Pewnie wielu z Was czekało w napięciu, aż przestanę pisać o inspiracjach i ustaleniach, a wreszcie pokażę jak wygląda mój garnitur szyty właśnie u krawca. Postanowiłem nadać trochę tempa tej serii i wszystkie trzy przymiarki opiszę w jednym wpisie, a wszystko okraszę porządną dawką zdjęć.

Fot. Olga Walczykowska

Fot. Olga Walczykowska

Cała seria:

Pierwszy garnitur u krawca – 1 – Inspiracje

Pierwszy garnitur u krawca – 2 – Tkaniny

Pierwszy garnitur u krawca – 3 – Detale i zdjęcie miary

Pierwszy garnitur u krawca – 4 – Przymiarki

Pierwszy garnitur u krawca – 5 – Końcowy efekt

Po co przymiarki?

Krawiec wcześniej zdjął ze mnie miarę możliwie dokładnie, ale to nie wystarczy by uszyć dobrze leżący garnitur. Po skrojeniu materiału i wstępnym obszyciu należy na żywym ciele sprawdzić co jak wygląda i sukcesywnie nanosić poprawki. Na początku da się jeszcze wiele zmienić, dlatego nawet wstępne ustalenia mogą się zdezaktualizować po pierwszej przymiarce.

To jest czas na dobranie idealnych długości i szerokości. Szczególnie jeśli robimy dobrze dopasowany garnitur, dopiero na człowieku można zobaczyć ile faktycznie trzeba, a ile można wybrać materiału. W tym okresie oczywiście ubranie jest dalekie od wyglądu docelowego garnituru. Całe jest pokryte fastrygami, poprzebijane szpilkami i pozaznaczane kredą krawiecką. Dopiero z czasem z chaosu wyłania się prawdziwe piękno.

Standardowo robi się trzy – cztery przymiarki na jedno ubranie. Stopniowo kluczowe elementy są wykańczane. Niestety nie da się wszystkiego zrobić za jednym posiedzeniem. Mimo wszystko to całkiem przyjemny proces. Można się powoli delektować swoim zakupem i obserwować jak dojrzewa. Wbrew pozorom jest też męczący. Każda z moich przymiarek trwała około godziny. Godziny stania i gapienia się w lustro. Oczywiście nie narzekałem. Bawiłem się świetnie!

Pierwsza przymiarka

Nasze spotkania odbywały się w Gentleman’s Choice. Oprócz mnie obecny był krawiec, pan Radlicki oraz Tomek Miler, który projektował mój garnitur. Z uwagi na fakt, że było to również blogowe wydarzenie, potrzebowaliśmy fotografa. Tę rolę z powodzeniem pełniła Olga Walczykowska. Niestety pierwsza przymiarka odbyła się wieczorem, więc miała utrudnione zadanie ze względu na brak światła dziennego.

Sztuczne światło było też pewnym problemem dla mnie. Na tym spotkaniu po raz pierwszy widziałem wybraną przeze mnie tkaninę na większej powierzchni. Jej faktycznej barwy mogłem się jedynie domyślać.

Pierwsza przymiarka odbyła się ok. dwa tygodnie po dostarczeniu tkaniny do pracowni pana Radlickiego. Tomek uprzedzał mnie, bym nie nastawiał się na nic wielkiego. Podczas pierwszego spotkania marynarka najczęściej przypomina worek, a nie eleganckie ubranie. Mimo to byłem zaskoczony jak dużo pracy krawiec zdążył wykonać. Spodnie wyglądały na prawie skończone, kamizelka leżała prawie idealnie, a marynarce daleko było do worka.

Na tej przymiarce określaliśmy właściwą długość spodni i ich szerokość w pasie. W przypadku kamizelki decydowaliśmy przede wszystkim o stopniu jej przylegania do ciała. Tutaj musieliśmy wybrać jak najwięcej, by również marynarka mogła dobrze przylegać. Wybieraliśmy też położenie i ilość kieszonek.

Najwięcej ustaleń dotyczyło oczywiście samej marynarki. Ponownie skupiliśmy się na określeniu ile tkaniny można wybrać po bokach. Ważną kwestią była długość całej marynarki, od której zależy położenie kieszeni. Poza tym przyszła pora na ostateczną decyzję co do liczby rozcięć z tyłu. Wcześniej zdecydowałem się asekuracyjnie na dwa, gdyż te można jeszcze przerobić na jeden, a odwrotnie już nie. Przyglądając się przez poprzednie tygodnie licznym garniturom uznałem, że bardziej podoba mi się jednak jedno rozcięcie i taką ostatecznie decyzję podjąłem. Na koniec wybraliśmy odpowiednią szerokość klap marynarki – będzie 8 cm.

Druga przymiarka

Po niecałych dwóch tygodniach spotkaliśmy się w tym samym składzie i miejscu. Tym razem udało się ustalić termin w ciągu dnia, słońce dopisało, to też zdjęcia mogą wreszcie oddać urok tej tkaniny. Druga przymiarka okazała się jeszcze dłuższa niż poprzednia (ponad godzinę) i o wiele ważniejsza. Sporo kluczowych kwestii musieliśmy tym razem omówić.

