Prawdziwa podróż może być jednym z najbardziej pouczających doświadczeń w życiu. Nie da się tego przecenić. Dziś opowiem o naukach jakie wyciągnąłem z mojej podróży.

Będzie to opowieść o lekcjach, jakie otrzymałem w trakcie samotnej wyprawy autostopem do i po Irlandii. Miało to miejsce trzynaście lat temu.

Od razu wyjaśnię, że wcześniej nie planowałem relacjonować tej podróży. Ostatnio jednak, w jednym z komentarzy, otrzymałem pytanie od czytelnika, pana Mateusza, o to czego nauczyła mnie ta przygoda. Chętnie wróciłem do tych wspomnień i sprawdziłem czy jest jeszcze dostępna w sieci moja relacja, którą publikowałem na forum dla podróżników. Okazało się, że jest!

Ostatecznie uznałem, że to dobry temat na ten, luźniejszy okres. Zatem zapraszam Was do przeglądu moich 7 najważniejszych lekcji z tej wyprawy.

Wyspa Aran.

Irlandia

Zacznijmy od wprowadzenia. Podróż miała miejsce w lipcu 2004 roku i trwała miesiąc. Byłem wówczas po drugim roku studiów i nie miałem doświadczenia w dalszych, samotnych ani autostopowych podróżach. Decyzję podjąłem bardzo spontanicznie. Od momentu jej podjęcia do wyjazdu mogło minąć około tygodnia. Zgodnie z planem, miałem odwiedzić przyjaciół i znajomych w Galway, na zachodnim wybrzeżu Irlandii.

Jechałem z Poznania, przez Niemcy, Holandię, Wielką Brytanię do docelowej wyspy. W Galway spędziłem około dwóch tygodni zwiedzając okolicę. Później wyruszyłem w dalszą drogę przez Irlandię Północną do Dublina i przez Belgię oraz Niemcy do Polski. Większość podróży odbyłem autostopem. Poza pobytem w Galway podróżowałem samotnie.

Przejdźmy już do tych lekcji.

Stonehenge

Rozmowa to waluta

Szybko nauczyłem się, że w podróżowaniu autostopem walutą jest najczęściej rozmowa. Zazwyczaj byłem zabierany przez samotnych kierowców, którzy szukali towarzysza do pogadania, któremu przy okazji mogą pomóc. Wpadkę na tym polu popełniłem dość szybko, gdy, jeszcze na granicy niemiecko-holenderskiej, zabrał mnie pewien Niemiec, kierowca TIR-a. Potrafiłem wówczas zamienić jedynie parę zdań po niemiecku, więc po krótkiej rozmowie zapadła niezręczna cisza.

Przejechałem z nim aż pod Londyn, ale dalej już nie chciał mnie brać. Czemu w ogóle się nie dziwię. Nie byłem dobrym towarzyszem drogi. To mnie nauczyło, że w podróżowaniu autostopem trzeba bardziej niż zwykle się starać, by zająć kierowcę rozmową.

Droga na Slieve League.

Życzliwość

Ta wyprawa nauczyła mnie, że na swojej drodze całkiem łatwo spotkać niezwykłą życzliwość. To jest trochę tak, jakby podróżnicy, którzy sami są często bardzo życzliwi, przyciągają do siebie równie życzliwe osoby.

Zaraz po zejściu z promu w Irlandii zatrzymała się dla mnie pewna emerytowana matematyczka. Mówiła, że od 20 lat nie brała autostopowicza, ale wyglądałem na tyle sympatycznie, że zrobiła wyjątek. Okazało się, że sama sporo podróżowała. Była między innymi przez dłuższy czas wolontariuszką w Zambii, gdzie uczyła matematyki. Zamówiła mi porządne śniadanie w jakimś luksusowym hotelu na wsi, obwiozła po swoich okolicach, a na koniec znalazła mi kolejnego kierowcę na trasie do mojego docelowego miasta!

Takich przykładów życzliwości jest więcej i jest to jeden z powodów, dla których takie podróże wspomina się później bardzo dobrze.

Te panie okazały się najfajniejszymi kierowcami na mojej autostopowej drodze.

