Kiedy umiera bliska osoba, wszelka ochota na rozrywki automatycznie nam przechodzi. Dość instynktownie sięgamy po stonowane kolory i unikamy miejsc, które nie przystają do naszego samopoczucia. Często jednak mamy wątpliwość jak dokładnie powinniśmy się zachować w tym okresie i jak długo żałoba powinna trwać. Warto to wiedzieć, bo w tej delikatnej materii można łatwo urazić czyjeś uczucia.
Znaj zasady
Jak łatwo się domyślić, kodeksy savoir-vivre’u dokładnie określają właściwe zachowanie w obliczu zgonu bliskiej osoby oraz podczas okresu żałoby. Powinniśmy znać te zasady, żeby móc odpowiednio postąpić gdy ta sytuacja nas spotka. Jednak, jak się okaże, niektóre z tych reguł mogą być dzisiaj dość niechętnie przyjmowane. Etykieta rzecz jasna ciągle ewoluuje i nie zawsze trzeba ściśle przestrzegać zasad rodem z międzywojnia. Niemniej jeśli gentleman zamierza złamać jakąś utartą zasadę, musi koniecznie ją znać, żeby dobrze obliczyć konsekwencje i zawczasu przygotować się do zaradzenia ewentualnym problemom. W każdym towarzystwie może się bowiem znaleźć ktoś kto przyłoży do niego starą miarę.
Jest to temat złożony i delikatny. Postanowiłem go więc odpowiednio omówić. Dlatego rozpocznę od klasycznych zasad dobrych manier. Są one stosowane również dzisiaj. Zauważycie jednak, że nieco odbiegają od naszych współczesnych oczekiwań i reakcji na śmierć bliskiej osoby. Dlatego w dalszej części wpisu postaram się o krytyczne podejście do tych zasad i wyszukanie złotego środka.
<<Zobacz też: Gentlemani, damy i namiętne pocałunki w miejscach publicznych>>
Rok i sześć tygodni
Zacznijmy od kwestii bardzo technicznej. Ile zwyczajowo powinna trwać żałoba? Oczywiście zależy to od stopnia pokrewieństwa. Według tradycji staropolskiej po rodzicach i małżonkach należy żałobę nosić przez rok i sześć tygodni (wdowa po mężu może nawet dwa lata). Szukałem informacji na temat tych sześciu tygodni, ale jasnego wyjaśnienia tego terminu nie znalazłem. Wydaje się, że chodzi o to, żeby nie zdejmować żałoby zaraz po upływie roku, tylko jeszcze odrobinę z tym poczekać i okazać cierpliwość. Po dziadkach żałoba trwała sześć miesięcy, a po dalszych krewnych trzy.
Co ciekawe nie precyzuje się długości żałoby po dzieciach. W brytyjskiej tradycji obowiązuje tutaj określenie „as long as they feel so disposed”, czyli według własnego poczucia żalu. W Polsce było podobnie. Brak jasnej zasady dotyczącej dzieci nie wynika z braku zainteresowania nimi, a wręcz przeciwnie, z niemożności objęcia tej straty w jakiekolwiek ramy.
Na marginesie dopowiem, że w kulturze francuskiej żałoba po najbliższych trwała nawet dłużej. W pewnym okresie funkcjonowała zasada trzech lat, ale żałobę się stopniowało. W pierwszym roku obowiązywał kolor czarny, w drugim popielaty, a w trzecim lila. Niemniej już w międzywojennej Polsce uznawano takie podejście za objaw snobizmu i pozy.
Warto dodać, że współcześni eksperci od savoir-vivre’u zalecają nosić po rodzicach pełną żałobę „zaledwie” sześć miesięcy, a tak zwaną „półżałobę” (kolory szarości) przez kolejne pół roku. W Polsce przyjęte jest też, że nawet po dalszych osobach nosimy oznaki żałoby choćby w przez kilka dni.
<<Zobacz też: Jak wyjść po angielsku>>
Zachowanie żałobnika
W okresie żałoby nie przystoi bawić się, brać udziału w rozrywkowych wydarzeniach, tańczyć, bywać w głośnych miejscach, żartować sobie itd. Dopuszczalne jest jedynie zdjęcie żałoby na jeden dzień, jeśli jest się zobowiązanym do wzięcia udziału w przyjęciu weselnym. Zgodnie z przesądem, czarny kolor wśród weselników może przynieść pecha młodej parze. Jednak nawet zdjęcie tych zewnętrznych oznak żałoby nie oznacza, że można już radośnie tańczyć i bawić się.
