Niektóre książki nie wnoszą do życia więcej niż komputerowa strzelanka. Nawet jeśli mówimy o wybitnych pisarzach. Co o tym sądzisz? Wiem jak radykalnie brzmi to stwierdzenie, ale wbrew pozorom kryje się za nim ważna idea. Dziś zapraszam do nieszablonowego spojrzenia na literaturę i głębszej refleksji.
Walka z bylejakością jest wspierana przez Patronów!
W ostatnim artykule nieco zaczepnie porównałem niektóre książki do gier komputerowych, co wywołało wyraźny sprzeciw wielu z Was. Zresztą muszę powiedzieć, że ten niepozorny materiał o pasjach pobudził Was do bardzo ciekawej dyskusji, za co dziękuję! Cieszę się, że udało mi się rzucić ziarno, które mogło kiełkować na różne sposoby w wielu kierunkach.
Jednym z nich była właśnie kwestia ucieczki w świat literatury i idąc za ciosem, chciałbym się pochylić nad nią osobno. Uważam bowiem, że warto mieć tę sprawę dobrze przemyślaną. Zwłaszcza gdy czytacie sporo książek.
No właśnie! Jeśli czytasz trzy lub pięć książek rocznie, ten materiał niestety nie jest dla Ciebie. W takim wypadku czytaj dalej co Ci sprawia przyjemność, wyrabiaj sobie ten nawyk i nie oglądaj się na innych. Jeśli jednak pochłaniasz tych książek kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt rocznie, wydaje mi się więcej niż zasadne zastanowić się co właściwie czytasz i jaki to ma sens.
Zalety
Zacząć musimy od małej oczywistości, żeby mieć później do czego się odwoływać, a mianowicie zalet czytania książek. Bo rzecz jasna tych nie neguję. Książki na pewno uczą skupienia, bo wymagają wygaszenia nieistotnych zmysłów, żeby zrozumieć to, co czytamy. Pomagają też mocno rozwinąć słownictwo i wyobraźnię.
Wchodząc głębiej zauważymy jak wielu rzeczy uczą. Oczywiście przekazują wiedzę w nich zawartą na temat miejsc, dziejów, ludzi, czynności, procesów i wszystkiego, co zainteresowało pisarza. Przy okazji jednak pokazują też różne perspektywy patrzenia na świat, bo każdy autor może dany problem widzieć nieco inaczej. To bardzo istotne dla budowania sobie złożonego obrazu rzeczywistości.
Nie jest to tylko twarda wiedza, bo równie wartościowe wnioski możemy czerpać z czytania o ludzkich przeżyciach i umysłowych zmaganiach. Możemy w ten sposób poznać problemy innych ludzi i lepiej zrozumieć ich wybory. Nawet jeśli czytamy zmyśloną historię w powieści, losy bohaterów mogą nam pomóc lepiej wczuć się w osoby, które spotykamy w życiu codziennym. Książki rozwijają nas więc również w zakresie empatii.
Zalet czytania nie da się zatem podważyć. Ale niekiedy powyższe cechy przesłaniają nam szerszy obraz.
Imersja
Jest bowiem jeszcze jedna ogromna zaleta książek, a mianowicie wciąganie czytelnika do ich rzeczywistości. Jak się nad tym zastanowić to całkiem ciekawe z uwagi na to, że medium jest wyłącznie abstrakcyjny kod, czyli pismo. Dla przykładu gry, żeby zwiększały imersję, to znaczy właśnie wejście w inny świat, muszą ulepszać grafikę, system sterowania, dźwięki i tym podobne. Największą imersję oferują zdecydowanie larpy, w których bezpośrednio wcielamy się w daną postać. Zżycie z drugim światem jest w nich niezwykle silne, przez co jest to bardzo uzależniająca rozrywka. Jeśli interesuje Cię ten temat, już kiedyś opowiadałem larpach. Niezwykłe doświadczenie!
Książki są natomiast medium pozornie ubogim w swojej formie, ale za to wciągającym bardzo skutecznie. Jestem przekonany, że jest to za sprawą naszej wyobraźni, którą musimy uruchomić, żeby w ogóle „ujrzeć” świat przedstawiony przez autora. Ponadto czytanie wymaga dużego skupienia, a wygaszając zmysły, wyostrzamy chłonięcie pisanego przekazu.
