Choć mam już swój ulubiony sposób golenia na mokro, zawsze zastanawiałem się czy na pewno jest on najlepszy. Postanowiłem więc uciąć domysły i możliwie dokładnie porównać kilka maszynek. Po tym teście już wiem co goli lepiej.
Kto jeszcze używa maszynek na żyletki?!
Wielu osobom golenie maszynkami na żyletki może kojarzyć się ze skansenem, hipsterstwem czy sztuką dla sztuki. Jest jednak spore grono mężczyzn, które doskonale wie, że to urządzenie i wiążące się z nim metody golenia sprawdzają się doskonale.
Przez wiele lat męczyłem się z jednorazówkami, maszynkami wieloostrzowymi, żelami i piankami w puszkach oraz golarkami elektrycznymi. Dopiero kiedy z ciekawości odkryłem tradycyjne golenie na mokro znalazłem przyjemność w goleniu. Pisałem o tym wielokrotnie na blogu.
<<Zobacz też: Jak się golić na mokro maszynką na żyletki>>
Jednak odkąd kilka lat temu przekonałem się do maszynek na żyletki, nie miałem okazji dokładnie porównać efektów golenia z tymi, uzyskiwanymi bardziej popularnymi urządzeniami. Potrzebny był zatem porządny test. Możecie go zobaczyć zarówno na filmie, jak i w artykule poniżej.
Porównywane maszynki
Żeby porównać efekty golenia maszynkami na żyletki z maszynkami systemowymi potrzebowałem kilku urządzeń. Rzecz jasna niezbędna była moja maszynka Merkur Solingen 41C, ale model nie ma większego znaczenia, gdyż w tym wypadku bardziej liczą się żyletki. Stosowałem żyletki Wilkinson, które uważam za środkową półkę jakościową. Są łatwo dostępne i golą poprawnie.
Jako przykłady systemowych maszynek wziąłem dwa modele Gillette. Bodajże najbardziej popularny, trzyostrzowy Mach 3 oraz produkt z wyższej półki – Proglide Flexball, która posiada pięć ostrzy. Dzięki temu porównywać będziemy popularne i dobre produkty o różnej ilości ostrzy. Zastrzegam od razu, że nie ma tutaj lokowania produktu, a użyte modele pojawiły się, bo były dla mnie łatwo dostępne i uznałem je za reprezentatywne.
Metodologia
Golenie jednej połowy twarzy jedną maszynką, a drugiej drugą i porównywanie efektów uznałem za kiepski pomysł. Chciałem dokładniej skupić się na całym procesie i wynikach. Dlatego też postanowiłem golić się każdą z maszynek przez tydzień, w odstępach jedno i dwudniowych. Po tych trzech tygodniach goliłem się jeszcze przez jakiś czas naprzemiennie tymi urządzeniami sprawdzając określone aspekty golenia i goląc nawet kilkudniowy zarost. W efekcie test trwał ponad miesiąc. W trakcie całego testu notowałem moje wrażenia, żebym mógł je na spokojnie porównać.
Każdą z maszynek goliłem się tą samą metodą, typową dla tradycyjnego golenia na mokro. Goliłem dobrze nawilżoną twarz. Pianę wyrabiałem sam, pędzlem z włosia borsuczego. Stosowałem krem Nivea. Goliłem się na dwa przejścia – 1. w poprzek włosa, 2. pod włos. Po goleniu zimna woda, ewentualnie ałun oraz balsam Nivea.
<<Zobacz też: Wyrabianie piany do golenia na mokro>>
Oto wyniki:
Komfort trzymania maszynki
Uchwyt jest niezwykle ważny dla bezpieczeństwa golenia i w rezultacie osiągnięcia gładkiej twarzy. Podczas golenia to ostrza powinny golić same, wsparte ciężarem maszynki, a my nie powinniśmy dokładać do tego własnej siły. Przyłożenie siły może łatwo doprowadzić do zacięcia, co skutecznie psuje komfort golenia.
Na tym tle bardzo dobrze wypada moja maszynka na żyletki, gdyż cała z metalu ma odpowiednią wagę. Krótka rączka nie stanowi tu żadnego problemu. Wystarczy ją prowadzić, lekko trzymając końcówkę rączki. Dobrze wypada również Flexball, który jest wykonany całkiem solidnie i wygodnie leży w dłoni. Najgorzej należy ocenić tutaj podstawową maszynkę Mach 3, która zrobiona jest w całości z plastiku, przez co jest za lekka, by golić sama. Musimy jej w tym nieco pomóc, a tym samym zwiększamy ryzyko podrażnień i zacięć. Ten minus łatwo można wyeliminować kupując wyższej jakości rączkę, niekoniecznie produkcji Gillette. Wiele firm produkuje takie rączki dla wymagających klientów i pasują one właśnie do wkładów Mach 3.
