Młody mężczyzna, który chce wyglądać elegancko, wcale nie musi ubierać się nudno. Tak jak świat nie jest czarno biały, tak i męska moda nie ogranicza wyboru między garniturem a T-shirtem. Młodość daje prawo do zabawy konwencją. Warto tego spróbować, bo efekty mogą być bardzo obiecujące. Dzisiaj mam dla Was garść inspiracji ze Studenckiej Elegancji.
Nie ma co ukrywać, ubieram się raczej konserwatywnie. Lubię taki styl, bo uważam, że pasuje do mojego wieku. Niestety przez to młodzi mężczyźni nie mogą łatwo czerpać inspiracji z moich stylizacji. Nie byłoby to żadnym problemem, gdyby nie fakt, że często otrzymuję od młodych mężczyzn pytania dotyczące ubioru. Wiem, że szukacie tutaj inspiracji, więc od jakiegoś czasu rozmyślałem nad poproszeniem kogoś odpowiedniego o pomoc.
Udało mi się namówić Szymona Jeziorko, autora bloga Studencka Elegancja, na napisanie specjalnie dla młodych czytelników Czasu Gentlemanów artykułu o rozwijaniu swojego stylu. Choć Szymon lubi eksperymentować ze strojem, w jego tekście oraz zdjęciach nie ma żadnego zadęcia, a tym bardziej nudy! Moim zdaniem to świetny artykuł dla wszystkich, którzy chcą zacząć z męską elegancją, ale boją się, że będą przypominali bardziej swoich dziadków, niż samych siebie w eleganckim wydaniu.
Oddaję głos Szymonowi.
Wpis gościnny Szymona Jeziorko z bloga Studencka Elegancja
Studenckość często kojarzy się z pewną bylejakością – obraz stereotypowego studenta składa się często z przerysowanych historii o jego biedzie, która nie przeszkadza mu chodzić nieustannie w sztok pijanym. To stawia poprzeczkę w kwestii dbania o siebie czy swój wizerunek bardzo nisko – nic więc dziwnego, że większość studenckiej braci temat ubioru kolektywnie, ponad wszelkimi podziałami, olewa.
Ale dzięki temu bardzo łatwo jest się wybić nieco ponad taki poziom; wystarczy minimum wysiłku. I jeżeli jest w tobie jakaś wrażliwość estetyczna, która domaga się, by coś w swoim wizerunku zmienić – posłuchaj jej.
Nic na siłę
Nie mówię od razu, że masz wdziewać na siebie garnitur i krawat – zdziwię się bowiem, jeżeli usłyszę, że zupełnie nie obchodzi cię reakcja twojego otoczenia, a to pewnie nie zareagowałoby zbyt przychylnie. Mało kto chce ryzykować popadanie w śmieszność.
Ale męska moda, zwłaszcza w klasycznym, eleganckim wydaniu, wcale nie jest taka straszna. Po pierwsze – możesz na początek wybrać kilka jej elementów, z którymi czujesz się komfortowo i łączyć je z rzeczami luźniejszymi, mniej sztywnymi. Nie musisz rezygnować z ulubionych dżinsów czy skórzanej kurtki, jeżeli planujesz obłaskawić koszulę i krawat.
Po drugie, klasyczna elegancja występuje w całym spektrum formalności – od odpowiedniego na królewski bal fraka, po niezobowiązującą tweedową marynarkę. Czerpać więc możesz łatwo z tego jej mniej oficjalnego wydania, zakładając koszule czy marynarki w kratę, dziergane krawaty i skórzane trzewiki, które łatwo też połączą się z rzeczami spoza ścisłego klasycznego kanonu.
Wśród rzeczy zupełnie nieeleganckich, casualowych, też warto stawiać przy tym na pewną dobrze ugruntowaną klasykę. Na przykład: jeżeli dżinsy, to nie poprzecierane, z krokiem w kolanach, a w dopasowanym do sylwetki kroju w kolorze charakterystycznego indygo, które nabiorą swojego charakteru powoli tracąc barwnik wraz z ich noszeniem.
Zestaw: Kurtka , koszula – H. E. by Mango // Spodnie – Levi’s 511 // Kardigan – H&M Premium Quality // Trzewiki – Partenope.pl // Knit – no name (secondhand)
Nie trzeba bać się koloru
Orły są szare, mówi stare porzekadło, ale i orzeł może czasem mieć ochotę na dobranie sobie kilku pawich piór.
