Południowa Anglia to urzekające miejsce. Znajdziemy tam piękną przyrodę, niebanalny luksus i wyjątkowe samochody. Wybrałem się w ten rejon, żeby zwiedzić fabrykę Rolls-Royce’a, ale przy okazji przygotowałem dla Was małą relację z tej podróży.
Artykuł powstał przy współpracy z marką Rolls-Royce
W drogę!
W poniedziałek, o 4.45 rano siedziałem na schodach czekając na taksówkę. Niebawem miałem odlot do Luton. Pomyślicie sobie, że pewnym zgrzytem jest przelot tanimi liniami, żeby później przesiadać się do limuzyny. Również ludzie z Rolls-Royce’a, na których zaproszenie tam leciałem byli zaskoczeni, ale miałem swoje powody. Mogłem wybierać komfortowy lot przez Warszawę do Heathrow, który trwał aż 9 godzin albo przelecieć się prosto z Poznania w nieco niższym standardzie. Osobiście nie cierpię sposobu, w jaki tanie linie lotnicze traktują klientów, ale ostatecznie wolałem spędzić więcej czasu na miejscu, niż w podróży.
[Relację przygotowałem też w wersji filmowej. Obie jednak trochę się od siebie różnią.]
Mój wybór miał nieco zabawną konsekwencję. Na lotnisko przyjechał po mnie szofer pięknym, czarnym Phantomem, którym musiał zaparkować w błotnistej okolicy, ciągle przebudowywanego Luton. Na szczęście nikomu korona z głowy nie spadła, a ja mogłem się cieszyć dwiema godzinami podróży limuzyną do Bepton w hrabstwie West Sussex.
<<Zobacz też: Niezbędnik gentlemana w podróży biznesowej>>
Pierwsze wrażenia
To był mój pierwszy kontakt z Rolls-Roycem. Czy czymś mnie zaskoczył? Chyba najbardziej wykorzystaniem nowych technologii, takich jak wbudowane ekrany z dostępem do internetu. Dzięki tylnemu pulpitowi nawigacyjnemu, pasażer może z powodzeniem wybierać stacje radiowe, oglądać telewizję, czy sprawdzać trasę samochodu. Poza tym chyba tak właśnie sobie go wyobrażałem. Dużo przestrzeni, wygodna kanapa, puszyste dywany pod nogami, wykończenie w najwyższej jakości itd. Wrażenie zrobił na mnie też gwieździsty sufit. W nocy musi dawać rewelacyjny efekt.
Przejazd umiliły mi widoki. Jak tylko minęliśmy okolice Londynu, wjechaliśmy na brytyjską wieś. Uwielbiam ten klimat. Architektura tych domków zawsze mnie zachwycała. Wiele z nich ma po 100-200 lat! Do tego dochodzi piękna przyroda, niemal wdzierająca się na bardzo wąskie ulice. Przez tę część drogi co rusz nachodziła mnie ochota by zatrzymać samochód i wysiąść na przechadzkę po urokliwych zakamarkach miasteczek i wiosek. Zależało mi jednak na czasie, więc zadowoliłem się widokami zza okna. Tymczasem planowałem po cichu spacer w rejonie mojego noclegu.
<<Zobacz też: Gentleman nie jeździ brudasem – jak umyć samochód na błysk>>
Hotel na wsi
Około południa znalazłem się w hotelu Park House. Jest równie stary i piękny, jak posiadłości mijane po drodze. W środku był urządzony bardziej jak duża willa, niż hotel. Z okien można było podziwiać nie tylko zadbany ogród, niewielkie pole golfowe i wiekowe dęby, ale też sieć małych dachów pokrytych czerwoną dachówką. Nawet śniadanie zaserwowano mi w pomieszczeniu przypominającym salon.
