Na polskim rynku piwnym jesteśmy przyzwyczajeni, że piwo ma określony piwny smak i kolor. Natomiast piwa o niestandardowym, na przykład owocowym, smaku uważamy często za „psucie” dobrego trunku, a w najlepszym wypadku za produkt przeznaczony wyłącznie dla kobiet, które rzekomo nie lubią goryczy „prawdziwego” piwa. Jak zwykle jednak prawda jest trochę mniej jednoznaczna, dlatego chciałbym Was wprowadzić w tajniki korzeni piw smakowych.
Wpis tylko dla osób pełnoletnich
Wpis powstał przy współpracy z Somersby
Wywiad
W tym celu wybrałem się przez całą Polskę, gdzie spotkałem się z panią Marcelą Mazurek, kierownikiem do spraw rozwoju nowych produktów w Carlsberg Polska (od niemal 10 lat). Jest ona degustatorką piw i oczywiście lubi dobre trunki. Gdyby Was dziwiło, że taką pracę wykonuje kobieta, muszę Was poinformować, że w tej branży działa wiele kobiet, choć nadal większość stanowią mężczyźni.
<<Zobacz też: Podróżuj jak lord – konkurs z Somersby>>
Skoro Pani Mazurek jest kobietą, nie mogłem się powstrzymać od rozpoczęcia rozmowy od takiego pytania:
Łukasz Kielban: Czy Pani zdaniem istnieje podział na męskie i kobiece piwa?
Marcela Mazurek: Rzeczywiście mówi się, że piwa goryczkowe są dla mężczyzn, a smakowe dla kobiet, ale ja się z tym nie zgadzam. Są oczywiście piwa z bardzo wysoką goryczką, przykładem może być piwo typu IPA – India Pale Ale, gdzie goryczka jest naprawdę na wysokim poziomie. Te są dla mnie już zbyt „męskie”. Niemniej jednak, jeżeli ta goryczka jest dobrze zbilansowana i odpowiednio dobrany jest cały bukiet smakowy, to zdecydowanie mi odpowiada. To działa też w drugą stronę. Jest gro mężczyzn, którzy lubią różne smakowe warianty.
ŁK: W takim razie może to marketingowcy wymyślili, że sprzedadzą więcej piwa kobietom kiedy nazwą je delikatnymi czy smakowymi?
MM: Myślę, że był taki okres, kiedy rzeczywiście te piwa smakowe były kierowane do kobiet. Na początku tego wieku, gdy pojawiły się w Polsce pierwsze piwa smakowe, nasza konkurencja tak właśnie reklamowała swoje produkty. Podobnie Karmi sami dedykowaliśmy kobietom.
Natomiast od paru lat widzimy trend kierowania tych, niegdyś kobiecych piw, już szeroko również do mężczyzn. Na przykład Somersby i inne beer-mixy.
ŁK: Faktycznie, nie potrafiłbym powiedzieć o Somersby, że jest kierowany do którejś z płci.
MM: Producenci zauważyli, że mężczyźni też piją piwa smakowe o mniejszej goryczce. Dlatego obecnie ten rynek jest mniej kobiecy. Natomiast nie da się ukryć, że kobiety generalnie wolą piwa mniej goryczkowe.
<<Zobacz też: Jak pić piwo z klasą>>
ŁK: Wróćmy może do czasu wprowadzenia na polski rynek tego rodzaju piw. Pod koniec XX wieku zdecydowanie dominowały u nas zwykłe lagery. Uznaliśmy je powszechnie za jedyną poprawną wersję piwa. Dlatego, kiedy pojawiły się pierwsze nowe smaki, oceniliśmy je negatywnie, jako swoiste „psucie” dobrego trunku. Czy słusznie?
MM: U nas po prostu trunek był zbyt jednolity i nie zdawaliśmy sobie sprawy z jego możliwości. Oprócz klasycznych lagerów i porterów nie było praktycznie nic, a teraz rozkwit choćby piw rzemieślniczych jest całkiem wyraźny. Mamy piwa niefiltrowane, niepasteryzowane, pszeniczne… wybór jest naprawdę duży. Ale nadal, w porównaniu do rynku niemieckiego czy innych krajów, jest sporo do zrobienia. Dotąd nieznane smaki były z początku traktowane jak nowe wymysły, ale ich korzenie sięgają wiele lat wstecz w różnych krajach.
