Czy niesienie pomocy innym jest obowiązkiem gentlemana? Czy trzeba wspierać potrzebujących charytatywnie? Nie, nie trzeba. I właśnie o to chodzi!
Od dłuższego czasu myślałem o artykule dotyczącym charytatywności. To przecież bardzo ważna kwestia i mocno kojarzy się z elitami, życiem z klasą i byciem gentlemanem. Nie chciałem, żeby to był płytki artykuł z kilkoma moimi przemyśleniami, dlatego o pomoc poprosiłem osobę z dużo większym doświadczeniem.
Wielu z Was pewnie zna już Konrada Kruczkowskiego, autora bloga Halo Ziemia. Konrad często porusza trudne, męskie tematy, ale jest też ambasadorem Stowarzyszenia WIOSNA, aktywnie angażując się w Akademię Przyszłości oraz Szlachetną Paczkę. Jego doświadczenie w bezpośrednim niesieniu pomocy potrzebującym jest bardzo duże.
Poniższy artykuł, choć nie jest wywiadem, jest wynikiem rozmowy, którą przeprowadziłem z Konradem.
Czy trzeba pomagać potrzebującym?
Podstawowym pytaniem, na jakie powinniśmy sobie odpowiedzieć, jest: czy w ogóle trzeba pomagać? W tytule artykułu przewrotnie od razu podałem odpowiedź, którą Konrad szczególnie akcentuje. Ponieważ właśnie nie trzeba i to czyni z pomagania innym tak szlachetny gest. Gdyby cokolwiek zewnętrznego nas zmuszało do pomagania, nie byłby to czyn wyjątkowy. Dla odróżnienia, istnieją instytucje, które ustawowo muszą pomagać. Na przykład służba zdrowia, straż pożarna czy policja. Natomiast to, czy my osobiście będziemy nieść pomoc innym, zależy wyłącznie od nas samych.
Nie ma zatem dla jednostki pułapu zamożności, od którego należy pomagać. Nie ma też zasady gentlemana, mówiącej o tym, że trzeba pomagać. Natomiast każdy z nas powinien tę kwestię przemyśleć sobie prywatnie. Mam szczerą nadzieję, że efektem tych przemyśleń będzie wniosek, że warto pomagać i warto z pomagania uczynić własny nakaz moralny, prywatną zasadę. Pamiętając wciąż o tym, że jest to w pełni dobrowolne.
Dlatego też nie można ludziom kazać pomagać. Można i trzeba natomiast inspirować ich do niesienia tej pomocy i angażowania się w działania charytatywne. Na przykład pokazując, że warto to robić.
Czy warto pomagać?
Najważniejszą zaletą niesienia pomocy innym jest to, że przyjmujemy nieco inną perspektywę niż dotychczas. Wówczas może się okazać, że problemy, z jakimi borykamy się na co dzień, są tak naprawdę nieistotne albo przynajmniej nie są wyjątkowe. Dzięki temu możemy lepiej ocenić własną sytuację i docenić to co się ma.
Konrad stoicko wskazywał mi, że często denerwujemy się na błahe problemy: kolejkę w sklepie czy brak podwyżki i przez takie drobnostki psujemy sobie i innym dzień. Natomiast właściwa perspektywa pozwala nam dostrzec sprawy ważniejsze i odpowiednio skanalizować swoją energię.
Dodatkowo czyniąc świat lepszym, niejako zyskujemy w nim udziały. Dzięki temu przestajemy żyć w przekonaniu o naszej niezależności i zaczynamy myśleć w kategoriach wspólnoty. Traktowanie ludzi i miejsc jako czegoś bliskiego jest ściśle powiązane z niesieniem dobrowolnej pomocy. To jak naprawianie dachu własnego domu, czy pielenie swojego ogródka. Działając charytatywnie zyskujemy świadomość odpowiedzialności za to, co nas otacza (zależnie od perspektywy będzie to nasze osiedle, miasto, naród, ludzkość itp.).
Co jeszcze można zyskać?