Wśród klasycznych, eleganckich ubrań istnieją popularne, bezpieczne kolory, które łączą się stosunkowo łatwo z innymi barwami, dając poprawne, nienarzucające się zestawienia. Taka dyskrecja i subtelność jest w cenie, więc uzupełniając garderobę o spodnie i marynarki w kolorze granatu, szarości, brązu i beżu, a koszule w bieli i błękicie, nie popełnisz błędu.
Z czasem przyjdzie większa swoboda w posługiwaniu się kolorem i łączeniu go z innymi w stroju, ale najłatwiej zacząć jest od dodatków. Są w stanie ożywić dość nudne i zachowawcze zestawienie, dodać mu trochę polotu. Krawaty, poszetki czy szaliki występują w całej gamie kolorów i wzorów, gdy więc zaczniesz je gromadzić, prawdopodobnie coraz śmielej będziesz sobie z nimi poczynał.
Stąd już tylko o krok do okiełznania koloru i pozwolenia mu na rozlanie się na większe połacie sylwetki – zanim się obejrzysz, czerwone spodnie czy różowa koszula nie będą już budziły twojego oporu.
Ale może się mylę – i przemawia do ciebie oszczędna, bezpieczna estetyka stonowanych ubrań. I wystająca z brustaszy kolorowa plamka absolutnie ci wystarczy. Tak też jest w porządku.
Zestaw: Marynarka, kaszmirowy sweter, koszula – H.E. by Mango // Spodnie – Cottonfield // Bosmanka – Pull&Bear // Trzewiki – Massimo Dutti // Poszetka – no name (Allegro) // Szalik – Mahogany.pl // Rękawiczki – H&M
Najważniejsza jest konsekwencja
Budowanie własnego stylu nie jest rzeczą, która odbywa się z dnia na dzień. Ba, jestem przekonany, że to droga, która nie ma sprecyzowanego celu i tak naprawdę się nie kończy. Jest tu tyle miejsca na przeróżne zabawy i wariacje, istnieje tyle rzeczy, które można poznać i o których można się dowiedzieć, że braknie życia na zetknięcie się ze wszystkimi, a co dopiero wyrobienie sobie opinii i włączenie bądź odrzucenie z budowanego przez siebie stylu. Poza tym – te opinie też z czasem mogą ulegać zmianom.
Ale pewna konsekwencja jest nieodzowna. Jeżeli krok po kroku będziesz zbliżać się w stronę bardziej eleganckiego, estetycznego sposobu ubierania się, dość szybko poradzisz sobie z pierwotnymi trudnościami. Niebawem rozwieją się wszelkie obawy dotyczące reakcji otoczenia, które przyzwyczai się do tego, że po prostu tak się ubierasz; prędko uporasz się z wątpliwościami i strachem przed eksperymentowaniem.
To daje strasznie fajne poczucie wolności – i przysparza mnóstwo przyjemności natury estetycznej, wynikającej z obcowania z ładnymi rzeczami, składania ich w cieszące oko kombinacje.
I zapewnia – co jest nie do przecenienia – duży zastrzyk pewności siebie.
Mucha – Poszetka.com // Płaszcz – vintage // Marynarka – H.E. by Mango // Koszula – Lambert // Spodnie i kardigan – H&M Premium Quality // Rękawiczki – Lambert // Buty – Bexley
Autor
Nazywam się Szymon Jeziorko. Studiuję medycynę, słucham jazzu, nie funkcjonuję bez kawy. Bloga StudenckaElegancja.pl prowadzę od grudnia 2013 i służy mi on jako dokumentacja poszukiwania własnego stylu, zdobytą po drodze wiedzą zaś dzielę się z czytelnikami – a nuż komuś to pomoże 🙂
Świetny wpis 🙂 Gratuluję Panu Szymonowi, a także Panu Łukaszowi świetnego wyboru gościa:)
Chyba czas poznać Pański blog Szymonie 🙂
Pozdrawiam
Dziękuję! Szczerze mówiąc, ja sam byłem bardzo pozytywnie zaskoczony efektem, choć i tak spodziewałem się dobrego materiału.
