Odniosłeś kiedyś wrażenie, że ktoś próbował się wywyższać nad Ciebie jakimś strojnym ubraniem czy wyszukanymi manierami? Że jego gesty albo język, którym się posługiwał, budowały między Wami przepaść? Że ta cała kurtuazja miała po prostu wpuścić Cię w maliny? Zastanówmy się zatem skąd to się bierze i jak sobie z tym radzić.
Zacznijmy od tego, że dobre maniery są stosowane na co dzień we wszystkich relacjach. Nie mówimy tu więc wyłącznie o salonach czy uroczystych okazjach. Babcia, która przygotowała zupę warzywną dla wnuka, bo ten jest wegetarianinem, stosowała się do etykiety. Zrobił to też mężczyzna otwierający kobiecie drzwi, a także forumowicz zwracający się do drugiego forumowicza per „pan”. Tak samo postąpił szef wchodząc do sali konferencyjnej, prowadząc za sobą pracowników, profesor witający się pozdrowieniem ze studentem, a także prezydent przestrzegający protokołu dyplomatycznego podczas oficjalnej uroczystości.
Każda z tych osób w dobrych intencjach stosowała znane sobie zasady manier. Czy zmienia to jakoś fakt, że zupa dla wegetarianina była ugotowana na mięsnej porcji rosołowej? Czy należałoby wtedy skarcić babcię słowami w stylu: „stara kobieto, co sobie wyobrażałaś?!”. Czy jeśli przepuszczana była feministka traktująca szarmanckie gesty jako przejaw patriarchatu, należy się temu mężczyźnie reprymenda i szybka szkoła nowoczesnych reguł współżycia? Czy forumowicza trzeba zhejtować za te przedpotopowe zwroty grzecznościowe i nawrócić na internetową równość? Dodajmy, że szef mógłby oberwać dla odmiany za nie przepuszczanie kobiet, profesor za brak uścisku dłoni, a prezydent choćby za wysługiwanie się sztabem pomocników.
Czy muszę dodawać, że choć mogło być dla kogoś uwierające, zachowanie każdej z tych osób byłoby poprawne w świetle panującej u nas etykiety?
♦
Nieraz mówiłem, że etykieta ułatwia budowanie relacji z innymi ludźmi i unikanie gaf, ale niestety nie zawsze to prawda. Bywa bowiem, że chcesz dobrze, postępujesz zgodnie ze znanymi Ci zasadami, a jednak obrywasz od drugiej strony, która jakimś sposobem poczuła się dotknięta przez Ciebie. Jak to możliwe?
Przypomnijmy najpierw podstawy. Savoir-vivre to zbiór zasad, które mówią nam jak postępować wobec ludzi w różnych sytuacjach, żeby nasze relacje były dobre i nie narazić się na konflikt. Do tworzenia poszczególnych reguł stosuje się przede wszystkim doświadczenie i empatię, które pozwalają ocenić efekty naszych działań w większości wypadków. W relacjach ze swoimi bliskimi nie potrzebujesz takiego przewodnika, bo wymagane doświadczenie i empatię już masz, ale może się to przydać gdy wychodzisz poza dobrze znaną grupę osób i nawiązujesz kontakt z zupełnie nowymi. Taki ogólny savoir-vivre można by potratować jak lingua franca relacji międzyludzkich. Swoisty wspólny język, który w niektórych miejscach jest uproszczony, a w innych nieco skomplikowany, ale przynajmniej pozwala się porozumieć pomiędzy różnymi środowiskami.
Nie jest to jednak kodeks stworzony przez jedną osobę, ani nawet specjalne grono. Jeśli mamy na myśli jakąś książkę, jej autor jedynie spisuje obowiązujące w danym środowisku przepisy na dobre relacje. „Przepisy” w sensie bardziej kulinarnym niż prawnym, bo są one umowne i można je łamać z dobrym skutkiem, jeśli wiemy co robimy.
Pamiętaj też, że nie ma jednego zestawu dobrych manier, tylko wiele różnych zestawów dla niemal każdej większej grupy społecznej. Co więcej zmieniają się one z czasem, więc nawet taki podręcznik etykiety towarzyskiej z 1910 roku byłby już w pewnej części nieaktualny w 1940, a w 1970 wymagałby porządnej aktualizacji. Dziś te zasady zmieniają się jeszcze szybciej i zestaw z początku lat dziewięćdziesiątych może nawet nie omawiać kluczowych problemów dzisiejszych ludzi. Byłby mało praktyczny.