Strój żałobnika – „mundur smutku”
Najbardziej wyraźnym elementem noszenia żałoby jest rzecz jasna kolor czarny. Zwłaszcza pełna żałoba tradycyjnie wymaga w pełni czarnego stroju, czyli tak zwanego „munduru smutku”. Ma to swoje bardzo jasne uzasadnienie, a nawet dwa. Pierwsze przyjdzie nam do głowy, że ten kolor dobrze odzwierciedla nastrój osoby go noszącej. I tu racja, ale inny powód jest ważniejszy. Każdy tradycyjny strój to wyraźny komunikat. Rezerwacja czerni dla żałoby pozwalała zawsze bez trudu odróżnić osobę w żałobie spośród innych. To z kolei ułatwiało uniknięcie gafy zaproszenia takiej osoby na tańce lub żartowania sobie w jej towarzystwie. Po prostu, czarny strój zobowiązywał również postronnych do odpowiedniego zachowania.
To właśnie z tego powodu czarny garnitur nie jest po prostu dobrym męskim ubraniem. W wersji wieczorowej nadaje się na formalne okazje, a w wersji stonowanej właśnie na pogrzeby i żałobę. Stonowana wersja polega na tym, że wszelkie jaskrawe i błyszczące elementy zostają zastąpione ciemnymi i matowymi. Zalecano więc rezygnację z lakierek na rzecz czarnych, zamszowych butów: „Nawet obuwie lakierowane zastępuje się giemzowem lub reniferowem.”. Również muszka, krawat i poszetka nie powinny być wykonane z błyszczącego jedwabiu. Powinno się tutaj zadbać też by takie dodatki jak zegarek, spinki do mankietów, do krawata czy klamra paska od spodni nie raziły. Jedynie koszula pozostaje elegancko biała, gdyż czerń, w przypadku koszuli, do eleganckich i stonowanych nie należy. Nie powinno się też używać perfum.
Niestety sprawienie sobie odpowiedniego żałobnego stroju (i to na całe miesiące!) dla mężczyzny nie było nigdy zadaniem prostym, ani tanim. W bogatych elitach odejście od czerni traktowano z niesmakiem, jednak trudno się spodziewać, że każdego będzie stać na zmianę garderoby. W przypadku mężczyzn przyjęło się więc noszenie czarnej, matowej opaski na ramię. Reszta stroju powinna być możliwie ciemna i stonowana. Zwyczaj noszenia takiej opaski wziął się od osób wojskowych, które były zobowiązane nosić mundur. Oficerowie nie mogli przecież zamienić go na czarną, żałobną wersję. Czarna wstążka symbolizowała ich nastrój. Z czasem przeszło to również do zwyczajów cywilów.
Co ciekawe Mieczysław Rościszewski uznaje powyższą wersję za najodpowiedniejszą: „U mężczyzn jedyną oznaką żałoby jest czarna krepa na kapeluszu; wypustek białych u klasy surduta dziś się nie nosi. Czarny sznurek do zegarka i cały rok czarne rękawiczki, koszula zupełnie biała, kolorowych się nie używa.”.
Ścisłe trzymanie się powyższych zasad obowiązywało zawsze w pierwszym okresie żałoby. Im bliżej końca, tym bardziej dopuszczano zakładanie ubrań jaśniejszych. Do samego końca należało się jednak trzymać zasady komponowania stonowanego stroju.
<<Zobacz też: Jak nosić kapelusz? – savoir-vivre z nakryciem głowy>>
Dzisiejsze czasy a żałoba
Jak widzicie zasad jest bardzo dużo i wyraźnie oddziałują one na życie codzienne osoby pogrążonej w żałobie. Podejrzewam, że podczas czytania tych reguł większości z Was przewinęło się przez myśl pytanie „dla kogo jest ta żałoba? Dla osoby, która kogoś straciła czy dla otoczenia?”. I tutaj trafiamy na prawdziwy dylemat naszych czasów.
Mam wrażenie, że nasze społeczeństwo zmieniło się w kierunku wewnętrznego przeżywania i chowania tego typu uczuć przed obcymi. Wielu sobie pomyśli „co obchodzi moich kolegów z pracy, że kogoś straciłem?”, „nie chcę by mój żal był oceniany na podstawie tego jak się ubieram i żeby ktoś mi liczył miesiące żałoby!”. Tutaj w dużej mierze muszę się zgodzić.