Elegancja w studenckim wydaniu Pana Szymona, natomiast czy dla przeciętnego studenta jest ona osiągalna? Niekoniecznie. Rękę do mody może mieć człowiek ubogi ale czy stać go będzie na realizację swoich wizji to już inna bajka. Pan Szymon zaprezentował gentlemański styl młodego człowieka w istocie wyszukany, w szczegółach dopracowany. Szczegóły – to one robią różnicę. Tak się branża modowa kręci, że bez odpowiedniego nakładu finansowego ani rusz. Co prawda wiele elementów garderoby można w secondhandach wynajdywać, w sieciówkach typu H&M sporo jest fajnych ciuchów za przyzwoitą cenę, ale jak wspomniałem – w szczegółach znajduje się klucz do sukcesu. Choćby takie trzewiki… Czytaj więcej »
Panie Wojciechu, rzecz jasna nie jest łatwo zebrać taką garderobę w kilka dni za niewielkie pieniądze, ale sam Pan zauważył, że są secondhandy, promocje i tanie sklepy. Buty podobne do tych z pierwszej sesji kupiłem sobie w TK Maxxie właśnie za 200 zł i jestem bardzo zadowolony z ich jakości. Również marynarki w tej cenie często kupuję. Moim zdaniem okres studiów jest idealny do kompletowania takich ubrań w okazyjnych cenach, bo nie ma musu, żeby wyglądać rewelacyjnie. Gorzej, jeśli skończy się studia i pójdzie do pracy np w banku. Od razu trzeba kupić sobie ze dwa garnitury i kilka koszul,… Czytaj więcej »
Podszedłem do sprawy od strony studenta, który chce coś w swoim wyglądzie zmienić i tenże wyszukany styl zaproponowany przez Pana Szymona mu odpowiada. Zgodzę się, że można, jednak nie każdy sobie poradzi. Znam osoby, które jeśli nie kupią np. sweterka z krokodylem to nie ubiorą się modnie. Bo Zamiast płacić za taki 300zł można kupić jego niemarkowy odpowiednik za 60. Tylko nie każdy potrafi się w tym odnaleźć, a drogie marki robią to za nas.
„Wyszukany styl” z definicji potrzebuje poświęcenia czasu na poszukiwania.
Jednak później pojawia się satysfakcja po udanych „łowach”.
Jestem przekonany, że bogactwo rynku odzieżowego nie kończy się tylko na krokodylu. Ani jego nie determinuje.
A dla Pana Szymona gratulacje za konsekwencję i powodzenia w dalszych poszukiwaniach.
Nie zgodzę się. Jeśli kogoś stać na ubrania z sieciówki to stać go na dobrej jakości ubrania. Jak? Wystarczy rzadziej kupować. Ja sama kupuję jedną, ale porządną rzecz raz/dwa razy w roku, a jestem studentką i przypływ gotówki jest mocno nieregularny i niski. 😉 Do tego przeceny. Skórzaną kurtkę można kupić za ok. 500 zł (bądź mniej), ale latem. Sama kupiłam świetne zimowe kozaki (skórzane, podbite, wyściełane wełną) za 300 zł, bo kupiłam je przed sezonem. Noszę je już 5 czy 6 sezon. Jeden płaszcz, kupiony w sieciówce za bodaj 80 zł, o dość klasycznym kroju z domieszką wełny, noszę… Czytaj więcej »
Och, panowie… Dyskusje o pieniądzach są nie na miejscu. Przyznam, że sama zarabiam tyle co nic i nie ma to związku absolutnie z poziomem mojego wykształcenia, wybranymi kierunkami (zaskoczę – skończyłam uczelnię techniczną) czy umiejętnościami, raczej jest to wypadkowa sytuacji w branży jak i zwykłego pecha. Kurtka za 500 złotych w moim wypadku byłaby wydaniem połowy pensji i taki stan trwa u mnie od wielu lat – standard życia w zasadzie mi się nie zmienia od czasów studenckich (w których to musiałam liczyć jedynie na samą siebie), a które polegały na zaopatrzeniu lodówki na cały miesiąc za góra 100 złotych.… Czytaj więcej »
Jestem studentem i rozumiem problemy ze znalezieniem pieniędzy na ładne ubrania. Sam się z nimi niejednokrotnie borykam. Mieszkanie w mieście wiąże się z kosztami, które trzeba pokryć, a studia – szczególnie niektóre bardziej angażujące, nie pozostawiają dużo czasu na pracę zarobkową. Wyprzedaże, akcje przecenowe, allegro, secondhany – to pozwala mocno oszczędzić budżet (za skórzaną kurtkę dałem 350zł, za wojskowy płaszcz – 60!). Cała rzeczy polega na tym, że ładnymi ubraniami interesuję się już od jakiegoś czasu – a te zaprezentowane tutaj nie są kupione na raz (i w większości – nie w pełnych cenach, patrz wyżej). Budowanie stylu to proces… Czytaj więcej »
Chciałbym też zauważyć, jak dużo zmienia sama koszula, nawet do skórzanej kurtki. Na to już większość osób może sobie pozwolić. Byle wybrali coś przyzwoitego. Od koszuli moim zdaniem należy zacząć. Niebieska do jeansów wygląda rewelacyjnie. Potem może jakiś kardigan, lepsze buty, z czasem matowy krawat itp.
