Pisałem już o tym, że rozpoczynanie dysput o polityce w mało znanym gronie jest niebezpieczne. Łatwo bowiem ludzi ponoszą nerwy i kłótnia gotowa. Dziś sprawdzimy, czy potrafimy na chłodno o polityce mówić. Ja mam coś ważnego do powiedzenia i chętnie poznam Wasze opinie.
Bratobójcza historia
Do refleksji na ten temat zainspirował mnie Aleksander Kamiński (znany choćby z powieści „Kamienie na szaniec”, żołnierz Armii Krajowej, harcmistrz i jeden z przywódców Szarych Szeregów). Kiedy obchodziliśmy rocznicę Powstania Warszawskiego sięgnąłem do wspomnień i prasy konspiracyjnej z okresu okupacji. Trafiłem na Biuletyn Informacyjny – największe pismo konspiracyjne w okupowanej Polsce. Jego redaktorem naczelnym i autorem większości tekstów był właśnie Kamiński. W pewnym momencie moją uwagę przykuł artykuł, którego fragment przytaczam:
„Od pewnego czasu zdarzają się na terenie Kraju wypadki mordów politycznych, popełniane przez różnego rodzaju bojówki na przeciwnikach. Dziś prawie każde większe ugrupowanie polityczne poniosło już tego rodzaju straty. Zdarzały się także wypadki zgładzenia ludzi z Armii Krajowej. Haniebny i potworny obyczaj mordowania przeciwników politycznych – obcy całej polskiej tradycji historycznej, obcy naszej duszy narodowej – zaczyna szerzyć się i ustalać jak pewnego rodzaju system.
Równocześnie z tym dochodzą nas w ciągu ostatnich miesięcy głosy o kilku bratobójczych walkach, stoczonych między oddziałami bojowymi przynależnymi do różnych obozów politycznych. W trakcie tych walk miały miejsce niebywałe jak na stosunki polskie okrucieństwa i bestialstwa.”
[Aleksander Kamiński „Ratujmy polską duszę!”, Biuletyn Informacyjny nr 26 – 233, Warszawa 29 VI 1944 r.]
Bratobójcza polityka
Kamiński pisze, że takie zachowania są obce polskiej naturze, ale mi, w oczywiście mniej brutalnej wersji, bardzo mocno kojarzą się ze światem naszej polityki. Od dawna mam wrażenie, że to, co możemy obserwować w wiadomościach telewizyjnych, w gazetach czy radiu, to właśnie nieustająca walka stronnictw politycznych o zdeptanie przeciwnika i przejęcie całości władzy. To jest świat istniejący sam dla siebie, zupełnie oderwany od własnych korzeni czy idei, która go stworzyła.
W moim mniemaniu politycy to nasi przedstawiciele. Wybieramy ich po to, żeby nie musieć się ciągle samodzielnie fatygować do stolicy w celu ustalania nowych praw. Gdybyśmy wszyscy byli jednakowi, wystarczyłoby wybrać jedną osobę i przekazać jej pełnię władzy. Niestety, w społeczeństwie mocno się różnimy i jesteśmy w stanie jedynie tworzyć mniejsze lub większe grupy, o podobnych ideałach. (Nota bene: słowo „polityka” pochodzi od greckiego „poly” – różnorodność, mnogość)
My, żyjąc tu, na swojej ulicy, osiedlu czy we wsi, chcemy przede wszystkim żyć spokojnie i sprawnie. Bez zbędnych konfliktów. Czy chcielibyśmy ten brak konfliktów osiągnąć wycinając w pień naszych sąsiadów o innych poglądach? Mam nadzieję, że zgodzicie się ze mną, że nie. Dopóki bezpośrednio sobie nie szkodzimy, istnieje pole do porozumienia i uniknięcia starć. Co natomiast dzieje się u władzy? Nieustająca walka o dominację.
Nikogo tam nie obchodzi, że skoro my, na dole, jesteśmy zróżnicowani, należy szukać porozumienia. Tam, „u góry”, liczy się tylko z której partii pochodzi dana osoba czy projekt. W końcu przyznanie racji przeciwnikom to w ich oczach polityczne samobójstwo. Nieistotne czy projekt jest dobry, ważny, czy oczekiwany przez nas. Nie mówiąc już o sytuacji, w której tylko jedna osoba może dostąpić jakiegoś, ważnego dla całego kraju, zaszczytu. Zjednoczyć się? Wesprzeć? Pogratulować?!!! Nigdy! Niestety mam wrażenie, że nasi politycy nie pamiętają, iż są naszymi reprezentantami i w naszym imieniu mają szukać porozumienia z pozostałymi grupami.
