Jeszcze przed erą komputerów gra w karty była jedną z podstawowych rozrywek towarzyskich. Wiedzieli o tym doskonale nasi dziadkowie, którzy potrafili całe noce spędzać przy brydżu, remiku czy wincie. Takie spotkania rządziły się swoimi zasadami. O kilku z nich warto pamiętać też współcześnie.
Coraz mniej jest wśród nas miłośników gier karcianych. Kiedyś natomiast potrafiły one zgromadzić grono dobrych znajomych, którzy przy drobnym poczęstunku spędzali długie godziny, towarzysko ze sobą rywalizując. W dwudziestoleciu międzywojennym królował rzecz jasna brydż, ale w gruncie rzeczy najważniejsze było spotkanie się przy talii kart i zapomnienie o bożym świecie. Tę popularność potwierdza jeden z ówczesnych autorów poradników dobrego wychowania, Mieczysław Rościszewski:
„Namiętność do gry w karty jest u nas tak wielką, że niema domu prawie, gdzieby w karty nie grano.”
Miejsce gry
W karty grywano często w przeróżnych lokalach, ale dzisiaj chciałbym się skupić na bardziej prywatnych okolicznościach. Grywano bowiem nie tylko w klubach i restauracjach, ale również w domach prywatnych. Co ciekawe, jeśli gospodarze nie mieli na to ochoty, wcale nie musieli uczestniczyć w grze. Użyczali wówczas cichy kąt lub pokój swojego domu oraz odpowiedni stolik… Zresztą oddajmy głos panu Rościszewskiemu:
„Pokój do gry w karty posiada oświetlenie łagodne, świece na stolikach zielonych winne mieć małe jedwabne abażury, karty winny być nowe, szczoteczki i lichtarze błyszczące, sukno na stołach wyczyszczone, siedzenia dla wszystkich jednakowe i wygodne; kredek nie powinno brakować; w kubkach ozdobnych winny stać cygara i papierosy; eleganckie popielniczki winny się również znajdować pod ręką.”
Dobór partnerów
Sekretem udanej partyjki było dobranie sobie graczy według ich zdolności towarzyskich i karcianych. Początkujący nie powinien wpraszać się do gry zaawansowanych, a jeśli został zaproszony, musiał uprzedzić, że kiepsko gra. W tym wypadku reszta graczy zobowiązana była do łagodniejszego potraktowania jego potknięć i doradzania w kluczowych momentach.
Gorzej jeśli do stołu przysiadł się ktoś, kto nie potrafił się wykazać dobrymi manierami. Niechętnie widziano graczy, którzy denerwowali się gdy przegrywali, zbytnio wybuchali radością po wygranej, krytykowali innych albo nawet zwyczajnie oszukiwali!
Nic lepiej nie działa na przyjemną grę, jak harmonijny dobór partnerów.
Pieniądze
Czasem trudno było przed grą ocenić czy gracze nie są za bardzo zaawansowani, ale był też czynnik, który mógł od razu odstraszyć. To stawka. Jest to niezwykle ciekawy element ówczesnych gier karcianych. Niemal zawsze grywano na pieniądze i niekoniecznie nazywano to hazardem. W międzywojniu polecano nie uprawiać hazardu w domach prywatnych, ale gra w karty na pieniądze była czymś normalnym. To dlatego, że uważano taką grę za starcie umiejętności, a nie ślepy los.
„W domu prywatnym nie powinno się grywać zbyt drogo, ani w gry hazardowe, przy których różnice przekraczają normę dostępnej dla każdego przegranej.”
[Zasady dobrego wychowania, 1928.]
oraz
„Pomijając zupełnie gry hazardowe, obliczone wyłącznie na wygraną, traktować należy grę w karty jako rozrywkę towarzyską, w której kwestia pieniężna powinna odgrywać rolę drugorzędną – natomiast samo zadowolenie z gry i jej różnych kombinacji wysuwać się powinno na plan pierwszy.”
[Sztuka uprzejmości, 1938.]