<<Zobacz też: Jak pakować eleganckie ubrania na podróż>>
Mimo zmęczenia, w tym momencie zabrałem się do pracy. Nagrałem dla Was kilka podróżniczych rad (są w filmowej relacji), a później poszedłem na spacer. To również nie była chwila relaksu, choć przyznaję, że odpocząłem. Nadal jednak fotografowałem i filmowałem widoki. Wracając ze spaceru nagrałem natomiast odcinek Pytań do Kielbana. Stronę techniczną takich nagrań muszę jeszcze dopracować, ale chętnie będę tę serię przenosił do ciekawszych miejsc, z dala od mojego gabinetu, który pewnie już Wam się opatrzył.
Wieczorna kolacja była okazją do poznania towarzyszących mi trojga innych blogerów. Reprezentowali Turcję, Rosję i Czechy, a każdy zajmował się zupełnie inną tematyką. Tutaj też rozpoczęły się rozmowy na temat Rolls-Royce’ów. Projektantka wykończeń tych samochodów, Michelle Lusby zdradziła nam już pierwsze sekrety. Mnie ciekawiło czy są estetyczne granice, których nie przekroczą nawet na prośbę klienta. Odpowiedź opiszę Wam w kolejnym artykule na ten temat. Wieczór umiliło angielskie czerwone wino. Rarytas pod względem dostępności! W smaku po prostu dobry.
Dzień II
Kolejny dzień rozpoczęliśmy od przejazdu konwojem limuzyn w kierunku fabryki Goodwood Plant, bo tak nazywa się miejsce, w którym są produkowane Rolls-Royce’y. Po drodze jednak zwiedziliśmy też trochę okolicy. Rejon Chichester jest bowiem bardzo ciekawy. To tutaj znajduje się tor wyścigowy Goodwood Circut, który w połowie XX wieku odgrywał całkiem ważną rolę w kraju. Niestety z czasem zaczął podupadać, a zawody czasowo zakończono. Obecnie jednak odbywa się tam cyklicznie we wrześniu Goodwood Revival, czyli wyścigi samochodów z czasów działalności toru, czyli 1948-1966.
Nie tylko tam można się spotkać z historyczną motoryzacją. Niedaleko leży XVI-wieczna posiadłość Goodwood House. W jej otoczeniu, na przełomie czerwca i lipca mają miejsce inne zawody – Goodwood Festival of Speed. Na tym festiwalu można podziwiać wiele najszybszych oldtimerów. Tuż obok znajduje się również pole golfowe i tor wyścigów konnych. Słowem, kwintesencja brytyjskiej prowincji.
<<Zobacz też: Każdy mężczyzna powinien odbyć swoją podróż>>
Więcej czasu poświęciliśmy na zwiedzenie Class Sculpture Foundation, czyli parku wielkich rzeźb. Wystawione są tam prace młodych artystów, którym fundacja pomaga realizować śmiałe projekty. Po samym parku jeździ się samochodami, a rzeźby można rzecz jasna kupić. Większość z nich nie mieściła mi się w kadrze.
Goodwood Plant
Celem była jednak fabryka. Żeby wtopić się w krajobraz brytyjskiej wsi, została zbudowana w dolinie, jej budynki są niskie i pokryte zielonymi dachami. Istnieją nawet ograniczenia w ilości samochodów, które mogą parkować na firmowym parkingu. Wszystko po to, żeby nie zniszczyć atmosfery Goodwood. Tego dnia jechałem Ghostem, czyli nieco mniejszą limuzyną niż Phantom. Żeby mu się lepiej przyjrzeć, na ostatni odcinek drogi przesiadłem się na przedni fotel. Prowadzić niestety nie mogłem. Jakość wykonana tego samochodu z przodu również zachwycała.