Nie żyjemy już w społeczeństwie, w którym ludzie powinni sobie zaglądać do tak prywatnych spraw i oceniać innych. Dobrze wiemy, że można cierpieć z powodu straty bliskiego, a jednak założyć na siebie coś kolorowego albo udać się z kolegami do pubu „żeby zapomnieć i się oderwać”. Każdy też cierpi inaczej i nie da się tego sformalizować na zasadzie związku między długością żałoby a stopniem pokrewieństwa.
Jestem daleki od oceniania ludzi po takich aspektach ich zachowania, ale warto mieć na uwadze, że przez wieki wyżej wymienione zasady obowiązywały. Jeśli je złamiemy możemy sobie wyrobić złą opinię. Jednak gorsze będzie złamanie tych zasad w stosunku do osoby, która była bliska zmarłemu. Przychodząc na pogrzeb nieodpowiednio ubranym, żartując sobie w towarzystwie osoby pogrążonej w żałobie albo próbując zbagatelizować jej smutek można ją bardzo zranić. Czegoś takiego gentleman nie może się dopuścić.
Mimo wszystko warto
Myślę, że w dzisiejszych czasach klasyczne przeżywanie żałoby może się okazać dla nas bardzo wartościowe. Na co dzień gnamy przez życie. Oczekujemy szybkich efektów i nie oglądamy się na „drobnostki”. Śmierć bliskiej osoby powinna być dla nas otrzeźwieniem i bodźcem do tego by zwolnić, choć na chwilę przystanąć i zastanowić się nad sobą i swoim życiem. Niestety coraz rzadziej znajdujemy powód do takich refleksji i jedynie biegniemy przed siebie nie myśląc o sensie naszych działań.
Żałoby nikomu nie życzę, ale refleksji jak najwięcej.
Nie przegap żadnego wpisu! Zapisz się na newsletter.
Źródła:
Well, Dobre wychowanie na codzień, Poznań b.d.
Maria z Colonna Walewskich Wielopolska, Obyczaje towarzyskie, Lwów 1938.
Mieczysław Rościszewski, Zwyczaje towarzyskie. Podręcznik praktyczny dla pań i panów, Warszawa 1928.
Obraz nakreślony w tym artykule jest ogromnie przygnębiający. Osoba w żałobie, przez długie tygodnie praktycznie wyłączona z życia. W obowiązkowej czerni, która ją wyróżnia i stygmatyzuje jak średniowieczna kołatka trędowatego. Żałobnik musi być zawsze smutny i wszyscy w pobliżu niego też. Przez cały czas żałoby przymusowo pozostaje prawie dosłownie w cieniu śmierci. Postrzegany jest przez jej pryzmat. Inni ludzie czują się przy nim źle, więc instynktownie go unikają. Pozostaje tylko żal, poczucie straty, samotność i własne odbicie w lustrze, które grobową czernią natrętnie przypomina o nieszczęściu. I tak przez rok… To dodatkowe, potworne psychiczne obciążenie musiało być trudne do zniesienia… Czytaj więcej »
Czyli, innymi słowy, fais ce que tu voudras?
Sądzę, że raczej nie tyle rób to czego chcesz, tylko to, czego potrzebujesz…
Bez przesady z tymi kołatkami, stygmatyzacją i psychicznym pognębieniem wynikającym z czarnych ubrań. Pewnie ja zwykle się mylę, ale w mojej opinii komentarze tutaj wskazują na postępujące rozluźnienie więzi społecznych. Nie obchodzi nas twoja żałoba, przeżywaj to sobie wyłącznie wewnętrznie, my jesteśmy zdrowi, radośni i nie obchodzi nas śmierć. A to niedobrze, bo powinna. Taka żałoba jest nie tylko wyrazem szacunku dla zmarłego(jemu akurat te wszystkie ceremonie są najmniej potrzebne), ale jest takim przypomnieniem o potędze śmierci i jej wszechobecności. Dla mnie tekst jest z kategorii „kiedyś było, już nie jest”, rzadko spotyka się dziś ludzi w żałobie poza pogrzebami.