Spodnie były tym razem sfastrygowane na ostatecznej długości. Mogłem jeszcze zdecydować się na mankiet, ale zrezygnowałem z niego, by nie tracić na formalności garnituru. Określaliśmy też ostateczną szerokość w pasie – następnym razem przyjdzie guzik i dziurka. Spodnie miały już kieszenie, w tym wspominaną wcześniej sekretną kieszonkę.

Kamizelka była świetnie dopasowana i tak jak kiedyś uważałem, że kamizelki to domena kelnerów, to teraz nie wyobrażam sobie tego garnituru bez niej. Zdecydowanie dodaje charakteru całości. Brakowało jedynie położenia guzików i podszewki.

W przypadku marynarki byłem nico zawiedziony postępami. Po ostatnim spotkaniu spodziewałem się, że zmiany pójdą jak burza. Okazało się jednak, że do wykończenia było jeszcze wiele elementów nie zmieniających tak drastycznie wyglądu, a ważnych dla ostatecznego efektu.

Popracować musieliśmy jeszcze nad głębokością, albo raczej płytkością pachy, gdyż ma być wszyta bardzo płytko (ciasno), co nie zawsze jest komfortowe. Musieliśmy dokonać pewnych ustępstw wobec wyglądu na rzecz wygody.

Najważniejszą sprawą okazało się określenie położenia guzików marynarki. Od nich zależał dokładny kształt klap. Początkowo martwiłem się, czemu jeszcze nie są wykończone, ale ostatecznie i tak musieliśmy zmienić ich długość. Ten element zabrał najwięcej czasu gdyż moja figura nie pozwoliła na proste odniesienie się do pępka, a od tego zależały proporcje całej marynarki. Tomek spędził przede mną kilka ładnych chwil zanim wybrał ostateczne i najlepsze położenie górnego guzika.

Przyszła też pora na określenie długości rękawów marynarki i wyszła kolejna niespodziewana dla mnie rzecz. Okazało się, że będę musiał przerobić zdecydowaną większość moich koszul, bo po prostu mają za długie rękawy. Gdybym je zostawił takimi jak są, za bardzo wystawałyby z rękawów marynarki, przez co te ostatnie wyglądałyby na zbyt krótkie.

Trzecia przymiarka

Ostatnia przymiarka odbyła się tydzień później. Na tym spotkaniu garnitur był już niemal skończony. Spodnie i kamizelka prawie nie wymagały dalszej pracy. Kilka drobiazgów dotyczyło tylko marynarki.

Mimo że spotkanie tradycyjnie trwało około godziny, spędziliśmy je na podziwianiu garnituru i upewnianiu się, że nic więcej nie wymaga poprawek. Ogółem świetny projekt Tomka w doskonałym wykonaniu pana Radlickiego nie miał miejsc, do których mogłem się przyczepić (chyba że to tylko moje wrażenie, gdyż sam nie mogłem oderwać oczu od lustra i słabo się skupiałem).

Wreszcie zobaczyłem moją podszewkę, były rękawy marynarki, kieszenie, tylko guzików jeszcze brakowało. Cóż dodać, jestem zachwycony efektem!

Po tym spotkaniu krawiec potrzebuje jeszcze kilku dni na wykończenie i garnitur będzie do odbioru. Nie mogę się doczekać!!!

Cały projekt powoli dobiega końca. Czekam na odbiór. Planujemy z Tomkiem profesjonalną sesję zdjęciową. Przymiarki z tym zespołem były całkiem ciekawym doświadczeniem. Dowiedziałem się wiele na temat garniturów, ich noszenia i ogólnie męskiej elegancji.

Nasze spotkania były często gorącą wymianą myśli. Zderzały się bowiem aż trzy perspektywy. Ja oczywiście chciałem wyglądać dobrze, ale też czuć się wygodnie. Tomek wiedział jakimi detalami powinniśmy się posłużyć, by efekt był elektryzujący, a jak wiadomo elegancja niekiedy kłóci się z wygodą. Pan Radlicki miał zaś wielkie rzemieślnicze doświadczenie z zakresu szycia, potrafił więc albo wynaleźć sposoby na techniczne wykonanie niektórych tricków, albo ostudzić nasz zapał, wiedząc, że czegoś zrobić się nie da.

Jestem pewien, że ostateczny efekt mnie zachwyci i mam nadzieję, że Was również. Na pewno nie będę żałował decyzji o uszyciu sobie garnituru.

Dla zainteresowanych: Gentleman’s Choice mieści się na ul. Śniadeckich 60 w Poznaniu. Tomek Miler zajmuje się tam nie tylko doradztwem i projektowaniem garniturów szytych na miarę, ale też koszul na miarę oraz sprzedażą akcesoriów takich jak: muszki, poszetki i krawaty.