Są takie książki, które potrafią zmienić człowieka. Kiedy kończymy je czytać, mamy wrażenie, że staliśmy się nieco inni. Zainspirowały nas do podjęcia trudnych decyzji, wpłynęły na nasz stosunek do pewnych kwestii, czy rozbudziły dotąd nie uświadomione pragnienia. Często książki są jednym z najważniejszych czynników kształtujących człowieka. Porozmawiajmy dzisiaj o literaturze, która zainspirowała chłopca, do przemyślenia, jakim mężczyzną chciałby zostać w przyszłości.
Męska literatura dla chłopców
Dzieciństwo to ten okres kiedy chłonęliśmy otaczający nas świat i szukaliśmy wzorców do naśladowania. Marzyliśmy o tym, kim będziemy, kiedy dorośniemy. Czytaliśmy też zdecydowanie więcej książek. Jako chłopcy, przypatrywaliśmy się męskim bohaterom różnych powieści i nieraz przychodziła nam do głowy myśl: „takim chcę być, jak dorosnę!”. Zapewne w zdecydowanej większości przypadków to się nie udało, a jednak w pewnym stopniu podążaliśmy tymi ścieżkami. Niektóre nasze pasje mają korzenie właśnie w literaturze, która trafiła w ręce małego chłopca.
Tym wpisem chciałbym zaprosić Was do dyskusji na temat takich książek. Tych, które ukształtowały nasze wyobrażenie mężczyzny, jakim chcieliśmy się stać w dorosłości. Mimo że sam w dzieciństwie niewiele czytałem, z łatwością mogę wskazać książki odpowiedzialne za drzemiące we mnie pasje. Tak, drzemiące. Życie trochę mnie od nich oderwało, ale wciąż gdy marzę o perfekcyjnym spędzaniu czasu, to właśnie w te rejony uciekają moje myśli.
Opiszę trzy książki, które uważam za ważne dla mnie. Jeśli ich nie czytaliście, może zachęcę Was do sięgnięcia po nie. Chciałbym też poznać książki, które inspirowały Was. Spróbujmy zebrać solidną dawkę tytułów dla młodzieży (i nie tylko) szukającej „męskiej literatury”.
<< Zobacz też: Dziecięcy świat przygody i wojny>>
„Przypadki Robinsona Crusoe”
Powieść Daniela Defoe o rozbitku na bezludnej wyspie była bodaj moją pierwszą poważną książką. Zresztą chwyciłem za nią niejako z obowiązku. Była to lektura jednej z pierwszych klas podstawówki. Nie bardzo pamiętam co jeszcze czytałem w tym okresie, ale tej powieści nie zapomnę. Jako chłopiec bardzo ją przeżyłem. Mocno wczułem się w przygody Robinsona. Od tamtej pory marzyłem o tym, by stawić czoła podobnej co on sytuacji.
Mężczyzna jest pozostawiony sam sobie. Nagle musi zacząć polować, zbierać i uprawiać żywność, budować sobie schronienie oraz konstruować narzędzia, by przeżyć na nieznanym lądzie. Jego historia zahacza też trochę o ideę utopii. Robinson bowiem mógł stworzyć sobie własny świat na swoich zasadach. Czyż nie dlatego uciekamy od cywilizacji? Ja sam w późniejszym wieku zakochałem się w naturze, podróżach, a nawet survivalu. Marzenie o staniu się takim Robinsonem nie należy do rozsądnych, a jednak czasem o tym myślę.
„Indiana Jones i delfijska pułapka”
Prawdopodobnie, gdybym wrócił do tej książki, to bym nie chciał się z nią ujawniać. Obstawiam, że dzisiaj oceniłbym ją jako niskich lotów czytadło dla chłopców. Nie zmienia to jednak faktu, że powieść ta pochłonęła młodego mnie bez reszty. Indianę Jonesa i Delfijską Pułapkę napisał Rob MacGregor. Opowiada o młodym Indianie, który jako student archeologii jedzie ze swoją atrakcyjną panią profesor do greckich Delf, żeby zgłębić pewną starożytną tajemnicę.
Nawet pamiętam scenę, od której zaczyna się ta powieść! Pamiętam też jak Indiana nie mógł oderwać wzroku od tej pani profesor, gdy zaprosiła go do rozmowy podczas kąpieli w wannie (oczywiście cała była przykryta pianą)! Czy muszę dodawać, że wówczas postanowiłem, że zostanę archeologiem? Filmy z tą postacią nie zrobiły na mnie takiego wrażenia. Dopiero książka podrzuciła mi pomysł, jak połączyć miłość do natury (od Robinsona) z przygodą, której pragnie niemal każdy chłopiec. Chyba mniej więcej w tym okresie (koniec podstawówki) zacząłem interesować się historią.