Gdybyśmy na co dzień utrzymywali takie relacje z sąsiadami, jakie utrzymują nasi reprezentanci ze swoimi kolegami z sejmowych ław, trup ścieliłby się gęsto na trawnikach i chodnikach.
<<Zobacz też: Jakim patriotą być?>>
Na horyzoncie…
Chciałem o tym napisać już w sierpniu, ale uznałem, że poczekam z tym tematem do ważniejszej chwili. Lada moment zaczynają się wybory samorządowe. W ogólnopolskich mediach wydarzenie o zdecydowanie mniejszej wadze niż te parlamentarne, ale dla nas mają one ogromne znaczenie. Każda decyzja podjęta na tej małej skali, ma ogromny wpływ na nasze codzienne życie. Widzę to doskonale po moim Poznaniu, w którym niewłaściwi ludzie podejmowali bardzo złe decyzje i pewnie przez dekady będziemy po nich sprzątać.
Najgorsze jest to, że mieszkańcy mają dosyć tych kiepskich polityków i tych politycznych wojenek. Skoro cały system oparty jest o partie, które kierują się dobrem swoim, a nie ich wyborców, to uznają, że w ogóle nie ma sensu głosować. Nie wierzą już w zmianę. Na szczęście coś się tutaj dzieje i nie mam na myśli wyborców, ale polityków. A dokładniej społeczników.
Coraz więcej osób zniesmaczonych tym co do tej pory obserwowaliśmy, zbiera się w grupach niezależnych od partii. Może nie są na tyle wytrawnymi politykami, żeby objąć ministerstwo spraw zagranicznych, ale żyjąc w swoim mieście, wiedzą czego ono potrzebuje. Nie są też ograniczeni rozkazem z centrali i tajemnymi rozgrywkami politycznymi. Jeśli ktoś ma coś tutaj zmienić, to moim zdaniem są to właśnie oni.
Nie rezygnuj!
Jak widzicie, nie przepadam za polityką i między innymi dlatego unikam rozmów na jej temat. Mimo wszystko jednak jest ona dla mnie niezwykle ważna i jako odpowiedzialny obywatel, mąż i ojciec nie odwrócę się od niej na pięcie pozwalając jej robić co zechce. Nie musicie ufać mojej nadziei pokładanej w tej nowej fali polityków-społeczników. Mam tylko do Was gorącą prośbę: nie rezygnujcie!
Jeśli nie wiecie gdzie posłać swój głos, poświęćcie jeden wieczór na zapoznanie się choć ze skrótami programów kandydatów. Jeśli nie chcecie głosować na kogoś, głosujcie chociaż przeciw komuś. Jedno jest pewne: brak głosu nie zmieni niczego. Polacy testują to już od dawna i jeszcze nieoddanymi głosami niczego nie osiągnęliśmy.
Życzę nam wszystkim, żebyśmy już za kilka tygodni mieli samorządy dające nadzieję na lepsze. Życzę nam, żeby to była tylko nasza zasługa.
Ciekaw jestem też Waszego zdania na ten temat. Wierzę, że zachowamy wysoką kulturę dyskusji, tak typową dla społeczności tego bloga.
<<Zobacz też: 7 postaw Sokratesa, które powinniśmy naśladować>>
PS Dwie definicje polityki
Wg. Arystotelesa polityka ma na celu łączyć obywateli, którzy się różnią między sobą, żeby osiągnąć dobro wspólne. (Zob. Arystoteles „Polityka”)
Stephen D. Tansey: polityka obejmuje szeroki wachlarz sytuacji, w których ludzie kierujący się odmiennymi interesami działają wspólnie dla osiągnięcia celów, które ich łączą, i konkurują ze sobą, gdy cele są sprzeczne. (Zob. Stephen D. Tansey, „Nauki polityczne”)
Cześć, czytam od dawna, ale komentuję pierwszy raz (ani dżentelmenem nie jestem, ani nie miałem wcześniej nic ciekawego do powiedzenia). Cóż, w temacie polityki również nie chcę się wypowiadać, ale muszę uzupełnić jedną rzecz. „Nota bene: słowo „polityka” pochodzi od greckiego „poly” – różnorodność, mnogość”. Większość słowników etymologicznych oraz starogreckich zgodna jest, że bardziej chodzi tu o słowo miasto (polis) niż mnogość. Samo słowo politikos obnotowane jest dość szeroko w słowniku LSJ (tutaj wersja internetowa: http://www.perseus.tufts.edu/hopper/morph?l=politikos&la=greek#lexicon ), zaś zmiany etymologiczne prześledzić można tu: http://www.etymonline.com/index.php?term=politic&allowed_in_frame=0 Można wprawdzie dowodzić, że polis jest zbiorem różnorodnych mieszkańców, ale w LSJ nic o tym nie… Czytaj więcej »
Dziękuję za doprecyzowanie! Przyznaję, że w ostatniej chwili dodałem to zdanie. Muszę się dokopać do moich słowników etymologicznych, czy raczej wyrazów obcych. Niestety w tej chwili nie mam swojej biblioteczki pod ręką.
