Nie ważne czy chodziło o rzut kośćmi, rozdanie kart czy zakręcenie ruletką, liczył się dreszcz emocji i przekonanie o sprzyjającym szczęściu. Nieliczni zbudowali swoje fortuny w kasynach, ale całe rzesze straciły wszystko co miały. Mimo to chętnych nie brakuje. Skąd się bierze ten pociąg do hazardu? Co łączy szamana, myśliwego i krupiera? Dziś zaglądamy tam, gdzie niejeden przegrał rodzinny majątek.

Kość do gry z kości

Wykonana z kości kostka do gry. Fot. Kolby, CC BY-NC-SA 2.0.

Obstawiać można niemal wszystko

Z hazardem zazwyczaj kojarzą nam się kasyna i proponowane w nich gry, takie jak oczko, ruletka, kości czy maszyny podobne do jednorękiego bandyty. Po chwili przypomną nam się jeszcze toczone na ulicach gry w trzy karty lub kubeczki, loterie typu Lotto, zdrapki, a nawet wyścigi konne. Kiedy już uwolnimy się od myślenia o kasynach zbliżymy się do sedna, bo obstawać można niemal wszystko. Przewidywanie wyników gier sportowych i innych wydarzeń od polityki po pogodę, walki zwierząt od psów po insekty, rzuty monetą, czy choćby patykiem. Hazardzista mógł nawet obstawiać, która z dwóch kropel na szybie pędzącego pociągu jako pierwsza dotrze do ramy okna.

Rozwinięty hazard kusił z wielu powodów. Ciągnęły do niego elity by pokazać jak nisko cenią sobie pieniądze. Ciągnęły warstwy aspirujące, by się koło elit pokazać. Ciągnęli wszyscy, którym wydawało się, że ich szczęście pomoże na tym dobrze się dorobić. W końcu ciągnęli też szulerzy łowiąc łatwą zdobycz. W początkach hazardu jednak wcale nie chodziło o pieniądze. Jego źródła są o wiele bardziej zakorzenione w religii niż nam się wydaje.

Niech bóstwo przemówi

Łatwo się domyślić, że hazard nie pojawił się wraz z kasynami. Już tysiące lat przed naszą erą ludzie sięgali po pierwotne formy gier, w które gramy dzisiaj. Tylko że miały one inne przeznaczenie. Kluczem było sięgnięcie po jakieś przypadkowe zdarzenie i umiejętne odczytanie jego sensu. Rzecz jasna przesądni ludzie byli przekonani, że te zdarzenia są sygnałem od bóstwa. Dobry układ świadczył o przychylności wyższej siły, a tym samym szansie na powodzenie. Zły układ wręcz przeciwnie, co było dobrym argumentem do zaniechania działań.

W ten sposób wróżono z wątroby rytualnie zabitego zwierzęcia (Etruskowie i Grecy), ze skorupy kokosa, z rozbitego jajka, części ciała. Jednym z najpopularniejszych sposobów przepowiadania było czytanie z rozrzuconej garści małych przedmiotów (kamyków, patyków, kości itp.). Ten, pierwotnie sakralny rytuał Sumerów, a później Rzymian, w przyszłości miał ewoluować do rozrywki znanej nam jako gra w kości. Na początku stosowano kości skokowe owiec i kóz, z uwagi na ich kształt dający większą szansę na przypadkowy układ. Kość skokowa ma cztery mniej więcej równe strony, na których może się zatrzymać. Każda z nich miała swoje znaczenie, dzięki czemu odczytywano sens ukryty w całym układzie.

<<Zobacz też: Gentleman z tatuażem – historia>>

Od sacrum do profanum

Wróżenie jednak nie zawsze miało wyraźnie sakralny charakter. Kiedy myśliwy rzucał jakimś przedmiotem mającym mu wskazać drogę za zwierzyną, zwracał się co prawda do bóstwa o radę, ale mógł też przekonać się o swoim szczęściu. Z czasem tacy szczęśliwcy zaczęli sięgać po przypadek, by konkurować z innymi. Wygranemu sprzyjało bóstwo, miał szczęście, a przy okazji wygrywał pulę. W ten sposób, stopniowo rozwijała się rozrywkowa strona hazardu.

Ludy Azji nie były tutaj zbytnio w tyle za Europą. W Chinach uprawiano gry hazardowe (po, walki kogutów, wyścigi konne i psie) już na kilka wieków przed naszą erą. Do końca pierwszego tysiąclecia n.e. znane im były loterie i sześcienne kości, które przybyły z Europy. Kości te szybko ewoluowały do wersji chińskiego domina.

Simó Gómez Polo "Kości"

Simó Gómez Polo „Kości”

Pierwsze kasyno

Do tego momentu mogły się już wykształcić trzy grupy osób korzystających różnorako z hazardu jako rozrywki. Podstawową byli oczywiście gracze, którzy dzielili się na rekreacyjnych i szukających zarobku. Ci pierwsi uprawiali hazard towarzyski, któremu było bliżej do zabawy. Natomiast ci drudzy wierzyli w swoje powodzenie i możliwość powiększenia majątku. Ryzykowali więc bardzo dużo, przy niewielkich szansach. Kolejną grupą byli szulerzy, którzy żerowali na graczach nie potrafiących zrezygnować z gry, nawet po utracie większej części majątku. Ostatnią grupę tworzyli ludzie widzący w hazardzie biznes dużych zysków i małego ryzyka.