Zbieranie piany
Spora różnica pojawiła się w temacie zbierania piany. Maszynki systemowe szybko wyczerpywały swoje możliwości przetrzymywania piany i często należało je płukać. Nie zauważyłem natomiast, żeby zapychały się zarostem w jakiś problematyczny sposób.
Maszynka na żyletki jest tutaj wielokrotnie lepsza. Jej dwie jednoostrzowe strony nie mają jak się zapchać zarostem. Natomiast piany mogą zebrać znacznie większą ilość. Na dodatek, gdy jedna strona się zapełni, maszynkę można obrócić i golić się dalej drugą stroną. To mocno odracza konieczność płukania maszynki.
<<Zobacz też: Niedrogi zestaw do golenia na mokro – Wilkinson i Nivea>>
Jakość golenia
Przejdźmy zatem do najważniejszego – efektów golenia. Większość osób pewnie pomyśli, że wkłady wieloostrzowe muszą golić dokładniej, bo mają więcej ostrzy. Poza tym to pewnie najpopularniejszy na świecie sposób golenia, więc musi to coś oznaczać! Natomiast miłośnicy maszynek na żyletki z pewnością są przekonani, że to żyletki wypadły najlepiej. To przecież one bez udziwnień sprawdzają się od ponad 100 lat.
Przyznam się, że tutaj nastąpiło największe dla mnie zaskoczenie. Nie zaobserwowałem różnicy! Rzecz jasna nie każde golenie było idealne, ale gdy tylko nabrałem wprawy przy każdym z tych urządzeń (a każde wymaga nieco innej techniki), efekty były bardzo dobre. Jedynie przy Mach 3 miałem pewne problemy z dogoleniem w paru miejscach na szyi, ale to nie był większy problem.
To między innymi dlatego przedłużyłem testy, by się upewnić w moich ocenach, ale ostatecznie nie mogę powiedzieć, że którąś z tych maszynek nie byłbym w stanie dobrze i przyjemnie się ogolić. Ten wynik przywiódł mnie do prostego wniosku:
Technika golenia
Zauważyłem bowiem, że z każdym kolejnym goleniem w trakcie testu osiągam coraz lepsze efekty niezależnie od stosowanego urządzenia. Nawet maszynką na żyletki goliłem się nagle lepiej niż przed testem. Naiwnym byłoby twierdzić, że po prostu nabrałem wprawy. Tutaj kluczową rolę odgrywa skupienie się i poświęcenie czasu na porządne golenie, a także przygotowanie zarostu i użycie dobrych kosmetyków.
Przekonałem się, że technika tradycyjnego golenia na mokro będzie się dobrze sprawdzała przy każdym ostrym ostrzu do golenia. Wystarczy zrobić to na spokojne i bez pośpiechu, unikając popularnych błędów. Wówczas zapewne większość dobrych produktów do golenia sprawdzi się. Przekonałem się, że pędzel i mydło/krem do golenia są w goleniu ważniejsze od maszynki, dopóki jej ostrza są faktycznie ostre.
Koszty golenia
Ponieważ efekty golenia są aż tak bardzo podobne do siebie, muszę porównać te urządzenia również pod względem kosztów użytkowania. Maszynka na żyletki to koszt ok. 100 zł, żyletka ok. 1 zł, a jej przydatność waha się między 3-7 goleń, zależnie od grubości zarostu. Mach 3 to koszt 20-30 zł, a wkład wystarczający na mniej więcej miesiąc ok. 10 zł. Proglide Flexball kosztuje 50-60 zł, a jego wkłady o podobnej przydatności ok. 15 zł.
Z tych obliczeń wynika, że maszynka na żyletki wygrywa cenowo nawet o połowę w stosunku do maszynek systemowych. Co więcej taka maszynka często nie ma jak się zepsuć w domowych warunkach, a jej uniwersalne uchwyty na żyletki nie przeterminują się. Natomiast maszynki systemowe trzeba co jakiś czas wymieniać ze względu na zużycie elementów plastikowych i ruchomych części, a istnieje też ryzyko zakończenia ich produkcji. Choć trzeba przyznać, że Mach 3 utrzymuje się zaskakująco długo jak na ten rynek.