Nie jestem pewna czy dobrze Pana zrozumiałam. Uważa Pan, że ubierając się na czarno w żałobie wzmacniam więzi społeczne? Że patrzący na mnie obcy ludzie będą cokolwiek przeżywać czy solidaryzować się ze mną bo najdzie ich refleksja o nieuchronności śmierci? Nie wiem. Może. Ale wiem na pewno, że będąc w żałobie nie potrzebuję takich spojrzeń, dociekliwych pytań, ciekawskich szeptów za plecami, litości ani sztucznie ugrzecznionego traktowania. Wolę kiedy nieznajomi mi ludzie traktują mnie zwyczajnie. W ten sposób pomogą mi najlepiej nawet o tym nie wiedząc. Tak czy owak ma Pan pełne prawo uważać, że przesadzam, czy że jestem przewrażliwiona. Faktem… Czytaj więcej »
Nie do końca dobrze pani zrozumiała. Chodzenie w czerni nie wzmacnia więzi społecznych. Lecz postawa „niech każdy sobie tam wewnętrznie przeżywa, a nie tak się obnosi, bo co nas to w ogóle obchodzi” jest przejawem takiego rozluźnienia właśnie. A osoby w żałobie staramy się traktować normalnie, nie trzeba na okrągło składać im kondolencji i unikać wszelkich „wesołych” tematów. Może tylko trochę więcej wyrozumiałości się przydaje.
A w takim razie rzeczywiście nieporozumienie. Wygląda na to, że w gruncie rzeczy nasze poglądy są dużo bardziej zbieżne niż mogłoby się na pozór wydawać. Chciałabym tylko dodać, że wizerunek odsuniętej od wszystkich osoby w żałobie zasugerowany został wprost w tekście. Pan Łukasz napisał wyraźnie, że czarny strój służył wyróżnieniu tych osób z ogółu w celu dania określonego sygnału reszcie, i że miało to zapobiegać „wpadkom” w postaci zaproszenia na jakąś „imprezę” czy żartowania w ich obecności. A to już w praktyce jest ewidentnie to, o czym z kolei Pan pisze. „Kimkolwiek jesteś, i czegokolwiek ci potrzeba niestety musisz się… Czytaj więcej »
@Cysarzowa Nie, nie namawiam do powrotu do dawnych zasad. Myślę, że zmieniliśmy się i raczej powinniśmy wypracować sobie trochę nowocześniejszy kod, żeby nadal móc przeżywać żałobę (głównie wewnętrznie i z najbliższymi) ale unikać tego, co dziś kojarzy nam się z ostentacją albo alienowaniem.
Niech się Szanowny Autor na mnie nie obrazi, ale osoba przeżywająca (nie świecąca nią jak choinka) żałobę, wcale nie musi być skazana na śmierć przez samozgnębienie. Właśnie cała sztuka bycia gentlemanem, o czym Pan nie pisze ani słowem, Panie Łukaszu, polega, a już na pewno polegać powinna, na takim dostosowaniu swoich manier i takim skonfrontowaniu uczuć smutku i rzeczywistości do sytuacji, w których się znaleźliśmy, aby nie łamać powszechnie uznawanych zasad żałoby, a także nie być w sprzeczności z własnymi uczuciami. Powinniśmy jednak nadal umieć być wśród ludzi, umieć z nimi rozmawiać i być może być otwartym i empatycznym także… Czytaj więcej »
Może nie do końca udało mi się wyjaśnić artykuł na jego początku. Ja podszedłem do tematu od strony zasad zawartych w podręcznikach dobrego wychowania. To nie miał być zestaw rad, które należy wprowadzać w życie. Jeśli zajrzymy do tychże podręczników, ujrzymy mniej więcej taki obraz. Sam nie twierdzę, że w żałobie człowiek zamienia się czy zamieniał się w słup soli. I zgadzam się, że to liźnięcie tematu. Jest mnóstwo spraw, które warto by tutaj poruszyć, ale zabrakło na to miejsca. Myślę, że jeszcze się znajdzie. Tutaj warto omówić sprawę tego jak nosić żałobę i nie odcinać się za bardzo od… Czytaj więcej »
Czarna muszka na pogrzeb czy tylko krawat?
Krawat.
Czemu tylko krawat. Myślałem że obie te części garderoby są równoważne i można nosić jedno albo drugie ze względu na upodobania.