W hallu fabryki przywitał nas Phantom z 1934 roku. Sam chętniej obejrzałbym wersję Jonckheere, ale nie narzekałem. Piękne auto, z ogromną Spirit of Ecstasy, czyli figurką na masce. W kolejnych dekadach sukcesywnie ją zmniejszano, jak coraz więcej klientów samodzielnie zaczynało prowadzić te samochody. Okazało się bowiem, że skarżyli się, iż ta skrzydlata kobieta zasłania im widok na jezdnię. Najwyraźniej szoferzy nie mieli odwagi, żeby na to narzekać. W rezultacie dzisiejsze figurki są o ponad połowę mniejsze niż pierwotne.
<<Zobacz też: Najpiękniejsze samochody w historii – subiektywny wybór>>
W tym artykule nie będę opisywał moich wrażeń z samej fabryki, gdyż jest tu tyle do omówienia, że zrobię to kolejnym razem. Wykończenie Rolls-Royce’ów jest bowiem niemal jak szycie garnituru bespoke. Zaskakuje ilość elementów, jakie można spersonalizować, by otrzymać zupełnie unikatowy produkt. Powiem tylko, że podczas wizyty zachwycał mnie pewien szczegół. Mianowicie w fabryce większość prac wykonuje się ręcznie, dlatego nie ma wszechobecnego hałasu. Można nawet spokojnie porozmawiać.
Powroty
Podróż powrotna przebiegła już szybko. Wpatrywałem się tylko w mijane wsie i miasteczka, do których chętnie jeszcze wrócę.
O Rolls-Royce’ach można myśleć różnie, oceniać je pod względem estetyki, osiągów czy ceny, ale moim zdaniem zupełnie nie o to tutaj chodzi. To pewien rodzaj luksusowego produktu, który rządzi się swoimi zasadami. Nie wracałem z żalem, że pewnie nigdy nie będę mógł sobie pozwolić na taki samochód. Cieszyłem się raczej, że mogłem poznać tę legendę, przejechać się nią, a co najważniejsze zrozumieć jej istotę.
PS Snapchat
Tuż przed wyjazdem zacząłem prowadzić profil na Snapchacie, którego ostatecznie nie tylko polubiłem, ale i wykorzystuję do tworzenia relacji niemal na żywo zza kulis Czasu Gentlemanów. Jeśli nie jesteście jeszcze przekonani do tego pomysłu, zerknijcie na poniższy film, żeby zobaczyć jak to wygląda w praktyce. Wbrew pozorom, przekaz na tym serwisie nie musi być dziecinny. Mój nick: czasgentlemanow.
Gdzie jesteś na snapsie? Nie widzę linku na stronie.
Czy możesz podać linki do blogerów, którzy byli z Tobą?
Mój nick to czasgentlemanow
Linku jako takiego wygenerować się nie da, bo nie funkcjonuje to w przeglądarkach.
Jeśli chodzi o linki to:
http://maritsa.co/
http://autodlak.tumblr.com/
Trzeciego nie mam. I nie są mi znane powody zaproszenia akurat takich blogerów.
Moim zdaniem każdy z tych blogów zdaje się idealnie odzwierciedlać omawianą tematykę, przywiązywać dużą wagę do formy prezentacji własnego stylu. Nie wiem jak z pozostałymi redaktorami, ale wykazuje się Pan godną podziwu konsekwencją w obranym kierunku, nie ulega zbytnio modom – to unikatowe pośród wzajemnie kopiujących się blogów, nie mogących znaleźć właściwej sobie niszy.
Dziękuję! I zgadzam się co do wniosków. Podczas rozmowy doszliśmy do przekonania, że właśnie nieszablonowe podejście do istoty „jakości”, jako takiej, łączy nasze blogi z samą marką.
Co do snapa, to szkoda, ale nie mam tej aplikacji. Czy możesz przerzuć ciekawsze materiały na yt, ig lub fb?
Co do relacji, to zazdroszczę. Kiedyś w łódzkiej manufakturze stał RR, nie pamiętam modelu. Oczywiście drzwi były zamknięte, więc mogłem podziwiać tylko z zewnątrz. Czerń lakieru była niesamowita, wciągająca i.. czarna… 🙂 W większości przypadków jest to raczej lekko szara czerń.
