Na każdą okazję inne buty, zegarek, marynarka, koszula. Czapki, szale i rękawiczki w różnych kolorach i z różnych materiałów, dla urozmaicenia. Szereg krawatów i poszetek, żeby do wszystkiego pasowały. Torba pełna gadżetów i akcesoriów stanowiących swoistą kropkę nad „i”. Jeśli tak ma wyglądać materialna strona bycia gentlemanem, to czy można być jednocześnie minimalistą?

Materiał powstał dzięki wsparciu Patronów.

Minimalizm to obecnie bardzo modne i wszechobecne pojęcie. Dla jednych to droga do oszczędzania, a dla innych do odzyskania przestrzeni zapchanej wszelkiej maści gratami. Dla kogoś będzie to metoda na zwolnienie tempa życia, a dla kogoś innego na skupienie się na pasjach i realizacji marzeń. Choć na pozór bycie gentlemanem lub damą kojarzy się z częstymi zakupami, bardzo blisko tej postawie do minimalizmu.

Znasz słowo „nicować” lub „przenicować”? Oznacza ono rozprucie ubrania w szwach, wywrócenie na lewą stronę i zszycie na nowo. Dawniej tak robiono, gdy tkanina z wierzchu zaczynała się wycierać i wyświecać, a tymczasem od wewnątrz nadal wyglądała dobrze. Ponieważ materiały dobrej jakości zawsze były drogie, bardzo rozsądnie było właśnie tak przedłużać życie ubrań.

Wiedziałeś też, że podeszwy skórzane, dzisiejszy atrybut butów z wyższej półki, nie są tylko fanaberią? Takie podeszwy przyszywa się do cholewki prawdziwymi nićmi, przeważnie w technologii  Goodyear lub Blake, a nie przykleja, jak to jest z gumowymi bieżnikami. Dzięki temu można taki kawałek skóry zwyczajnie odpruć kiedy zacznie się przecierać i wszyć nowy, dając tym samym drugą młodość butom.

W podejściu dawnych gentlemanów do rzeczy znajdziemy mnóstwo zaleceń dotyczących dbania o nie i naprawiania ich, gdy się uszkodzą. Niby to dla nas oczywiste, że warto reperować, zamiast wyrzucać i kupować nowe, ale dawniej ta postawa stała na zupełnie innym poziomie niż dzisiaj. Inna rzecz, że posiadamy coraz więcej urządzeń i akcesoriów, których po prostu nie da się naprawić, gdy się popsują.

Dzięki takiemu podejściu dawni gentlemani otaczali się dużo mniejszą ilością przedmiotów i rzadziej chadzali na zakupy. Możemy się od nich wiele nauczyć pod tym względem, ale czy można ich nazwać minimalistami?

Czym jest minimalizm

Czym w ogóle jest ten minimalizm? Pojęcie to znajdziemy między innymi w różnych gałęziach sztuki, zwłaszcza we wzornictwie, ale my skupimy się na filozofii życiowej. W ogólnym ujęciu jest to ograniczanie do minimum swoich potrzeb i wyeliminowanie ze swojego życia nadmiaru rzeczy. Celem minimalisty jest bowiem skupienie się na sprawach najważniejszych, które wnoszą jakąś wartość w jego życie i zyskanie wolności, co często wymaga zmiany priorytetów.

Wolność nieraz sami sobie ograniczamy, oczekując wyższego standardu życia, intensywniejszych doznań i zabezpieczenia na każdy wypadek. By spełnić te oczekiwania musimy zatem pracować więcej, zarabiać więcej i posiadać więcej. Rezygnacja z tych spraw może być więc wyzwoleniem. Nie chodzi o oszczędność, jako taką. Oszczędność bowiem idzie w parze z mniejszymi potrzebami, dzięki czemu możemy pracować mniej, co wiąże się jednak z mniejszymi zarobkami. Finalnie nie musi to więc prowadzić do bogacenia się.

I ostatnia ważna rzecz: minimalistą nie trzeba być w stu procentach. Aby zyskać wystarczy ograniczać nadmiar w swoim życiu w duchu minimalizmu. Spektrum jest bardzo szerokie.

Styl gentlemana

Czy zatem dawni gentlemani byli minimalistami? Rzecz jasna nie! Nie mieli bowiem dostępu do nadmiaru, z jakim my chcemy walczyć. Co więcej to ich pokolenie stoi za rozruszaniem produkcji i postępu technologii, pozwalającymi na zalewanie rynków tanimi rzeczami, których nawet nie opłaca się naprawiać. Mimo wszystko możemy czerpać z nich inspirację, żeby unormować własne życie.

Dziś z gentlemanami kojarzymy w dużej mierze ubrania i akcesoria. Czy faktycznie potrzebujemy ich tak dużo? Wbrew pozorom nie i to właśnie uwielbiam w klasycznej męskiej elegancji. Pozwala ona bowiem łatwo określić jakie rzeczy potrzebujemy na poszczególne okazje i zebrać bazę, która nie tylko spełni nasze potrzeby, ale też zmniejszy dylematy w stylu „co na siebie założyć?”.