Podsumowanie
Mimo podobnych wyników winien Wam jestem jakąś jednoznaczną ocenę maszynek.
Pod względem jakości golenia, przyjemności i efektu gładkiej skóry nieznacznie prowadzi tutaj Gillette Proglide Flexball. Moja maszynka na żyletki stanęłaby tuż za nią, choć kto wie jaki wynik byłby przy lepszych żyletkach. Natomiast Mach 3 wyraźnie ustępuje powyższym maszynkom. Niemniej również goli całkiem poprawnie.
Konfrontując ten wynik z ceną każdego z tych urządzeń, nie widzę jednak powodu by przerzucać się na Flexball. Znacznie wyższy koszt nie jest rekompensowany takim samym wzrostem jakości. Pozostanie dla mnie jedynie dobrą alternatywą i wyborem na podróż samolotem, kiedy nie będę mógł wziąć na pokład żyletki.
Mam nadzieję, że moje wnioski wydadzą się Wam przydatne. Podzielcie się proszę swoimi doświadczeniami. Dajcie też znać, jeśli Waszym zdaniem popełniłem gdzieś błąd w tym teście. Może powinienem też przeprowadzić kiedyś porównanie mydła i kremu do golenia z pianką i żelem w puszce, ale mam spore opory przed stosowaniem tej chemii.
Produkty wspomniane w artykule:
- Maszynka na żyletki Merkur Solingen 41C
- Żyletki Wilkinson
- Maszynka Gillette Mach
- Maszynka Gillette Proglide Flexball
PS W treści zostały umieszczone linki na zasadach komercyjnych. W niektórych wypadkach otrzymam prowizję w razie dokonania zakupu poprzez link zamieszczony w artykule. Dzięki!
Tak jak Pan testowałem kiedyś różne maszynki i u mnie wygrały 5cio ostrzowe proglide. Laur zwycięstwa przypadł im za szybkość i dokładność golenia bez zacięć. Fakt, są drogie ale chrup, chrup i twarz jest gładka, a zaoszczędzony czas przeznaczam na zrobienie dobrej piany. Dokupiłem tylko do wkładów rączkę od mühle żeby się lepiej prezentowała 😉
Panie Łukaszu,
a jakiej wody/kremu używa Pan po goleniu? Było już o pędzlu, pianie, maszynce, ale nie pamiętam by kiedyś na filmikach czy na blogu pojawiła się jakaś rekomendacja odnośnie specyfików po goleniu.
Pozdrawiam serdecznie!
Świetny pomysł, miło by było zrobić jakiś test płynów/balsamów po goleniu. Ja osobiście polecam wyroby Muhle – fakt, że drogie, ale bardzo wydajne, zawierą oczar wirgiński, który świetnie działa na podrażnienia, a nawet drobne zacięcia. No i gama zapachowa też świetna z genialnym drzewem sandałowym 😉
Używam aktualnie kremu i balsamu Nivea. Nic wyszukanego, ale sprawdza się dobrze. Krem chętnie bym zastąpił czymś o lepszym zapachu, ale balsam świetnie działa na moją skórę.
Kiedyś chwalił Pan produkty Proraso i może warto pójść w tym kierunku. Zauważyłem, że firma ma świetną alternatywę dla swoich mydeł do golenia w plastikowych „tygielkach”. A mianowicie są to kremy w tubkach (jeśli lubi Pan zapach drzewa sandałowego to linia czerwona nim pachnie). Czekam tylko aż wyczerpie się moje mydło i przerzucam się na tubki. A jeśli chodzi o balsamy po goleniu to również używałem Nivea, ale poznałem balsam po goleniu z białej linii Proraso i nie chcę już nic innego 🙂 I jeszcze mała sugestia – na ebay można kupić kremy do golenia Old Spice w cenie około… Czytaj więcej »
„Problem” z kosmetykami do golenia jest taki, że faktycznie nie chcą się skończyć. Starczają na długie miesiące. Pewnie przy następnym zakupie wybiorę coś lepszego. Jeszcze nie testowałem Omegi.
Ja aktualnie używam mydła do golenia Wilikinson
Polecam Pantenol w żelu. Zdecydowanie najlepsze rozwiązanie i najbardziej odbudowuje porysowaną skórę (nauka za tym stoi ;)). Albo zamiast wyrabiania piany np. piankę do golenia Vichy. Droga, ale potem już nie trzeba aftershave’a.