Nie mogę zgodzić się z głosowaniem przeciw komuś. Najczęściej nie dajemy wtedy szans małym rozwijającym się partią, co świetnie widać w Polsce. Myślę, że nie na tym polega ta nieszczęsna demokracja.
Dodałem w złym miejscu, wybaczcie.
Nie napisał Pan nic rażącego o polityce, więc wątpię, żeby w komentarzach doszło do jakiś zgrzytów. Mam do Pana pytanie odnośnie Powstania Warszawskiego. Jaki Pan ma do niego stosunek? Czy zapoznawał się Pan z opiniami gen. Andersa lub książką Zychowicza na ten temat?
Trudno jest mi je oceniać siedząc sobie w ciepłym domku, z herbatką w ręku, ciesząc się szczęściem mojej rodziny. Politycznie, ekonomicznie i pod względem populacji to była katastrofa. Niemniej trzeba też mieć na uwadze ludzi, którzy żyli w tamtej rzeczywistości. Już nawet abstrahując od idei patriotycznych. Podejrzewam, że żyjąc w tamtych czasach i mając ze dwadzieścia lat, byłbym jednym z pierwszych na barykadach… i pewnie jednym z pierwszych przysypanych gruzem, niestety.
I niestety nie mogę sobie przypomnieć wspomnianych opinii Andersa i Zychowicza.
Anders od początku był przeciwko Powstania i nie był sam. Zychowicz współcześnie podziela opinię. Jest autorem książki „Obłęd 44”, którą warto przeczytać. Nie będę streszczał książek mimo, że jest tam tyle smaczków. Powiem tylko tyle, że osobiście negatywnie oceniam polityczno-militarną decyzję o powstaniu, natomiast chylę czoła przed ludźmi, którzy byli gotowi walczyć.
Żychowicza nie polecam. Zamiast tego: http://www.powstanie.pl/pdf/Ksiazka_KULISY_KATASTROFY_POWSTANIA_WARSZAWSKIEGO.pdf
Ja mam zgoła odmienna zdanie. Tak jak nie wszyscy znają się na krawiectwie, szyciu butów, czy elektronice. Tak też nie wszyscy muszą się znać na polityce. Nie znasz się? Okej, nie ma problemu, ale nie idź na wybory, nie głosuj na chybił trafił. Przejrzenie kilku ulotek na dwa dni przed wyborami, jedynie zamydli oczy. Został użyty w artykule cytat Arystotelesa, lecz czy wiecie, że uważał on demokracja za jeden z najbardziej zwyrodniałych systemów? Forsował on monarchie, arystokracje i politeje(system tylko teoretyczny). Innym ciekawym cytatem Arystotelesa jest: „Początki demokracji wyrosły na wierze, że jeśli ludzie w pewnym sensie są równi, to… Czytaj więcej »
Dokładnie, „demokracja to tyrania większości”.
PS Wolność, własność i sprawiedliwość.
Z tego co zrozumiałem z Arystotelesa (a mogłem zrozumieć źle, nie jest łatwym filozofem), dawał on dwa przykłady skrajnych rzeczy (dla demokracji przeciwieństwem była oligarchia), gdzie najlepszy byłby złoty środek, ale jedna z dwóch opcji była lepsza, w tym przypadku zdecydowanie demokracja.
Zestawienia Arystotelesa brały pod uwagę liczbę osób przy władzy. I tak rządy sprawiedliwego króla(monarchia) były przeciwstawione nieograniczonej dyktaturze tyrana, władza sprawowana przez niewielką grupę najlepszych obywateli(arystokracja) była przeciwieństwem oligarchii – rządów kliki, działającej dla własnych korzyści, natomiast patologiczna demokracja – rządy większości faworyzujące biedaków – była odwrotnością politei – gdy u władzy była klasa średnia, najbardziej umiarkowana pod względem poglądów i unikająca wszelkiego rodzaju skrajności.