Aktywnie działając możemy też zyskać satysfakcję z poprawy czyjejś sytuacji życiowej, nowych przyjaciół, a nawet możliwość zobaczenia dalekiego kraju. Każdy z tych elementów jest ważny. Satysfakcja daje energię do dalszych działań. Przyjaźnie z aktywnymi ludźmi inspiruje do realizacji coraz śmielszych projektów. Natomiast znajomość świata czyni mądrzejszym.
Niemniej te czynniki nie powinny być powodem do przyłączenia się do niesienia pomocy. To tylko efekty uboczne. Warto o tym pamiętać, choć w szerszej perspektywie, nie ważne są intencje, jeśli ktoś mądrze i rzetelnie pomaga. Doświadczenie uczy, że z czasem i tak własne, egoistyczne potrzeby schodzą na dalszy plan.
Komu pomagać?
Każdy z nas musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie komu chciałby pomóc. To jedna z ważniejszych decyzji, żeby nasza energia nie poszła na marne. Spektrum jest bowiem bardzo szerokie. Można pomagać napotkanym ludziom w potrzebie. Można się udzielać lokalnie i poprawiać byt swojej społeczności. Można pomagać zwierzętom, ubogim, ofiarom przemocy, a nawet ludziom pomysłowym, którym brakuje funduszy na realizację ambitnych projektów. Zawsze jednak powinniśmy poświęcić nieco czasu na poznanie sytuacji danej osoby i odpowiedzenie sobie, czy faktycznie naszej pomocy potrzebuje.
Niekiedy pojawiają się głosy, że powinniśmy pomagać wyłącznie swoim rodakom, pracując na rzecz naszego kraju, dopóki są w nim potrzebujący. Takie podejście ma jednak krótkie nogi, gdyż w każdym zamożnym państwie zawsze będą ubodzy. Natomiast są rejony świata, które mogą wymagać większego zaangażowania. Dlatego najlepszym wyjściem będzie patrzenie na siebie, pomaganie wedle własnego sumienia i pozostawienie w spokoju osób, które wybrały inaczej.
Jak pomagać?
Przede wszystkim mądrze.
Konrad przekonał mnie, że nie ma co oceniać ludzi po sposobie niesienia pomocy. Faktem jest, że im bardziej się zaangażujemy, tym bardziej będziemy chcieli wejść w to jeszcze głębiej, jeszcze bardziej się poświęcić. Natomiast, jeśli ktoś póki co ogranicza się do wysłania sms-a, przekazania 1% podatku albo opublikowania statusu na Facebooku, to też dobrze. Może nie zdziała wiele, ale choć trochę pomoże. Każdy rodzaj pomocy jest wartościowy, tym bardziej, że jest szansa, iż niebawem ta osoba zrobi kolejny krok.
Jeśli ktoś nie chce się zbytnio angażować, może przelewać pieniądze, wysyłać sms-y. W przypadku kampanii społecznych pomaga ich nagłaśnianie, podawanie dalej postów w mediach społecznościowych, czy nawet wylewanie sobie wiadra wody na głowę. Nie wychodząc z domu można pisać listy w ramach akcji Amnesty International.
W końcu można się zaangażować jako wolontariusz. Zbierać fundusze, pomagać przy organizacji akcji charytatywnych, opiekować się chorymi itd. Można nawet pomagać bezpośrednio robiąc dla uboższego sąsiada zakupy, pomagać znajomym studentom zrealizować obiecujący projekt, czy zaprosić głodnego na obiad.
Pomoc nie musi opierać się o jakąś instytucję (choć w tym wypadku łatwiej o diagnozę potrzeb i kontrolę efektów), nie musi też być skierowana do ubogich (pomocy potrzebują też więźniowie polityczni, ofiary przemocy, a nawet zwierzęta), ale powinna być przemyślana i dopasowana do potrzeb.