To dlatego jesteśmy w stanie się wzruszać, śmiać czy płakać przy literaturze. Zżywamy się z postaciami i miejscami i marzymy o tym, by je odwiedzić. Ba! Żeby żyć w ich świecie.
No dobrze, to kolejna zaleta. Gdzie zatem leży problem? Żeby go zauważyć, musimy przyjrzeć się jej dokładniej.
Atrakcyjność
Dlaczego światy książkowe wydają się tak pociągające? Oczywiście w ogromnej mierze zależy to od samego pisarza. Jeśli nie podoła on zadaniu stworzenia przekonującej rzeczywistości, nie będziesz w nią wierzyć i nie wciągniesz się. Ale nie tylko talent o tym decyduje. Ważny jest też fakt, że te światy są zwyczajnie proste.
Chodzi o to, że nie da się przekazać w literaturze równie skomplikowanej rzeczywistości co nasza. Nawet najwybitniejszy pisarz może się skupić na jednej rzeczy w danej chwili, kiedy my chłoniemy otoczenie jednocześnie każdym zmysłem i przetwarzamy ogromne ilości myśli w krótkim czasie. Kiedy więc bohater książkowy ma jakiś problem, rozwiązania przychodzą nam do głowy o wiele łatwiej, niż w prawdziwym życiu, gdzie jest tyle „ale”, że głowa od nich boli i jeśli nie działamy dostatecznie sprawnie, możemy ugrzęznąć na etapie zastanawiania się co robić dalej.
Podobnie jest zresztą w grach komputerowych, które niekiedy bardziej, a innym razem mniej podpowiadają nam co mamy robić. One też mogą nas przy okazji czegoś uczyć. Wyrabiają logiczne myślenie, skupienie, refleks, umiejętność rozwiązywania problemów, a czasem też wciągają w fascynujące historie, zmuszają do podejmowania trudnych wyborów, uczą estetyki itd. Długo można wymieniać, analogicznie jak zalety książek.
Cechą wspólną jest za to prostota, jasne reguły wykreowanego świata. Możliwe, że ta prostota kojarzy nam się z młodością, gdy świat był bardziej czarno-biały, a już na pewno jesteśmy w stanie docenić sytuacje, w których nadmiar czynników nie komplikuje podejmowania decyzji. Dlatego tak wspaniale jest czytać książki i grać w gry! I dlatego tak chętnie w nie uciekamy. I tu dopiero docieramy do naszego problemu.
Ucieczka
Pamiętam dobrze jak kiedyś przyjaciel powiedział mi, że stara się czytać co drugą książkę po angielsku, żeby rozwijać umiejętności językowe. Pomyślałem wtedy, że to dziwne ograniczenie. Przecież nierzadko mamy zwyczajną chęć przeczytania czegoś konkretnego. Czemu to hamować?
Po jakimś czasie sam zauważyłem, że większość czytanych przeze mnie książek to powieści. W tym czasie bardzo cieszyłem się zwiększoną liczbą przeczytanych książek rocznie, ale jednocześnie zmartwiło mnie, że chyba nie idzie to w dobrym kierunku. W końcu większość z tych powieści to tylko mniej lub bardziej sprawnie wymyślone historie.
Do dzisiejszych przemyśleń pchnęło mnie zaś doświadczenie, o którym opowiadałem w ostatnim materiale. Chciałem odświeżyć sobie język angielski w formie czytanej. Kupiłem więc trylogię Tolkiena, na którą miałem w ostatnich miesiącach przeogromną ochotę. Mimo że już przeczytałem „Władcę pierścieni” w młodości, pragnąłem wrócić do tego świata. I właśnie wówczas zorientowałem się, że czytam go bardziej dla odskoczni od rzeczywistości, niż dla szlifowania języka. To zwykła ucieczka od codzienności, a to już nie jest takie niewinne, nawet jeśli czytamy wybitne dzieło.