Łukaszu, nie Ty jedyny nie przepadasz za politykę. Wiele osób z mojego otoczenia niejednokrotnie dziwi się mi, jak mogę – w miarę możliwości – interesować się politykę, oglądać programy publicystyczne, przysłuchując się analizom i komentarzom do bieżących wydarzeń, czy też od czasu do czasu zajrzeć do tygodników opiniotwórczych, aby poczytać to i owo. Oczywiście, moja wiedza jest miałka, ale nie oznacza to, że nie mam wyrobionej opinii dotyczących poszczególnych kwestii. Jeżeli chodzi o wybory samorządowe, to osobiście uważam, że są to te wybory, w których powinniśmy – bez mrugnięcia okiem – brać udział i podpisuję się pod Twoim stwierdzeniem, że… Czytaj więcej »
Ja również staram się jako tako trzymać rękę na pulsie, ale to, co media wybierają z naszej polityki, żeby nam zaserwować, jest trudne do zniesienia na dłuższą metę. Zazwyczaj muszę sobie robić dłuższe przerwy, bo czuję jedynie narastającą złość.
Może o to im chodzi?
Łukaszu, trudno się nie zgodzić z opiniami, że budynek parlamentu to „półotwarty szpital dla obłąkanych” czy też „cyrk”, a dla mediów to woda na młyn. Pogoń za sensacją, brak rzetelności, bardzo często informują o tym, co w polityce najmniej istotne. Co gorsza, potrafią o tym mówić nie godzinę czy dwie, nie dzień czy dwa, ale kilka dni. Gorąco polecam poniższy panel dyskusyjny o „podzielonym świecie mediów” oraz „śmierci dziennikarstwa”. https://www.youtube.com/watch?v=-sUuL1JDUNE (część 1) https://www.youtube.com/watch?v=ApDSwmAHcYE (część 2) To co zauważam u ludzi z mojego otoczenia (rozumiem, że o nich pytasz), to całkowita apolityczność. Brak nawet elementarnej wiedzy, a tu znikąd pojawia się… Czytaj więcej »
Ciekawa sprawa jest z tą „apolitycznością”, na którą moda stale rośnie. Ludzie tak bardzo są zniechęceni do polityki, że uważają to słowo za obraźliwe. Osobiście nie uważam, że jest to szczera apolityczność, tylko chęć odcięcia się od swar między partyjnych. Wierzę, że w większości wypadków chodzi raczej o apartyjność, a nie, brzydko mówiąc, olewanie wszystkiego dookoła.
Obawiam się Łukaszu, że w przypadkach z którymi się spotykam, to kierunek „olewanie wszystkiego dookoła” jest tym, który został obrany.
Pamiętam jak dziś. Na pierwszym roku studiów miałem zajęcia, które nazywały się British Studies (Kultura i realioznawstwo brytyjskie) i przy okazji dysputy o rządzie, systemie politycznym, generalnie o polityce na Wyspach Brytyjskich, wykładowca zadał pytanie (dotyczące naszego kraju): Kogo wybieramy w wyborach parlamentarnych? Odpowiedzią, która padła – w kilku przypadkach – było… premiera.
Pozdrawiam
Patryk
Nigdy jeszcze w polskiej polityce nie było takiego spokoju i kultury jak dziś. Nie tylko w polskiej. Nie ma Brześcia, Berezy, nie ma bojówek terroryzujących przeciwników politycznych, a cała ta niechęć, niewybredne epitety rzucane w stronę politycznego przeciwnika, to w dużej mierze działanie na pokaz, medialne, bo w kuluarach politycy PiS i PO są w większości na koleżeńskiej stopie i razem jedzą kotlety w sejmowej restauracji. Na szczeblu samorządowym radni do rad miasta albo do sejmików wojewódzkich potrafią się często dogadać bez względu na przynależność partyjną, właśnie dzięki temu, że są na peryferiach. Najgorszym wydarzeniem w polskiej polityce ostatnich lat… Czytaj więcej »
W pełni się zgadzam, ale i tak mam wrażenie, że jest w naszym dyskursie politycznym dużo agresji. Może są to faktycznie bardziej próby wywołania burzy wśród obywateli, żeby nastawili się przeciwko sobie. Ten język doskonale znam i strasznie mi przeszkadza. Choćby dzisiaj stałem się celem takich ataków. Przy czymś takim w ogóle odechciewa się prowadzenia jakiejkolwiek rozmowy, więc o porozumieniu nie ma co marzyć.