Ze snapa nie będę nic przerzucał. To ma być ulotny przekaz.
Co to był za rocznik w Manufakturze?
P. Mou uprzedził moje pytanie o pozostałych uczestników wizyty w Goodwood.
Zastanawiałem się kogo z Czech zaprosił Rolls Royce. Vojtěch Bednář wspominając o Panu jako o blogerze modowym nieźle mnie zaskoczył. To tak, jakby jego stronę Autodlak nazwać blogiem o oponach.
Nie wyłapałem, że pisał już o tej podróży. No cóż. Szczerze mówią po polsku mam problem z jednoznacznym określeniem jakim blogerem jestem. A co dopiero w obcym języku.
Czy bloger piszący o charakterze to „charakterny bloger”? 🙂
„w fabryce większość prac wykonuje się ręcznie, dlatego nie ma wszechobecnego hałasu.” Konkludując można uznać, że praktycznie każdy egzemplarz Rolls-Royce’a opuszczający fabrykę jest niepowtarzalny.
Prawie. W artykule o produkcji napiszę o zleceniu na 30 identycznych Rolls-Royce’ów. Tak! To największe zamówienie w historii firmy i właśnie jest realizowane. Jeden z tych samochodów załapał się nawet na relację. To ten czerwony, ze scen w fabryce.
Czerwony wydał mi się bardzo odważnym kolorem jak na auto z założenia ogromnie przykuwające uwagę; jednak ten odcień jest tak głęboki i intensywny, że chętnie zobaczę więcej zdjęć w kolejnym artykule. Gratuluję niesamowitej podróży!
To jest odważny kolor, ale zamówienie idzie do Chin, a tam czerwień to ważny symbol. Poza tym będą się wyróżniały podwójnie, a chyba o to chodziło.
Dołączam zdjęcie wersji z już założonymi drzwiami, przed montażem kół. Nie ująłem wnętrza, a też jest ciekawe. Częściowo jest czarno-białą szachownicę.
Stukrotnie dziękuję za dołączenie zdjęcia. Dbałość o detale jest godna podziwu, nawet progi otrzymały elementy odblaskowe; zdaje się to świadczyć o dużym przywiązywaniu wagi do bezpieczeństwa pasażerów.
O zamówieniu na te 30 identycznych Rolls-Royce’ów słyszałem już jakieś dwa lata temu! Niesamowitym jest jak pracochłonne jest wyprodukowanie takiego samochodu. Ale jak chce się mieć ręcznie malowane złote ornamenty przez całą boczną linię auta, to co się dziwić 😉
Z tego co wiem jeden samochód dostarczają w terminie od kilku miesięcy do roku. Wszystko zależy od skomplikowania wykończenia.
Łukasz, gorąco gratuluję Ci tak świetnego (jak zakładam) doświadczenia i z niecierpliwoscią czekam na kolejne posty z tego wyjazdu. 🙂
Dziękuję!
Czy fabrykę mogą odwiedzić zwykli turyści? Czy trzeba sobie na to jakoś zasłużyć? Zwróciłeś się z prośbą do szefostwa fabryki? Długo czekałeś na decyzję?
Czy fabryka jest dostępna do zwiedzania dla każdego?
Obawiam się, że nie. Możliwe jednak, że co jakoś czas organizują jakieś zwiedzanie. Niemniej to normalna fabryka. Tam przede wszystkim się pracuje.
Jesli chcesz to ciagle przyjmuja do pracy.Pracuje tam mnostwo rodakow.
Teraz jedynie problem z wiza 🙁
Panie Łukaszu jeśli jeszcze raz będzie miał pan okazję wybrać się na południe Anglii to gorąco polecam Kornwalię a zwłaszcza jej wybrzeża. Sam mieszkam rzut beretem k za każdym razem jak tam jestem jestem oczarowany klimatem jaki gam zastaję ?
Dziękuję! Będę pamiętał o tym miejscu.