ŁK: Zanim przejdziemy do omówienia poszczególnych typów piw smakowych, czy możliwe jest w ogóle zdefiniowanie takiej kategorii piw?
MM: Piwa smakowe to jest taki duży worek, który swojej definicji nie ma, ale w jego skład wchodzą produkty, które możemy podzielić pod względem procentowej zawartości części owocowej, aromatycznej. Pierwszą grupą są tak zwane beer-mixy. Mają około połowy zawartości napoju. Do nich należy nasze Somersby. Inną grupą są piwa aromatyzowane, gdzie stosunek piwa wynosi ok. 90-95%, a reszta to dodatek aromatów, cukru, koncentratów owocowych.
ŁK: Zacznijmy może od mieszanek, beer-mixów, jakie mamy rodzaje takich piw?
MM: Są radlery, czyli piwo z lemoniadą. Jest też piwo z colą, tak zwany diesel, popularny w Niemczech. Jest dostępny zarówno jako drink mieszany za barem, jak i w postaci gotowego produktu.
ŁK: Klasyczny jabłkowy Somersby funkcjonuje w Polsce jako „apple beer drink”. Co to właściwie jest?
MM: To beer-mix. Proporcje piwa do napoju kształtują się mniej więcej po połowie. Przede wszystkim jednak chodzi o smak. Używamy specjalnego szczepu drożdży dedykowanych wyłącznie to tego produktu i utrzymujemy relatywnie wysokie stężenie alkoholu, przez to osiągamy zupełnie inny produkt. Piwo, które warzymy jako półprodukt, do wymieszania później z napojem jabłkowym, jest wyjątkowe, specjalnie opracowane właśnie na potrzeby Somersby. Ważne jest też to, że pijąc Somersby nie mamy wrażenia, że pijemy piwo. W smaku dominuje owoc, co upodabnia go do cydru.
ŁK: Czyli przez użycie specjalnych drożdży osiągacie najpierw całkiem nietypowe piwo? Można je gdzieś spróbować?
MM: Tylko na produkcji. [Śmiech]
ŁK: Szkoda.
MM: A faktycznie to zupełnie inne piwo. Jest bardzo winne.
ŁK: Czy nowy smak Somersby, jeżynowy, jest inspirowany smakiem popularnym w jakiejś części świata?
MM: Jeżyna, owoce leśne, to domena Skandynawii. Tam można szukać różnych wariantów smakowych opartych właśnie o te owoce.
<<Zobacz też: Piwo ma duszę>>
ŁK: Chciałbym jeszcze wrócić do radlerów, bo to zdaje się jeden z niewielu wariantów smakowych, który ma swoją długą tradycję. Może Pani o tym coś powiedzieć?
MM: Wedle historii wymyślił go w 1922 roku Franz Kugler, który miał swoją knajpkę w bawarskich Alpach i pewnego razu zajechała do niego liczna grupa cyklistów. Okazało się, że nie miał dostatecznie dużych zapasów piwa na magazynie, więc postanowił zmieszać to piwo z lemoniadą. W Niemczech do dzisiaj na wielu radlerach wciąż jest znaczek takiego rowerzysty. Bo samo „radler” oznacza „cyklistę”.
ŁK: To ciekawe, gdyż piwa z lemoniadą kojarzą mi się raczej z krajami śródziemnomorskimi. Myślałem, że tam powstały.
MM: Te beer-mixy po prostu przyjęły się bardzo szybko w krajach, w których jest ciepło, gdzie są upalne lata, gdzie jest plaża i morze, bo ten produkt świetnie się tam wpisuje. Jest mocno orzeźwiający, gasi pragnienie, a przy dużym upale nie chce się pić piw mocno alkoholowych.
Radlery powstały w Niemczech, ale ich odpowiedniki mają też swoje tradycje w innych państwach. We Francji funkcjonują jako „panaché”, a w innych rejonach jako „shandy”.
ŁK: Z drinków na bazie piwa, przychodzi mi do głowy jeszcze mieszanka złożona po połowie z piwa pszenicznego z sokiem bananowym.
MM: Te piwa świetnie się nadają do takiego mieszania, bo mają bardzo lekką goryczkę i same w sobie posiadają profil goździkowy i bananowy. Dlatego bardzo dobrze się komponują z sokiem bananowym.