Ludzie wierzą w Boga w XXI w. a Ty tu wyjeżdżasz z nauką 😉
Polecam wypróbować balsam po goleniu Tołpa. Ma neutralny zapach, jest naprawdę bardzo wydajny (korzystam od roku, zużyłem ok 1/3 tubki przy goleniu ok. dwóch razy w tygodniu), a właściwości łagodzące i nawilżające są po prostu powalające!
Panie Łukaszu, na wstępie chciałbym Panu podziękować, ponieważ w czerwcu zeszłego roku trafiłem na pierwsze Pańskie filmy odnośnie golenia i odmienił Pan mój codzienny rytuał. Od tego czasu powróciłem zarówno do pędzla (którym wyrabiania piany jeszcze uczył mnie mój Tata, a co porzuciłem na rzecz wygody pianek), jak i do żyletki, a nawet nabyłem brzytwę i czasem w niedzielę próbuję opanować tę niecodzienną sztukę. Wracając do Pańskiego artykułu i filmu, to muszę powiedzieć, że podziwiam Pana, że zdecydował się pan golić „pod włos” za pomocą systemowych maszynek – dla mnie była to zawsze ostateczność, ponieważ pomimo świetnych wyników zwykle kończyło… Czytaj więcej »
Niektórzy po prostu lubią ten kilkudniowy zarost, więc proszę tak nie demonizować, myślałem, że „okropność” krótkiego zarostu w powszechnej opinii już przeminęła. Mnie wystarczy, że na głowie jestem łysy, na twarzy być nie muszę 😉
ZNacznie łatwiej ogolić ten zarost za pomocą maszynki na żyletki
Cieszę się, że udało mi się Pana przekonać. Co do żyletek Isana, to testowałem je kiedyś i wyrzuciłem po kilku próbach. Dla mnie koszmar.
I będzie jeszcze jeden film o unikaniu podrażnień. Przy okazji zaktualizuję artykuł na blogu na ten temat.
Bardzo ciekawy eksperyment!
Żałuję jedynie, że w szranki nie stanęła również brzytwa. No cóż może w przyszłości.
Brzytwa to trochę inna bajka. Wymaga zupełnie innej techniki, w tym wprowadzenia lewej ręki do pracy. Ponadto dbanie o brzytwę jest wielokrotnie bardziej skomplikowane niż dbanie o takie maszynki i wkłady. Uważam, że trudno byłoby to porównywać. No chyba, że bym zrobił test: brzytwa, żyletka, wkład, golarka elektryczna.
Żyletki Wilkinson to moim zdaniem dość słaby produkt i nawet średnią klasą bym tego nie nazwał. Sugeruję powrót do testu, ale tym razem przy wykorzystaniu dobrej jakości żyletek.
Osobiście używam Japońskich Feather oraz Kai (te drugie dopiero testuję).
Proponuję spróbować żyletek Polsilver, ale nie tych nowych, tylko made in PRL – do nabycia na Allegro w złotych opakowaniach. Jak za tę cenę golą całkiem przyzwoicie.
Panie Łukaszu bardzo ciekawy artykuł. Od pewnego czasu czytam Pana bloga i śledze wpisy. Dzięki Panu zacząłem swoją przygode z maszynką na żyletki. W tym artykule napisał Pan że bałby sie pan porówniania pianek z puszki z kremami i mydłami do golenia. Moim zdaniem warto wykonać test kilku kremów i mydeł np. Warsa, Lidera, Proraso, Arko czy Muhle albo inne dostępne na rynku. I chetnie przeczytałbym artykuł na temat takiego testu w Pana wykonaniu. Pozdrawiam serdecznie, Artur.
Musiałbym najpierw dobrze przemyśleć metodologię. Mimo wszystko trudno wyznaczyć w miarę obiektywne aspekty, które bym mógł jasno ocenić.
Zdecydowanie tradycyjne żyletki i maszynka ze stali.Trzymajmy się tego co dobre i skuteczne od lat.
Gdyby tak było, to ludzie by się nie przerzucili na nowoczesne ostrza wymienne za kratkami. To naprawdę klienci zagłosowali nogami za tym co nowe. Nie był to spisek, nie były to wstrętne korporacje. Gdyby to było gorsze, to innowacja zostałaby wyśmiana, odrzucona, a ludzie kupowaliby stare modele, wybieraliby oferty konkurencji. Z tych samych przyczyn dzisiaj dominują mydła w płynie, chociaż kostkowe też technicznie bardzo dobrze spełniają swoje zadania.