Cieszy mnie ten wpis, choć niespodzianek w nim nie ma. Najgorzej jest się przerzucić z jednego stylu na drugi – nie kupuje się od razu całej garderoby, a bardziej eleganckiego elementu początkowo nie ma z czym nosić. Na szczęście w studenckim, bardziej casualowym wydaniu przykładowe ciemne jeansy nadal pasują do części koszulek i nie trzeba dokupywać od razu całego zestawu koszul.
To już nawet nie chodzi o aspekt finansowy. Przechodząc nagle na inny styl nie można uniknąć sztuczności. Lepiej to robić powoli.
Tego autora gościnnego akurat dobrze znam 😉 Oprócz świetnych ubrań które prezentuje Pan Szymon, zawsze na Jego blogu jestem pod wrażeniem nieszablonowego języka i inteligentnego sposobu operowania nim w swoich wpisach. Super!
Jeśli tacy autorzy dalej będą pojawiać się w gościnnych wpisach to tym bardziej jestem ZA tą ideą!
Czekam na propozycje! Wbrew pozorom nie jest łatwo o takich blogerów jak Szymon.
Ten wpis przypomniał mi ubiegłoroczne poszukiwania kapelusza. Jak uczeń 1 klasy liceum nie stać mnie było na wysokiej klasy kapelusz typu fedora za 100-250 zł, więc postanowiłem szukać po lumpexach. I po kilku tygodniowych wędrówkach od lumpexu do lumpexu zaznałem w dobrym stanie kapelusz typu trilby. Pomyślałem, że czarne trilby będzie dobrym początkiem ery kapeluszy w moim życiu. Pamiętam komentarze moich znajomych jak po raz pierwszy nałożyłem do garnituru owy kapelusz. Pewnie wyróżniam się z tłumu jak chodzę po ulicach w płaszczu i kapeluszu, gdzie moi rówieśnicy niekoniecznie palą się do tego typu strojów, ale mi ten styl pasuje. Może… Czytaj więcej »
Sam zaczynałem od trilby z H&Mu. Najlepiej jest robić małe kroki i małe inwestycje, żeby powoli dowiadywać się czego właściwie się chce.
„Jest takie powiedzienie że młodość lubi się wyszumieć, a jak tak jest to że co… ” 😉
A ja na blog Pana Łukasza i Pana Szymona trafiłem poprzez Mr.Vintage 😀
I od jakiegoś czasu to są moje 3 pozycje obowiązkowe 🙂
Doskonały wybór! 🙂
No to chyba będę jedyną, która się przyczepi. Po pierwsze – pisanie. Składnia jest kiepska, w stylu mistrza Yody, czasem musiałam dwa razy przeczytać zdanie, żeby wiedzieć o co w nim chodzi. Po drugie – styl w porządku, ale spodnie jednak za krótkie a i koszula chyba nie „krawatowa”. Spodnie jednak minimalnie za krótkie, na włosach tyle kosmetyku, że pewnie można w nie zastukać (chociaż fryzura fajna i autorowi w niej do twarzy). Nie przekonują mnie również bransoletki do tego zestawu. Ogólnie – każda rzecz fajna osobno, ale zestawione razem trochę zgrzytają. Po trzecie – po przeczytaniu postu musiałam podkręcić… Czytaj więcej »
Składnia wydaje mi się normalna, a obwieszczanie, że miało się problemy ze zrozumieniem tak napisanego tekstu, jest chyba strzałem w stopę 🙂
O koszule nie będę się kłócić, natomiast językowo wychodzą babole, tekst jest nierówny stylistycznie. Proponuję oddać go w ręce znajomego redaktora, który powie co można zmienić.
