Golenie na mokro, z użyciem tradycyjnych narzędzi, to świetna sprawa. Po opanowaniu techniki nie chce się już wracać do nowoczesnych metod. Jednak wielu mężczyzn zaczynających swoją przygodę z żyletkami szuka się tanich rozwiązań na próbę. Czy mogą być skuteczne? Sprawdziłem więc w miarę przyzwoity i niedrogi zestaw do golenia.

Czy cena jest wyznacznikiem?

Niedawno szukałem najtańszych rozwiązań do golenia na mokro. Zestaw skompletowałem w kiosku. Teraz wszystkie elementy zestawu pochodzą z drogerii i są trochę droższe. Prywatnie cena nie jest dla mnie najważniejszym wyznacznikiem przy podejmowaniu decyzji o zakupie. Po co więc sięgam po takie produkty? Z trzech powodów:

Po pierwsze uważam, że tradycyjne metody golenia niepotrzebnie są zapominane i zastępowane nowoczesnymi rozwiązaniami. Sprzedawane dzisiaj produkty rozleniwiają nas i sprawiają, że coraz mniej wiemy o goleniu. To zaś skutkuje gorszymi efektami i niechęcią do pielęgnacji twarzy. Opisywanie moich wrażeń z golenia się przy użyciu tańszych produktów ma w zamyśle przekonać wahających się do sprawdzenia tej metody, nie inwestując w nią zbyt dużych pieniędzy.

<<Zobacz też: Golenie na mokro – video poradnik>>

Mój zestaw zaraz po powrocie ze sklepu.

Na koniec pozostała trochę mniej życiowa kwestia. Mój pierwszy zestaw kupiłem przez internet. Sklepy stacjonarne zazwyczaj nie oferują tradycyjnych narzędzi do golenia. Wyszukiwanie tych tańszych zamienników pozwoliło mi rozeznać się co jest dostępne od ręki w realu, a co będę musiał kupować w sieci.

Drogeria

Jeśli czytaliście wpis o zestawie z kiosku, to wiecie, że nie byłem z niego zadowolony. Nie polecam tamtych produktów, no może oprócz kremu Wars. Myślałem, że przygoda z takimi testami się na tym zakończy, bo nigdzie nie widziałem innych propozycji. Tymczasem przypadkiem znalazłem lepszej jakości komplet w sieci Super-Pharm.

Niestety wybór w maszynkach na żyletki był żaden. Dostępna była tylko jedna. Oferowali natomiast więcej pędzli do golenia. Przynajmniej dwa rodzaje z włosia dzika i to o rączkach w różnych kolorach! Wybaczcie, ale nie pamiętam czy były tam jakieś borsuki. Był też wybór w kremach do golenia i żyletkach. Całkiem nieźle w porównaniu do Rossmanna, w którym bodaj tylko żyletki i kremy do golenia można kupić.

<<Zobacz też: Podrażnienia i zacięcia przy goleniu na mokro>>

Zapakowana w znienawidzone przeze mnie opakowanie plastikowe. Tym można się nieźle pociąć!

Maszyna do golenia Wilkinson

Bardzo się ucieszyłem, gdy okazało się, że tą jedyną maszynką do golenia był właśnie plastikowy Wilkinson Classic. Już wcześniej niektórzy czytelnicy zwracali mi uwagę na tę golarkę. Pierwszy i ostatni raz widziałem ją właśnie w tym sklepie. Kosztowała 14,49 zł i w zestawie miała paczkę żyletek tej samej firmy. Taka paczka osobno kosztuje między 5 a 6 zł, zatem cena samej golarki jest nader atrakcyjna.

W ręce leży dobrze

Szczerze mówiąc nie spodziewałem się niczego dobrego po tej maszynce. Do golenia nie można używać siły. Żyletka powinna golić pchana przez ciężar samej golarki. Plastikowa, skoro jest lżejsza, wymaga pomocy w tym aspekcie, a to z kolei może prowadzić do zacięć. Po wzięciu do ręki Wilkinsona, uderzyło mnie to, że wcale nie jest aż tak lekka. Co prawda mój Merkur waży o ok. połowę więcej (44 g w stosunku do 65 g) i czuć tę różnicę, lecz nie było tak źle jak się spodziewałem.