Duże miasta

Boleśnie też nauczyłem się, że tam gdzie jest wiele samochodów i ludzi, dużo trudniej o pomoc. W okolicy Londynu, Bristolu czy Dublina, gdzie mijały mnie dziesiątki aut, szukałem „stopa” najdłużej. Raz próbowałem wydostać się z autostrady, a że nie było tam dobrego miejsca do zatrzymywania samochodów, zacząłem pytać ludzi wracających na parking z pobliskiego centrum handlowego czy nie mogli by mnie stamtąd wywieźć. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać, aż pewien Mike zapytał „You’re not gonna kill me, don’t you?”, po czym, z lekką niechęcią, podrzucił mnie do pobliskiej miejscowości.

Z kolei w miejscach, które wydawały się najtrudniejsze do zatrzymywania kierowców, czekałem najkrócej. Zapewne myśleli sobie oni, że „z takiego miejsca, to on nigdy nie wyjedzie. Muszę mu pomóc!”. Wyraźnie wygląda na to, że w okolicach dużych miast ludzie są wobec siebie dużo bardziej nieufni, niż gdzieś na prowincji.

Kilka miast też zwiedziłem.

Samotność

To była moja pierwsza samotna podróż. Wcześniej nie jechałem sam nawet w polskie góry. Niemniej ogóle nie czułem się osamotniony czy wyalienowany. Kontakt z ludźmi w trakcie jazdy, czy czasem w hostelach w zupełności mi wystarczał. Ta podróż pokazała mi, że samotność w podróży może być bardzo ciekawym doświadczeniem. Samotnie spędzoną noc na klifach White Rocks, z widokiem na zamek Dunluce, wspominam jako jedną z najlepszych rzeczy w tej wyprawie.

Co więcej, nie mając doświadczenia w podróżach autostopem, do tego zagranicznych, spodziewałem się jakiegoś uczucia strachu czy stresu związanego z nowym doświadczeniem. To jednak nie nastąpiło. Byłem bardzo zaskoczony tym, że czuję się, jakbym miał o wiele większą wprawę niż faktycznie miałem. Po prostu przyjmowałem to co następowało i dostosowywałem się do tego, jakby to była codzienność. To przeżycie z pewnością mocno podbudowało we mnie pewność siebie.

Klify na wyspie Aran.

Moje ulubione zdjęcie z tej wyprawy.

Ludzie

Niemniej chyba najważniejszym elementem takich wypraw są napotykani ludzie. To oni dawali ogromną nauczkę na przyszłość. Pokazywali jak bardzo mogą być pomocni, życzliwi, a niekiedy chciwi i interesowni. Bywali zainteresowani i empatyczni, a czasem zupełnie obojętni. Na szczęście najlepiej pamięta się te rewelacyjne przykłady i to one budują te najtrwalsze wspomnienia.

Choć nie wspominam zazwyczaj osób, które nie zapisały się dobrze w mojej pamięci, z pewnością miały one swój wpływ na mnie. Lekcje wyniesione z tych relacji też gdzieś w głowie pozostały, wzbogacając moje doświadczenie.

W większości wypadków otaczali mnie jednak wspaniali ludzie.

Instynkt

Ta podróż nauczyła mnie także, że warto podążać za swoimi przeczuciami i instynktem. Dopiero co opowiadałem o kalkulacjach związanych z dokonywaniem trudnych wyborów, ale podróż i przygoda należą do nieco innej sfery. Sama moja decyzja o wyjeździe była bardzo spontaniczna. Nigdy w ten sposób nie podróżowałem, nie znałem docelowego kraju, a nawet niemal wyjechałem bez przewodnika! Na miejscu natomiast podejmowałem wiele spontanicznych decyzji, dawałem się ponieść wydarzeniom i napotkanym ludziom.

W ostatecznym rozrachunku niczego nie żałuję, a cała wyprawa stała się dla mnie wyprawą życia. Wiem już, że w takich sytuacjach nie warto się długo zastanawiać. Lepiej brać co się nadarza i zbierać te doświadczenia, bo po wielu latach będą dla nas bezcenne.