Jeśli akurat szukasz organizacji, które mógłbyś wspomóc w niesieniu pomocy, możesz zajrzeć na strony typu: www.ngo.pl www.kampaniespoleczne.pl czy strony ministerstw. Wystarczy 10-15 minut, żeby znaleźć coś dopasowanego do własnych oczekiwań i preferencji.
Wspólnota
Najważniejsze to uświadomienie sobie, że nasz dobrobyt tworzymy wspólnie i jesteśmy od siebie zależni. Dbajmy o swoje otoczenie, jak o własny dom. Jeden z czytelników podpowiedział mi określenie „społeczna odpowiedzialność gentlemana”. O to właśnie chodzi.
Żeby zachęcić tych, którzy jeszcze nie zrobili pierwszego kroku i pokazać, że charytatywność nie dotyczy tylko garstki ludzi, dajcie znać w komentarzach jakie działania sami podejmujecie. Śmiało możecie wklejać linki do akcji charytatywnych, fundacji i stowarzyszeń w jakich działacie.
Przesłanie
A na koniec zamieszczam kilka słów Konrada Kruczkowskiego, jako przesłanie:
Jestem zdecydowanym zwolennikiem idei, że jesteśmy za siebie wzajemnie odpowiedzialni. Obowiązkiem każdego człowieka jest stanie w obronie ludzi, którzy nie są w stanie obronić się sami. Marek Edelman powiedział kiedyś: „Niezależnie od tego kim jest bity – trzeba z nim być. Trzeba dać mieszkanie bitemu, trzeba go schować w piwnicy… Trzeba się tego nie bać i trzeba być przeciwko tym, którzy biją”.
Dzisiaj jest konflikt na Ukrainie, jest konflikt z Państwem Islamskim, jesteśmy na pograniczu jakiegoś większego kryzysu, ale to nie jest stan wojny, jak w przypadku Marka Edelmana. Natomiast tych bitych przez różne sytuacje życiowe, niepowodzenia czy samych siebie jest bardzo dużo. Nie wolno stać wobec tego obojętnym. A jak ktoś pyta dlaczego nie wolno stać wobec tego obojętnym, to ja odpowiadam „bo nie wolno”, „bo tak trzeba”. Jestem o tym przekonany, że są takie rzeczy, które nie wymagają uzasadnień. Po prostu pewne postawy trzeba akcentować.
Stare prawdy
Zobacz też odcinek Starych Prawd na temat wyświadczania przysług:
Mam nieco odmienne i nieco kontrowersyjne zdanie. Po pierwsze jestem przeciwnikiem pomagania przez wysyłanie SMSa czy wrzucenie raz do roku 10zł do puszki. To nie jest pomoc. To jest tylko uspokojenie sumienia. Pokazanie samemu sobie że coś robię więc jestem dobry.Mimo że wczoraj nie zapłaciłem kontrahentowi za wykonaną usługę to wrzuciłem stówkę na WOŚP więc chyba jestem OK. Do tego istnieje spore niebezpieczeństwo że działanie organizacji charytatywnych negatywnie wpłynie na działanie państwa. Bo po co kupować inkubator do szpitala? Zaczekamy pół roku to nam Owsiak kupi… Z powyższych powodów jestem zwolennikiem pomocy jedynie bezpośredniej, długotrwałej i wymagającej. Zacznę od końca.… Czytaj więcej »
Gratuluję zaangażowania! Natomiast takiego podejścia do skromniejszych form pomocy nie podzielam. To grozi wykluczeniem osób, które uznają, że do pomagania potrzebne jest pewnie jakieś powołanie, że trzeba się temu w pełni poświęcić i jest to sprawa typu „wszystko albo nic”. W efekcie będą się zamykali na wszelkie formy działalności charytatywnej. Skoro małe nic nie dają, a wielkie są zbyt absorbujące, to lepiej siedzieć cicho i czekać na lepszy moment. Wolę już jak ktoś mówi sobie „a spróbuję” i na przykład kupi kilka worków karmy dla psów do schroniska. Potem zorganizuje między znajomymi zbiórkę ciuchów dla domu dziecka. Potem może spróbuje… Czytaj więcej »
Myślę, że jedno nie wyklucza drugiego. To co robisz jest bardzo dobre i myślę, że puszczenie przelewu komuś kto zbiera na drogą operację także jest dobre mimo, że nie jest wymagające. Trudno, nie poznam tego człowieka etc., ale skoro mam sposobność, to dobrze, że odzyska np. zdrowie.
