Każdy z nas ma rodzinę z ciekawą przeszłością. Trzeba ją tylko odkryć. Dziś opowiem od czego warto zacząć odkrywanie historii swojej rodziny.
Może teraz pomyślisz o swoich przodkach i wydadzą Ci się całkiem przeciętni. „Co ciekawego mogą kryć ich dzieje? To nie może być nic porównywalnego do opowieści opisanych w książkach i filmach.”
Prawdę mówiąc, jeśli faktycznie te losy byłyby nudne, byłbyś wyjątkiem i choćby dlatego warto zgłębić temat. W rzeczywistości, z uwagi na wichry dziejów, historie polskich rodzin w ciągu ostatnich dwóch wieków były tak zagmatwane, że każda dałaby dobry materiał przynajmniej na książkę.
Czasem myślimy o sobie i naszych bliskich, jako o kwintesencji przeciętności, ale to tylko dlatego, że nie znamy własnych korzeni. A to właśnie te korzenie sprawiają, że dana rzecz znaczy dla nas więcej. Stary dom, zegarek czy samochód, nawet jeśli nie są tak użyteczne jak współczesne wersje, mają dla nas szczególną wartość i darzymy je sentymentem. Tak samo jest z rodziną, którą znamy lepiej.
Moje poszukiwania
Od dłuższego czasu sam interesuję się dziejami mojej rodziny. Chciałbym stopniowo relacjonować moje postępy i dzielić się doświadczeniami, żeby spróbować zainspirować również Was do podobnej pracy. Dziś skupimy się na samych początkach.
Po co spisywać historię rodziny
Zacznijmy motywacji i powodów. Po co to w ogóle robić?
- żeby lepiej zrozumieć swoją tożsamość, poprzez poznanie swoich korzeni.
- żeby spojrzeć inaczej na swoją rodzinę.
- żeby ocalić od zapomnienia wiedzę, która jest obecnie łatwo dostępna.
- żeby zweryfikować krążące w rodzinie opowieści.
- żeby przeszłość rodu wykorzystać jako wstęp do pisanej na bieżąco kroniki własnej rodziny.
- [co byś tu dopisał?]
Sam zajmuję się tym z każdego powodu po trochu. Ale niezależnie czy na poważnie chcesz podjąć się spisania dziejów swojej rodziny, warto choćby zebrać podstawowe dane. Za jakiś czas nawet one mogą być trudno dostępne, bo przedmioty giną, papier się rozpada, a ludzie umierają. Zakładanie, że obecna pamięć będzie funkcjonowała przez dekady nienaruszona jest okłamywaniem samego siebie. Ponadto, nawet jeśli dzisiaj nikogo ta sprawa nie interesuje, z pewnością któreś z dzieci lub wnuków będą chciały ją zgłębić. Niech mają jakiś punkt wyjścia.
Odpowiedni moment
Kiedy najlepiej zacząć te poszukiwania? Teraz! Tak, ten moment będzie odpowiedni. Nie warto odkładać tego na później, bo źródeł będzie nam tylko ubywało. Z każdym rokiem coś może być zapomniane, coś zginie, a z kimś już nigdy nie będziemy mogli porozmawiać. Dlatego niezależnie czy jesteśmy nastolatkami, studentami (choć to idealny moment z uwagi na ilość wolnego czasu), zakładamy rodzinę czy jesteśmy na emeryturze – ten moment jest najlepszy, żeby zacząć.
Sam zacząłem jeszcze w podstawówce, choć niestety tamte notatki dawno już zgubiłem. Na poważnie zabrałem się za to na studiach. Szybki zryw i prace stanęły. Później parę danych zebrałem po kilku latach. Znów przestój. Po kolejnych latach ktoś mnie odnalazł. Miał nieco nowych informacji. Kolejny zryw i znów przestój. To nigdy nie była dla mnie ciągła praca, ale każdy kolejny ruch dokładał coś do mojego zbioru danych, który stopniowo stawał całkiem spory.
