Jazda różnymi środkami lokomocji to dla nas codzienność. Tramwaje, autobusy, samochody, pociągi, a nawet samoloty już nie onieśmielają. Mimo to zdarza się, że spotykamy w nich ludzi, którzy wciąż nie wiedzą jak się zachować. Cofnijmy się jednak do lat międzywojennych, w których auta były symbolem luksusu, a tramwaje czymś znanym tylko mieszkańcom największych miast. To w tych czasach kształtowały się, do dziś obowiązujące, zasady savoir-vivre’u środków transportu. Zachowanie się w nich nie było mniej ważne od zachowania w teatrze, czy kościele.

Tramwaj w Pabianicach 1926.

Tramwaj w Pabianicach 1926.

Tramwaje w Polsce

Zanim przejdę do meritum, słowo o tramwajach. Pierwsze były lekkimi wagonikami pasażerskimi, poruszającymi się po torach, ale ciągnionymi przez konie. Były to tramwaje konne. Na świecie pojawiły się w połowie XIX wieku, zaś w Polsce w 1866 roku w Warszawie. W latach siedemdziesiątych również w Gdańsku, Wrocławiu i Szczecinie, natomiast w 80-tych w Poznaniu, Lwowie i Krakowie.

Tramwaje elektryczne były wynalazkiem Wernera Siemensa. Pierwsza linia takiego pojazdu została uruchomiona w 1891 roku w Halle w Niemczech. Na terenach polskich pierwsze tramwaje elektryczne pojawiły się we Wrocławiu w 1893 roku. Następnie we Lwowie, Bielsku, Elblągu, Bydgoszczy, Gdańsku, Grudziądzu, Szczecinie i Zgorzelcu. Jak widać wielkość miasta nie decydowała o kolejności.

Polska nazwa tego pojazdu pochodzi z angielskiego. Słowami tram i tramway określano w Szkocji wagoniki i ich tory do przewożenia węgla już w XVI wieku. Natomiast w Poznańskiem na tramwaje mówiło się bimba.

Zasady dobrego zachowania w tramwajach pochodzą z broszury Umiejętność zachowania się w domu i w świecie wydanej przez Towarzystwo Wydawnicze Bluszcz, ok. roku 1930. Broszurę tę otrzymałem od czytelnika bloga, Gabriela. Z materiałów przesłanych mi przez niego powstał już jeden wpis: Jak dbać o męskie ubranie – 12 rad z lat dwudziestych XX w. Gabrielu, jeszcze raz dziękuję!

Tramwaj konny w Gdańsku - koniec XIX wieku.

Tramwaj konny w Gdańsku – koniec XIX wieku.

Wsiadanie i wysiadanie

To, że tramwaje miały swój rozkład i musiały się go kurczowo trzymać, nie było oczywiste dla wielu osób. Postój na przystanku nie wszystkich wysiadających i wsiadających skłaniał do pośpiechu, a przecież tramwaj to nie pociąg, który zatrzymuje się na każdej stacji na kilka minut. Mimo to, ci co spowalniali wymianę pasażerów nie byli największą zmorą polskich przystanków. Zdecydowanie gorsi byli przedstawiciele przeciwnej kategorii – gwałtownie rzucający się na wejście/wyjście, popychający i wyprzedzający innych, a nawet złośliwie docinający.

Rzecz jasna, najlepszym zachowaniem było poczekanie na swoją kolej, po czym sprawne, ale spokojne przejście przez drzwi. Młodym paniom, panienkom oraz mężczyznom zalecano natomiast służenie pomocą osobom starszym i słabym. Zaraz po wejściu należało opłacić bilet (swoją drogą ciekawe jakie rodzaje biletów wówczas obowiązywały).

Prawdę powiedziawszy zdarzają się jeszcze dzisiaj ludzie wskakujący do tramwaju zanim ktokolwiek zdąży z niego wyjść, albo młodzi wpychający się przed staruszki, ale myślę, że w dobrym kierunku poszła edukacja. Dantejskie sceny na przystankach raczej rzadko się zdarzają.

Warszawa, lata 40-te.

Warszawa, lata 40-te.

Jak zwalniać miejsce?

Chyba najważniejszą kwestią podczas jazdy tramwajem było (zresztą nadal jest) to, komu przysługiwało miejsce siedzące. Jasne jest, że gdy miejsca były wolne, siedzieć mógł każdy. W razie braku miejsc zalecano stanąć z boku, by nie blokować przejścia. Pasażer zajmujący już miejsce, jeśli zauważył, że ktoś stary, albo chory stoi, obowiązkowo musiał zwolnić mu swoje siedzenie, wyraźnie zapraszając tę osobę słowem „proszę”. Osoba, która w ten sposób otrzymała miejsce powinna równie wyraźnie za nie podziękować. Samo skinienie głowy nie wystarczało.