Pełne ubrań szafy biorą się zazwyczaj z nietrafionych zakupów spowodowanych impulsem lub brakiem wiedzy. Zastanów się ile takich rzeczy leży w Twojej szafie nieużywanych od ponad roku! Czy faktycznie ich potrzebujesz?

Pełne półki

Z pewnością dla wielu miłośników wyrażania siebie poprzez wygląd będzie to brzmiało bardzo smutno, ale nie musisz być od razu w pełni minimalistą. Co więcej możesz dążyć do bycia nim na innych polach. Sam mam regały pełne książek. I to oczywiste, że nie czytam ich co rusz, ale też nie chcę się ich pozbywać. Wiem bowiem jak ważną rolę odgrywają w życiu moich dzieci, dla których czytelnictwo to kwestia bardziej naturalna niż telewizja, której nie mają.

Małym hobby jest dla mnie zbieranie płyt CD z ulubioną muzyką. Wiem, to strasznie przestarzałe, ale słuchanie w ten sposób muzyki daje mi znacznie więcej radości oraz zrozumienia przekazu artysty, niż puszczanie jej na Spotify czy YouTube. Podobnie mam z grami planszowymi. Jeśli sam czujesz, że zyskujesz coś konkretnego gromadząc jakieś przedmioty, nie przejmuj się opiniami innych. Można bowiem widzieć wartość w danych przedmiotach i dalej stosować zasadę, że należy o nie dbać, dobierać z rozwagą i w razie potrzeby naprawiać, zamiast wyrzucać, by kupić nowe.

Czy trzeba?

Najważniejsze pytanie jakie należy tu postawić brzmi: czy powinniśmy dążyć do minimalizmu? I choć nie cierpię innym narzucać światopoglądowych postaw, po przeanalizowaniu sprawy, muszę powiedzieć, że tak, powinniśmy.

Najbliższe naszej tematyki argumenty za minimalizmem to: stawianie na jakość w mniejszej ilości, zamiast na liczną i szybką tandetę. Dobre rzeczy po prostu są inwestycjami, które się zwracają dzięki ich żywotności, wygodzie i przyjemności z ich używania. Zalegające na półkach rzeczy są po prostu złą inwestycją. Co ważniejsze ograniczanie potrzeb skutkuje mniejszym stresem i zabieganiem w życiu, co z kolei daje czas na te najcenniejsze sprawy, jak doświadczenia i relacje. W końcu każdy, kto jest wrażliwy na stan naszego środowiska zrozumie, że ograniczenie konsumpcji jest najlepszą rzeczą, jaką może dla niego zrobić.

Nie oznacza to rzecz jasna, że powinniśmy żyć jak pustelnicy. To byłaby druga skrajność, która chyba jednak nam nie grozi. Niemniej jeśli uda się Tobie uruchomić w sobie myślenie w stylu „czy faktycznie mi tego trzeba?” za każdym razem, gdy będziesz chciał coś kupić czy nawet za darmo wnieść do swojego otoczenia, zrobisz ogromny krok naprzód.

We mnie od lat dojrzewa potrzeba rozwijania w sobie minimalistycznych postaw. Dawniej zachwycałem się wspaniale urządzonymi wnętrzami, nawiązującymi swoim wystrojem do gentlemanów, a dziś postrzegam te ozdoby jako kurzołapki odciągające uwagę. Również ubrania sprawiały mi sporo radości, a dziś cieszę się tym co mam i chętniej bym się czegoś pozbył, niż nabył nowe. Doceniam spokój, jaki to zaprowadza w moim życiu. Z drugiej strony nie mam skrupułów by zaopatrywać się w to, co daje jakąś wartość moim relacjom z bliskimi.

Nie musisz więc popadać w skrajność, żeby sympatyzować z minimalizmem. Możesz jednak zyskać sporo, jeśli krytycznie spojrzysz na swoją konsumpcję w najróżniejszych postaciach. Pamiętaj, że im zamożniejszy jesteś, tym bardziej będziesz narażony na nadmiar, a ten prędzej Cię ograniczy niż wyzwoli.

 

Do tematu minimalizmu jeszcze wrócimy w kontekście relacji międzyludzkich, bo ma on też wymiar, który może być dla nas zagrożeniem. Można powiedzieć, że również minimalizm da się pchnąć w stronę nadmiaru. Tymczasem chciałem Ci przypomnieć, że Czas Gentlemanów jest w dużej mierze napędzany wsparciem Patronów. Wiele drobnych ale regularnych wpłat pozwala mi równie regularnie tworzyć kolejne materiały. Dołącz do tego grona jeśli doceniasz publikowane przeze mnie treści. Zachęcam też do zakupu mojej książki „Charakter. Przewodnik mężczyzny z klasą”, który systematyzuje wątki pracy nad sobą. Dziękuję też serdecznie wszystkim Patronom za ciągłe wsparcie!

Pozdrawiam i trzymajcie klasę!