Przed grą ustalano zatem odpowiednią stawkę, ale należało mieć na względzie, że jest to tylko pewna formalność. Goście nie grali po to, żeby się wzbogacić cudzym kosztem. Niemniej mogło się zdarzyć, że to, co dla jednego było tylko atrakcyjną stawką, dla innego było groźbą bankructwa. Każdy gracz musiał umieć ocenić swoje możliwości i nie grać za więcej niż mógł. Bogatsi natomiast, siadając do stolika z mniej zamożnymi, powinni sami proponować grę za mniejsze pieniądze.
Kibice
Zmorą partyjek towarzyskich byli tak zwani „kibice”, czyli postronne osoby, które stojąc przy stoliku, a nawet przysiadając się do niego, obserwowali grę. Pół biedy jeśli jedynie obserwowali. Często takie osoby swoimi reakcjami zdradzały zawartość kart graczy siedzących obok, komentowały grę, a nawet udzielały „bezcennych” rad.
Ciężko ich było jednak uniknąć na przyjęciu towarzyskim. Osoby postronne były zatem zobowiązane do nie przeszkadzania i nie odrywania uwagi grających. Dlatego wchodząc do pomieszczenia, gdzie się grało, nie witali się z uczestnikami gry, tylko lekko im się kłanialili. Nie zajmowali ich też żadną rozmową.
Dodatki
Partyjki potrafiły trwać bardzo długo, więc należało pomyśleć o jakimś poczęstunku. Pijano alkohol, palono papierosy (w ilościach potrafiących znacząco utrudniać oddychanie) i częstowano się zakąskami, zazwyczaj w formie kanapek. Niemniej nie można było tego wszystkiego stawiać na stole do gry! Gospodarze powinni zapewnić każdemu z graczy mały stoliczek, na którym mógł trzymać swoje napoje, jedzenie i popielniczkę. Stół był zarezerwowany tylko dla kart.
Długi
Zgodnie z dobrymi manierami, gracz, który wygrał już sporo pieniędzy nie powinien wstawać od stołu, żeby dać swoim partnerom możliwość odegrania się. Natomiast przegrywający mógł wstać w każdej chwili. Usilne próby odegrania się często kończyły się jeszcze większym długiem, bowiem zdenerwowany gracz popełniał coraz więcej błędów.
Każdy uczestnik gry powinien natomiast wiedzieć, że nie siada się do stołu jeśli nie ma się przy sobie pieniędzy albo nie będzie się w stanie ich szybko zorganizować. Długi karciane były bowiem wśród elit rzeczą świętą. Jako że nie wnoszono zastawu ani nie podpisywano weksli, były to długi honorowe, udzielane na słowo. Należało je bezwzględnie spłacać w ciągu 24 godzin. Kto tego nie uczynił, ryzykował utratę honoru.
Gry towarzyskie
Wracając już do czasów nam współczesnych muszę rzecz jasna stwierdzić, iż popularność gry w karty niestety mocno zmalała, ale na szczęście gry planszowe i inne gry towarzyskie szybko zyskują na znaczeniu. Może być nam szkoda dawnych obyczajów, ale pamiętajmy o pielęgnowaniu tych nowych. Choć pewnie to wyda się wielu z Was mniej poważne, warto powyższe zasady (powiedzmy, że bez chmury dymu i gry na pieniądze) adaptować do naszych potrzeb.
Grywacie? Dajcie znać w komentarzach czy kultura gier towarzyskich (nie ważne jakich) jeszcze żyje w Waszym środowisku.
Życzę Wam wielu wieczorów spędzonych w miłym towarzystwie przy grach! Piszę to ja, zapalony gracz.
Źródła:
M. Rościszewski, Księga obyczajów towarzyskich, Lwów – Złoczów 1905.
M. Vauban, M. Kurcewicz, Zasady i nakazy dobrego wychowania, Warszawa 1928.
I. Stypianka, Sztuka uprzejmości. Zasady i formy dobrego wychowania, Poznań 1938.
Taka ciekawostka: moja Małżonka przypomniała sobie o kartach dokładnie z początkiem tego roku i oto praktycznie codziennie spędzamy przy remiku dobre dwa kwadranse każdego wieczoru.
Mnie akurat karty nie zachwycają, ale co ja mogę… 😉
W remika grywałem nałogowo z moim dziadkiem. Osobiście natomiast preferuję tysiąca i pokera. Niewiele to jednak zmienia, bo i tak nie mam z kim grać 🙂
Też lubię grać w tysiąca. A jaki typ pokera, Pan preferuje ? najpopularniejszy Texas Holdem ?