Wspomniano tutaj na końcu o pomocy Ukrainie i tutaj pytanie czemu mielibyśmy im pomagać? W końcu nie ważne czy Rosjanie czy Ukraińcy obydwa te narody są do nas wrogo nastawione. Tak naprawdę fakt, że wrogowie Polski biją się między sobą jest nam na rękę. Oczywiście nie odtrąciłbym zwykłego człowieka, gdyby napotkał w potrzebie tylko dlatego że jest Ukraińcem. Natomiast wysyłanie szerszej pomocy do tego kraju jest działaniem na szkodę Polski. Nie tylko dlatego, że nigdy nie wiadomo czy te środki nie zostaną wykorzystane przeciwko nam, ale nawet w tym momencie rosyjskie sankcje nam poważnie szkodzą.
„Wspomniano tutaj na końcu o pomocy Ukrainie i tutaj pytanie czemu mielibyśmy im pomagać?” Nie wdając się (mimo że mam wielką ochotę!) w politykowanie odpowiedź jest przecież w tekście! Bo trzeba! Bo ludzie nie mają dachu nad głową. Bo dzieci zostają bez rodziców. I właśnie dlatego że Ukraina zmaga się ze zbrojną agresją. Nikt tu nie pisał z resztą o pomocy wojskowej… „W końcu nie ważne czy Rosjanie czy Ukraińcy obydwa te narody są do nas wrogo nastawione.” Nigdy nie spotkałem Jeszce narodu… Za to spotkałem wielu Ukraińców i wielu Rosjan. O ile Ukraińcy w znakomitej większości patrzyli na mnie… Czytaj więcej »
W Lwowie byłem piękne miasto 🙂
Ze zwykłymi mieszkańcami większości krajów można normalnie porozmawiać. Natomiast nie może być tak, że z jednej strony im pomagamy, a z drugiej strony rząd Ukrainy będzie stawiał pomniki i czcił katów z Wołynia, czy katów Warszawy… Szanujmy się.
Co do Wołynia… na Ukrainie bywałem często i jeżdżę tam od dawna. Wypiłem też z przeróżnymi Ukraińcami sporo. I nigdy nie wypływał temat Wołynia… do zeszłego roku. Bo ostatnio prawie w każdej rozmowie słyszę albo przeprosiny albo deklaracje że to trzeba przepracować. A to jakie nastawienie mają Ukraińcy dobrze obrazują „oszołamiające” wyniki Prawego Sektora z ostatnich wyborów. To młody kraj więc i sporo ma do przepracowania i bywa to proces burzliwy. Ale ja się tam jakoś nie boję hord UPA atakujących Przemyśl. Za to Rosjaninie i ich W PEŁNI OFICJALNA polityka to coś zupełnie innego. Z drugiej strony my czcimy… Czytaj więcej »
Może dla Ciebie to historia, dla mnie fakt, że teraz w 2015 roku w Ukraińskim parlamencie czci się ludzi, którzy zabijali przyjaciół moich dziadków jest nie do przyjęcia.