To właśnie ta ostatnia grupa przyczyniła się do wielkiego wzrostu popularności gier o pieniądze tworząc domy gry – kasyna. Pierwsze legalne kasyno w Europie powstało w Wenecji w 1638 r. Nosiło nazwę Ridotto, ale było to też określenie dla wszystkich prywatnych, a nawet tajnych spotkań. Na czterech piętrach grano w basseta, faro i bakarata (karty), biribisso (wczesna wersja ruletki) oraz panfil (nie wiadomo na czym polegała ta gra). Na parterze oferowano też kawę, wino i przekąski. Mieszały się tam przeróżne środowiska żądne kontaktów z elitami i łatwych zysków. Grał tam m.in. Jean-Jacques Rousseau, Giacomo Casanova i Lorenzo Da Ponte (autor librett do oper Mozarta, np. „Wesela Figara”), przy czym ten ostatni zrujnował się w Ridotto i ostatecznie zmarł w biedzie.

Albert Guillaume "Bakarat"

Albert Guillaume „Bakarat”

Szybki rozwój gier i kasyn

Mimo kontrowersji związanych z pierwszym Ridotto błyskawicznie zaczęły powstawać nowe, nazywane coraz częściej casini (wł. domy). Powoli środek ciężkości przenosił się też z Włoch do Francji, gdzie powstała większość współczesnych gier. Tutaj powstała współczesna ruletka i prawdopodobnie „oczko”, w które chętnie grywał sam Napolen. W tym czasie hazard zaczął się rozwijać w niemieckich kurortach – Spa oraz na Wyspach Brytyjskich. Jak mówi legenda, w jednym z angielskich kasyn powstały pierwsze kanapki dzięki earlowi Sandwichowi, który nie chcąc odejść od stołu gier poprosił o kawałek mięsa w dwóch kawałkach chleba. Wkrótce inni gracze zaczęli również zamawiać „to samo do Sandwich”.

Kasyna przynosiły ogromne zyski ich właścicielom i spore wpływy z podatków. Nic więc dziwnego, że szybko dotarły do Ameryki. To tutaj, z francuskich wersji, rozwinęły się dojrzałe poker i craps (gra w kości). Gry hazardowe były też popularne na parowcach podróżujących wielkimi rzekami Ameryki, a atmosfera udzielała się nawet kapitanom. Ci ostatni nieraz zakładali się, który prom dotrze pierwszy do celu. Było to jednak skrajnie niebezpieczne, gdyż kotły mogły się przegrzać i eksplodować. Niestety i to się zdarzało.

<<Zobacz też: Niesamowita podróż sterowcem dookoła świata – LZ 127 Graf Zeppelin>>

Maszyny w kasynie

Źr. Wikimedia, CC BY-SA 1.0

Era maszyn

Kolejny przełom przyszedł z końcem XIX wieku, kiedy skonstruowano pierwsze proste maszyny hazardowe. Od tego momentu to jednoręki bandyta trzymał los gracza. Rzecz jasna wszechobecność tych maszyn jest związana z kolosalnymi zyskami dla ich właścicieli. Mimo wciąż popularnych gier wymagających krupiera, coraz więcej inwestycji szło na maszyny. Dzisiaj, kiedy wejdziemy do kasyna, uderzy nas lunapark kolorów. Wszędzie migają lampki przeróżnych maszyn losujących. Na maszynach można zagrać w niemal wszystkie gry. Nawet w ruletkę. Dalsze zmiany przyniósł koniec XX wieku. Hazard coraz mocniej przenosi się do Internetu, gdzie można obstawiać nie wychodząc z domu.

Choć w wielu miejscach i przez różne grupy jest zakazany, hazard cieszy się niesłabnącą popularnością. Takie miejsca jak Macao, Monte Carlo czy Las Vegas są znanymi i cenionymi destynacjami turystyki hazardowej. Jest to niesamowite, gdyż wszystkie kasyna bazują na tym, że w dłuższej perspektywie czasu każdy przegra. I zdecydowana większość faktycznie przegrywa. Jednak wiedza o tym, że jednemu się udało, skusi dziesięciu kolejnych chętnych na łatwy dochód. Każdy z chętnych ma wrażenie, że to jemu jego „bóstwo” (jakkolwiek je nazwie) sprzyja i nie pozwoli przegrać. W ten sposób straconą niejedną fortunę. Nie mogę się temu nadziwić.

PS Ostatnich kilka dni spędziłem w Barcelonie na setnej edycji European Poker Tour. W tamtejszym kasynie poznawałem różnicę między hazardem rządzonym przypadkiem a pokerem, w którym długodystansowo ważniejsze od szczęścia są umiejętności. Ten temat niedługo wróci na blog. Tymczasem możecie kibicować Polakom biorącym udział w turnieju. Radzą sobie całkiem nieźle!

Źródło: David G. Schwartz, Roll the Bones: The History of Gambling, 2006.