Proszę też pamiętać, że nie ma kto reklamować maszynek na żyletki i samych żyletek. Ten rynek jest za mało dochodowy, by zdominować finansowo jednorazówki i systemówki. Kupuje się jedną maszynkę na wiele lat, a później tylko zmienia tanie żyletki. Nawet kosmetyki starczają na dłużej. Co innego popularne dziś maszynki, które ciągle się zmieniają, otrzymują kolejne bajery typu wyginanie się na wszystkie strony, wbudowane wibratory itp. Trochę magii rynku i reklamy jednak w tym jest.
Nie przesadzałbym, że maszynki aż tak się zmieniają. Na Mach3 jedziemy już trochę. Poza tym główny zarobek nie leży w samej maszynce, tylko w tych ostrzach. Ja zdecydowanie wolę te wymienne ostrza, uwielbiam je ponad wszystko inne. Są delikatne dla skóry, niemal nie sposób się nimi zaciąć i jak Pan pisze – to najszybsza metoda golenia (2 minuty pod prysznicem – w skali miesiąca dostaję godzinę więcej na pastowanie butów ;)). Magia rynku i reklamy na pewno jest i czasami z naszej perspektywy przegięta, tylko że ona nie generuje sama z siebie potrzeb. Główny sukces Macha lepszy w tym, co… Czytaj więcej »
Jak piłkarze reklamują z Lewandowskim na czele, również Tiger Woods
Wydaje mi się, że tylko po części to prawda. Osobiście uważam, że reklama może generować potrzeby, ale to już inny temat.
Tutaj głównie chodzi o to czy chcemy poświęcać czas na golenie, czy też nie.
Z drugiej strony uważam, że małe rytuały dają nam wielką korzyść odstresowując i ucząc mechanicznych zajęć. Jedni wybierają golenie, inni prasowanie koszul, a jeszcze inni pastowanie butów. Trudno poświęcić się wszystkiemu 🙂
Zgadzam się rynek jest zasypany tanimi plastikowymi maszynkami. Ostatnio szukałem maszynki do golenia trochę lepszej, cięższej a co za tym idzie metalowej. przypadkiem trafiłem na mały sklepik w którym Pani miała bardzo dużo maszynek Wilkinson a w żadnej drogerii nie mogłem dostać takich. Najlepsze się okazało, że dostałem u niej wkłady do starej maszynki taty. Wielki ukłon dla firmy za nie zmienianie mocowania do wkładów.
WILKINSON Protector 3D
polecam naprawdę warto
http://ecx.images-amazon.com/images/I/81-hVojbGeL._SL1500_.jpg
Klienci również zagłosowali nogami za tym, aby w TV leciały seriale formatu „Świat wg. Kiepskich” w kinach denne komedie romantyczne, a w radiu mdłe piosenki popowe. Dlatego nie byłbym taki ufny co do tego, że ludzie zawsze wybierają lepsze.
Według Ciebie gorsze, według reszty lepsze. Najważniejsze, że każdy może kupić to, co woli. Klienci natomiast masowo wolą te najnowsze z jakimś tam względów. Ale nie dlatego, że są ogłupieni i nie widzą, co dla nich dobre. Ludziom naprawdę podobają się „Kiepscy” 🙂
Nie interesuje mnie czym się kierują w swoich wyborach osoby, którym podoba się serial „Świat wg. Kiepskich”.
Przygnębiający, ale trafny komentarz.
Witam. Ja również podobnie jak wiele osób na forum, zainteresowałem się tradycyjnym goleniem dzięki Panu Łukaszowi. Zaczynałem od plastikowego wilkinsona, a obecnie używam łagodnej maszynki gillete slim twist z 1976r po wujku, z żyletkami isana. Wspomnianą maszynką golem się równo dwa miesiące. Oczywiście piana wyrabiana w tygielku (filiżance ) kremem wars lub lider. Na koniec balsam nivea. Naoglądałem się od groma filmików na YouTube odnośnie technik golenia itp. Trzy przejścia pędzel z borsuka itd. Dawniej goliłem się gillette fusion. Na chwilę obecną wróciłem do Fusion. Uważam że przez te dwa miesiące maszynka na żyletki nie ogoliłem się ani razu tak… Czytaj więcej »
Najnowsze produkty są najlepsze. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że to nie było tak, że nagle Gillette wprowadził Fusion i kazał wszystkim klientom kupować. Nic z tych rzeczy. Klienci mieli wybór, innowacja wchodziła powoli. Mogli zarówno golić się starymi metodami jak i nowymi I wybrali to, co obecnie dominuje, bo jest wygodne, szybkie i bezpieczniejsze dla skóry. Choć droższe i mniej „rytualne”. Każda taka zmiana standardu produktowego wynika z tego, co klienci wolą. Zawsze. Zwłaszcza, że na rynku jest konkurencja.