W Rosji cały czas czci się ludzi którzy zabijali moich… taki już mamy niedoskonały świat. BTW mam znajomego którego dziadków wykończyli żołnierze wyklęci (i nie nie był komunistom… ot po prostu nawinął się pod karabin) Nie odmawiam CI z resztą prawa do gniewu czy urazy. Warto by tylko było żeby osobiste tragedie nie wpływały na działania państwa. Mojego dziadka prawie wykończyli Niemcy. Miał prawo ich nienawidzić. Nie miał za to prawa swoją nienawiścią blokować wejścia Polski do NATO. Wehrner von Braun przyczynił się do śmierci wielu ludzi. Był w NSDAP a jakoś nie przeszkadza to w czczeniu jego pamięci. Przykłady… Czytaj więcej »
A historia naszego kraju uczy, że wiele razy nasza pomoc szła na marne i i tak wszyscy odwracali się do nas plecami… 🙂
1. Pomoc Ukrainie nie musi oznaczać broni.
2. Żywność, lekarstwa, ubrania etc. to pomoc ludziom a nie Ukrainie (podczas wojny najbardziej cierpią cywile tracąc dobytek i dach nad głową).
3. Bo pomoc może zmienić nastawienie wobec nas (choć tu bym nie przesadzał, Ukrainiec nie oznacza od razu banderowiec).
4. Z Rosyjskimi sankcjami to nie jest tak źle jak straszą w telewizji, lepsze interesy ubijamy z malutkimi Czechami niż ogromną Rosją.
Zgadzam się w tym momencie w 100%. Mówienie, że rząd i parlament sprawują władzę z woli Narodu jest w tym kontekście po prostu cyniczne. Bo tak naprawdę, gdyby liczyć się z większością „szarych” obywateli, to w Polsce powinna obowiązywać choćby kara śmierci.
Dodam jeszcze, że również nie widzę powodu, żeby nieść pomoc potomkom, jakby nie było, banderowców. Polecam co poniektórym lekturę ks. Isakowicza-Zaleskiego „Przemilczane ludobójstwo na Kresach”. Przy tych draniach, Niemcy i Sowieci to baranki.
Naprawdę istnieje ktoś zaplanowane wielomilionowe, wieloetniczne ludobójstwo dokonane przez Niemców uważa za mniejszego kalibru niż ludobójstwo na Wołyniu?
Ot, ile potrafi zdziałać moda polityczna…
No to nic prostszego.
Podpisy, referendum…
Zabawne jest to że polityka musi się wsączyć nawet kiedy tekst jest o zwyczajnej pomocy ludziom w potrzebie.
I do tego w 3 komentarzach udało się dotrzeć do kary śmierci…
Obserwuję tę dyskusję z zainteresowaniem i również mnie to dziwi.
Rosjanie w ostatnim roku wyświadczyli nam ogromną przysługę. Dzięki ich działaniom wrogiem numer jeden dla Ukraińców będą Rosjanie, a potem długo, długo nic i może dopiero Polacy i to raczej tylko dla skrajnych organizacji. Przy okazji konfliktu za wschodnią granicą ciągle w sieci spotykam się z Wołyniem, ale jakoś ludzie piszący o Wołyniu gładko przechodzą nad rzezią Pragi, rozbiorami, rusyfikacją, brankami, kibitkami, marchlewszczyzną, Katyniem, sowiecką okupacją. Oficjalny kult państwowy Bandery przeszkadza i słusznie, ale kult szefów NKWD i Stalina w Rosji nie przeszkadza. Nie muszę darzyć sympatią Ukraińców żeby w tym konflikcie ich popierać, bo groźniejsza jest silna i agresywna… Czytaj więcej »
Wartym wspomnienia jest geneza koncepcji charytatywności, pozwoli nam to dojrzeć wyjątkowość cywilizacji, którą zbudowaliśmy. Tzw. Doktorzy Kościoła wypracowali koncepcję charytatywności, a raczej wyprowadzili ją z chrześcijaństwa. Mianem charytatywności(nota bene łac. caritas) określili bezinteresowną pomocą, za którą nie idzie żaden rozgłos i korzyści. Wyjątkowość tego potwierdza, że w innych kulturach tego długo nie było i do tej pory w wielu brakuje. Nawet u protestantów nie wygląda to tak samo. Wcześniej za pomoc oczekiwano późniejszej spłaty lub sławy. Dlatego też uważam, że obowiązek pomocy wynika z chęci być katolikiem. W świetle tego nie mogę zgodzić się w punkcie „Co na to da”,… Czytaj więcej »
„Dlatego też uważam, że obowiązek pomocy wynika z chęci być katolikiem.”