Obserwuję tą całą kampanię wyborczą u mnie w mieście i też jest walka. Może nie ma bojówek które mordują ludzi ale jakby co poniektórym dać noże to by się pozabijali. Jeden na drugiego pluje wyciągają sobie jakieś brudy żeby pokazać że: „Oni są źli a my jesteśmy cacy na nas trzeba głosować”. Są też i przykłady dwulicowości – przy poprzedniej kampanii mówiono „Kończ waść wstydu oszczędź” a dzisiaj ci sami ludzie są w komitywie z tym którego wcześniej opluwali. Idzie oczywiście żeby dostać stołek bo stołek = pieniądze. I na tym u nas polityka polega – każdy się do koryta… Czytaj więcej »
„Łukaszu – czytałem te komentarze na fb odnośnie wywiadu jakiego
udzieliłeś i jest mi strasznie przykro że co niektórzy tak Cię
potraktowali.”
Trzeba jednak zauważyć, że komentarze na stronie „NaTemat” są nader przychylne.
Korzystając z okazji – witam Panów serdecznie.
Niestety na czas wyborów też ludzie bezpartyjni dają się przytulać przez partie, które sobie nimi „gęby” wycierają. Osobiście nie mam zaufania do takich konszachtów, nawet jeśli ufałbym danym kandydatom. I chodnik koło mnie też teraz budują 🙂 Ta różnica zachowań w sieci objawia się też przy milszych kontaktach. Ludzie często zapominają o zasadach choćby języka i piszą byle jak, choć w cztery oczy nieco by się przyłożyli do kultury. Tego między innymi starałem się uczyć w serii wpisów i e-booku o netykiecie. Na koniec dziękuję za wsparcie! Na szczęście nie brakuje osób, które je okazują. Na szczęście też nie przejmuję… Czytaj więcej »
Spokój i kulturę w polityce to mieliśmy w XVI wieku. Teraz jak najbardziej mamy bojówki terroryzujące przeciwników politycznych. Bojówki spadkobierców ludzi, którzy takiego Kamińskiego wpisywali na listy proskrypcyjne jako żydofila i kryptokomunistę.
No ja bym powiedział, że pierwszy rokosz(wojna kokosza) to jednak wiek XVI, zjadliwe pamflety i sprawa Samuela Zborowskiego też. A te komentarze w związku z wywiadem dla Na Temat, to jakieś kompletne wariactwo. Sam fanem tego portalu nie jestem, prezentuje on pewną postawę ideologiczną, która nie specjalnie jest mi bliska, do tego jest pretensjonalny. Ale przecież tacy zagorzali przeciwnicy obecnej władzy i dziennikarzy typu Tomasz Lis jak Rafał Ziemkiewicz czy Łukasz Warzecha odwiedzają programy mainstreamowe np. „Świat się Kręci”, który jest miałkim tworem telewizyjnym, poprawnym politycznie, jakimś wieczornym odpowiednikiem telewizji śniadaniowej. Może to telewizja kolacyjna jest? Naprawdę trzeba mieć kuku… Czytaj więcej »
Sprawa Zborowskiego to sprawa kryminalna, nie polityczna. Sejmy bezpośrednie i literatura polityczna to właśnie kultura.
Odsiew nie jest zły.
A na marginesie też słabo zauważalny w różnych statystykach.
Ogółem sprawa jest lekko wyolbrzymiona.
Ech. Kiedy zobaczyłem powiadomienie z tytułem tekstu to liczyłem na dużo więcej. To nie jest tekst o polityce, tylko o sposobach dyskutowania. Przeczytałem kiedyś, bodaj u jakiegoś politycznego właśnie publicysty, że takie politykowanie choćby w pociągu jest najczystsze. Nie przejmujemy się i wchodzimy z emocjami do zupełnie innego stylu rozmowy niż zwyczajowe pogawędki, na całego. W najbliższych wyborach nie wezmę udziału z powodu dość prozaicznego – w samorządowych nie da się głosować poza miejscem zameldowania. Jeszcze taki krótki wstęp na koniec do tego przedziwnego kanału – lokalna telewizja wrzuca wszystko co ma do sieci. Nie oglądam często, bo mieszkam w… Czytaj więcej »
Przygnębiający film.