♦
Wróćmy więc do naszych przykładów. Zarówno babcia, mężczyzna, forumowicz i inni stosują znane sobie zasady, żeby uniknąć konfliktów. Niestety trafiają na przestrzenie, które zaczęły już mocno ulegać zmianom. Część społeczeństwa weszła w nie wcześniej i zdążyła sobie wyrobić nie tylko wygodniejsze praktyki, ale też krytyczne oceny o osobach, które nie poszły tą samą drogą.
Babcia jeszcze nie zorientowała się, że niektórzy młodzi ludzie biorą pod mikroskop niemal każdy składnik dania, a tę filozofię łączą mocno ze swoją tożsamością. Nie wpadła na to, że wegetarianizm wnuczka nie oznacza po prostu sympatii do warzyw. Mężczyzna utożsamia z grzecznością szarmanckie gesty dawnych gentlemanów i nie rozumie jak można przez nie oskarżyć go o seksizm. Forumowicz stara się okazać szacunek innym użytkownikom w dobrze znany sobie sposób, a jego winą jest niedostrzeganie różnicy między rzeczywistością realną i wirtualną. Szef niczym lider stara się przewodzić swojej ekipie, ale zostaje zaskoczony oburzeniem za nie przestrzeganie etykiety towarzyskiej. Zastanawia się kiedy wyparła ona tę biznesową. Profesor zachodzi w głowę czy powinien kultywować hierarchię wynikającą z jego wieku, doświadczenia i piastowanego stanowiska, co w jego oczach tylko dodaje prestiżu uczelni i funkcji profesora, czy może już czas zrównać się ze studentami, przynajmniej w relacjach z nimi. Prezydent z kolei jest w kropce nie mogąc zdecydować czy jego urząd wymaga restrykcyjnie przestrzeganych rytuałów, by podkreślić wagę państwa, czy może zaznaczania, że jest kolejną zwyczajną osobą, jak każdy z nas.
♦
Bardzo możliwe, że już za parę dekad będzie dla nas oczywiste, że niektóre z tych zachowań to błędy, bo społeczeństwo się znacznie zmieniło. Dziś jednak widzimy dopiero początki pewnych procesów. Empatia może nas tu uratować. Z jednej strony może nam pomóc w umiejętnym łamaniu starych zasad, gdy wyczujemy, że faktycznie są one nieco przeterminowane. Przyda się jednak też drugiej stronie, która zawsze przed atakiem i krytyką przedstawiciela „starej szkoły” zastanowi się dobrze nad jego intencjami. Zada sobie pytanie kogo lub co tak naprawdę krytykuje.
Bo w gruncie rzeczy podobne ataki ujawniają przede wszystkim słabość atakującego, który ma tak delikatną skórę, że nawet gest uprzejmości na starą modłę może go dotknąć, a niekiedy zranić. Tym samym wystawia się bardziej na śmieszność niż jego ofiara.
♦
Co jakiś czas obserwuję pochopną krytykę, po której od razu widać, że ktoś nie zadał sobie trudu by zastanowić się nad motywami krytykowanej osoby. Jeśli więc kiedykolwiek przyjdzie Ci do głowy utrzeć komuś nosa za to, że źle postąpił wobec Ciebie albo grupy, z którą się identyfikujesz, zacznij od rozgryzienia źródeł tego zachowania z perspektywy tej osoby. Pamiętaj też, że w większości wypadków ludzie starają się unikać konfliktów, więc złe intencje mogą być zbyt prostą odpowiedzią.
Dopiero po odpowiedzi na to pytanie przejdź do konfrontacji. Zazwyczaj wystarczy wykazać się empatią i pokazać, że ją rozumiesz, ale też przedstawić swój punkt widzenia, żeby druga strona zrozumiała gdzie leży problem. Następnie możecie poszukać jakiegoś rozwiązania.
Drugiej stronie mogę natomiast doradzić jedno: pytaj. Zakładam, że masz dobre intencje. Miej więc w pamięci, że dziś jesteśmy prawdopodobnie bardziej podzieleni niż kiedykolwiek i automatyczne traktowanie wszystkich jednakowo może prowadzić do wielu niepotrzebnych nieporozumień i konfliktów. Dlatego pytaj zawsze gdy nie jesteś pewien. Tylko w ten sposób dowiesz się jakie zachowania są pożądane, dzięki czemu wyrobisz sobie bardzo wartościowe doświadczenie, a przy okazji pokażesz osobie, z którą rozmawiasz, że zależy Ci na dobrych stosunkach.