Dokładnie ten.
Texas Holdem, jest świetny. Raz zarobiłem dzięki niemu 100 zł, i 2 batoniki 😉
Ja grywam ze swoimi przyjaciółmi nieprzerwanie od czas szkolnych. Głównie jest to poker. Kiedyś grywaliśmy kilka razy w tygodniu, teraz, kiedy wszyscy rozjechali się po Polsce, a nawet świecie, dzieje się to rzadziej. Zawsze jednak, kiedy spotykamy się przynajmniej we trzech starych muszkieterów, gramy. Mamy swoją ulubioną kawiarnię z okrągłym stolikiem z zielonym obrusem i gdzie rozgrywana jest większość partii. Prawie jak w kasynie, z tą drobną różnicą, że zamiast na pieniądze, gramy… na zapałki 🙂
Wszystkie gry karciane inne niż brydż to tylko nędzne popłuczyny po nim. Niestety prawie zawsze jest problem ze znalezieniem czwartego
Proszę o ostrożność przy takich wyrokach. Niektórzy mogą bardzo lubić te „popłuczyny” i bardzo dobrze.
na pewno tak jest, ja także grywam w inne gry, remika nawet lubię bardziej. po prostu poziom złożoności innych gier w zestawieniu z brydżem jest dosyć niski
Zależy jak rozumiesz złożoność. Brydż ma bardzo proste zasady, można się ich nauczyć w godzinkę, ale te zasady stwarzają ogromne możliwości. Z kolei np. skat ma bardzo skomplikowane reguły.
Ja grywam w pokera (Texas Holdem). Nie na pieniądze. Na żetony, więc sportowo, ale jak tylko powiem gdzieś, że lubię sobie pograć w miarę regularnie w stałym gronie, to reakcja zawsze ta sama… „Jak to?”, „Hazard?”, „Pieniądze w karty przegrywasz?”, „Przecież to nielegalne jest” itp. Zastanawiam się, dlaczego kiedyś granie na pieniądze nikogo nie dziwiło, a dziś…
Cóż. Miejmy nadzieje, że czasy w których Texas Holdem jest w Polsce nielegalny szybko miną.
> Zastanawiam się, dlaczego właściwie kiedyś granie na pieniądze nikogo nie dziwiło, a dziś…
Och, to dotyczy wielu zachowań, które jeszcze całkiem niedawno były całkiem correct, a dziś osoby oddające się im są niezupełnie au courant… Powiedziałbym, że to wpływ modelu życia jaki przyjęło nasze społeczeństwo: wygodny, odżegnujący się od tego, co „niebezpieczne” i „krwiożercze”, takie tam dyrdymały…
Dodałbym, że rząd próbuje zbyt mocno ingerować w nasze życie, z pobudek finansowych. (Państowowe lotto jest legalne, zagraniczne serwisy nie, bo rząd nie jest w stanie ściągać podatków)
Bardzo miło się to czyta, aż sama żałuję, że gier w karty absolutnie nie znam bo też nie miałam jak pan to powiedział „towarzystwa” i do gry i do tłumaczenia zasad, nie mówiąc już o dzisiejszej niskiej popularności takich zabaw. 🙂 A szkoda …..
Faktycznie szkoda, choć nigdy nie było tak, że wszyscy grali. Z tego co wiem na przykład Jan Kiepura nie przepadał za kartami.
Jak to czytam to czuję niemal mistyczną atmosferę, takie rozgrywki z pewnością miały swój nierozłączny urok na kształt może jakiegoś obrzędu towarzyskiego, czas przy takiej grze z pewnością płynie inaczej. 🙂
Nooo… można było wypalić cygarko, łyknąć dobrego koniaczku, a jak się człowiek postarał, to nawet odbył się jakiś pojedynek (można było nawet czasem wziąć w nim udział).
😉
Oczywiście mówimy o męskich zajęciach. W tym czasie kobiety zajmowały się czymś kompletnie innym.
Oj, bez przesady. Może nie paliły cygar, lecz papierosy, nie piły koniaczku, tylko likier, nie pojedynkowały się, tylko robili to za nie ich mężowie, ale na pewno na równi grały w brydża.