<< Zobacz też: T. E. Lawrence – prototyp Indiany Jonesa i Jamesa Bonda>>
„Sen o Troi”
O tej książce powinienem napisać cały artykuł. Pełen tytuł brzmi: Sen o Troi: Opowieść o życiu Schliemanna. Napisał ją Heinrich Alexander Stoll. Jest to biograficzna opowieść o Henryku Schliemannie (ur. 1822), który w wieku 7 lat postanowił, że odkryje mityczne miasto. W kolejnych latach zdobywał wiedzę i pieniądze. Zrobił karierę i zebrał pokaźne środki. W międzyczasie uczył się języków, a pamiętać należy, że wówczas nie istniały szkoły językowe. Był samoukiem. Wyobraźnie sobie, jak Niemiec mógł się nauczyć sam rosyjskiego!
Determinacją osiągał to co sobie zakładał. W końcu postanowił zrealizować swoje marzenia i zorganizował wyprawę archeologiczną w rejony, w których powinna znajdować się Troja. Znalazł nie tylko to miasto, ale dokonał jeszcze wielu innych, ważnych odkryć archeologicznych.
Do dzisiaj myślę o nim, kiedy pojawia się temat determinacji i dążenia do realizacji swoich marzeń. Dodatkowo jest to postać, która po trosze zrealizowała moje marzenia o przygodach w stylu Indiany Jonesa.
<< Zobacz też: Kazimierz Nowak – człowiek, który przeżył spełnienie swojego marzenia>>
A jednak historia
Te książki zdecydowanie rozbudziły moje zainteresowanie światem. Szukałem sposobności do odbywania podróży zarówno w przestrzeni, jak i w czasie. W końcu nie zostałem archeologiem, tylko historykiem. Udało mi się też odwiedzić kilka bardzo ciekawych zakątków świata. Choć obecnie podróżuję nieco mniej, wciąż mam tę pasję w sobie i o niej nie zapomniałem.
Jak pewnie zauważyliście, w tym zestawieniu brakuje książek promujących gentlemański styl życia. Na to przyszła pora znacznie później. W międzyczasie natknąłem się na powieści, które kształtowały moją osobowość na innych płaszczyznach, ale to było już w wieku bardziej dojrzałym. Jako chłopiec pragnąłem przygód, a dziś, gdy od czasu do czasu mam ich namiastkę, czuję się właśnie jak ten chłopiec.
Kolej na Was
Ja już swoje powiedziałem. Czy pamiętacie co na Was zrobiło wrażenie w młodości? Mieliście tak, że chcieliście stać się bohaterami z Waszych ulubionych powieści? Zapraszam do komentowania!
Muszę przyznać, że ta sama literatura, która rozpalała dziecięcy umysł wciąż budzi we mnie wielkie emocje, bo jest ponadczasowa i zawiera uniwersalne wartości. Wymienię tylko nieliczne, które przychodzą mi w tej chwili na myśl:
Juliusz Verne „Tajemnicza Wyspa”
Zofia Kossak „Król Trędowaty”
Waldemar Łysiak „Empirowy pasjans” !
do tego dojdzie jeszcze seria bestsellerów Clive’a Cusslera, oczywiście „Władca Pierścieni” oraz niektóre książki Stanisława Lema („Fiasko”, „Niezwyciężony”)
Też z czasem chwyciłem za fantastykę. Najpierw Tolkien, a później Sapkowski – ten ostatni na szczęście w późniejszym wieku, bo wiele wcześniej by mi umknęło.
Ja do tej pory wspominam „o korsarzu Janie Martenie” Meissnera
Moja chłopięca biblioteczka była bardzo monotematyczna. To cała literatura „indiańska” jaką dało się zebrać. Przede wszystkim wszystko co napisał Longin Jan Okoń. Kolejne to „Złoto gór czarnych” Alfreda i Krystyny Szklarskich i wreszcie powieści których autorem był Sat-Okh czyli Stanisław Supłatowicz. Zebrało by się jeszcze sporo innych książek w tym temacie.
„Winnetou”… Ja czytałem natomiast „Ostatniego Mohikanina”, ale niestety była to powieść o wiele gorsza od filmu.
Warto wspomnieć o licznych przygodach Tomka autorstwa Alfreda Szklarskiego.
Tomek Wilimowski, gdziekolwiek by nie podróżował 😉
i książki Maya….jakież było moje rozczarowanie, gdy się okazało, że nigdy nie był na Dzikim Zachodzie.