IMHO jeśli coś jest obowiązkiem to już nie jest dobroczynność a zwyczajna jałmużna wynikająca z obowiązku właśnie.
Ot rodzaj podatku.
No i jako ateista nie mam problemu z dobroczynnością.
Nie przypisywał bym tak łatwo religii wszystkiego co dobre na tym świecie 😉
To jest taki obowiązek jak obowiązek posiadania czterech kół przez czterokołowiec. Cywilizacja zachodnia jest zbudowana przez Kościół i mimo, że nie podzielasz koncepcji Boga, to i tak przyjąłeś system wartości tutaj wypracowany. Koncepcja charytatywności została wypracowana w Kościele. To nie jest kwestia mojej opinii tylko historii.
Po pierwsze, ani Pan Wojciech ani ja nie użyliśmy pojęcia „charytatywności” czyli służby potrzebującym w duchu miłosierdzia chrześcijańskiego, ale posłużyliśmy się neutralnym terminem „dobroczynności”. Proszę więc nie wykręcać kota ogonem i trzymać się teminologii przedmówców. Inaczej będziemy sobie gadali do uszarganej śmierci każdy o czym innym. Po drugie, Europa ucywilizowała się znacznie wcześniej niż pojawili się w niej pierwsi chrześcijanie, zaś fundamentem cywilizacji europejskiej są przede wszystkim Grecja i Rzym. Ich dorobek kulturowy chrześcijaństwo asymilowało pełnymi garściami – zwłaszcza w początkowym okresie rozwoju. Wystarczy choćby wspomnieć pogańską kosmologię, która w pewnym momencie stała się oficjalną doktryną nauki kościelnej, system filozoficzny… Czytaj więcej »
Po pierwsze stwierdzenie, że Europa ucywilizowała się w jakimś momencie jest przejawem podejścia ahistorycznego. Proces ten jest ciągły. Owszem, Grecja i Rzym są fundamentami Europy, tak samo jak Kościół i chrześcijaństwo. Prawdą jest także, że Kościół został poniekąd spadkobiercą dorobku, ponieważ po zniszczeniu imperium przez barbarzyńców ratował ten dorobek m.in. przepisując księgi, a później rozwijając naukę. W Kościele powstała metoda naukowa i różne gałęzie nauki(wcześniej nie było metody oraz różnych gałęzi, istniała głównie matematyka i filozofia). Jednak przykłady ze strojem senatora i budynkiem sądu są, Pan wybaczy, mało znaczące, to kwestia organizacyjno-praktyczne. Nie za bardzo rozumiem z czym Pan polemizuje,… Czytaj więcej »
Po pierwsze (a precyzyjniej rzecz biorąc, „po drugie”) napisałem, że „Europa ucywilizowała się znacznie wcześniej”, a nie, że ” Europa ucywilizowała się w jakimś momencie”, apeluję więc po raz kolejny o dokładne cytowanie i niewykręcanie kota ogonem. Moja wypowiedź nie ma nic wspólnego z jakimś „momentem” powstania cywilizacji i jest na tyle językowo precyzyjna, że nie powinno być problemu z jej właściwym zrozumieniem (odsyłam do słownika języka polskiego w celu porównania sobie terminów „cywilizacja” i „ucywilizować”) W związku z powyższym argument rzekomego ahistorycznego podejścia do zagadnienia traktuję jako Pańską świadomą i zamierzoną prowokację. Zwróciłem jedynie uwagę na fakt, że osiągnięcia… Czytaj więcej »
„Ucywilizowała się” jest czasownikiem dokonanym, więc wskazuje na czynność już zakończoną. Pan wybaczy, ale myli Pan wiele pojęć i faktów, a ja nie mam ani czasu ani ochoty tłumaczyć wszystkiego po kolei. Proszę sięgnąć do źródeł historycznych z zakresy historii nauki, historii Kościoła czy nawet historii powszechnej. Swoją niewiedzę przykrywa Pan aroganckim stylem, więc czuję się zwolniony z dalszej dyskusji. Pozdrawiam
Mam niesamowitą bekę z niejakiego G.J. Naczytał się chłopak artykułów na stronach dla gimboateistów i myśli, że jest mądry. Chłopcze, dowiedz się co znaczą pojęcia, które używasz. Choćby wspominany przez piotra marksizm kulturowy, który z bolszewikami ma mało wspólnego. Przyłączam się do apelu do zapoznanie się ze źródłami, bo czytanie o zniszczeniu biblioteki Serapeionu. Wyręczę ciebie i powiem, że w momencie zniszczenia tam nie było żadnej biblioteki.