ŁK: Ale ani tych goździków, ani bananów w tym piwie nie ma? To proces produkcji sprawia, że podobne aromaty powstają, tak?
MM: Tak. To efekt głównie górnej fermentacji, w jakiej postają piwa pszeniczne. Oczywiście jak się nie wie, to się nie wyczuje, ale jak ktoś nakieruje, to bardzo wyraźnie czuć te nuty. Dlatego tak dobrze komponują się z sokiem bananowym, ale ja na przykład wolę z grejpfrutowym. Oba produkty łatwo można dostać właśnie w Niemczech. Stamtąd właśnie się wywodzą.
ŁK: Przejdźmy zatem do piw aromatyzowanych. Dużo jest ich na naszym rynku?
MM: Myślę, że jest więcej niż radlerów. Wybór smaków jest bardzo duży. Są owocowe, imbirowe, o smaku tequili. Te piwa mają normalną, jak na piwo, zawartość alkoholu i lekki aromat.
Natomiast aromat sam w sobie nie jest niczym złym. Jeżeli jest naturalny, ma w sobie wyekstrahowane olejki, frakcje, które wnoszą ten owocowy smak. Pochodzi on wówczas tylko z owoców.
ŁK: Na rynku są też dostępne piwa z przyprawami korzennymi.
MM: One wprost wywodzą się z tradycji zimowych grzańców piwnych, do których wrzuca się goździki, cynamon czy imbir. Pojawienie się tych produktów na rynku, było jedynie podążaniem za przyzwyczajeniami konsumentów. Co ciekawe grzane piwa to akurat taka polska specyfika. Ciężko je dostać w innych krajach.
ŁK: Czy możemy do tego rodzaju piw zaliczyć też piwa miodowe?
MM: Tak. Do większości piw miodowych, prócz samego miodu, dodaje się jednak aromaty. To dlatego, że samym miodem nie jesteśmy w stanie uzyskać takiego efektu smakowego, przy cenie, którą konsument mógłby zaakceptować.
<<Zobacz też: Sztuka wolnego picia whisky>>
ŁK: Gdy na Facebooku pytałem czytelników bloga o ich ulubione piwa smakowe, wiele osób wymieniało belgijskie. Czy one czymś się różnią od już wymienionych?
MM: Tak, nie możemy pominąć lambiców! Są mocno zakorzenione w tamtejszej kulturze. To specyficzne piwa. Bardzo niszowe w Polsce. Powstają dzięki fermentacji spontanicznej, polegającej na kontakcie płynu z dzikimi drożdżami i innymi mikroorganizmami unoszącymi się w powietrzu. Do fermentacji nie używa się żadnych dedykowanych szczepów drożdży. Dodatkowo można dodać do brzeczki soku: brzoskwiniowego, morelowego, ale najpopularniejszy jest z sokiem wiśniowym. Z tym sokiem to piwo fermentuje. W efekcie te piwa są bardzo mocno kwaskowe, cierpkie i wytrawne. Dobre, ale tylko dla wprawionych degustatorów.
ŁK: To brzmi bardzo staromodnie. Faktycznie ciągle się tak produkuje piwo na dużą skalę?
MM: Tradycyjnie lambic powinien fermentować razem z tym sokiem.
ŁK: Czy są jeszcze jakieś mieszanki, o których powinniśmy wspomnieć?
MM: Piwo miesza się także choćby z innymi alkoholami. Na przykład w Wielkiej Brytanii można wypić drink nazywany „snakebite”, czyli ukąszenie węża. To mieszanka cydru z piwem. Póki co występuje tylko w formie drinku przygotowywanego za barem.
ŁK: Szczerze mówiąc w naszej rozmowie najbardziej zaskoczyło mnie jak wiele z tych mieszanek pochodzi z Niemiec, które uważamy za jedną z ojczyzn klasycznych browarów, a to jednak tam robi się to, co czasem nazywamy „psuciem piwa”. Nie mówiliśmy natomiast nic o Czechach. Czy Czesi są w stosunku do tego alkoholu bardziej konserwatywni?
MM: Nie. Nie tak dawno miałam okazję przekonać się na własne oczy, jak wiele wariantów smakowych oferują tamtejsze klasyczne marki takie, jak Staropramen czy słowacki Złoty Bażant. Tam jest tyle smaków, że byłam w mocno zaskoczona. Dostępne są zarówno beer-mixy, jak i piwa aromatyzowane, nawet radlery bezalkoholowe, których jeszcze w Polsce nie ma.