Wykonana jest z bardzo twardego i relatywnie ciężkiego tworzywa. Prawdopodobnie w rączce jest jakiś pręt/śruba, która zwiększa wagę golarki, dzięki czemu trzyma się ją w miarę wygodnie. Ogólnie jestem pod wrażeniem jakości wykonania tego narzędzia. Maszynka jest dwuczęściowa, co oznacza, że kręcąc rączką luzujemy górną część, która mocuje i przykrywa żyletkę.

Jest to maszynka dwuczęściowa

Golenie

Golenie tą plastikową maszynką wymaga mimo wszystko użycia siły. Kilka razy drasnąłem, a nawet zaciąłem się nią. Problem polega na tym, że żyletka jest mocno odsłonięta i przestrzeń między ostrzami a „grzebieniem” jest spora. Mówiliśmy wcześniej, że moja maszynka jest agresywna, ale w porównaniu do Wilkinsona, to potulny baranek. W przypadku tej drugiej, jeden nieostrożny ruch i zacięcie gotowe.

Uważam tę golarkę za skuteczną i spełniającą swoje zadanie. Jest to dobry wybór na podróż, czy wakacje trekkingowe, kiedy ciężar zabieranych przedmiotów jest ważny i liczymy się z utratą sprzętu. We wszystkich awaryjnych sytuacjach sprawdzi się dobrze. Natomiast pozostawia trochę do życzenia w temacie komfortu golenia. Dlatego może to być tani zamiennik do testowania nowej metody, ale bałbym się, że zniechęci niedoświadczonego użytkownika.

Po zakończeniu testów, byłem szczęśliwy mogąc znów ogolić się moją starą maszynką. Jednak solidny metal to co innego. Pozostanę przy polecaniu zakupu lepszej golarki już na początek. Mniejsze ryzyko i większa szansa, że przypadnie do gustu.

<<Zobacz też: Jak się golić na mokro maszynką na żyletki>>

Pędzel ze szczeciny

Pędzel Inter Vion

Jak już wcześniej pisałem, w drogerii był mały (ale zawsze!) wybór pędzli. Szukając niedrogiego zestawu, zdecydowałem się na najtańszy pędzel. Kosztował on 10,49 zł, czyli dwukrotnie więcej niż pędzel z kiosku i już na pierwszy rzut oka widać było, że jakościowo przebija kilkakrotnie swojego tańszego kuzyna. Do wyboru był jeszcze przynajmniej jeden pędzel, za około 35 zł, wyraźnie gęstszy i dłuższy.

Pędzel wyprodukowała firma Inter Vion. Dostępne były dwa kolory: naturalne drewno i niebieski. Mimo że bardziej podobało mi się drewno, wybrałem niebieski żeby ożywić trochę półkę z kosmetykami. Pędzel jest wystarczająco gęsty by na to nie narzekać. Stosunek do ceny jest zadowalający. Nie zauważyłem przesadnego gubienia włosia na początku, ani innych niepokojących zmian.

Stosunek jakości wykonania do ceny jest zadowalający.

Nie ma najmniejszego problemu z wyrabianiem piany tym pędzlem. Jego problem, jak i wszystkich pędzli nie robionych z włosia borsuka, polega na tym, że utrzymuje za mało wody, piany i ciepła. Przez co trzeba w kubku wyrobić sobie trochę piany na zapas, bo inaczej na trzy przejścia raczej nie starczy. W pędzlu z borsuka zazwyczaj zmieści się tyle piany, że tego problemu nie ma.