Co do mojego światopoglądu, wieku i źródeł informacji, to trafiłeś trzy razy z rzędu kulą w płot. Za dużo sobie pozwalasz, Marcinku. Zanim zaczniesz kogoś tykać i pouczać z czym ma się zapoznać, odrób najpierw sam swoje lekcje, bo jak na razie sypie Ci się deklinacja, składnia, mylą zaimki i jesteś na bakier z ortografią. Szkolny żargon wskazuje zaś na to, że najprawdopodobniej sam jeszcze całkiem niedawno „gimbusiłeś”. Kwestionowanie poglądów Gibbona na zniszczenie Serapeionu w 391 roku – czy była tam biblioteka, czy już nie – jest mi doskonale znane. Jak dotąd kwestia ta nie została ostatecznie rozstrzygnięta – ja… Czytaj więcej »
Jak widzę, Pańskie podejście do dobroczynności, Panie Wojciechu, wprost idealnie pasuje do starogreckiej, prometejskiej koncepcji filantropii – nieobowiązkowego, „czystego” poświęcenia się dla innych z pobudek humanistycznych, solidarności międzyludzkiej i zwyczajnej miłości do człowieka. Proponuję to jasno wyartykułować – wtedy powinien Pan uniknąć ewangelizowania na siłę i wmawiania Panu, że wbrew własnej woli i na dodatek nieświadomie, przestrzega Pan jakoby jedynego dostępnego na „zachodzie” i obowiązującego bezwzględnie wszystkich systemu wartości.
Pozdrawiam
Po pierwsze charytatywność jest znacznie złożonym konceptem. Po drugie to niej ewangelizowanie(a już na pewno nie na siłę). Nie trzeba wierzyć w Boga by uznawać autorstwo pewnych koncepcji czy ich słuszność. Poza tym nie da się ukryć, że cywilizacja zachodnia stoi na chrześcijańskich fundamentach i siłą rzeczy europejczyk je przyjmuje.
Ja tylko dodam, że taka działaność charytatywna z jaką dziś najczęściej się spotykamy, kiedyś była ostro krytykowana przynajmniej przez niektórych katolickich duchownych. Głośna, radosna działalność charytatywna powiązana z jakimiś balami, licytacjami, koncertami zdaje się, że bardziej służy poprawie samopoczucia i promocji sytych niż pomocy potrzebującym. Czy sama pomoc potrzebującym i wzięcie w opiekę wykluczonych jest powiązana z chrześcijaństwem? Mnie się wydaje, że tak, bo chrześcijaństwo przyznaje rację ofierze. Zresztą polecam książki Renego Girarda.
Możliwe, bo charytatywność nie zakłada splendoru w zamian.
Witam. Odpowiada pan na mejle 🙂 ? Bo wysłałem z zapytaniem a odpowiedzi nie dostałem
Niestety coraz częściej nie daję rady odpisywać na wszystkie wiadomości, zwłaszcza w pierwszych dniach od ich otrzymania. Postaram się odpisać jak najszybciej.
Myślę, że warto wspierać fundację Wolność i Nadzieja (WiN).
