Każdy rodzaj alkoholu może skrywać w sobie wiele tajemnic. Wino zdecydowanie potrafi zaskoczyć, ale nie wystarczy wiedzieć czego w nim szukać. Trzeba też wiedzieć jak to coś wydobyć. Właśnie do tego celu została zaprojektowana ta karafka. To nie jest zwykły, zastępczy pojemnik na alkohol. Zresztą sami zobaczcie co potrafi.
Do czego służą karafki
Pewnie każdy z Was zauważył kiedyś, że wino, które zaraz po otwarciu butelki było niezbyt smaczne, zdecydowanie zyskiwało po kilku chwilach kontaktu z tlenem. To dlatego, że dopiero wystawione na działanie otoczenia wino uwalnia pełnię swoich aromatów i smaków. Ten proces nazywamy „dekantacją”. Mówi się, że wówczas wino się „otwiera” i zaczyna „oddychać”. Im jest starsze, tym bardziej potrzebuje tego procesu. Niektóre wina trzeba dotlenić nawet na kilka godzin przed degustacją.
Minimum jakie możemy zrobić, to odkorkować wino i nieco poczekać. Rzecz jasna to niewiele da. Tutaj właśnie przyda się karafka. Podczas przelewania do niej wina, wymiesza się z tlenem i otworzy się. Dlatego też karafki do win są bardzo szerokie. Jak największa powierzchnia wina powinna się bowiem stykać z powietrzem. Jest jeszcze inny powód, dla którego stosuje się karafki. Chodzi o osad wytrącający się na dnie butelki. Po przelaniu wina do karafki unikniemy ryzyka, że komuś nalejemy do kieliszka alkohol z osadem.
Niestety podawanie wina w specjalnej karafce wielu osobom może się wydać nieco pretensjonalne. Niezorientowany gość w myślach będzie pytał siebie: „nie chce pokazać jakie wino pijemy? a może chce się pochwalić nową karafką? albo snobuje się na sommeliera?”. To, co dla ludzi znających się na winie będzie oczywiste, może wywoływać zbędne komentarze u osób początkujących.
Jest jednak rozwiązanie wykonujące swoją pracę i pozwalające łatwo uniknąć wspomnianego negatywnego efektu. Spotkałem się z nim, gdy ostatnim razem byłem na warsztatach z degustacji win. Prowadzący sommelier używał właśnie takiej karafki, jak na powyższym zdjęciu. Okazuje się, że zastosowana w niej nakładka na gwint pozwala dotleniać wino zdecydowanie lepiej, niż zwykłe karafki. Co więcej, ta sama nakładka umożliwia proste przelanie wina z powrotem do butelki, dzięki czemu możemy je podać w oryginalnym opakowaniu, które przecież też odgrywa ważną rolę.
<<Zobacz też: Gentleman i alkohol – o piciu z klasą>>
Opis sprzedawcy:
„Karafka oddychająca MENU to innowacja w dziedzinie napowietrzania wina. Znawcy tematu nie mają wątpliwości, że odpowiednio napowietrzone jest smaczniejsze, a jego aromat bardziej intensywny. Dekanter MENU dodatkowo pozwoli przy minimalnym wysiłku przelać wino z butelki i na odwrót. Całą tajemnicę skrywa korek ze specjalnie wyprofilowanym lejkiem, który pozwala umieścić butelkę w pozycji pionowej bez ryzyka wylania zawartości. W trakcie przelewania dochodzi do procesu napowietrzania (polecamy załączony film). Prosta i minimalistyczna forma naczynia, doskonale wpisuje się w skandynawski styl. Wykonanie: szkło, stal nierdzewna, silikon. Wymiary: pojemność 1,0 l, wys. 21 cm, średnica podstawy 17 cm.”
Na poniższym filmie możecie zobaczyć jak to działa. Co prawda film jest w ojczystym języku projektantów tej karafki, czyli po duńsku, ale dobrze widać na nim o co chodzi.
Producent: menu
Karafkę menu możesz znaleźć między innymi tutaj:
Używacie karafek, czy może uznajecie je za zbędny gadżet?
Zdjęcie i opis produktu pochodzą ze strony sprzedawcy.
PS W treści zostały umieszczone linki na zasadach komercyjnych. W niektórych wypadkach otrzymam prowizję w razie dokonania zakupu poprzez link zamieszczony w artykule. Dzięki!
Gadżet 🙂
Nie zdążyłbym uleżeć wina w takiej karafce. Poza tym zajmowałaby mi cenne miejsce w barku, które staram się wypełnić treścią, nie formą 🙂
Stawiając na stole coś nietypowego, zawsze narażamy się na ryzyko, że ktoś to źle odbierze. Podobnie jest z delikatną sugestią, że można coś zrobić inaczej i spróbować jak smakuje. Dla niektórych sugestia, że białe wino lepiej schłodzić niż podawać prosto z barku to wydziwianie. Podobnie może być z karafką. Propozycja picia whisky z kieliszka tulipanowego też bywa traktowane jak fanaberia. Wszystko zależy kogo częstujemy i na ile jest ten ktoś otwarty na takie sprawy.
Mnie mocno interesują herbaty i gdy wyciągam czajniczek o pojemności 130 ml i zestaw czarek czasami wywołuję zdziwienie na twarzach gości.
Mnie takie drobiazgi szalenie cieszą. Co prawda dobra herbata pozostaje tą samą herbatą niezależnie, czy pije się ją z kubka, czy z filiżanki i warto o tym pamiętać, by nie popaść w snobizm, ale uważam, że takie drobne rzeczy poprawiają komfort życia. Nie wydaje się ono już być takie jak papier toaletowy. Zwyczajne, szare i wiadomo do czego. Niektórzy ludzie chyba zwyczajnie nie chcą być dla siebie dobrzy.
W pełni się z Tobą zgadzam
Ale trzeba pamiętać, że często te małe „gadżety” faktycznie wpływają na poprawę smaku danego produktu.
Zazwyczaj powstały właśnie do tego celu, a nieco później cieszenie oka zaczęło wybijać się na pierwszy plan.
Nie można ukryć, że je i pije się także oczami.
I to jest gadżet który chciałbym mieć 🙂 posiłkując się określeniem z książki pana Twardocha: „szlachetne marnowanie pieniędzy”.
Co do picia herbaty, używanie filiżanek nie jest fanaberją: trudniej wypić 0,5 litra gorzkiej herbaty (słodka jest mi ideologicznie obca) z wielkiego kubka (na pewno nie ma to nic wspólnego z przyjemnością jaka może płynąć z tej czynności) niż z 0,2 litrowej filiżanki.
Zgadzam się z przedmówcami. Z prostych przykładów dnia codziennego mogę przetoczyć to iż masło konsumowane z maselniczki smakuje o niebo lepiej niż jeżeli jadłoby się je bezceremonialnie dozując je wprost z kostki owiniętej opakowaniem. Czysta estetyka dla oka a o ile wpływa to na smak i radość z jedzenia. Przykładów jest wiele. Od mielenia młynkiem soli i pieprzu i pice herbaty z finezyjnej bądź fikuśnej filiżanki po właśnie karafkę. Praktycyzm i styl w jednym.
Bardzo obrazowe porównanie z tym masłem.
gdzie w Krakowie, jutro w ciagu dnia moge nabyć taką karafkę ?