Cała seria Pana Samochodzika (Skończyłem przez to jako zawodowy historyk sztuki 🙂 ) później się dowiedziałem o niecniej przeszłości Pana (towarzysza) Nienackiego
książki Juliusza Verna (Kapitan Nemo w pierwotnej wersji był Polakiem! )
Książki Niziurskiego.
U mnie to będzie zestaw:
Ferenc Molnar „Chłopcy z placu broni”
J.R.R. Tolkien „Hobbit”
i jak trochę podrosłem
Joseph Conrad „Jądro ciemności” 🙂
Zamiłowanie do sztuki, historii, zaszczepił we mnie Z.Nienacki. Także ciekawość i chęć poznawania, odkrywania. Bardzo chciałem zostać konserwatorem dzieł sztuki. Niestety, wyszło inaczej. Szacunek do natury i przyjemność przebywania na jej łonie, to sprawka Jamesa Olivera Curwooda -„Włóczęgi północy”, „Szara wilczyca” i inne. A kontynenty przemierzałem z A. Szklarskim i Tomkiem Wilmowskim oczywiście. Świat wydawał się wtedy ogromny. Telewizja, internet sprawiły, że dziś widzę go malutkim i zbudowanym z konfliktów i nieszczęść. W książkach był przygodą i wiedzą. Ale całkiem niedawno, znów poczułem się jak chłopiec. Było to pewnego wieczoru, gdy za musztrowałem się na pokład Armady Molukańskiej i wraz… Czytaj więcej »
Takie rzeczy po prostu zostają. Drzwi do tych wspomnień będą zawsze uchylone. To wspaniałe, że można chwycić za odpowiednią książkę i znów to poczuć!
W życiu przeczytałem wiele książek, które w przyszłości zaowocowały większą ciekawością świata i skłonnością do zwracania uwagi na rzeczy dokoła mnie. W pewnym sensie ma to u mnie znamiona choroby, ponieważ często łapię się na tym, że nijak nie mogę przestać analizować różnych rzeczy czy sytuacji i są to delikatnie mówiąc dziwne przemyślenia,np. jadę tramwajem a w oknie widzę sparciałą uszczelkę, co owocuje półgodzinnym błądzeniem mózgu pośród możliwych przyczyn jej utraty elastyczności, warunków atmosferycznej, faktycznej obecnej szczelności itp. Za taki stan rzeczy są odpowiedzialne w pierwszej kolejności nieśmiertelne książki Arthura Conan Doyle’a o przygodach Sherlocka Holmesa, w których główny bohater… Czytaj więcej »
Czekałem aż pojawi się w dyskusji Sherlock Holmes. Ciekawe też, że rzadko przywołujemy Sienkiewicza, a przecież on poruszał serca całych pokoleń z końca XIX i początku XX wieku.
Zdecydowanie cykl Pana Samochodzika, który zawsze był gentlemanem.
Zwłaszcza części pisane jeszcze przez Nienackiego.
Old Shatterhand w Winnetou również był ucieleśnieniem pewnych wzorców.
Karol Olgierd Borchardt – „Znaczy Kapitan” – wspaniała książka dla nastoletnich chłopców.
„Ojciec Chrzestny”, wiem że został mocno przeżuty przez popkulturę, a ludzie szczycą się że znają cytat z rozmowy z Bonaserą na początku (i nic więcej), ale gdy faktycznie się zna, daje do myślenia. Pomijając nawet całą tą gangsterkę pokazuje ten stary model rodziny. Szczególnie Don Vito. On jest jeszcze tym starym gentlemanem, jego synowie (choć też świetnie wykreowani) nie dorastają mu do pięt.
Ja od wielu lat zaczytujęsię fantastyką,książkami o tematyce militarnej , czasami historycznymi. Jednak najczęściej wracam do „Przygód Hucka Finna” Marka Twaina, Przynajmniej raz na pół roku muszę przeczytać chociażby kilka rozdziałów. Oprócz tego odczuwam sentyment do „Chłopców z placu broni” Molnara i „księgi urwisów” Niziurskiego. Wszystko to starocie ale coś w sobie mają.
Na mnie duże wrażenie wywarły książki podróżnicze Arkadego Fiedlera, niesamowity klimat i potężna dawka wiedzy, nierzadko z humorem, jeszcze teraz lubię do nich wracać. Z kolei obecnie chętnie sięgam po powieści Cormaca McCarthy’ego, tematyka i klimat dość ciężki i brutalny, ale za każdym razem zachwycają mnie dokładne opisy przyrody oraz ciekawe spojrzenie na ludzką naturę.