Dziękuję za cenne uwagi – zwłaszcza te dotyczące języka. Mam świadomość braków w tym zakresie i staram się poprawiać, zatem z pokorą przyjmuję słowa krytyki. Wśród znajomych niestety brak redaktorów, pozostaje mozolna droga samodoskonalenia. Pozostałe kwestie: koszula do krawata się nadaje, spodnie za krótkie nie są (to rzeczy określane przez pewien kanon zasad, którego w tych akurat miejscach nie przekraczam), a bransoletki to kwestia na tyle indywidualna, że rozumiem, że komuś mogą się nie podobać. Mnie się natomiast podobają. Ton wypowiedzi i moja ekspresja na zdjęciach – cóż mogę rzec, taka moja natura. Nie staram się dodać sobie lat pozą;… Czytaj więcej »
Nie jestem redaktorem, ale zawodowo mam styczność z kwestiami językowymi, dlatego polecam po prostu dużo, bardzo dużo czytać, zwłaszcza starszego pokolenia. Z czasem styl wchłonięty przez czytanie zaczyna wychodzić w pisaniu.
O to akurat proszę się nie martwić.
A także koszula z kołnierzykiem cut away jest jak najbardziej krawatowa. Nawet najbardziej ze wszystkich.
Miałem dokładnie to napisać 😀 😀 😀
Buty na ostatnim zdjęciu… Eh :-/
W sensie, że brzydkie?
Za to trzewiki udane, chociaż pewnie piekielnie trudne w utrzymaniu. Nie dość że zamsz to jeszcze czarny!
Ciemny brąz, nie czerń. Zamsz wymaga, wbrew pozorom, mniej pracy w utrzymaniu niż skóra licowa. Wystarczy szczotka i dobrej jakości spray do impregnacji; odpada całe pastowanie i polerowanie, które zjada dużo więcej czasu.
Potwierdzam. Dlatego ja moje zamszowe brogsy „gwałcę” codziennie a licówkowe monki kurzą się i kurzą, bo jak sobie pomyślę o ich odświeżaniu… -.-… to już wolę ich nie nosić 😛
Mam podobnie, tylko z zamszowymi butami chukka. Tak je eksploatuję, że aż się boję o nie, ale po prostu je uwielbiam.
Powiem tak: o blogu Pana Szymona dowiedziałem się wczoraj, a dziś nie mam już co na nim czytać :). Świetna lektura, tym bardziej, że właśnie jestem w trakcie zmiany swojego stylu. Nie ze wszystkimi stylizacjami się utożsamiam, jednak większość z nich podsunęła mi do głowy kilka ciekawych pomysłów. Co do studenckich finansów… Znam to aż za dobrze. Ale jeśli kontroluje się swoje wydatki to zawsze da się coś oszczędzić na ciekawy ciuch. Nie kupie sobie rzecz jasna garnituru szytego na miarę czy broguesów za niemałą fortunę, ale na promocjach, wyprzedażach, czy też w otchłani internetu można znaleźć coś przyjemnego dla… Czytaj więcej »
Cieszę się, że mogłem zaproponować tak dobrą lekturę.
Nadchodzi takie pytanie (nie nawiązujące do wpisu).
W jaki sposób zachować ma się dżentelmen zmieniający swój stan cywilny, gdy nie można porozumieć się co do zachowania przez oboje nazwiska. Tj panna nalega na pozostawienie własnego ze względu na powiązania rodowe nazwiska, natomiast dżentelmen postrzega to jako ujmę (przyjęcie jej), z drugiej strony nie zgodzi się na pozostawienie dwóch różnych nazwisk ani nazwiska podwójne.
Pozostanie przy swoich nazwiskach czy przybranie przez żonę podwójnego to żadna ujma na honorze. To dość poważna kwestia i moim zdaniem nieelegancko jest ją narzucać, nawet jeśli do niedawana panowała u nas taka tradycja.
Chciałbym tylko przypomnieć, że to tradycja raczej niższych sfer, bo w wyższych również kobiety ceniły bardzo swoje korzenie i nie zrzekały się swojego nazwiska rodowego. Często posługiwały się oboma.
Czy mógłbyś podać jakąś książkę/literaturę do kwestii nazwiskowych w dawniejszych czasach? Chętnie poczytam.