Znam nieco historię akcesoriów do golenia. Kilka artykułów na blogu o tym można znaleźć. Faktycznie decydował rynek, ale nie na bazie tego co goli najlepiej, a tego co goli najszybciej. Golenie brzytwą było najbardziej wymagające i czasochłonne, wymyślono więc żyletki, które pozwoliły golić się każdemu w domu. Później golarki elektryczne jeszcze bardziej uprościły ten proces. Następnie jednorazówki i systemówki uprościły i przyspieszyły golenie na mokro. To samo dotyczy popularności pianek i żelów do golenia. Efekty samego golenia były natomiast zawsze na dalszym planie.
Nie dawno, przy pierwszym goleniu, miałem okazję wypróbować mach-3… zaciąłem się dwukrotnie :-/
Bardzo dobry artykuł. Ja już ponad 2,5 roku golę się w tradycyjny sposób. Nie zamienił bym golenia maszynka na żyletki na golenie takimi wynalazkami trzy, pięcio czy jeszcze z większą ilością ostrzy. Test bardzo fajny, tyle że jakby Pan zastosował dobrej jakości żyletke to osiągnął by Pan lepszy efekt maszynka Merkur. Ja osobiście nie lubię żyletek Wilkinson, gdyż często miałem po niej zaczerwienioną twarz. Proszę porównać jeszcze te maszynki z wykorzystaniem pianki z puszki. Wiem, że to chemia ale dla testu mógłby Pan się poświęcić:) Wtedy będzie pełniejszy obraz jakości golenia.
Gdybym miał odpowiedni mikroskop może zrobiłbym porównanie różnych żyletek, przed i po kilku goleniach. Niestety nie mam.
Widziałem zdjęcie mikroskopowe włosa jednego po żyletce a drugiego po golarce elektrycznej – jeden był gładko ucięty a drugi uszarpany
To dlatego twarz po goleniu golarką elektryczną wydaje się przyjemniejsza w dotyku. Te poszarpane włoski po prostu nie kłują.
Reprezentatywne a nie reprezentacyjne. Prezencji nijakiej nie mają. 🙂
Tak, oczywiście. Dziękuję za uwagę!
Na początku pragnę podziękować że zainspirował mnie pan do golenia się maszynkami na żyletki.
Podobnie jak pan kiedyś zrobilem sobie test mojej starej systemowki i maszynki na żyletki i…. też nie zauważyłem różnicy . Sytemówką może jest łatwiej, może jest szybciej ale z pewnością nie przyjemniej. A skoro jest przyjemniej i taniej? To wybór jest oczywisty. Warto przy okazji wspomnieć że dobre kosmetyki do golenia nie muszą być drogie. Myśle, że wielu rozczarowalo się drogimy mydlami,kremami, balsamami. Ale o pewnych rzeczach najlepiej przekonać się na własnej skórze.
Panie Łukaszu,
dlaczego odpuścił Pan golenie brzytwą? Pytam z ciekawości.
Pozdrawiam
Z kilku powodów. Po pierwsze kłopotliwa była dla mnie technika, zwłaszcza golenie się lewą ręką. Natomiast chyba najbardziej męczyła mnie konieczności dbania o brzytwę. Nie można jej zostawić mokrej, bo stal węglowa czernieje (moja już zaczęła po kilku użyciach). Trzeba bardzo dbać o dobre polerowanie, bo nawet na pasie można ją w końcu stępić. A o samodzielnym naostrzeniu mogłem póki co zapomnieć.
Rozumiem ten urok i wiem, że można się tak ogolić gładko i sprawnie, ale nie znalazłem w sobie dość chęci by w to wejść głębiej.