Opcja minimum
Nie trzeba od razu biegać po archiwach, żeby ruszyć swoje poszukiwania z punktu startowego. Możesz zacząć od rozmów na imieninach i przy innych okazjach z babciami, dziadkami, rodzicami, ciotkami i tak dalej. Wstępne informacje dadzą Ci ogólny pogląd na sprawę.
Zbieraj pamiątki rodzinne, szczególnie dokumenty, fotografie, listy, wszystko, co powie Ci cokolwiek o przeszłości Twoich przodków. Jeśli nie możesz tych rzeczy zabrać, fotografuj. Polecam tę metodę bardziej niż notowanie, bo przy pierwszym kontakcie możesz przeoczyć wagę takich informacji jak pieczątki, podpisy, daty, adresy, dopiski itp. Jeśli możesz te rzeczy zabrać, zadbaj o bezpieczne ich przechowanie, ale i tak na wszelki wypadek wszystko sfotografuj lub zeskanuj, a kopie plików trzymaj w kilku miejscach.
Z zebranych danych warto zrobić sobie szkic drzewa genealogicznego i dziejów rodziny, choćby wypisując najważniejsze wydarzenia od myślników. To nie zajmie wiele czasu, a będzie już krokiem milowym w Twojej pracy. Pamiętaj tylko, że rodzinę masz zarówno po mieczu jak i po kądzieli, czyli po ojcu i matce. Nie ograniczaj się tylko do jednej strony, bo mogą Cię ominąć bardzo ciekawe informacje.
Dalsze kroki
Kiedy po takim wstępie spojrzysz na wyniki swoich prac, zauważysz pewnie, że już wiesz zdecydowanie więcej niż wiedziałeś przed rozpoczęciem tego projektu. Jeśli zachęci Cię to do dalszych poszukiwań, polecam wydrukować drzewo genealogiczne i szkic dziejów w punktach. Na początku warto ograniczyć się do pracy na komputerze, bo jeszcze wielokrotnie będziesz nanosił poprawki i uzupełniał dane, zanim nadadzą się do spisania na czysto.
Te wydruki pokaż starszym członkom rodziny i tym, którzy również zbierali dane na własny użytek. Rozpocznij weryfikację tych informacji i dopytuj o szczegóły. Prawdopodobnie w okresie 1900-1950 Twoja rodzina przeprowadzała się wielokrotnie i trudno nadążyć za zmieniającymi się adresami oraz wykonywanymi zawodami. Przynajmniej tak to wygląda u mnie. Będzie więc co weryfikować.
Jest duża szansa, że błyskawicznie spiszesz podstawowe informacje o swoich pradziadkach – masz ich ośmiu. Rodzili się zazwyczaj na przełomie XIX i XX wieku. Pewnie jednak ktoś będzie pamiętał któregoś z ich rodziców. Wówczas możesz szacować, że dotarłeś mniej więcej do 1870 roku. Nawet jeśli nie dysponujesz konkretnymi datami, to już historia przez trzy wieki!
Na tym etapie warto dokładniej spisywać słowa najstarszych członków rodziny, odwiedzać braci i siostry swoich dziadków i wszędzie pytać o dokumenty, fotografie i inne pamiątki. Zbieraj dane niemal bez ich przesiewania. W tym momencie wszystko może wnieść coś nowego, czy odpowiedzieć na pytanie, którego jeszcze sobie nawet nie zadajesz.
Pułapki
Na koniec muszę Cię przestrzec przed pułapkami, jakie będą na Ciebie czekały. Każdy historyk jest od początku uczony nieufności wobec źródeł. Ty również musi się jej nauczyć. Podam parę przykładów z moich własnych poszukiwań.
Na siostrę mojego dziadka wszyscy mówili Zofia. To nic niezwykłego, jeśli nie wziąć pod uwagę faktu, że miała na imię Genowefa, ale bardzo nie lubiła tego imienia, więc używała innego. Nie zgłębiając tego wątku mógłbym przez przypadek wpisać do mojego drzewa genealogicznego nieistniejącą osobę albo uznać, że to dwie różne postacie: Zofia i Genowefa.