Sprostuję trochę sytuację: oboje po fakcie nie chcą mieć ani różnych nazwisk ani podwójnych (podwójne nazwisko, uwierz, wyglądałoby źle). Kobieta nie ma więc możliwości zaproponowania innego kompromisu, jak przyjęcie jej nazwiska. Co z kolei niekoniecznie po drodze dżentelmenowi. Rozumiem, że to jak jakby sprawa do rozstrzygnięcia między samymi partnerami, niemniej jednak bardzo kłopotliwa i naprawdę trudna jeśli chodzi o zachowanie dżentelmeńskich zasad (ustąpić, przyjąć na siłę, perswadować, zrezygnować ze ślubu?).
Na siłę nic nie da się zrobić. Już lepiej trwać w tymczasowości i może coś się samo zmieni. Faktycznie ciężka sytuacja. Naszym przodkom w decyzji pomagały tradycje, dzisiaj trzeba się dogadać. Jak nie ma porozumienia, to go po prostu nie ma.
Może opcją byłaby zmiana obu nazwisk na jakieś nowe? W końcu można to zrobić.
A jak by wyglądał taki ubiór na osobie większych gabarytów ?
Jeżeli byłby dobrze dobrany rozmiarem – sądzę, że w porządku. Pewne klasyczne fasony są dość uniwersalne; ważne, by były dopasowane do sylwetki. W tym może pomóc krawiec i poprawki.
Cenię elegancję, ale myślę, że nie każdy styl ubioru jest odpowiedni dla osoby w wieku studenckim. Płaszcz i muszka wydają się być, niestety, zbyt pretensjonalne.
Ależ nie trzeba tak iść na wykład. Studenci też chodzą do opery czy filharmonii, a tam już taki strój pasuje jak najbardziej.
Świetny pomysł z tym wpisem, teraz tylko czekam aż zaprosi Pan do współpracy jakąś damę. Blogów o męskiej elegancji jest co najmniej kilka, podczas gdy ciągle brakuje w tym temacie kobiecego głosu.
Może kiedyś powstanie jakaś międzyblogowa inicjatywa w tym stylu, ale raczej na Czasie Gentlemanów nie będę poruszał damskich spraw.
W sprawie dyskusji o posiadaniu lub nie pieniędzy na fajne ubieranie się. Chinosy w dobrym sklepie, jak Massimo Dutti, kosztują około 200zł. To nie wiele więcej, niż przeciętne jeansy. Ostatnio nawet widziałem chinosy od Bytomia na przecenie za 120zł. To naprawdę tanio, a jakość jest świetna. Świetną marynarkę w outlecie można znaleźć za 250zł, czasem nawet taniej. Jeżeli nasze gabaryty się nie zmienią, to ta marynarka będzie dobra również za rok, dziesięć i dwadzieścia, więc to inwestycja długoterminowa (marynarkę, którą mój dziadek kupił kilkadziesiąt lat temu, chętnie nosił bym dziś, gdyby mi ją dał, ale nie chce mi jej dać,… Czytaj więcej »
Jesli po drodze nie zdarza sie nam losowe wypadki, jak „spranie” spodni, poplamienie czy uszkodzenie odziezy, a moda na okreslony kroj i fason zaraz sie nie zmieni, to rzeczywiscie warto kupowac rzeczy powyzej powiedzmy 150-200 zl. Z doswiadczenia studenckiego sprzed lat pamietam, ze raz w roku kupowalem cos ponadbudzetowego, ale o strojeniu sie czy stylizacji to malo kto myslal. Czlowiek wynajmowal mieszkanie, staral sie zjesc, uprac itd. za raptem pare stow miesiecznie, to w glowie naprawde nie mial „mediolanskich trendow”. Dobrze platna dorywcza praca, albo zastrzyk finansowy od rodziny zapewne zmienilby moje podejscie:)
Mój Mąż gdy studiował to oszczędzał na garnitur szyty na miarę od Spilliaert a potem gdy ubiegał się o prace to poszedł w idealnie dopasowanym garniturze na rozmowę o pracę i zestresował tym wszystkich kandydatów jednocześnie dało mu to większą pewność siebie bo inni wypadali kiepsko przy nim a to nie było stanowisko byle jakiego kierownika wiec prezencja była bardzo brana pod uwagę.
Podobają mi się stylizacje ze zdjęć, szczególnie ta z czerwonymi akcentami.
Elegancja jest bardzo kusząca. Tak samo jak połączenie elegancji z czymś luźniejszym
(np. dżinsy i koszula). Nawet najbrzydszy mężczyzna, gdy ubierze garnitur, robi wrażenie.