tym znać w komentarzach!

PS Za życzliwą pomoc przy pisaniu tego wpisu niezmiernie dziękuję cytowanej wyżej Wiedźmie oraz dr Katarzynie Pytkowskiej, autorce bloga „Stare kosmetyki” i serwisu „Muzeum Kosmetyków i Chemii Gospodarczej„, dzięki której mam tak obszerne informacje na temat historii „Przemysławki”.

PS2 W treści zostały umieszczone linki na zasadach komercyjnych. W niektórych wypadkach otrzymam prowizję w razie dokonania zakupu poprzez link zamieszczony w artykule. Dzięki!