Zdaje się, że do pewnego momentu (temat znam powiedzmy z literatury) co najwyżej zgadzałyby się karty, ale raczej jakiś wist. Chętniej ploteczki przy herbacie. Wszystko w osobnym pokoju. Papieroski? To już prędzej kobiety wyklęte, te latawice wyemancypowane 😉 Natomiast takie fanaberie jak powszechny papieros w fifce, alkohol i jeden stolik to już raczej epoka po Wielkiej Wojnie — kiedy się okazało, że kobiety mogą zamiast mężczyzn pracować w fabrykach (i nie tylko), więc może mogą i inne rzeczy robić. PS polecam najnowszy pomocnik historyczny „Polityki”, tym razem biografia W. Churchilla. Nie mówi się tam może dużo o roli kobiet w… Czytaj więcej »
No ale OK, w tytule jest „międzywojnie”, więc cofam żart jako przedwczesny 🙂 lub spóźniony.
Dokładnie. Pisałem o okresie międzywojennym. Pod względem zmiany obyczajów ten okres jest bardzo barwny.
Dziś natomiast mamy takie czasy, że nawet mężczyznom „nie wypada”.
O tempora! O mores!
(to w kontekście dyskusji pod poprzednim wpisem)
Nie wiem jak w Polsce, ale w Anglii kobiety grywały w karty na równi z panami. W powieści „Duma i uprzedzenie” napisanej pod koniec XVIII wieku można się natknąć na kilka scen, kiedy odbywa się towarzyska gra.
Ja bardzo lubię, grywać w karty. Konkretnie, w brydża lub wista. Niestety, teraz bardzo trudno o dobre towarzystwo. W brydża, nauczył mnie grać ś.p. dziadek. A teraz gram raz na 2-3 miesiące, z dorosłymi znajomymi (oczywiście na prawdziwe karty)
Na szczęście, jest strona http://www.kurnik.pl , gdzie gram brydża.
Pozdrawiam
Zachęcam do zapoznania się z BBO (Bridge Base Online).
http://www.bridgebase.com/index.php
Gracze w brydża z całego świata, łatwo też znaleźć partnera używającego tego samego języka licytacji. Ze znalezieniem stołu o odpowiednim poziomie zaawansowania też nie powinno być problemu 🙂
Karty może nie cieszą się zbytnią popularnością wśród moich znajomych, za to często grywamy w planszówki. Bardzo lubimy te spotkania i staramy się spotykać jak najczęściej i oczywiście odkrywać coraz to więcej nowych tytułów gier wartych uwagi,
Polecam Wsiąść do pociągu, Carcassonne, Sabotażystę, a już na pewno Dixit…
Pierwsze trzy dobrze znane, ale Dixit nic mi nie mówi. Pozostaje tylko wypróbować 🙂
Pozdrawiam i gratuluję świetnego bloga
Konkretne Dixit II jest na wyobraźnię. Można w niego grać nawet w 12 osób. Od około 7-8 osób gra się świetnie. Na zakończenie imprezy idealna gra. Choć pochłonie pewnie ze 3 godziny, bo nikt nie będzie chciał poprzestać na jednej partii.
Polecam dokupić też dodatkowe talie. Drogie ale warto.
wszystkie mi znane i zgrane 🙂 miałem nawet okazję poznać twórcę Dixit, niesamowity człowiek 🙂
(Dla bezpieczeństwa zacznę, że nikogo nie namawiam do stosowania się do zasady zawartej w myśli wypowiedzi, która zaraz nastąpi, jest to wyłącznie moje prywatne zdanie) Moja prababcia grała w karty jak najęta, organizowała wieczorki karciane ku irytacji pradziadka. Zawsze grała na pieniądze, nawet jeśli miało to być „pięć złotych” w cięższych czasach. Sam kolekcjonuję gry wszelkiej maści,lubuję się w poznawaniu zasad gier już dawno zapomnianych, lub mniej popularnych. Uważam, że gra, zwłaszcza w karty, bez pieniędzy jest na dłuższą matę nudna. Wielu moich znajomych lubi pokera i chętnie z nimi gram, jednak większość partii rozgrywamy wtedy na pustych żetonach (które… Czytaj więcej »
> kurtka była mi bardzo potrzebna, więc byłem pełen wątpliwości
Toż z Ciebie po prostu hazardzista! 😉
Niewątpliwie, strata tej kurtki byłaby dotkliwą stratą, ale inaczej nie byłoby co opowiadać 😉
Świetna historia! Gratuluję! Takie pamiątki ceni się najbardziej.