Tylko traktowanie innych tak, jak tego oni oczekują, uprawnia Cię do oczekiwania, że Ciebie będą traktowali tak, jak Ty tego chcesz. Rzecz jasna wymaga to przy okazji pewnej skromności z obu stron.
♦
Choć empatia jest źródłem etykiety, zawsze z nią walczyła i będzie walczyć, ale efektem tego starcia nie będzie unicestwienie tej drugiej, tylko wyrobienie sobie nowej, bardziej aktualnej etykiety.
♦
Zdarzyły Ci się jeszcze jakieś sytuacje, kiedy zrobiłeś coś w dobrych intencjach i w zgodzie z etykietą, a zostało to odebrane negatywnie, bo czasy się nieco zmieniły? Napisz koniecznie w komentarzu.
Jeśli zainspirował Cię ten artykuł i chciałbyś współtworzyć ten blog oraz kanał wspierając go, a przy okazji otrzymać dostęp do licznych materiałów dodatkowych, możesz to zrobić zostając Patronem Czasu Gentlemanów. Przy okazji chciałbym serdecznie podziękować wszystkim Patronom za pomoc, zwłaszcza w tych trudnych czasach.
Mock, Aleksander Galecki, Aron K., Arkadiusz Firus, Klaudia B., Kamil Lucow, Nikodem Idziak, Patryk P., Michał S., Helena Czereszewska, Mariusz Niemiec, Wawrzyniec Sokołowski, Wojciech Buda, Rafał M., Jakub Milczarek, Tomasz L. – Dziękuję!
Pozdrawiam i trzymajcie klasę!
Trochę krzywdzący ten przykład z feministką. Przytrzymanie komukolwiek drzwi nigdy nie powinno być źle odebrane, ale już nachalne całowanie dłoni i niechciane „komplementy” jak najbardziej. Feministki nie obrażają się o wysoką kulturę. Zwyczajnie mężczyźni nie potrafią uszanować faktu, że kobieta nie jest obiektem mającym umilić im dzień, by mogli się poczuć lepiej ze swoją wątpliwej jakości szarmanckością, gdy zamiast zapytać czy wszystko w porządku, niemalże rozkazują nam się uśmiechać. Dziwi mnie to porównanie, bo widziałam wiele twoich filmów i zawsze zaznaczałeś, że to kobieta decyduje jak się wita, więc wyrywanie jej ręki do pocałunku jest nieeleganckie. To samo z podziałem… Czytaj więcej »
Podałem ten przykład, bo wyrywanie ręki do pocałunku lub opłacanie rachunku bez zgody to już klarowne błędy, a nawet nadużycia. Z kolei przepuszczenie przez drzwi takie nie jest, choć niektóre osoby pozwalają sobie na kąśliwe komentowanie tych gestów. To niestety się zdarza. Nie twierdzę jednak, że to jakiś standard. Nie twierdzę tak też w przypadku pozostałych przykładów.
Zgadzam się z Łukaszem. Przykład z całowaniem w rękę nie jest krzywdzący, bo niby dlaczego miałby taki być? Podobnie jak Autor znam przypadki traktowania takich gestów z niechecia. Jest świetny z jednego powodu: powszechnie, w dalszym ciagu, przynależy do etykiety i jest mile widziany. Przypadki takie, jak podał Autor we wpisie, jednak się zdarzają. Idealnie więc wpisuje się w narrację artykułu. Ja widziałbym problem w tym właśnie, że to nie jest tak, iż pewne zachowania etykiety zmieniają się, bo młode pokolenie wyrabia inne nawyki, tylko dlatego, że społeczeństwo się polaryzuje z różnych powodów (ideologia np.) i dochodzi do tego, że… Czytaj więcej »
„To mnie zastanawia.” To świetne pytanie – kiedy właściwie można uznać, że jakiś zwyczaj się przeterminował. Moim zdaniem nie ma jasnego momentu i dobrym przykładem jest całowanie w dłoń. Ciągle jest niekiedy praktykowane, ale zazwyczaj raczej w bezpiecznych okolicznościach. Kiedy bohater spodziewa się, że za to nie oberwie. Albo po prostu jest wyciągnięty z innej epoki 😉
Z drzwiami też tak pewnie będzie. Będziemy otwierać je coraz rzadziej i raczej znanym osobom. Przynajmniej ze względu na płeć, bo otwieranie przez osobą starszą, niosącą zakupy, prowadzącą wózek z dzieckiem lub poruszającą się na wózku to rzecz, która raczej się nie przeterminuje.