Coś mnie podkusiło, żeby zejść z drogi na plażę. Okazało się to jednym z najpiękniejszych miejsc w Irlandii. Spędziłem tam ostatecznie noc.

Dziennik podróży

Po latach potwierdziło się też moje przypuszczenie, że warto pisać dziennik podróży albo chociaż relację na forum czy blogu. Na szczęście ja to zrobiłem i to w dwóch wersjach. Mam teraz zarówno dziennik i relację na forum, które w ostatnich dniach pozwoliły mi nadać tym wspomnieniom więcej ciała.

Te spisane przemyślenia są pewnym wejrzeniem we mnie z tamtych lat. Mogę dowiedzieć się czym się kierowałem, jak oceniałem dane sytuacje i co było dla mnie wówczas istotne. To nieoceniona pamiątka, która czasem, w danym momencie, może wydawać się czymś naciąganym, marnotrawieniem czasu, ale później okazuje się niezwykle wartościowa.

Na przykład trafiłem na taki zapis z 10 VII 2004 roku:

Kiepsko jadam, kiepsko sypiam, ciągle jest mi zimno, jestem brudny, ale nie tracę pogody ducha. Nie spodziewałem się, że jestem taki spokojny.

Tak było!

Pobudka po samotnej nocy na klifach White Rocks.

Bonus

Przy okazji pojawiło mi się kilka dodatkowych myśli, których już nie ubierałem w osobne lekcje, ale chciałem się nimi podzielić z Wami:

  • Rewelacyjnie się jeździ TIRem (oczywiście byłem tylko pasażerem).
  • TIRy parkujące na promie morskim wyglądają niezwykle majestatycznie, a kierowcy są świetni w wykorzystywaniu każdego metra przestrzeni.
  • Nie należy pić dwóch kaw rozpuszczalnych z brązowym cukrem przed snem (raz trafił mi się taki rarytas).
  • Z niektórymi Czechami da się dogadać po polsku (gdy oni mówią po czesku), a z innymi nie.
  • Angielskie śniadanie to jeden z najgorszych wynalazków kulinarnych.
  • W sklepach marnuje się mnóstwo dobrego jedzenia (współlokatorzy przynieśli raz całe torby jedzenia zero waste).
  • Młodzi kierowcy rzadziej nie mają doświadczenia autostopowego i nie potrafią ocenić dobrego miejsca na „stopa”.

Giant’s causeway – to dzieło natury.

Relacja z wyprawy

Pewnie zastanawialiście się czy podam link do tego forum. Ależ oczywiście! Oto ta relacja: W trasie do i po Irlandii. Muszę jednak uprzedzić, że znajdziecie tam niewiarygodną ilość błędów ortograficznych, brak polskich liter, Łukasza sprzed 13 lat, którego może nie do końca się spodziewacie, a także moją ksywkę z czasów liceum.

Może i dobrze, że nie pamiętam już hasła, ani nie korzystam z dawnej skrzynki mailowej, bo pewnie bym się zalogował i wszystko poprawiał.

Klify Slieve League

Patronite

Na koniec chciałbym serdecznie podziękować wszystkim Patronom Czasu Gentlemanów za nieustające wsparcie. Natomiast pozostałych zachęcam do przyłączenia się do tego wsparcia w serwisie Patronite. Zebrane fundusze zamierzam przeznaczyć na podniesienie jakości moich filmów poprzez zatrudnienie operatora również do tych materiałów, które nie powstają we współpracy z markami.To pomoże mi bardzo rozwinąć moją działalność.

Arkadiusz Firus, Jakub Naduk, Adam K., Rafał Cz., Piotr B., Michał Mazur, Kamil Futyma, Greg Alski, Marcin P. Szeremetyński, Wojciech Sz., Aleksander Galecki, Mock, Grzegorz Daleszyński – Dziękuję!!!

Pozdrawiam i trzymajcie klasę!

Może Cię też zainteresować:

Jak podejmować trudne decyzje zawodowe
Sztuka życia nietowarzyskiego, czyli kilka słów o samotności
Podróż do południowej anglii
10 zasad latania z klasą – gentleman w podróży lotniczej
14 gentlemańskich zasad podróżowania pociągiem
Każdy mężczyzna powinien odbyć swoją podróż