Co prawda mocno sugestywna podpowiedź, jak głosować bez zameldowania. Ale może się Panu przydać. Pozdrawiam, KoLiber
głosowanie bez meldunku:
> http://www.konradberkowicz.pl/bezmeldunku/ <
Łukaszu, ogromnie się cieszę, że o sprawach politycznych mogłem przeczytać tak przystępny i merytoryczny wpis! Jestem przekonany, że z uwagi na ogromne różnice w zapatrywaniu się na ogół otaczających nas spraw, wyborcy i wybierani w wyborach parlamentarnych jeszcze długo nie będą potrafili przejść przez ten okres bez nieprzyjemnych dyskusji, kłótni i pyskówek między sobą – to raczej pewne. Mam może trochę naiwną nadzieję, że z czasem jednak nauczymy się chociaż części zachowań charakterystycznych dla dojrzałych wyborców. Jednakże, tak jak piszesz, to wybory samorządowe są tymi najbardziej i najrealniej nas dotykającymi. To w swoim mieście, wsi, gminie, powiecie i województwie mieszkamy… Czytaj więcej »
„trzeba umieć robić rzeczy małe, nie wzbudzające zachwytu na każdym
kroku, ale w sposób ogromny ułatwiają nam robienie rzeczy większych” – Dokładnie!
Łukaszu, ja w dzisiejszych, jak najbardziej prywatnych dyskusjach o polityce (i o tej „wielkiej”, i o tej lokalnej) widzę jeszcze jedno niebezpieczeństwo – postępujący brak empatii prowadzący do okopania się na własnych pozycjach, dyskredytowania ludzi o odmiennych poglądach i zamknięciu możliwości jakiegokolwiek porozumienia. Popierasz ustawę o związkach partnerskich? Jesteś lewakiem, który szarga tradycję, ślepo idzie za propagandą PO i Unii Europejskiej i nie ma sensu z tobą rozmawiać. Uważasz, że w Warszawie należy postawić pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej? Jesteś prawicowym oszołomem i zapewne dążysz do przekształcenia Polski w fundamentalistyczny zaścianek. Masz inne poglądy niż ja? A zatem nie powinieneś… Czytaj więcej »
O empatii piszę i mówię kiedy tylko mam okazję. W ogóle nie ma rzeczy bardziej wartościowej, moim zdaniem, promowanej na tym blogu, jak właśnie empatia.
Piękny byłby świat, w którym ludzie przed opluciem drugiej osoby, zastanawialiby się dlaczego jest taka, jaka jest? dlaczego robi to co robi? dlaczego to mówi? Bo nawet szargać czyjeś imię trzeba świadomie i z czystym sumieniem.
Mogę tylko przyklasnąć. Choć nadal nie potrafię zrozumieć dlaczego tak trudno jest dzisiaj zaakceptować prosty fakt posiadania przez innych odmiennych poglądów i dlaczego w wielu przypadkach wyklucza on dyskusję. Na palcach jednej ręki mogę policzyć znajomych nie zgadzających się z moimi przekonaniami z którymi mogę spokojnie rozmawiać o polityce – ku zdziwieniu niektórych mimo oczywistych różnic potrafimy znaleźć punkty wspólne a same dyskusje sporo wnoszą, jak sądzę dla obu stron, bo przecież cennym doświadczeniem jest poznanie argumentacji stojącej za wyznawanym przez kogoś światopoglądem.
Z moich osobistych obserwacji wynika, że nader często problemem jest nieumiejętność uargumentowania takiego, a nie innego stanowiska.
Przyklejanie oponentom etykietek zwalnia zwolenników z konieczności zastanawiania się nad własnym stanowiskiem.
Po co to robić, skoro „ze zdrajcami” czy „ofiarami manipulacji tej czy owej instytucji” się nie rozmawia?
Jeżeli sam potrafię wyjaśnić, dlaczego popieram konkretne rozwiązania i rozmówca potrafi to samo – rozmowa zaczyna dotyczyć tego, które sposoby dojścia co celu (który nader często jest taki sam) są najbardziej efektywne i dlaczego.
Dokładnie!
W książce Jana Pelca „…będzie gorzej” czeski wydawca pisze:
„Nie polecamy tej książki tym, którzy sądzą, że życie innych wygląda tak jak ich własne, że drudzy postępują, myślą i mówią tak jak oni sami, gdy zaś jest inaczej, nie przyjmują tego faktu do wiadomości, choć wininen on skłonić ich do głębszej refleksji nad zastaną rzeczywistością.”