Czy możemy zobaczyć tę planszę? W tym systemie komentarzy można wklejać zdjęcia (ikonka u dołu po lewej).
Bardzo chętnie, jednak będę mógł to zrobić dopiero za jakiś czas, bo obecnie jestem w innym mieście.Jak tylko będę pamiętał to wrzucę za kilka dni.
Będziemy więc czekać.
A ja wciąż czekam 😉
Wszystkie gry karciane jak najbardziej są u mnie w domu znane i lubiane.
Swego czasu chciałem nauczyć się grać w brydża. Najpierw szukałem partnerów do gry wśród znajomych, okazało się, że nikt nie chce, ani nie potrafi grać. Później szukałem w internecie, ale tutaj również nie znalazłem choćby osoby, a co dopiero czterech osób do gry. W końcu postanowiłem pójść nad Wisłę i przyłączyć się do starszych panów, którzy zawsze ochoczo siedzieli nad stolikami i oddawali się tej rozrywce. Ku mojemu zdziwieniu znalazłem tylko puste stoliki, na których, sądząc po warstwie prochu, od dawna nikt nie położył dłoni z kartami. I tak oto zakończyła się moja miłość do brydża. Niewątpliwie żałuję, że w… Czytaj więcej »
Też chciałbym się nauczyć grać w brydża. Na razie nie umiem, zatem grywam tylko w tysiąca i pokera (z kolegami/rodziną, nie na pieniądze). Niestety, do brydża trzeba czworga… Myślę jednak, że wcale nie tak mało osób grywa w karty, bardzo często w remika, dla „czystej przyjemności”.
Faktycznie szkoda, że to tak wygląda.
Witajcie,osobiście uwielbiam grać w karty, w dzieciństwie tata uczył mnie i moje rodzeństwo grać w brydża,remika,wista,3-5-8. Ta ostatnia to moja ulubiona i mogłabym grać w nią cały dzień ale niestety nie mam z kim:(. Kilka razy szukałam w internecie, czy przypadkiem nie ma jakichś spotkań w W-wie dla miłośników gry w 3-5-8, chociaż chętnie przypomniałabym sobie też inne,niestety nie ma nic na ten temat.Dzisiaj przypadkiem trafiłam na tę stronę. Oczywiście chodzi mi o fizyczne spotkanie a nie beznadziejne gry w sieci.Może kiedyś dzięki temu forum uda się zebrać kilka osób zainteresowanych ” kółkiem graczy” i coś zorganizujemy? Najlepiej w W-wie:)… Czytaj więcej »
Uwielbiam brydża i lubię innych uczyć tej gry. Jeżeli chcecie – chętnie Was nauczę lub z Wami pogram. Piszcie na numer gg. 3721841 lub na face booku.
Bardzo interesujący artykuł. W związku z tym mam pytanie. Jakie gry planszowe są godne uwagi?
Poniżej, w odpowiedzi do komentarza p. Huberta pisałem moje ulubione.
Dziękuję bardzo.
Jako ogromny fan „Bondów”, szczególnie książkowych jak i tych filmowych, na fali popularności pokera Texas Hold’em po filmie „Casino Royale” kupiłem bardzo ładnie wydaną książkę pt.”Zasady gier w karty” Richard’a Raymond”a. To zbiór 123 popularnych gier karcianych i ich wariantów, w tym 11 dla dzieci. Jest tam pewien rys historyczny gier, objaśnienie dotyczące figur, kolorów, układów, oraz ogrom ciekawych, mniej lub bardziej popularnych gier. Polecam tą pozycję zarówno dla stałych graczy i również dla tych którzy zainspirowani artykułem chcieli by zacząć grać w karty 😉
Przydałby się podręcznik w stylu Skąd wziąć partnerów do gry. 🙂
A tak w ogóle to myślałem nawet o tym żeby zorganizować gdzieś wieczorek gry w karty dla czytelników bloga. Może byłby to zalążek cyklicznych spotkań?