Chciałbym uzupełnić kwestię Mach 3, a konkretnie plastikowych „rączek”. Otóż nie zawsze były one plastikowe. Posiadam rączki Mach 3 i Mach 3 Turbo z początków ich produkcji i są wykonane z metalu (zapewne jakiś stop) i przyjemnie ciążą trzymane w dłoni. Niestety, niedawno chciałem odświeżyć swoje maszynki, kupiłem sztukę w kolorze białym z elementami w kolorze limonki i… bardzo się rozczarowałem: samplastik-fantastic. Nie używam jej, spoczywa gdzieś w szufladzie czekając na… nie wiem co. Ciekaw jestem, czy te metalowe nadal można kupić. Co jakiś czas widuję w sklepach zestawy z rączką w kolorze „metalowym” (srebrne, grafitowe), ale nie mam pewności,… Czytaj więcej »
Faktycznie przypominam sobie, że kiedyś takie były. Może Gillette chce zdywersyfikować odbiorców tych maszynek robiąc z jednej produkt premium, kosztem drugiej.
Z tego co wiem, to w sklepach internetowych z akcesoriami do golenia można znaleźć ładne i ciężkie rączki innych marek, a pasujące do Mach 3.
Dzięki za test. Spróbuj Wilkinsona Xtreme albo innego z tym samym ostrzem. Kosztuje 3 do 4 zł, a wyróżnia się na tle innych wyginającymi ostrzami, które dopasowują się do twarzy. Trzeba być naprawdę niewprawionym, żeby się tym zaciąć. Ponadto zauważyłem nie lekką, ale dużą różnicę na jej korzyść w stosunku do Gillette Mach 3 i innych sztywnych. Golę się 3, 4 razy w tygodniu i po miesiącu używania sunęła nadal lepiej niż nowy Gillette. Polecam
Bardzo rzetelny test. Ja zawsze goliłem się Machem 3 (odkąd obrastam jakkolwiek czyli mniej więcej 1998). Był wystarczający i zadowalający, ale to też wynika z tego, że zawsze miałem bardzo miękki i wolno rosnący zarost, do tego stopnia, że na trzydniowy klasyczny pracowałbym z miesiąc. Na żyletki przerzuciłem się trzy lata temu i naprawdę polubiłem golenie, i dochodzę bez kozery do tych samych wniosków, co autor testu – kluczowa sprawa to jakość ostrzy i mydła do golenia. Najpierw miałem Organika (w metalowej puszce – nie produkują już) a teraz mam Muehle. Organika lepsza, bo dawała pianę lżejszą, mniej gęstą, niezależnie… Czytaj więcej »
Brakuje mi tylko jednej rzeczy w podsumowaniu. Mianowicie utrzymywania efektu PN przy po goleniu poszczególnymi maszynkami. Jak to wyglądało? Dla mnie to jest jeden z najważniejszych parametrów skutecznego golenia. Chwilowo nie zdradzę, czym się golę i jak długo utrzymuje się ten efekt u mnie, chcę poznać wynik 😉 pozdrawiam
Co to jest „efekt PN”?
PN – pupa niemowlaka 😉 jak długo jesteś gładki sprawdzając oczywiście pod włos, kiedy widać odrastający zarost. To jest bardzo ważne dla mnie, w zasadzie kwintesencja skutecznego golenia.
Niech pan porówna maszynki na żyletki z Willkinsonami i opisze efekty .
Gilette to szajs. Wilkinson jest o wiele lepszy
Tutaj muszę się nie zgodzić-aczkolwiek wiadomo, że ile ludzi tyle opinii. Porównując Fusiona do Macha, wg mnie ostrza Fusiona pozostają ostre przez ok 2 tyg przy goleniu co drugi dzień, ostrza Macha tydzień dłużej-po tym czasie zaczynają „ciągnąć” boleśnie zarost. Zapychanie się zarostem to główna wada tych dwóch systemowych maszynek przy czym Fusion wypada gorzej ze względu na mniejszą odległość między ostrzami. Maszynka tradycyjna nie jest pozbawiona wad ale z pewnością taniej wychodzi golenie, głównym minusem jest czas golenia i zachowanie większej ostrożności przy niedoskonałościach cery jakie posiadam np pieprzyki które nie raz udało mi się „skrócić” przy tradycyjnej maszynce…
Witam Panie Łukaszu, mam pytanie czy goli się pan nadal maszynką Merkur Solingen 41C. Pytam bo zastawiam się nad zakupem tej że maszynki?. Może mi pan polecić jakieś sprawdzone miejsce gdzie można kupić tą maszynkę?. Oraz jakiego pan używa pędzla z włosia borsuczego i kremu do wyrabiania piany do golenia się.