„Mentalnej wody i głupca lepiej nie ruszać” ~ Izokrates
Ja można by powiedzieć od małego rozmawiałem z tatą o polityce. Na początku pytałem, i do dziś pytam, o różne zagadnienia, najczęściej z lat 80. (w tedy mnie na świecie nie było, a tata żył i wie jak się żyło). Dziś jako prawie pełnoletni obywatel mam nie do końca, według mnie poglądy powinny być nieustanie rozwijane, wyklarowane poglądy na niektóre tematy polityczne. Nie twierdzę, że jestem wybitym znawcą polityki. Lecz gdy rozmawiam ze znajomi klaruje mi się obraz na nie które tematy. Jestem zwolennikiem rozmów i debat, kiedy człowiek uczestniczy w dyspucie, oczywiście na odpowiednim poziomie, zaczyna zastanawiać się nad… Czytaj więcej »
Sam uwielbiam rozmawiać na trudne i frapujące tematy. Dobrze jest mieć zaufanych przyjaciół, z którymi można o wszystkim porozmawiać bez zbędnych emocji i poszukać rozsądnych argumentów, które postawią nas bliżej którejś z opcji.
Często robię tak choćby przy pisaniu bardziej złożonych artykułów. Wiele się wówczas klaruje.
Co Pan myśli o kampani wyborczej Ewy Kopacz?
Przytoczę fragment jej reklamy „Miliardy dla samorządów, lepsze życie Polaków”
Ja myślę, że P. Kopacz kłamie !
Tak samo mówił Tusk, na jednym z sejmowych posiedzeń.
A co Pan myśli o słowności Ewy Kopacz ?
Pozdrawiam
* Powyższa opinia reprezentuje, wyłącznie koje poglądy. NIe musicie ich podzielac.
Można było zgadnąć, że „proste słowo” w tytule przyciągnie zapaleńców politycznych 😉
Widziałem jej jeden spot telewizyjny i ogółem nie przekonała mnie. To my możemy mówić, że „chcemy tej zmiany”. Ludzie u władzy powinni mówić „damy wam zmianę”. Kiedy oni też tylko „chcą zmiany”, nie budzi to moich sympatii.
Temat jest trochę złożony. Obecne życie publiczne jest kształtowane przez triadę media-władza-obywatele i każdy człon na siebie wpływa. Politycy są zależni od mediów i ich charakterystyki, a więc swój przekaz formułują tak jak formułują. Z drugiej strony ślini politycy potrafią sterować mediami. Media także są wplątane w grę interesów i z jednej strony sterują, a z drugiej są sterowane. Ostatni są obywatele., którzy dzielą się na nieaktywny, aktywnych okazjonalnie i garstkę ludzi żywo zainteresowanych. Pierwsza grupa jest trudno do sklasyfikowania, ponieważ trudno znaleźć jeden powód ich nieaktywności, chociaż nie wiemy czy nie byłoby gorzej gdyby poszli do urn. Druga grupa… Czytaj więcej »
Na początku chciałbym zgodzić się z opinią, że o polityce i religii, w towarzystwie się nie dyskutuje. Okazuje się – wiem to z własnej praktyki – że dopóty można prowadzić bardzo miłe, nawet interesujące rozmowy na wszelkie tematy, dopóki interlokutorzy nie zaczną zdradzać własnych poglądów politycznych. Z reguły zresztą robią to, krytykując ostro swoje polityczne antypatie. Atmosfera zaczyna gęstnieć i osobiście wolę się zdystansować, nie tylko od wymiany zdań ale wręcz fizycznie, od rozmówcy. A teraz trochę o polityce 🙂 Postawię pytanie, które wydaje mi się być bliskie źródła problemu, który dotyka nasze postkomunistyczne państwo i społeczeństwo. Czym się różni… Czytaj więcej »
Z punktu widzenia polityki najlepszą opcją jest człowiek wolny, który za rodzinę uważa naród, a za dom kraj. Wówczas patrzenie na lepszy samochód sąsiada… Wiadomo.
Niestety utopia w wydaniu powszechnym, ale jednostki myślące w ten sposób też mogą ten pociąg uciągnąć.
„Być niewolnikiem, czy wolnym człowiekiem?”. Byłem zaskoczony, gdy uświadomiłem sobie, jak często to pytanie mogę postawić w życiu codziennym.
To jest chyba ta „wolna wola” którą nas obdarowano i którą musimy posługiwać się, opierając się na naszym innym darze – rozumie.
