Byliście kiedyś w Poznaniu? To całkiem przyjemne miejsce. Miasto spore, jak na polskie standardy, ale przytulne w porównaniu do światowych metropolii. Czasem wydaje mi się zbyt uśpione, a czasem trochę zatłoczone. Niemniej przyjemnie mi się tu żyje i chciałbym móc się tutaj realizować. Dzisiaj napiszę o tym, co jest mi bliskie.

Stary Rynek w Poznaniu

Stary Rynek w Poznaniu

Ten wpis powstał przy współpracy z Miastem Poznań

To silny związek

Z Poznaniem jestem silnie związany. Urodziłem się tutaj, wychowałem, studiowałem i pracuję. Wyjechałem stąd kilka razy na krótsze lub dłuższe okresy, ale zawsze z chęcią wracałem. To miasto jest dla mnie nie tylko domem, ale też mnie fascynuje. Na moim regale można znaleźć sporo książek dotyczących jego historii, albumy (w tym przedwojenne), mapy, a nawet turystyczne broszury. Zawsze byłem zdania, że powinno się znać przeszłość miejsca, w którym się żyje.

Staram się uczestniczyć w ważniejszych wydarzeniach kulturalnych, chodzić do małych lokalnych kawiarni i knajpek, obserwować dokonania poznaniaków na arenie ogólnokrajowej albo nawet międzynarodowej. Do tego stopnia przejmuję się wizerunkiem mojego miasta, że od czasów Euro, widząc kicz na stoiskach z pamiątkami, hobbystycznie projektuję nieszablonowe drobiazgi, które wiązałyby się z Poznaniem. Póki co się z tym nie ujawniam, ale może kiedyś…

Korzenie

Nie o tym chciałem jednak pisać. Dla mnie ważne są korzenie. Coś co sprawiło, że jestem tym kim jestem. Coś z czym można się identyfikować. Coś do czego można się przywiązać.

Sama historia miasta to za mało. Przeszłość jest interesująca, ale jako opowieść na papierze jest mało uchwytna, a przez to mniej rzeczywista. Mnie bardziej przyciągają dzieje Poznania, które wciąż mogę oglądać i dotknąć. Chodzi o budynki, pomniki, lokale, a nawet układ ulic czy samą rzekę! W nich, jak na kliszy fotograficznej, wciąż zawarte są minione dni.

<<Zobacz też: Jak spisać historię swojej rodziny>>

Poznań ok. 1617 roku. Źr. "Civitates Orbis Terrarum. Theatri praecipuarum totius mundi urbium liber sextus", tom IV.

Poznań ok. 1617 roku. Źr. „Civitates Orbis Terrarum. Theatri praecipuarum totius mundi urbium liber sextus”, tom IV.

Historia w murach i bruku

Na przykład rejon Starego Rynku ma w sobie jeszcze wiele z czasów średniowiecznych. Sporo nazw ulic pozostało niezmienionych. Co więcej często nawiązują one do zawodów uprawianych przez ich mieszkańców (Szewska, Ślusarska, Garncarska) albo ważnych budynków (Klasztorna, Dominikańska, Szkolna), dzięki czemu możemy sobie wyobrazić kto w danym miejscu mieszkał i co się tam działo. Aż trudno uwierzyć, że jedna z ważniejszych ulic, zapakowana sklepami i centrami handlowymi Półwiejska, nazywa się tak, gdyż niegdyś wiodła w pola poza miastem!

Spacer po Łazarzu, Jeżycach lub Grunwaldzie pozwoli nam zobaczyć piękne wille i kamienice stawiane tam przez bogate elity Poznania jeszcze w XIX wieku. Ich architektura to rzecz, od której czasem trudno oderwać wzrok. Obserwując układ tych budynków można sobie wyobrażać którędy wchodzili do domu „państwo”, a którędy służba, gdzie wprowadzano powóz i konie, słowem – jak toczyło się tu niegdyś życie.

Uwielbiam też obserwować rozwój lokali, które świadczą swoje usługi od dekad. Czy to zakłady krawieckie, księgarnie, kawiarnie, cukiernie, czy restauracje. W takich miejscach czuć wyraźnie historię.

<<Zobacz też: Ciemna strona oficerskiego honoru – zabójstwo w „Carltonie”>>

Osiedle willowe na Sołaczu.

Osiedle willowe na Sołaczu.

Gwara

Poznańska gwara to kolejna rzecz, z której to miasto słynie. Któż nie słyszał o tutejszych „pyrach”? Kiedyś wydawało mi się jednak, że prócz kilku słów, ta gwara nie przetrwała w młodym pokoleniu. Dopiero na studiach, spotykając ludzi z innych miast, zorientowałem się, że używam wielu wyrażeń, których oni nie rozumieją. Okazało się, że jednak sporo z tej gwary wciąż w nas jest.

Choć mogłoby się wydawać, że gwara nie przystoi gentlemanom, to jest to rzecz tworząca mój dom i wskazująca na jego korzenie. Nie chciałbym tego stracić. Dlatego kupiłem sobie słownik gwary poznańskiej i staram się pielęgnować ten lokalny koloryt. Wręcz chciałbym, żeby gwary uczono choć przez rok w szkole. Wstydzić się tego? Ależ skąd! Takie pomysły przychodzą do głowy tylko ludziom, którzy takiej tradycji nie mają.

Bieg przez płotki

To miasto ma też swoje mankamenty. Na przykład jest mocno rozkopane. Od czasu przygotowań do Euro, główne arterie są remontowane i remontów tych końca nie widać. Z jednej strony miło jest obserwować kolejne kończone inwestycje, bo przecież w długiej perspektywie na tym zyskujemy. Z drugiej natomiast mamy sporo czasu na obserwowanie tych jeszcze nie ukończonych. Stanie w korkach pozwala na ich spokojną kontemplację.

To tylko część moich zbiorów.

To tylko część moich zbiorów.

Lokalny patriotyzm

Kiedy zastanawiam się nad własnym poczuciem patriotyzmu, w pierwszej kolejności myślę o sobie, jako o lokalnym patriocie. Łatwiej mi się utożsamiać z moim miastem niż całym krajem. Tutejsze problemy są mi bliskie i zrozumiałe. Poświęcam uwagę lokalnej kulturze, architekturze i historii. Mocno przejmuję się ożywieniem życia nad rzeką.

W ramach wspierania lokalnej twórczości i przedsiębiorczości zaangażowałem się też, wraz z czwórką innych blogerów, w organizowanie poznańskich spotkań blogerów BLOGtej. Inicjatywa idzie świetnie, choć latem przysnęliśmy. No i jeszcze te pamiątki… Słowem cieszę się, że jestem stąd, podkreślam to i mam nadzieję, że z przeszkodami, ale będziemy się zawsze z Poznaniem dobrze dogadywać.

Moja ścieżka po Poznaniu

Już lada dzień rozpocznie się konkurs, dzięki któremu będziecie mogli odwiedzić moje miasto. Natomiast nieco później zabiorę Was w moje ulubione miejsca. Będzie coś dla ciała i coś dla ducha. Trzymajcie więc rękę na pulsie!

Na zakończenie mam do Was pytanie: co Wam kojarzy się z Poznaniem?