Teoretycznie tak. Mimo to jednak sugerowałabym krawat, bo jest to rozwiązanie zawsze bezpieczne. O ile mi wiadomo, co do dopuszczalności muszki na pogrzebach zdania są podzielone. Jedni uważają, że jest OK (byle tylko nie kolorowa ani we wzorki) inni, że muszka jest jednak zbyt „glamour” jak na charakter ceremonii pogrzebowej. W naszym kraju noszenie muszki nie jest zbyt popularne (tak samo jak wiedza na ten temat), stąd duże ryzyko, że założenie jej na pogrzeb zostanie ocenione (choć niesłusznie) jako niestosowny „lans”, a w skrajnych przypadkach nawet brak szacunku. Krawat takich kontrowersji nie wzbudzi, więc z praktycznego punktu widzenia jest pewniejszym… Czytaj więcej »
Temat rzeczywiście jak rzeka. Może trochę popatrzmy z innej strony. Żałoba > śmierć > smutek. Czyli – kolor czarny. Jeszcze nie tak dawno liturgia pogrzebu (katolickiego, żeby być dobrze zrozumianym) to było „Pamiętaj człowiecze, że z prochu jesteś i w proch się obrócisz”. Kolor liturgiczny – czarny. Kilka tygodni temu uczestniczyłem w pogrzebie Współbrata. Kolor liturgiczny – BIAŁY, nie smutek a RADOŚĆ, cała liturgia wokół „Ja jestem Zmartwychwstanie i Życie”. Ubrałem się (nie bo chciałem, ale na prośbę rodziny tzw. Honor Guards standing”) w smoking, czarną MUCHĘ i LAKIERKI. Na to strój „służbowy” – miecz, czerwona kapa i kapelusz z… Czytaj więcej »
Żeby skomplikować sprawę, w kilku kulturach europejskich również obowiązywał kolor biały w żałobie. Ta tradycja sięga średniowiecza, ale jest niekiedy stosowana i współcześnie.
http://en.wikipedia.org/wiki/Mourning#White_mourning
Jeśli się nie mylę, poza wymienionymi w wikipedii, żałoba na biało obowiązywała(lub obowiązuje) w niektórych częściach Włoch i Grecji, na południu, zwłaszcza w małych miejscowościach.
Osobiście mam swoje zdanie na temat żałoby, oczywiście z wielkim szacunkiem odnosząc się do osób które ją noszą i przeżywają w tradycyjny mniej lub bardziej sposób. Ale to wynika z mojego stosunku do śmierci jako takiej, co jest tematem na długą i oddzielną rozmowę niekoniecznie pod postem o żałobnym savoir-vivre.
Bardzo ciekawy artykuł. Z czarnym garniturem nietrafione. Ciąg dalszy kontynuacji sieciowej mitologii o tym złym czarnym garniturze.
Na pogrzeby noszono czarne żakiety, czyli takie same jak na śluby. Cała różnica była ukryta w krawacie, który na pogrzeby był czarny. Kamizelka nie musiała być czarna, mogła być szara. A spodnie sztuczkowe.
Połowa europejskich rządów biegała w czarnych marynarkach i czarnych kamizelkach załatwiać formalne sprawe (i do pracy).
Ktoś napisał kiedyś na jakimś forum, że czarny garnitur jest na pogrzeb i teraz powtarza tę mitologię połowa internetowych gentlemenów bez sprawdzenia historycznych źródeł.
Wydaje mi się, że w tym miejscu piszę wyraźnie, że czerń nie jest zarezerwowana jedynie dla żałoby, ale też dla okazji wieczorowych:
„W wersji wieczorowej nadaje się na formalne okazje, a w wersji stonowanej właśnie na pogrzeby i żałobę. Stonowana wersja polega na tym, że wszelkie jaskrawe i błyszczące elementy zostają zastąpione ciemnymi i matowymi.”
Jeśli to niejasno napisałem, jako „formalne” miałem na myśli gale i bale.
Czerń jest kiepska na co dzień, np. do biura.