ŁK: Dziękuję za rozmowę. To wszystko o co chciałem zapytać.
***
Jak widać, choć narodowo uważamy się za wielkich miłośników piwa, jeszcze jest wiele do odkrycia przed nami. Świat browarnictwa może wciąż zaskoczyć wieloma smakami. Dlatego warto ze spokojem podchodzić do rzekomych „wymysłów” producentów piw, bo może się zdarzyć, że z początku wyśmiejemy to, co nasi sąsiedzi piją od dawna, ale zwyczajnie o tym nie wiedzieliśmy. Chyba najważniejsze to być otwartym na nowe i w każdym z rodzajów piw znaleźć wersję najlepszej jakości i jej się trzymać. W końcu wiadomo, że piwo piwu nierówne.
Wraz z Somersby przygotowałem dla Was konkurs, w którym do wygrania jest nie lada nagroda, o której marzy niejeden gentleman. Przygotujcie aparaty fotograficzne.
O piwie zrób wywiad z jakimś rzemieślnikiem, pani zna się, to widać po wypowiedziach, ale niestety ogranicza ją pracodawca…
Myślę, że sporo ciekawych rzeczy można się dowiedzieć z tego wywiadu, więc narzekanie nie jest potrzebne.
Wcześniej robiłem wywiad z Grzegorzem z poznańskiej Setki.
https://kielban.pl/2013/08/piwo-ma-dusze/
Tam znajdują się podstawowe informacje o piwach. Tutaj skupiliśmy się na szczegółach.
Z piw smakowych mogę polecić Wojaka radler. Masówka, ale jest całkiem niezłe. A jeśli chodzi o zwykłe, to dla mnie Ciechan lagerowe od dawna jest na pierwszym miejscu.
Jeśli chodzi o radlery to kiedyś piłem takiego Staropramena. Nie piłem nigdy lepszej wersji tego beer-mixa.
teraz kazdy wymieni swoje ulubione
ja bardzo lubie oferte pinty
szczegolnie atak chmielu
Pinta ma świetne piwa, ale nie sądzę, żeby można było je zaliczyć do smakowych. To raczej sprawa ilości, rodzaju chmielu i sposobu przyrządzenia, że smakuje inaczej.
Tak w Pincie bardzo dużo zależy od składników i sposobu przygotowania.
Jeśli się nie mylę dużo też zależy od odpowiedniego przygotowania słodu – tak jak w Pintowych Dymach Marcowych, gdzie jeśli mnie pamięć nie myli są to tzw. piwa wędzone, których charakter się otrzymuje przez odpowiednie przygotowanie słodu polegające na wędzeniu lub przypominające ten proces.
Aczkolwiek Atak Chmielu – z resztą jak duża ilość piw gatunku IPA – ma wyczuwalną nutę zapachową i smakową owoców leśnych, lecz późniejszy atak goryczy jest nie do opisania.
Z tych wędzonych, jestem bardzo ciekaw nowego Grodziskiego od Pinty. A w sumie to nawet dwóch, bo wprowadzili dwa modele. Tomek Kopyra je ostatnio prezentował. Co do tego ataku goryczy, to też zależy od danego piwa. Niektóre wręcz mają szokować, ale inne są bardzo przyswajalne, choć smakują zupełnie inaczej niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Kiedyś polecono mi coś o nutach mchów i traw. Bodaj też z Pinty, chyba coś z „imperium” w nazwie. I faktycznie, jak to piłem, wyczuwałem właśnie te leśne nuty. Dla mnie bardzo wartościowe są te rozmowy ze znawcami piw, bo kiedyś bym pomyślał, że dodaje… Czytaj więcej »
Imperium Atakuje dokładnie. Najmocniejsza w odczuciu goryczy IPA w ofercie pinty a zarazem najmocniejsza, że wszystkich piw tego typu, które próbowałem.
Mimo, żem miłośnik ciemnych i męskich piw to stwierdzam, ze wywiad zacny. 🙂
Dzięki! Starałem się.
Zasadniczo ostatnio pijam głównie wina, ale kiedy pijałem piwa, moimi ulubionymi były:
Schlenkerla -piwo wędzone
Lubuskie Jagodowe
Lubuskie Ciemne Miodowe
Kormoran Świąteczne
Czyli jednak różne smaki.