Mój pradziadek, zgodnie z dokumentami, urodził się w 1902 roku. Jednak po wypytaniu w rodzinie, dowiedziałem się, że najprawdopodobniej podał fałszywą datę urodzin w czasie I wojny światowej, żeby mógł wstąpić do wojska. Obie kwestie traktuję zatem jako poszlaki i dopóki nie znajdę jakiegoś dokumentu sprzed 1914 roku potwierdzającego jego datę urodzenia, będę miał do nich ograniczone zaufanie.
Najciekawszym przykładem jest stara fotografia, która w rodzinie krążyła jako zdjęcie naszych przodków z przełomu wieków, ale nikt nic konkretnego nie mógł o niej powiedzieć. Dzięki wnikliwym badaniom udało mi się jednak odkryć, że to zdjęcie innej rodziny, które zostało przesłane z daleka do siostry mojego pradziadka. Nie wiem skąd wzięło się u nas. Dopiero przede mną jest ustalenie kto widnieje na tym zdjęciu.
Musisz też pamiętać, że ludzie opowiadają najchętniej o przyjemnych wspomnieniach, a te złe starają się ukryć. Co więcej mogą tuszować niektóre wydarzenia czy nawet je zakłamywać. Staraj się więc zawsze oddzielać opowieści rodzinne od informacji potwierdzonych dokumentami. Opowieści mają swoją wielką wartość i dobrze jest je spisywać, ale należy też szukać ich potwierdzenia, jeśli mają być uznane za fakty.
Moje postępy
Obecnie jestem na etapie zbierania ostatnich danych podstawowego zbioru. To historia rodzin Kielbanów (wcześniej Kielban-Kołbenko), Piaseckich, Kujawów i Szczepaniaków, które pokolenie niżej rozchodzą się już na osiem rodzin. Linie urywają się przeważnie w różnych momentach XIX wieku. Najstarszy przodek urodził się rzekomo w 1816 roku i nazywał się Jagielski, ale nie wiem o nim więcej.
To wynik pracy kilku osób, które prowadziły badania na własną rękę, aż do wymiany danych z innym członkiem rodziny, który robił to samo. Trwało to latami od zrywu do zrywu. Przede mną kolejne spotkania i wizyty w archiwach, ale o tym i pozostałych ciekawostkach opowiem innym razem.
Ciekaw jestem natomiast czy Wy już prowadzicie swoje badania. Jeśli tak, napiszcie jakie uczyniliście postępy. Jeśli nie, czy udało mi się Was zachęcić do zabrania się za taki projekt? Gorąco polecam!
Niemniej, założę się, że jak spojrzycie na wyniki swoich wstępnych prac i zobaczycie białe plamy, uruchomi się w Waszych głowach wewnętrzny detektyw i pasja odkrywcy. Przynajmniej tego Wam życzę.
Pozdrawiam i trzymajcie klasę!
Gentleman a przeszłość – jak uczyć się historii?
Wehikuł czasu w formie gry – mój pierwszy larp
Jak być dobrym liderem – 10 lekcji od ernesta shackletona
Kilka powodów, dla których warto uczyć się łaciny
Próba odtworzenia drzewa genealogicznego to bardzo ciekawa przygoda. Czasami odkryjemy tragiczne wydarzenia o których nikt głośnio nigdy nie mówił (zwłaszcza losy wojenne), czasami interesujące niespodzianki (np. szlachectwo 🙂 czy też rodzinę o której nie mieliśmy pojęcia.
Niekiedy przypomina to prawdziwe śledztwo (zmienione imiona czy data urodzenia to standard) a radość z odnalezienia jednego, małego wpisu po miesiącach poszukiwań jest ogromna. Szukając nieistniejących już budynków czy ulic po zmianie nazwy (a tych w ciągu wieku może być kilka) można też poznać historię swojego miasta.