Z tekstem co do zasady się zgadzam, ale muszę zgłosić małe votum separatum. Piszesz: Jeśli nie wiecie gdzie posłać swój głos, poświęćcie jeden wieczór na zapoznanie się choć ze skrótami programów kandydatów. Moim zdaniem to ślepa uliczka. Jeśli ktoś nie śledzi polityki (globalnej i lokalnej) na bieżąco, to przeczytanie programów na ostatnią chwilę w kampanii wyborczej mu nie da. Nie będzie w stanie rzetelnie tych programów ocenić, zwłaszcza, że mają one często niewiele wspólne z późniejszą realizacją. Jeżeli ktoś się polityką (szeroko rozumianą, do której niezbędna jest pewna wiedza z historii czy ekonomii) się nie interesuje to też trzeba to… Czytaj więcej »
Ja się boję innej rzeczy – wytrychu w postaci „ja się nie znam, więc nie muszę głosować” (odpowiadać za kraj). Wolę już pchnąć tych ludzi do urn, żeby powoli zaczęli myśleć i wyrabiać sobie opinie, niż poklepać ich po ramieniu jak będą oglądali telewizję śniadaniową pławiąc się w swojej ignorancji.
Ja napiszę krótko, bo po prostu szkoda mi słów na to, co widzę – nie wypada przy niepełnosprawnym wypowiadać się o jego ułomności.
proszę wybaczyć, trochę mi chce się śmiać. kiedy ktoś cytuje Arystotelesa i a ktoś inny rozważa pochodzenie słowa polityka etc. i wszyscy milczą o tym jaka była arystotelesowska definicja człowieka. Politikon zoon – zwierzę społeczne – zwierzę miejskie w daleko posuniętej interpretacji. Z tej definicji wynika też wniosek, że osobniki żyjące poza magicznym kręgiem „polis” są z goła innym gatunkiem. coś musi być na rzeczy skoro Niemcy wiele lat potem ukuli frazę tak haniebnie przerobioną -„Stadtluf mach frei”. biorąc powyższe pod uwagę i to, że w Polsce nastąpiła gwałtowna migracja dorosłych osobników do miast, ze szczególnym uwzględnieniem zawsze wyciągającej krótką… Czytaj więcej »
Kiedy studiowałem prace Arystotelesa (przyznaję, że było to już niemal 10 lat temu) nie trafiłem na taką interpretację. Czy może Pan przywołać jakieś materiały, które mogą nas wprowadzić w temat rozumienia pojęcia „człowieka” przez tego filozofa?
Kamiński był propagandzistą, a w swoim tekście umyślnie lub nie kłamie. Wystarczy przytoczyć przykład J. Piłsudskiego i dokonanego przez jego ludzi zamachu stanu. Była to właśnie bratobójcza walka polityczna o władze, swoją drogą dość krwawa, a dla jego przeciwników politycznych zakończyła się nieprzyjemnie.
Podobnie jak Górnoślązak uważam, że obecne spory polityczne są łagodne i miękkie w porównaniu do międzywojnia. Dziś owszem potrafią się oczerniać, szkalować itp. ale nikt nie ma odwagi wezwać nikogo na pojedynek honorowy jak to drzewiej bywało, jedynie po sądach się ciągną, albo fochy stroją. Przykład z brzegu Korwin – Boni, dlaczego Boni nie wezwał Korwina na pojedynek(?!), wszak został spoliczkowany, zhańbiony. Co do walk bratobójczych oddziałów partyzanckich podczas okupacji- walczono tylko z komunistami, ze sługusami sowieckimi, z konfidentami. AK podlegała legalnemu rządowi londyńskiemu, pomimo animozji zwolennicy poszczególnych ugrupowań- Endecji, PPSu, PSL, itp nie strzelali się ze sobą. Walczono jedynie… Czytaj więcej »
A i co do sporów politycznych- co w tym złego?! O ile nie przekracza to pewnych granic nie widzę w tym nic złego, a wręcz przeciwnie, uważam że to zdrowe. Jeśli w Sejmie nagle wszyscy zaczęli by we wszystkim być zgodni i słodko pierdzieć ( choć niekiedy odnoszę wrażenie, że już jest za słodko) to dopiero to wzbudziło by moje obawy i podejrzenia, że coś tu śmierdzi, coś jest nie tak.
Trafna uwaga.
Panie Łukaszu, cenię Pana artykuły. To jest nowe spojrzenie na świat. Mam jednak pytanie dotyczące kontaktu z drugim człowiekiem. Czy wspominać mu o treści moich rozmów z poprzednimi osobami (co u nich słychać, jakie mają problemy itd.)? Mnie się wydaję, że w tym wypadku łatwo przekroczyć granicę lojalności albo obłudy. Dlatego staram się unikać takich odpowiedzi. Co głosi kodeks gentlemana? Pozdrawiam serdecznie.
Przede wszystkim trzeba ocenić na ile są to prywatne sprawy, a na ile ogólnie znane. Niemniej lepiej unikać szczegółów prywatnych rozmów, a tym bardziej informacji z kim te rozmowy toczyliśmy.