Dzisiaj niestety zdarza się, że ludzie zwalniają (jeśli w ogóle to robią) swoje miejsca rozgoryczeni, jakby przymuszeni wewnętrznym nakazem, którego nie chcą słuchać. Czasem nawet nie odezwą się słowem i od razu odwrócą plecami, a przecież jest to moment, w którym pomagamy drugiej osobie, jesteśmy mili i w zdecydowanej większości wypadków otrzymujemy za to serdeczny uśmiech. To powinno być powodem też do naszej radości!

Niech pani usiądzie!

Zgodnie z rycerskimi zasadami gentlemanów, mężczyzna powinien ustąpić miejsca kobiecie. To jednak nie było takie oczywiste, jak się może wydawać. Już w latach międzywojennych prowadzono ożywione dyskusje na ten temat. Polscy panowie zerkali na zachodnich panów, a tam okazywało się, że nie uznaje się bezwarunkowego zwalniania damom siedzenia. Wynikało to głównie z przyczyn praktycznych. Gdyby nie to, wracający z pracy, zmęczony i jadący daleko mężczyzna musiałby oddawać swoje miejsce młodej i zdrowej kobiecie wysiadającej znaczniej wcześniej. Z tych powodów zwalniano miejsce tylko gdy odbywało się bez uszczerbku dla zdrowia siedzącego. Natomiast pozostanie na swoim siedzeniu nie było uznawane za faux pas.

Co na to Polacy? Ano to, że zawsze byli bardziej szarmanccy wobec dam niż zachodni bracia i powinni podtrzymać tradycje rycerskie. Tylko w wypadkach dużego zmęczenia zezwalano na pozostanie na swoim miejscu. Zaś w przeciwnym wypadku należało wstać i grzecznie zaprosić do zajęcia miejsca siedzącego panią stojącą tuż obok. Ona z kolei nie mogła upominać się o to miejsce wzrokiem, gestem, a przede wszystkim słowem.

W tym wypadku zdaje się, że etykieta poszła w kierunku zachodnim. Nie przypominam sobie, żebym widział kiedyś mężczyznę zwalniającego miejsce kobiecie, której nie znał. Spotkaliście się z tym?

Kilka mniejszych rad

W razie gdy trzęsienie tramwaju sprawiło, że pasażer potrącił osobę obok, koniecznie należało przeprosić. Nie wolno było wtrącać się do cudzych rozmów. Przed zajechaniem na swój przystanek należało ustawić się przy drzwiach. Po zejściu ze schodów na ulicę, rozejrzeć się w lewo i prawo, by upewnić się, że można bezpiecznie przejść na chodnik. No i najważniejsze – nie wsiadać, ani wysiadać z tramwaju podczas ruchu! „Tak ze względu na bezpieczeństwo życia, jak i przepisy policyjne, których osoba dobrze wychowana zawsze przestrzega”.

Szkoda, że dzisiaj należałoby dodać kilka takich rad: nie pisać po ścianach ani siedzeniach, nie słuchać głośno muzyki (!), nie rozmawiać głośno przez telefon (!!!), nie trzymać nóg na innych siedzeniach, nie śmiecić… Pod tym względem sporo nam brakuje do okresu międzywojennego.

Łódź, ulica Piotrkowska, początek XX w.

Łódź, ulica Piotrkowska, początek XX w.

Etykieta w dorożkach i autach

Nie bez kozery wspomniałem na początku o innych środkach transportu. Wciąż mnie bowiem fascynuje okres, w którym samochody nie były wręcz zawalidrogą, a czymś sensacyjnym i rzadkim. Zasady, jakie podaje się w stosunku do dorożek i aut mogą się wydawać absurdalne, ale pamiętajmy, że to dopiero początki.

<<Zobacz też: Reklamy automobilów sprzed 100 lat>>

W okresie międzywojennym zalecano siedzieć z boku siedzenia (w obu rodzajach pojazdów), by ruch wehikułu nie rzucał pasażerem „jak piłką”. Gdy jechały dwie osoby, ważniejsza siedziała po prawej. Powinno się siedzieć lekko opartym, z nogami zgiętymi i skrzyżowanymi u dołu. Ręce powinno trzymać się na kolanach. Moja ulubiona rada: „Patrzeć wolno tylko przed siebie, nigdy nie rozglądać się, ani nie kręcić”. Po dotarciu do celu, należało uprzejmie zapłacić szoferowi, czy dorożkarzowi i ukłonić się grzecznie. Myśleliście, że mowa była o jeździe własnym autem?

Jakie są dzisiejsze tramwaje?

Jak uważacie, nasza kultura podróżowania publicznymi środkami transportu jest na wysokim poziomie?

Źródło: Umiejętność zachowania się w domu i w świecie, oprac. Marja Gołąbowa, seria „Życie Praktyczne”, Towarzystwo Wydawnicze Bluszcz, ok. 1930 r..