Jasne, to zrozumiałem, ale z wersją matową również się Pan rozmija. Panie Łukaszu, jest Pan historykiem, podejdźmy do sprawy jak historycy i sprawdźmy źródła. Czarne kamizelki i czarne marynarki wraz z szarymi spodniami to dzienny niezwykle elegancki strój, który był powszechnie stosowany przez lata. Zobaczy Pan to nawet na polskich filmach, nawet z przełomu lat 70 i 80 (dzisiaj na przykład leciał taki film na TVP Kultura – Kontrakt, proszę zobaczyć, że ludzie poubierali się na ślub w czarne garnitury z jaśniejszym odcieniem spodni). Czerń do biura jest dzisiaj niedobrym pomysłem, bo jest tak naprawdę zbyt elegancka! Niestety internetowe fora… Czytaj więcej »
Panie Marsie,
jeśli mamy podejść do sprawy jak historycy, proszę o źródła, a filmy nie są źródłami. Podręczniki savoir-vivre’u z międzywojnia, do których mam dostęp, mówią dokładnie to co napisałem.
Czarna marynarka z jaśniejszymi spodniami to strój wizytowy. W pełni czarny garnitur nosiło się na bardzo formalne okazje (ślub do nich należy). Na co dzień zaś garnitury w kolorach pasujących do pory roku.
Panie Łukaszu, ja nie polemizuję ze wszystkim co Pan napisał, ale z jedną ważną częścią. Napisał Pan „To właśnie z tego powodu czarny garnitur nie jest po prostu dobrym męskim ubraniem. W wersji wieczorowej nadaje się na formalne okazje, a w wersji stonowanej właśnie na pogrzeby i żałobę.” Proszę o wskazanie, który podręcznik SV stawia taką tezę. W wersji stonowanej garnitur czarny to nie był strój (tylko) żałobny i pogrzebowy (szczególnie, jeśli czerń kamizelki i marynarki została skontrastowana trochę jaśniejszymi spodniami). Co do źródeł historycznych, niestety moje źródła opierają się na bezpośrednich zeznaniach świadka, które niestety nie zostały udokumentowane 😉… Czytaj więcej »
Czarny garnitur to czarna marynarka i czarne spodnie, ewentualnie też czarna kamizelka. Gdy spodnie są jaśniejsze, to już zestaw koordynowany.
Poza tym w dyplomacji dominowała czerń z zasady. Natomiast dostępne mi podręczniki savoir vivre’u, dla cywilów, polecają na co dzień garnitury kolorystycznie pasujące do pory roku/pogody.
Chciałbym zdementować informację, że jest jakoby jakiś staropolski zwyczaj utrzymywania żałoby. Proszę przejrzeć stare księgi aktów stanu cywilnego. Już po kilku tygodniach od śmierci małżonka, owdowiały współmałżonek wstępował w kolejny związek małżeński. W dawnej Polsce generalnie nie utrzymywało się żałoby. Było to bardzo nieekonomiczne, śmiertelność też była ogromna, szczególnie wśród niemowląt.
Źródła pisane twierdzą coś wręcz przeciwnego: „Żałoba. Od XII w. do żałoby używano w Polsce czarnego sukna, z którego szyto długie szaty odrębnego kroju o wielkich kołnierzach. Ciężką żałobę noszono przez rok. Po śmierci królowej Jadwigi i Zygmunta I naród z własnej woli przez rok ubierał się w czerń, panny nie nosiły wieńców na głowach, nie było biesiad, ani tańców, a kapele nie przygrywały nawet na weselach.” [Zofia de Bondy-Łempicka: Słownik rzeczy i spraw polskich, Warszawa 1934] „Żałoba. Po śmierci męża, wdowa powinna była odbyć żałobę, a nie mogła wychodzić zamąż przed upływem 6 miesięcy, inaczej traciła wiano (Stat. Lit.… Czytaj więcej »
Dzięki za ten wyczerpujący komentarz!
Bardzo obrazowe cytaty, ale piszesz o absolutnej wierchuszce. >95% społeczeństwa polskiego było ciemnym chłopstwem lub bardzo ubogą szlachtą (również często niepiśmienną). Okazywanie przez nich żałoby w jakikolwiek wyszukany zewnętrzny sposób było niepodobieństwem. W przeważającej części jesteśmy potomkami i spadkobiercami tego właśnie chłopstwa. Odwołując się do tradycji staropolskich, to ich powinniśmy mieć na myśli, tym bardziej, że postępowanie elit I RP przeważnie nie należało do godnych naśladowania. Jeśli też mogę odwołać się do przykładu z kultury, to polecam spektakl „W imię Jakuba S.”
