Słońce mocno grzeje, ale nie musisz się tym przejmować. Odkładasz na bok swoją panamę i siadasz w wiklinowym fotelu na zacienionym ganku. Obserwujesz skąpane w ognistych promieniach pola. Jest sjesta, więc możesz sobie pozwolić na szklankę rozcieńczonego, schłodzonego wina oraz porządne kubańskie cygaro. W jednej chwili stajesz się środkowo-amerykańskim plantatorem, który zasłużył na moment odpoczynku.

Wpis tylko dla osób pełnoletnich.

Czas-Gentlemanow---cygaro1Wszystko zaczęło się na Kubie

Nie da się oderwać opowieści o cygarach od Kuby. To tam członkowie załogi Kolumba natknęli się na tubylców palących suszone liście tytoniu, zawinięte w duży liść innej rośliny. To były bardzo prymitywne wersje cygara. Przywiezione do Europy z początku budziły kontrowersje. Uważano, że związane są z pogańskimi obrzędami. Z czasem jednak zyskały uznanie i popularność.

Początkowo produkowano je głównie w Hawanie. Później niektórzy producenci przenieśli się na Florydę. W 1885 to właśnie tam powstała największa w ówczesnym świecie fabryka cygar prowadzona przez Vicente’a Martineza Ybora. W 1929 roku w położonej na Florydzie Tampie wyprodukowano aż 500 mln cygar! Tampa zyskała dzięki temu przydomek Światowej Stolicy Cygar. W tym samym czasie produkowano cygara też m.in. w Kamerunie, Turcji, Jawie i Sumatrze.

<<Zobacz też: Gentleman i alkohol – o piciu z klasą>>

Paliłem i ja.

Paliłem i ja.

Szczyt popularności i kryzys

W drugiej połowie wieku XIX król Wielkiej Brytanii Edward VII popularyzował cygara na swoim dworze. W tym czasie, kompozytor Franz Liszt mawiał, że „dobre kubańskie cygaro zamyka drzwi do ordynarności tego świata”. Wielkimi miłośnikami cygar byli prezydent USA Ulysses S. Grant i premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill. Palili Sigmund Freud, Mark Twain, Al Capone i wielu innych. W ślady popularnych osobistości szli zwykli ludzie napędzając rynek cygar do niesamowitych obrotów.

W latach 60-tych nastąpił jednak kryzys przemysłu cygarowego na Kubie. Przyczynił się do niego John F. Kennedy wprowadzając embargo na ten produkt. Był to oczywiście tylko zabieg polityczny spowodowany konfliktem między Fidelem Castro (kolejny miłośnik cygar), a Stanami Zjednoczonymi. Sam Kennedy uwielbiał palić i podobno przed podpisaniem embarga polecił sprowadzić sobie tysiąc sztuk jego ulubionych cygar. Kryzys pogłębił rosnący negatywny stosunek zachodniego świata do tytoniu, jako szkodliwej używki. Trwało to aż do lat 90-tych, kiedy cygara zostały ponownie odkryte przez popkulturę i nadano im status przedmiotu luksusowego.

<<Zobacz też: Polska ostryga – międzywojenny sposób na kaca>>

Palenie ikony

Na fali tej mody rozwija się handel tą używką. Na rynku mamy szeroki wybór różnorodnych cygar. Są mocniejsze, słabsze, grubsze, cieńsze, dłuższe i krótsze. Pochodzą z dalekich zakątków świata albo prawie spod naszych domów. Są dobre albo złe. Jeśli jednak chce się palić te najlepsze, trzeba szukać cygar ręcznie skręcanych, kubańskich (najlepiej z samej Hawany). Wyróżniają się one wysoką jakością, ale też odpowiednią ceną.

Tym razem zdecydowałem się na hawańskie Hoyo de Monterrey. Jedno bardziej kawowe, a drugie z nutką czekolady (mam wrażenie, że nawet coś takiego poczułem).

Tym razem zdecydowałem się na hawańskie Hoyo de Monterrey. Jedno bardziej kawowe, a drugie z nutką czekolady (mam wrażenie, że nawet coś takiego poczułem).

Żeby zapalić cygaro należy odciąć specjalną gilotyną jego czubek. Ustnik jest bowiem zaklejony kapturkiem, by tytoń wysychał wolniej. Odcina się ok. trzech milimetrów tak, by powstał ustnik, ale została też mała część kapturka trzymająca w miejscu owijacz. Zapala się najlepiej nad stabilnym ogniem, ponieważ trwa to chwilę. Należy podpalić całą „stopę”, by cygaro równo się paliło. Paląc nie zaciągamy się, tylko „pufamy”, niczym fajkę. Mówi się, że nie trzeba wypalać całego cygara od razu, że można je zgasić i później dopalić. Z moich doświadczeń wynika, że smak znacząco traci wówczas na jakości.