Co znaczy „…a nawet możliwość zobaczenia dalekiego kraju…” >
Niektóre organizacje zabierają wolontariuszy do Afryki czy Azji. Sam kiedyś zastanawiałem się czy nie jechać do (chyba) Tajlandii na odbudowę szkół po tsunami. Poznałem też matematyczkę uczącą dzieci w kenijskich wioskach. Brzmi jak wielka przygoda, ale ludzie, którzy zgłaszają się tylko po to, żeby w ten sposób podróżować są utrapieniem dla tego rodzaju fundacji.
A może chodzi o pomaganie dlatego, że inni potrzebują pomocy, a nie z powodu ideologii?
Uważanie, że należy pomagać się, bo inni tego potrzebują też jest pewną ideą, a idee mają konsekwencje. Nie da się o tego abstrahować. 😉
Warto zrobić z pomocy nawyk; np. znam miejsce w którym co wtorek są sporządzane posiłki dla bezdomnych. Każdy może przyjść, pomóc w przygotowaniu (głównie kanapek) i rozdaniu (z czym jest więcej roboty niż może się wydawać, bo trzeba np. rozłożyć stoisko).
Uważam,że kiepski ze mnie gentelman bo pomagam i owszem przyjaciołom i znajomym,zawsze za darmo nie oczekując nic w zamian i jest to dla mnie normalne i naturalne.Nawet kolegom z pracy za co czasem mi się oberwie.A najbardziej pomagam udzielając się w harcerstwie z osobami niepełnosprawnymi.Zerknijcie na drużynę: http://7dhns.legionowo.zhp.pl/
Dlaczego kiepski?
Oj długo by opowiadać 🙂 Raczej nie dbam o konwenanse,i zasady. i chodze nie elegancko ale jak mi wygodnie.i ubranie na mnie raczje wisi niz sie nosi 🙂
Ale uwielbiam ten blog 🙂
Akurat ubranie to rzecz bardzo wtórna. Najważniejsze co ma się w głowie.
Bezinteresowna pomoc obcym została zapisana jako wzór po raz pierwszy w Nowym Testamencie. Można być szczerym dawcą pomocy będąc ateistą, ale zjawisko kulturowo i etycznie zaistniało dzieki przypowieściom i przykazaniom Jezusa. Św. Paweł to uściśla: „choćbyś wszystko rozdał ubogim, a bez miłości, niczym to będzie” (cytat z pamięci”).
Idea filantropii pojawiła się już w greckich mitach, zaczynając od Prometeusza.
Motyw bezinteresownego ugoszczenia przybysza/obcego jest jednym z indoeuropejskich z filarów mitotwórczych (obecnym chociażby w micie o Popielu).
Kiedyś ludzie pomagali innym bo mieli pieniądze. Dzisiaj, po 100 latach rządów socjalistów, ludzie tych pieniędzy nie mają, ponieważ płacą 65% swojej pensji na „bezpieczeństwo” (ulubione słowo socjalistów) – w tym na różne programy pomocowe. Wskutek tego panuje powszechna znieczulica ” dlaczego mam mu/jej pomagać, przecież zapłaciłem już składkę, teraz niech państwo mu/jej pomoże”
Polemizowałbym. Znieczulica panowała zawsze. Wydaje się nawet, że im gorzej ludzie mają w ogóle, tym chętniej wzajemnie sobie pomagają. Na przykład po II wojnie światowej, nawet kraje dotknięte wojną, niosły pomoc bardziej poszkodowanym.
Nie ma pułapu zamożności, od którego należy pomagać, ale jest pułap sensowności angażowania się.
Jeśli chcesz przelać na czyjeś konto jakieś pieniądze, to czy przelejesz 1zł? Albo 5zł? W takich przypadkach koszt przelewu i wartość czasu na to poświęconego będą wyższe od wartości datku. Uważam zatem, że jeśli kogoś nie stać na wydanie 20-50zł, to może z czystym sumieniem pozostawić te pieniądze u siebie.
Chyba, że chodzi o WOŚP – wrzucanie do puszki nie powoduje dodatkowych kosztów.
Pozdrawiam.