Świetna idea! Jeśli tylko czytelnicy wkleją swój link z forum do profilu na Disqus’ie to się poodnajdujemy. Z chęcią zajmę się organizacją pierwszej komórki graczy na terenie śląsko-lubelskim 😉
Kiedyś na Śląsku skat był bardzo popularny, dziś już rzadkość. Ciekawe z czego wynika ten odwrót od kart? Moim zdaniem skat oberwał przy okazji walki z pijaństwem na Śląsku na przełomie XIX i XX w., karty + mężczyźni + stolik = picie alkoholu.
Ja bym obwiniał komputery. Młodzi ludzie coraz częściej rozrywkę traktują jako coś doświadczanego w samotności, ewentualnie w grupie, ale w sieci.
Kiedyś natomiast tego typu rozrywka wymagała partnerów do zabawy, więc była też silnie związana z socjalizowaniem się.
Brydż jest zdecydowanie starciem umiejętności i nie ma nic wspólnego z hazardem. Poker na pewnym poziomie umiejętności również.
Gdyby ktoś w Poznaniu chciał pograć w brydża, to polecam UKBS Dąbrówka. W klubie uczą się grać i grają przede wszystkim uczniowie gimnazjum, liceum i studenci, jednak na turniejach pojawiają się też tzw. Eksperci w każdym wieku.
Mi gra w karty kojarzy się ze śp. Dziadkiem. W pokera nigdy grywać nie lubił, ale w tysiąca, 66, oko i kilka innych starych gier grywał. Nauczył mnie i Brata, zresztą od tego zaczynała się nasza nauka matematyki. Dla 5-latka zliczenie puli po partii tysiąca albo policzenie ugranego wyniku w partii było nie lada wyzwaniem 🙂 Niestety, poza dwiema ww. nie pamiętam zasad ani nazw. Majaczy mi się tylko, że w jednej z nich, rozgrywanej na 3 ręce, rozdawało się po 3 karty, jedna osoba ma 4. Na początku wpłaca się do puli stawkę, za każdą lewę (sztych) dostaje się… Czytaj więcej »
ta gra to beta. 52 karty. graczy od 2 do 8. każdy dostaje po 3 karty. czwarta karta odkryta określa trumfa. stawka umowna,podzielna przez trzy. podział puli zależny od ilości wziętych bitek. przed rozdaniem każdy wkłada do puli uzgoódnioną stawkę np. 3 zł. przy trzech graczach pula wynosi 9 zł. kolejnym etapem gry jest wymiana kart,każdy może wymienić maksymalnie trzy karty. następnie rozdający pyta o chęć uczestnictwa w rozgrywce,można grać lub spasować. jeżeli wszyscy spasują następuje nowe rozdanie i każdy dokłada do puli stawkę podstawową . rozdający nie może bez rozgrywki zabrać puli. kolejny etap to licytacja,którą rozpoczyna pierwszy z… Czytaj więcej »
W jakie gry grywa autor bloga?
Chodzi o karty, czy wspomniane gry planszowe? O planszówkach pisałem gdzieś w komentarzu. Jeśli chodzi o karty to tysiąc i remik, a obecnie poker.
granie w karty to rozrywka od której nikt nie stronił w moim domu. Dziadek lubił grywać w brydża, moi rodzice grywali w bardziej popularne gry jak tysiąc czy 3-5-8. Jako dzieciak lubiłem patrzeć na „rytuały”, które świadczyły o przyszłej grze (np. mama zawsze kładła „specjalny”, wciągany tylko przy tej okoliczności, ręcznik na stół żeby karty się nie ślizgały). Wtedy wiedziałem, że nie mogę przeszkadzać dorosłym przez kilka godzin. Nie mogłem nawet patrzeć jak grają. Dopiero kiedy skończyłem 16 lat, tata zaprosił mnie do stołu, wytłumaczył wszystko (choć niektórych gier zdążyłem się już nauczyć w szkole 😉 i się zaczęło. Od… Czytaj więcej »
Świetnie, że są rodziny, które wolą interakcję niż oglądanie telewizji!
Mam pytanie: czy mogę organizować wieczorki towarzyskie u siebie w pubie przy grze w tysiąca?
Może jakiś artykuł o kulturze gry w szachy?:)
Faktycznie należałoby coś takiego przygotować.