Papierowy pierścień znajdujący się blisko ustnika pozostawiamy na miejscu do czasu, gdy sam się poluzuje. Wówczas ściągamy go nie uszkadzając liścia. O jakości cygara świadczy między innymi jego popiół. Nie powinien on zbyt wcześnie odpadać. Dlatego też tradycyjnie nie strzepuje się popiołu. W pewnym momencie sam odpada. Jest to jednak trochę uciążliwe, więc po prostu strzepuje się rzadko.

Około 4 cm popiołu utrzymało się podczas normalnego palenia. Bezpieczniej to już zrzucić niż hodować dalej i ryzykować, że spadnie w niepożądane miejsce.

Około 4 cm popiołu utrzymało się podczas normalnego palenia. Bezpieczniej to już zrzucić niż hodować dalej i ryzykować, że spadnie w niepożądane miejsce.

Przy paleniu cygara należy też pamiętać o jednej niezwykle ważnej rzeczy – nie pali się tam, gdzie to może komuś przeszkadzać. Nie dość bowiem, że jest to niezdrowe dla samego palacza – powoduje najczęściej raka jamy ustnej, to szkodzi też ludziom w otoczeniu. Do tego nieprzyjemny zapach dymu mocno trzyma się ubrań, przedmiotów i włosów. Ja nawet we własnym towarzystwie nie palę w pomieszczeniach. Przyjemność palenia, padłaby w starciu z uciążliwą wonią, która zostałaby ze mną na długo potem.

Akcesoria miłośnika cygar

Z cygarami wiąże się też to co mężczyźni (podobno) lubią najbardziej – gadżety. Dzięki temu zwykła słabość do używki może nabrać zupełnie innej jakości. Najczęściej kojarzone z cygarami są pudełka na cygara („humidory”). Od dawna robi się je z drewna cedrowego pozwalającego utrzymać odpowiednią wilgotność. Pudełka te były wykorzystywane jako nośniki reklamy. Dzisiaj możemy polować na wiekowe okazy z kolorowymi obrazkami polecającymi dane marki cygar. Do profesjonalnego przechowywania cygar służą jednak bardziej skomplikowane humidory, pozwalające dokładnie kontrolować wilgotność wewnątrz.

Palacz cygar musi się również zaopatrzyć w odpowiednią gilotynę. Na rynku znajdzie wiele rodzajów wykonanych z różnych materiałów. Dobra gilotyna nie tylko będzie poręczna, łatwo przetnie cygaro i nawet sama dobierze miejsce obcięcia, ale też będzie się świetnie prezentowała. Połączenie stali szlachetnej z drewnem wypada tutaj świetnie.

Jeśli pali się odpowiednio często, nie można też zapomnieć o podręcznym etui na cygara. Zamówione wedle własnych preferencji u rzemieślnika potrafiącego wyczarować cuda z wysokiej jakości skóry będzie idealne. Palacze, którzy potrafią, tak jak Freud, wypalić po kilkanaście czy nawet dwadzieścia parę cygar dziennie będą mieli tutaj problem. Nie wyobrażam sobie kieszonkowego etui na taką ilość cygar.

Czas-Gentlemanow---cygaro5Czy jestem cigar aficionado*?

Przyznam szczerze, że do cygar podszedłem na poważnie dopiero przygotowując się do tego wpisu. Zgłębianie teorii technik palenia i historii tej używki poprzedziło praktykę. Tak, jak w wielu innych wypadkach, cygara wydają mi się atrakcyjne ze względu na ich historię i otoczkę kulturową. Pozwalają też dodać do swojego dnia kolejny powolny rytuał. Uważam je za dobrą alternatywę do fajki. Zwłaszcza dla tych, którzy wolą cieszyć się samym paleniem i smakiem, niż także przygotowywaniem tytoniu, jak w wypadku fajki.

Znajduję jednak niewiele okazji do zapalenia. Zapach dymu trochę mi przeszkadza i nie znoszę go w swoim domu, ani na ubraniach. Pozostają plenery, a to duże ograniczenie. Co do smaku, to nie czuję wielkiej różnicy w stosunku do fajki, której zapach bardziej mi się podoba. Tutaj nie wyznaję zasady takiej, jak przy whisky, że cieszę się smakiem używki i nie spożywam w tym czasie nic innego. Prawdę powiedziawszy w przypadku cygar nawet chętnie zmieniam ten smak.

Cieszę się, że poznałem cygara i będę o nich pamiętał przy odpowiednich okazjach. Te hawańskie faktycznie są warte swojej legendy. Nie zamierzam ich jednak palić często. Jako mały gentlemański rytuał są w porządku. Jako codzienność odpadają.

Budowa cygara

Na koniec przygotowałem dla Was grafikę przedstawiającą wnętrze oryginalnego cygara. Kiedyś trafiłem na takie, którego wkładka przypominała tytoń do fajki, a zawijacz był z papieru. Nie polecam. Poniższe, po lekkim ogrzaniu, pozwoliło się bez trudu odwinąć.

budowa-cygara

*Cigar aficionado – his. miłośnik cygar.

Źródło: Dym. Powszechna historia palenia, red. Sander L. Gilman, Zhou Xun, Kraków 2009.