Inną sprawą jest to,  że szczecina nie należy do najdelikatniejszych, dlatego wyrabianie tym pędzlem piany na twarzy nie będzie należało do wielkich przyjemności. Zwłaszcza jeśli się kiedyś robiło to borsuczym pędzlem. Niemniej jest to produkt w pełni spełniający swoje zadanie. Jeśli chciałbyś oszczędzić na swoim pierwszym zestawie do golenia, polecam poszukać czegoś tańszego właśnie w pędzlach, a nie w maszynkach. Dobry pędzel bezsprzecznie zapewni większy komfort golenia, ale zła maszynka, jeszcze skuteczniej, może zniechęcić skaleczeniami.

Mały, ale to już nie „pędzelek”, tylko „pędzel”.

Krem do golenia Nivea

O kremie do golenia Nivea mam najmniej do powiedzenia. Sięgnąłem po ten produkt, gdyż zaciekawiło mnie co ta marka ma do powiedzenia w temacie golenia. Koszt tubki kremu to 7,99 zł, zatem dwukrotnie więcej niż Wars, czy Lider, lecz różni się pojemnością. W tubce Nivei jest 100 ml kremu, a w Warsie i Liderze – 65 ml. To duży plus na Nivei.

Pianę z kremu Nivea robi się szybko, a  golenie wychodzi poprawnie. Pachnie podobnie jak zwykłe kremy tej firmy. Nie zauważyłem żadnych specjalnych właściwości.  Minusem jest fakt,  że w sprzedaży jest tylko jeden rodzaj tego kremu. Nie ma żadnych wersji typu active, classic czy sensitive, a szkoda. Klient lubi mieć świadomość, że produkt został stworzony specjalnie dla niego.

Krem Nivea dla mężczyzn

Podsumowanie

Na tym kończę moje testy niedrogich zestawów do golenia. Doświadczenie nauczyło mnie, że nie ma co szukać najtańszych rozwiązań. Najgorzej wychodzi się na maszynkach, które wadliwie trzymają ostrze żyletki, przez co znacznie wzrasta ryzyko podrażnień, skaleczeń i zacięć. Jeśli taki zestaw ma być sprawdzianem, czy golenie na mokro nam przypadnie do gustu, lepiej wydać więcej i mieć większą szansę na sukces.

W przypadku pędzli, sprawa jest trochę inna. Najtańsze to śmiecie, którymi nie warto zawracać sobie głowy. Natomiast taki prezentowany wyżej spełni już swoje zadanie. Osobiście jestem zwolennikiem pędzli z borsuka i pewnie każdy amator golenia na mokro w końcu na taki przejdzie. Na początek można jednak zacząć od szczeciny.

Co do kremów to znów inna bajka. Te najtańsze, za kilka złotych sprawdzają się podobnie, jak te trochę droższe. Nie zauważyłem, żeby piana była mniej gęsta, czy szybko się topiła. Mogą mieć mniej przyjemny zapach i gorzej chronić skórę przed podrażnieniami. Trudniej natomiast dostać mydło do golenia, a te pozostają moimi ulubionymi. Takie mydło w tygielku ma więcej uroku niż metalowa tubka, ale kto co lubi.

Na temat żyletek najtrudniej mi się wypowiedzieć. Sprawdzałem ostrza marek Merkur, Derby, Wilkinson i Polsilver. Czy widziałem/czułem różnicę? Skłamałbym gdybym napisał, że tak. Chyba brakuje mi doświadczenia, by je ocenić. Golą dobrze, nie ciągną zarostu, nie ma wrażenia, by po dwóch goleniach były tępe… Tyle mogę o nich powiedzieć.

Natomiast teraz jestem w pełni rad, że mogę wreszcie wrócić do swojej maszynki, pędzla i mydła. Kiedy pozna się dobrze swój zestaw, trudno zrobić sobie nim krzywdę. Golenie z czasem staje coraz bardziej komfortowe i nawet nie zauważa się kiedy zrośliśmy się ze swoją golarką.

Mam nadzieję, że udało mi się choć część z Was przekonać do spróbowania swoich sił w goleniu na mokro. Jeśli tak, piszcie w komentarzach o swoich doświadczeniach.

Pamiętajcie by wcześniej przeczytać wpis: Golący żyletki się chwyta – i nie zacina! Czyli jak się golić na mokro.