Nie twierdzę, że wszyscy przestrzegali tych zasad. Twierdzę natomiast, że w międzywojniu polskie elity uznawały te zasady za „staropolskie” i traktowały je jako miarę czy ocenianiu się wzajemnie. Grupy społeczne nie należące do dam i gentlemanów (a to była większość obywateli) mogli wyznawać inne zasady, a nawet wśród elit mogły być przypadki łamania tych zasad.
Co do rzeczywistego okresu staropolskiego, przyznaję, że nie wiem jak to dokładnie wyglądało nawet wśród szlachty. Na pewno się zmieniało: od pogrzebów spokojnych i pełnych zadumy po huczne i wystawne (przykład matki Sobieskiego). Z terminami żałoby i sposobami jej okazywania pewnie było podobnie.
Łukaszu, wyjątek potwierdza regułę :).
Szlachta polska w sferach, w których nie istniały oficjalne regulacje, kierowała się prawem zwyczajowym opartym w dużej mierze na prawie rzymskim. Normy obyczajowe warstw niższych w warunkach społeczeństwa stanowego (póżniej – klasowego) siłą rzeczy podlegały presji zachowań elit, choćby z tego powodu, że właściciel ziemski miał obowiązek dbania o moralność poddanych. Doskonale opisał to Georges Duby w książce „Rycerz, kobieta i ksiądz (…)” przy okazji omawiania przyczyn zjawiska sakralizacji małżeństa w X – XIII wiecznej Europie.
Zgadzam sie ze stwierdzeniem, ze bedac w zalobie nie trzeba koniecznie miec na sobie ubran w kolorze czarnym. Zalobe nosi sie przede wszystkim w sercu, i bol w sercu bedzie odczuwalny zawsze, dlugo po tym kiedy minie formalny okres zaloby, przewidziany przez roznorodne kodeksy savoir-vivre. Oczywiscie, z pewnoscia zdarza sie osoby, ktore beda chcialy byc ubrane na czarno w okresie formalnej zaloby. Takie osoby maja do tego pelne prawo, ale nie widze zadnego powodu, aby w jakis szczegolny sposob stygmatyzowac osoby, ktore decyduja sie ubierac w bardziej zywe kolory po stracie kogos bliskiego. Nie jestem tez do konca przekonana co… Czytaj więcej »
Proszę pamiętać, aby nie składać kondolencji za pośrednictwem SMS-a lub Facebooka.
A latem? I przez pół roku jak 5 lat przed śmiercią się ją w sumie przeżywało bo ta osoba nagle straciła mocno na kondycji i zdrowiu? Czy to już nie masochizm? I jeszcze umartwianie się kiedy już przez samą pracę człowiek ma nerwicę i mnóstwo kłopotów od wielu wielu lat?
Wraz z narzeczonym,a obecnie już mężem mieliśmy pewną „zagwozdkę” związaną z tematem, a przede wszystkim z zagadnieniem „wypada – nie wypada”. Śmierć teścia dwóch kuzynek (dwie siostry poślubiły dwu braci) zbiegła się z początkowym etapem przygotowania naszego wesela, a był to ostateczny wybór sali, a zarazem – terminu ślubu i wesela. Interesujący nas termin wypadał w czasie mniejszym niż rok od śmierci owego teścia, a ponieważ kuzynki, wraz z mężami również miały zostać zaproszone – byłyby zmuszone (wg. narzeczonego, wg mnie – nie) odmówić przybycia, bądź też przyjść i nie móc się bawić, ze względu na żałobę (rodzina patrzy, żałoba… Czytaj więcej »
Jako nastolatka straciłam ojca, to było już prawie 10 lat temu. Czas żałoby był oczywiście niezwykle bolesny, ale najgorzej wspominam naciski dziadków, cioć i reszty rodziny co do stroju właśnie. W czarnym stroju wytrzymałam 3 miesiące i bynajmniej nie znaczyło to, że nie kochałam taty. Bardzo boli mnie stygmatyzacja części społeczeństwa, która ocenia relacje ze zmarłymi bliskimi na podstawie tradycyjnego przeżywania żałoby. Artykuł ten jest niezwykle ważny, mam nadzieje że pomoże ludziom którzy czują potrzebę przeżywania żałoby w tradycyjny sposób.
Dziękuję i współczuję! Mam nadzieję, że są to już marginalne zachowania. Każdy powinien mieć prawo do przeżywania żałoby na swój własny sposób.