Ale to jagodowe mnie zaskoczyło. Nie wiedziałem, że jest takie.
Jest bardzo słodkie? Chętnie bym spróbował, ale zbytnia słodycz mnie odrzuca.
Na pewno mniej słodkie niż miodowe. Ja ogólnie lubię słodkie, podobnie słodkie wino, więc moja opinia może mylić, bo to co dla mnie nie jest słodkie, dla kogoś innego może być ulepkiem. 😉
Musze stanac w obronie naszy poludniowych sasiadow, gdyz marka Zloty Bazant o ile wiem wywodzi sie ze Slowacji 🙂 Chyba ze autorka miala na mysli obszar Czechoslowacji jako wspolny rynek.
Racja. Ja byłem przekonany, że z Czech. Może sam to zasugerowałem w trakcie rozmowy i tak już zostało. Poprawię.
Dzięki za czujność!
Zdradź proszę powód dla którego poszedłeś szerzej w stronę piw 'smakowych’, których smak (poza belgijskimi piwami owocowymi, które nie ograniczają się btw. do lambic’ów)) nie za bardzo zależy od uwarzonego podczas ich produkcji piwa? Zamierzasz przybliżyć również bardziej szczegółowo piwo samo w sobie? Gorąco zachęcam, wszak to wyśmienity i wbrew obecnemu poglądowi szlachetny i skomplikowany trunek. Od siebie dodam, że imho piwem można jeszcze nazwać produkty, które fermentowano z udziałem soków itp. Tak samo sprawa ma się np. z piwami miodowymi. Piwo zmieszane z czymś po jego uwarzeniu zakrawa bardziej na drinka tudzież inny napój (radler choćby). ;] P.S. „Mamy… Czytaj więcej »
O różnorodności piw pisałem już trochę tutaj:
https://kielban.pl/2013/08/piwo-ma-dusze/
To oczywiście temat do rozwinięcia. W planach mam między innymi uwarzenie własnego piwa. Co dalej z tego wyjdzie, zobaczymy.
I w pełni się zgadzam, że wiele z podanych w tekście piw można nazwać drinkami na bazie piwa, ale chciałem znaleźć określenie, które zebrałoby wszystkie te produkty jakoś razem.
Do tej strony pasowałoby pisanie o Westvleteren XII czy Rochefort 10, a nie popychanie pierdół o słodkich piwach z sokiem jagodowym. Nawet zachwycanie się wyrobami Ciechana, któremu często nie wychodzą lagery, w kontekście znania się na piwie wywołuje pusty śmiech. Proponowałbym ugryźć temat grodziskiego – obok porteru bałtyckiego jedynego rdzennie polskiego stylu. Jeśli już dorabiać do picia piwa ideologie – piwa smakowe są dla kobiet. Piwa z miodem, z różnego rodzaju soczkami, nawet lambiki smakowe – to wszystko jest dla kobiet. Abstrahuję, rzecz jasna, od szlachetności lambików. Chcecie tego czy nie, taka jest prawda. Gentlemanom polecam spróbować jakiegoś RISa, barley… Czytaj więcej »
Zabawne są takie napinki. 🙂
Ale tutaj nie ma napinki. Jest protekcjonalizm 😀
Serio, panowie. Po tym blogu spodziewałem się więcej. Może pogadamy o piwie na miodzie gryczanym? Albo o Szoko z Kormorana? 😀 Dajcie spokój.
Jest napinka rodem z podstawówki. Bo tylko tam teksty o tym co jest babskie, kogoś obchodziły. Ja np nie gustuje w polecanych przez Ciebie piwach belgijskich, ale nie odczuwam potrzeby przekonywania, że to szampany dla kobiet, a prawdziwy gentleman pija wyłącznie Sink the Bismarck podawane przez kelnera w mundurze admiralskim Kriegsmarine. 😉 Piwo gryczane było fajne jak się pojawiło, ale od jakiegoś czasu wyraźnie się pogorszyło. Niestety wiele piw tak ma. Najsmutniejszy dla mnie przykład to Czarne z Fortuny. Swego czasu najlepsze dla mnie piwo, dzisiaj „ciemny reds”, którego nie jestem w stanie przełknąć. Inny przykład to porter miodowy Krajana.… Czytaj więcej »