Witam Panie Łukaszu, mam pytanie czy goli się pan nadal maszynką Merkur Solingen 41C. Pytam bo zastawiam się nad zakupem tej że maszynki?. Może mi pan polecić jakieś sprawdzone miejsce gdzie można kupić tą maszynkę?. Oraz jakiego pan używa pędzla z włosia borsuczego i kremu do wyrabiania piany do golenia się.
Dziękuję, pamiętam jak dostałem od ojca pierwszą maszynkę na żyletki i że bardzo się zacinałem. Byłem niecierpliwy i właśnie podatny na reklamę, dlatego uznałem maszynki na żyletki za tandetę i przeżytek. Nigdy nie przywiązywałem wagi do golenia i nie traktowałem tego jak rytuału, ale obecnie widzę, że to — codzienne rytuały — naprawdę ważne i że je lubię i że kształtują mnie jako mężczyznę. Po obejrzeniu filmiku o potędze codziennych rytuałów odstawiłem pianki i przeszedłem na samodzielne wyrabianie piany, krem i pędzel. I bardzo mi się to podoba! 🙂 Jak zużyję wkłady do maszynki, przerzucam się żyletki! Jeszcze raz dziękuję… Czytaj więcej »
tylko mach 3 lub żyletki. fusion nie goli ani lepiej, ani dokładniej niż mach 3- a płaci się znacznie wiecej, szybciej się zapycha i stępia. z jedno razówek to moim zdaniem: gillette blue 2 plus, polsilver lub wilkinson extra 2. dobre są też biedronkowe z niemiec- 10 sztuk za chyba 5 zł z dwoma ostrzami. reszta albo nie goli, albo szybko się staje tępa.
Z moim dwutygodniowym zarostem, to ta maszynka na żyletki nie ma w ogóle konkurencji 😉
Serwus! Odgrzebałam ten wpis, bo szukam informacji, jakie jest ryzyko zacięcia maszynką klasyczną w stosunku do plastikowej. Jakie są Twoje spostrzeżenia?
Wszystko zależy od techniki. Jak ktoś potrafi się dobrze golić to nie powinien zrobić sobie krzywdy niczym. Najwięcej zacięć będzie gdy użyjemy zbyt dużej siły nacisku, a to z kolei zrobimy przy zbyt lekkiej maszynce lub gdy ostrza są tępe.
Konkretny test, szkoda, ze tylko 3 maszynki wzięły udział, ale rozumiem, że w innym przypadku czas pisania tego artykułu znacząco by się zwiększył. Co do mnie – używam dwuostrzowych maszynek z Lidla 😀 Komplet z 20 wkładami kosztuje zawrotne 16.99 złotych; z moim zarostem dwudziestolatka starcza bez problemu na pół roku. Jeśli w przyszłości mój zarost będzie mocniejszy to będę musiał znaleźć inne maszynki.
Co myślisz o takiej maszynce? Czy opłaca się dokładać pieniądze do lepszej?
https://barbercompany.pl/maszynka-do-golenia-shlyuz-bublos-de-safety-razor/?gclid=EAIaIQobChMI_ZfT8cvC4AIV04eyCh2jlgE2EAQYASABEgJ_P_D_BwE
Na pierwszy rzut oka wyglądają przyzwoicie, ale po głębszej analizie podejrzewałbym tanią chińszczyznę. Pytanie czy warto ryzykować.
Gillete 3 w 1 z podwójnymi ostrzami kupione w lidlu są godne polecenia. Wygodne w użyciu i tanie. Nie drażnią skóry
Czy nie zapomniał Pan o jednej bardzo istotnej rzeczy. Mianowicie o ekologii. Myślę, że w dzisiejszych czasach gentleman powinien również tej materii poświęcać uwagę.
Robiłem podobny test u siebie ale ze zwykłą Fusion. Efekt: najlepiej czułem się po ogoleniu żyletkową, potem Mach 3 a na końcu Fusion z tego względu, że ma mniejszy odstęp pomiędzy ostrzami niż Mach i się zapycha. A i w artykule jest błąd: rączka Mach 3 z całą pewnością jest wykonana z metalu i gumy, nie ma tak ciężkich i „zimnych” plastików…
Szczerze wolę golenie żyletkami (ja lubię RAPIRA platinum lux) i jakieś fajne mydł o z tych o troszkę wyższej ceno koło 60 zł , pozdrawiam