Każdy z nas bał się kiedyś, że będzie odstawał od reszty albo nawet doświadczył wykluczenia z powodu tego odstawania. Czy to znaczy, że powinniśmy chować głowę w piasek i zawsze się dostosowywać albo rezygnować z własnych zamiarów?

odstawanie

Filmowa wersja artykułu znajduje się na końcu tekstu.

Nikt nie chce odstawać

Kilkukrotnie otrzymałem już pytanie od młodej osoby w stylu: jak nastolatek może wejść w świat męskiej elegancji, skoro to sprawia, że rówieśnicy wytykają go palcami. Albo od mieszkańca małego miasteczka czy członka grupy, w której klasyczny strój i dbanie o swój wygląd oraz maniery jest uważane za wywyższanie się i odcinanie od reszty. Słowem – jak iść za głosem serca, kiedy odstawanie jest problemem?

O ironio to pytanie wróciło do mnie w kontekście naszego krakowskiego spotkania integracyjnego. Wejście w grono mężczyzn i kobiet ubranych w świetne stroje wieczorowe, to przecież spore wyzwanie dla kogoś, kto nie czuje się komfortowo w klasycznej elegancji albo zwyczajnie go na nią nie stać. Gdyby przyszedł, odstawałby. Może ktoś by się gapił, ktoś mógłby go wytknąć palcami, czułby się nieswojo…

Czy to nie przedziwne, że w jednym środowisku zastanawiamy się jak podążyć wybraną ścieżką nie prowokując oskarżeń o odstawanie i jednocześnie boimy się, że wobec podobnych sobie ludzi też będziemy odstawać? Co gorsza nie mówimy tu o różnicach w kluczowych sferach osobowości, tylko o banalnym wyglądzie! I to ma nas powstrzymywać przed realizacją własnych chęci i zamierzeń?

Druga strona medalu

Nastawienie, że powinniśmy wszyscy do siebie przystawać powoduje też inny problem, z którego często nie zdajemy sobie sprawy. Wydaje nam się, że zauważone przez nas u innych odstępstwa od normy są warte wytknięcia. Zadziwiająco wielu ludzi czuje potrzebę naprostowywania osób, które się od nich różnią. Albo nawet nie od nich, tylko ideału, jaki sobie wyrobili na bazie popularnych przekazów medialnych i mód. Dotyczy to zarówno ubioru, jak i urody czy figury.

Każdy jest inny

A prawda jest taka, że każdy z nas odstaje! Jak nie na jednym polu, to drugim. Jak nie w jednej grupie, to w innej. Sam przechodzę przez to od młodości. Nosząc w liceum długie włosy i inspirując się Nirvaną byłem wytykany przez krzepkich uczniów starszej klasy. Wybierając w ostatnich latach klasyczny styl zacząłem się wyróżniać na przyjęciach i nieformalnych spotkaniach, będąc często jedyną osobą w koszuli i marynarce na przykład w pubie. Z drugiej strony jednak, spotykając się choćby z kolegami z męskiej blogosfery modowej, zawsze wiem, że nie zdołam im dorównać w wysublimowanym doborze wszystkich elementów stroju. Będę odstawał. Coraz częściej wytyka mi się również cechę, która nawet nie zależy od prostego wyboru – moją figurę. I to robi się to publicznie, w Internecie.

Nie zawsze miałem odwagę postawić na swoim i nie zrażać się nastawieniem otoczenia, ale jednak w ogólnym rozrachunku udało mi się wychodzić obronną ręką. W przeciwnym razie moje poczucie własnej wartości mocno by kulało.

Poddać się?

Jeśli damy się pochłonąć obawom o to jak otoczenie zareaguje na nasze „odstawanie”, możemy wiele stracić. Przede wszystkim zwątpimy w swoje możliwości i prawo do stanowienia o sobie. Stracimy też często szanse na osiągnięcie czegoś, co wymaga stawienia czoła publicznym ocenom. Upublicznienie efektów własnej pracy czy twórczości przecież zawsze wiąże się z ryzykiem krytyki. Pokazanie się w doborowym gronie w swoich nieprzesadnie wyszukanych ubraniach może nieco razić. W końcu, wyjście na plażę, kiedy nie ma się ciała atlety to – jak wszyscy dobrze wiemy – spore wyzwanie.

Niemniej poddając się nie damy sobie szansy na poznanie opinii, a czasem i cennych rad. Minie nas okazja by poznać ciekawych ludzi, czy po prostu dobrze się bawić. Przede wszystkim stracimy możliwość przekonania się, że nasze obawy były przesadzone. Bo jak byś się czuł, gdybyś się dowiedział, że na Twoje przyjęcie urodzinowe nie przyszedł jeden z kolegów, bojąc się, że nie potrafiłby się ubrać stosownie? Powiedziałbyś pewnie do niego: „Bzdura! Przychodź i nie kombinuj!”. I tak samo myśli o Tobie większość osób.

Jak pozbyć się obaw?

Tak, uważam, że strój coś znaczy i można na jego podstawie powiedzieć nieco o danej osobie. Jednak zawsze staram się oceniać ten element jedynie jako składową człowieka. Ważniejsza jest dbałość i dostosowanie się do sytuacji na miarę swoich możliwości. To wszystko przebija jednak szacunek, poświęcenie, entuzjazm, szczerość… Bo to właśnie są cechy, które sprawiają, że w towarzystwie danej osoby czujemy się dobrze. Wszyscy przecież wolimy się otaczać ludźmi życzliwymi i o podobnych charakterach czy pasjach, a nie jedynie wyglądającymi jak nasze kopie.

By nie bać się odstawania zawsze staraj się dawać z siebie wszystko. Jeśli mimo to będziesz odstawał, będziesz przynajmniej wiedział, że zrobiłeś jak najwięcej i tylko to się liczy. Każdy powinien to docenić. Sam najlepiej znasz wartość swoich starań i to ona powinna być wyznacznikiem tego czy faktycznie odstajesz. Kiedy Ci się nie chce i nawet sam siebie nie potrafisz przekonać, może rzeczywiście lepiej na tę chwilę zrezygnować. Jeśli natomiast wiele byś za coś dał, dla czegoś poświęcił – zaryzykuj! Ewentualna krytyka osób, które nie zadadzą sobie trudu by zrozumieć ile to Ciebie kosztowało nie może Cię dotknąć. Takimi nie warto się przejmować. Dopóki Twoje odstępstwa nie wynikają z braku szacunku dla drugiej osoby, nie masz sobie nic do zarzucenia. To podstawa asertywności i budowania pewności siebie.

Szczerze podziwiam wszystkich, którzy mimo różnic i słabych punktów nie poddają się, dążą do celu i ryzykują. Tacy ludzie osiągają szczyty. Dziękuję też tym, którzy zaufali, że nie będę ich oceniał powierzchownie, choć mogli mnie wziąć za nadętego snoba i pozwolili się poznać. To dla mnie bardzo dużo znaczy.