Właśnie sam jestem na etapie takiego śledztwa. Próbuję rozszyfrować ile żon miał jeden z moich przodków, bo nazwiska panieńskie się nie zgadzają. Wówczas trzeba szukać poszlak i dowodów, ale zawsze mam wielką satysfakcję z rozgryzania takich zagadek.
Niestety, by poznać niektóre fakty, trzeba wyjechać na przykład na Ukrainę, w moim przypadku. Zbieram się do tego od kilku lat. Chociaż już dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy, zwłaszcza dzięki siostrze mojej babci, która wiele rzeczy sprawdziła i spisała. Udało się dotrzeć do pierwszej połowy XVIII stulecia
Mam ten sam problem. Myślę o wyjeździe na Ukrainę, ale póki co zbieram informacje o archiwach, które powinienem odwiedzić.
Inna rzecz, że może się okazać lepszym pomysłem zlecenie kwerendy pracownikom archiwum. Jest to pewien koszt, ale równoważy się go odjętymi kosztami podróży. Poza tym, przynajmniej w moim wypadku, pracownicy będą mieli dużo mniej roboty z odcyfrowaniem tych źródeł. Wyjazd mógłby zatem poczekać na moment, w którym miałbym już pełniejsze dane.
Dużo zależy od szczęścia. Ja miałem go o tyle dużo, że w przeciągu paru miesięcy najdalej doszedłem do roku 1723. Po paromiesięcznym postoju jestem na etapie praktycznie finalnym, poszukuję paru aktów poza metrykalnych, a dalej linię miecza wytyczyli staro i średniopolscy kronikarze. Gorzej idzie po kądzieli, bo rodzinne strony matki mocno ucierpiały podczas wojny i kluczowe XIX i XVIII wieczne archiwa zostały zniszczone, a pozostały jedynie podania żyjących przodków. Bardzo się cieszę, że coraz częściej słyszę głosy wyrażające chęć poznania własnej historii, bo cóż innego nas tak kreuje jak właśnie ona.
Świetne efekty! Trzymam kciuki, żeby jednak coś się znalazło po kądzieli. Ja ostatnie dwa dni spędziłem na przeczesywaniu internetowych archiwów i tam znalazłem mnóstwo przodków potwierdzonych źródłami.
Witaj Łukaszu, zainteresowało nie to co napisałeś o internetowych archiwach. Możesz bardziej przybliżyć temat, co to za archiwa i jak ich szukać?
Proszę bardzo:
http://geneteka.genealodzy.pl/
http://www.basia.famula.pl/
http://poznan-project.psnc.pl/
http://e-kartoteka.net/
Tyle znam. Jeśli ktoś zna jeszcze jakieś (sam szukam śląskich), proszę się podzielić.
Mój teść ma w drzewie ok. Tysiaca członków rodziny swojej, ale także tej pojawoającej się po ślubach. Obecnie ma również dokumenty dotyczace wsi, z ktorej pochodzi siegajace XVIIw.
Imponujące! Fajnie mieć takie pamiątki.
Ciekawy temat. Mi udało się dojść po jednej gałęzi do 1799. Z dokumentami, zdjęciami i wycinkami z gazet włącznie. Duży problem mam na innych gałęziach , które były pod zaborem rosyjskim – nawet jak znajdę jakieś dokumenty to są pisane starą, kaligrafowaną na szybko cyrylica, z której nic nie jestem w stanie zrozumieć.
Z niecierpliwością czekam na kolejne materiał w tym temacie.
Do tej pory jakoś udawało mi się przebrnąć przez cyrylicę, a teraz walczę z gotykiem. Myślę, że w takich wypadkach warto szukać pomocy. Jeśli nie u znajomych na żywo, to przez Facebook. Z pewnością są też grupy zrzeszające osoby, które mogą pomóc takie teksty odczytać.