Mogę podać przykład nieodpowiedniego, co najmniej dziwnego otwierania drzwi. Idąc na uczelnię i mając dobrych 50m od wejścia „pan” stoi i czeka z otwartymi drzwiami. Za mną nie ma nikogo, żadnego możliwego znajomego. Znajomym ten pan też nie jest.
To nie jest uprzejmość tylko wymuszenie interakcji. A ja nie chcę mieć takiej niepokojącej osoby za swoimi plecami.
Rozumiem. Nie twierdzę, że wszyscy mężczyźni znają umiar.
Przykro mi, że spotkała Panią tak niezręczna sytuacja. „Nadgorliwość gorsza od faszyzmu”. Uważam jednak, że nie powinno się zakładać złych zamiarów. Oczywiście zawsze warto mieć „oczy dookoła głowy”, gdyż różne niebezpieczeństwa mogą nas spotkać. Osobiście, otwieram drzwi kobietom oraz osobom wyżej w hierarchii kiedy widzę, że nie będę musiał stać i czekać aż osoba podejdzie do tych drzwi. Za bezpieczny dystans w takich sytuacjach przyjmuję do ok. 10-15 metrów.
Obawiam się, że ten przykład nie wziął się z nikąd – u mnie raz czy dwa zdarzyły się dziwne albo wyraźnie komentujące spojrzenia na przytrzymanie drzwi i puszczenie innej osoby przodem. Raz, bo „przecież sobie poradzi” a drugi, bo „pewnie chce sobie popatrzeć” i nerwowym wygładzeniem sukienki. Przy czym to były sytuacje jednostkowe – zdecydowana większość ludzi uprzejmie dziękuje albo zatrzymuje się i przepuszcza mnie jako pierwszego 🙂 W artykule chodziło raczej o pokazanie przykładowych zachowań czy rozmyślań a nie stwierdzanie, że każda osoba i tym profilu właśnie tak się zachowuje. Przy czym oczywiście mogę się mylić – proszę mnie… Czytaj więcej »
Rewelacyjny artykuł!
Jestem na tyle młody, że nie mam „przedpotopowych” obyczajów, ale spotkałem się z czepianiem się w zakresie, że np. powiedziałem „Dzień Dobry”, a ktoś zrobił „focha”, bo jego zdaniem powinno być „Dobry Wieczór”. Było pochmurno i nie wiedziałem, czy Słońce już zaszło, czy jeszcze nie.
W takich przypadkach, i w moim i w Pańskich, należy stosować zasadę:
„Prawdziwy dżentelmen i prawdziwa dama nie zwracają uwagi na drobne niestosowności w swoim otoczeniu.”
Pozdrawiam.
Fajny przykład. Wielokrotnie śmieszyło mnie gdy ja mówiłem dzień dobry, bo pora była wczesna, ale z racji zimy było już ciemno i w odpowiedzi słyszałem automatyczne „dobry wieczór”. Po prostu każda ze stron miała w głowie jakąś formułkę i zaskoczyła drugą. Niemniej nie było w tym nic złośliwego. Był to raczej powód do śmiechu, jak ten język nam utrudnia proste sprawy 🙂
Polecam mówienie o takiej niewyraźnie zaznaczonej porze „Dzień dobry wieczór” – zazwyczaj ludzie reagują uśmiechem 🙂 Oczywiście nie w sytuacjach oficjalnych.
Istotnie, mamy problem, gdy chodzi o dostosowanie pozdrowienia do pory dnia/nocy. Czy o godzinie pół do drugiej w nocy/nad ranem(?), wchodząc na stację benzynową, żeby opłacić rachunek za paliwo, należy powiedzieć „dzień dobry”? Raczej tak, bo przecież nie „dobry wieczór” — wieczór dawno minął. A czy 23.15 to nadal wieczór, czy już noc? A wychodząc ze wspomnianej stacji, czy można powiedzieć „dobranoc”? Sądzę, że stosowniej będzie „do widzenia”. „Dobranoc” chyba bardziej pasuje do momentu, kiedy osoba w ten sposób pozdrawiana wraca do swego domu lub już szykuje się do snu, niż pozostaje/idzie do pracy. Może „spokojnej nocy” — mniej się… Czytaj więcej »