Zawsze się zastanawiałem nad podobnym projektem. Dziękuję za ten artykuł, zainspirował mnie.
Trzymam kciuki!
Bardzo ciekawy temat. Ja mam częściowo spisane dzieje przez dziadka od strony ojca. Czas uzupełnić z drugiej – po kądzieli. Nie będzie to niestety łatwe, nie ma już wielu członków rodziny. Czekam z niecierpliwością na kolejną część w tym temacie.
Mam też pytanie, co sądzisz o stronach takich jak My Heritage? Warte są założenia tam konta?
My Heritage może wiele pomóc, ale może też sprowadzić nas na manowce. System może nam podpowiedzieć członków, którzy wcale nie są członkami naszej rodziny. Albo zasugerujemy się podanymi przez kogoś bliskiego informacjami, które nie będą miały pokrycia w dokumentach.
Ja z niego korzystam tak, że jak widzę tak jakieś nowe dane, staram się znaleźć ich potwierdzenie. Do tego czasu traktuję je jako poszlaki.
Inną rzeczą jest to, że ten serwis pozwala zgrabnie budować drzewo genealogiczne, czy raczej schemat rodziny. Do tego celu jest świetny.
Gdy zaczęłam zbierać dane o swoim drzewie miałam kilkanaście lat i pomocne było odwiedzanie z babcią krewnych, często w czasie ich rozmów przypominali sobie różne fakty. Miałam dość sporo ponownych małżeństw i z każdego z nich były dzieci, ciężko to było rozpisać gdy drzewo rosło wtedy znalazłam stronę myheritage ale jest wiele podobnych przydają się mamy już w drzewie sporo osób .
Faktem jest, że dobrze jest zacząć, postawić pierwsze kroki. Jeszcze lepiej jeśli w rodzinie ktoś już to zrobił. Mam szczęście mieć wujka (brat ojca), który już kilkadziesiąt lat zbiera rodzinne pamiątki i poświęca swój czas na drzewo genealogiczne. W zeszłym roku udało mi się wyciągnąć od niego graty od motocykla dziadka. Silnik, trochę dodatkowych elementów. Mam zdjęcie dziadka na tym DKW. Teraz zbieram dokumentację i go odbuduję, odpalę i przeniosę się w czasie.
Dzień Dobry! Temat bardzo mi bliski. Zajmuję się genealogią od 2008 roku i udało mi się do tej pory zgromadzić ponad 2600 osób w drzewie. Ale nie te liczby są tu istotne, a historie – przedziwne czasem – do jakich udało mi się dotrzeć. Muszę jednocześnie powiedzieć, że moja genealogia mimo, że w większości chłopska, miejscami mieszczańska i tylko spokrewniona ze szlachtą jest naprawdę interesująca. Dla mnie ta praca genealogiczna – którą też prowadzę „zrywami” nosi znamiona pracy detektywa. Krąży taki mem na FB mówiący, że „Genealogia bez źródeł to mitologia” I coś w tym jest. Nie ufam nikomu poza… Czytaj więcej »
Dzień dobry. Temat bardzo ciekawy i bardzo często do mnie powraca, zazwyczaj w okresach jesienno-zimowych. Sama zaczęłam zbieranie danych już kilka lat temu i, podobnie jak u ciebie, odbywało się u mnie zrywami. Dużą część drzewa udało mi się zbudować w tym roku, gdy dołączyłam gałąź rodziny mojego męża. Dotarłam wówczas do niemieckich archiwów gdzie informacje sięgają nawet do 1700 roku, również dla rodziny męża. Drzewo buduję na MyHeritage, jednak osiągnęłam darmowy limit 250 osób i się zatrzymałam. Mimo, że nie wszystkie gałęzie są w jednakowym stopniu rozbudowane i spenetrowane. Zainspirował mnie jednak twój wpis o pisaniu kroniki i spisywaniu… Czytaj więcej »
Powodzenia zatem! 🙂