Czemu eskapizm jest zły
Wiem doskonale, że niekiedy trzeba przewietrzyć sobie głowę, bo nieustanne patrzenie na swoje problemy niewiele zmieni. Sam praktykuję wyjścia do lasu, żeby zmienić perspektywę, zajęcia w stylu majsterkowania albo układania puzzli, które są niczym mała medytacja, czy właśnie gry lub książki, pozwalające oderwać się od codzienności. To zdrowe i potrzebne, ale tylko od czasu do czasu.
Trzeba bowiem potem wrócić z czystym umysłem i zabrać się do faktycznie istotnych zadań. Jeśli jednak zrobimy z takich ucieczek swoje hobby, czy nawet pasję, zaczniemy budować solidny dystans między nami, a realnym życiem. Zaczniemy uciekać od problemów, w świat prostszy, a przez to tak bardzo atrakcyjny.
Co gorsza, w przypadku książek, będziemy zasłaniali się zaletami czytania i nawet uznamy to za sukces. W końcu nasze czytelnictwo jest na wysokim poziomie. Zresztą jak już widzisz, nie mówię tu wyłącznie o książkach, ale w praktyce o każdym zajęciu, w tym grach komputerowych, które w pewnym momencie przestają nas rozwijać, stają się początkowo odskocznią, a z czasem ucieczką przed rzeczywistością.
Zastanów się
Zachęcam Cię więc do zadania sobie kilku pytań, żeby sprawdzić czy ten problem w ogóle Ciebie dotyczy. Zastanów się czy czytasz książki różnorodne? Żeby czerpać najwięcej z literatury, powinieneś zmieniać tematykę, gatunki, formy, autorów, a nawet epoki, z których pochodzą wybierane przez Ciebie lektury. Tylko wówczas faktycznie rozwijasz słownictwo, zyskujesz kolejne perspektywy i uczysz się nowych rzeczy.
Jeśli bowiem czytasz książki tylko z jednego gatunku, a może nawet wyłącznie jednego autora, już po którejś publikacji jest to głównie rozrywka. Miej tego świadomość. W tej sytuacji porównałbym to do radości jaką dają gry komputerowe, które również świetnie zdążyliśmy już poznać.
W rozrywkach nie ma też nic złego, jeśli stosujemy je z umiarem i nie zagłuszamy nimi własnych problemów. Gdybyś więc czytał długimi seriami podobne książki, zastanów się też dlaczego to robisz? Co Ci to daje?
Może nic Ciebie nie trapi, nie masz lepszych zajęć i robisz to, bo lubisz. Ale może też odpowiedź będzie inna i zorientujesz się, że to na przykład lenistwo, bo wmawiasz sobie, że czytasz, żeby się rozwijać, ale dokonywane wybory jednak są dalekie od ideału? Może zorientujesz się, że uciekasz w książki niczym inni w gry, filmy, seriale i podobne rozrywki pozwalające chować się w prostszym świecie? Może uznasz, że czytać można mniej i bardziej rozwijające rzeczy, i że każda da Ci radość, ale wymaga to nieco systematyki i narzucenia jakichś reguł?
Sprawdź!
Tym materiałem nic nie chcę sugerować, a chciałbym jedynie wskazać przestrzeń, która z biegu nie wydaje się podejrzana, ale jeśli się nad nią pochylić, można ciekawych rzeczy się o sobie dowiedzieć.
Gdy sam odpowiedziałem sobie na te pytania, uznałem, że muszę bardziej świadomie wybierać książki, które pomagają mi zrozumieć świat. Dotyczy to szczególnie reportaży i książek historycznych. Kiedy natomiast sięgam po powieści, staram się poznawać klasykę i klasyków literatury oraz wchodzić w opowieści, które pozwalają mi rozwijać empatię i pomagają zrozumieć ludzi.
I oczywiście jest tu też miejsce na czystą rozrywkę, a nawet na dokończenie „Władcy pierścieni”, bo czemu nie! Ale nie będę sobie wmawiał, że poza sporą garścią nieco archaicznych słów wyniosę z tego znacznie więcej, a to już znacznie ułatwia mi ustalanie priorytetów.
Wiem, że to nietypowa tematyka, ale jestem bardzo ciekaw co o tym sądzicie. Zauważacie czasem u siebie czytanie dla czystej rozrywki? Przejmowaliście się kiedykolwiek tym i próbowaliście narzucić sobie jakiś reżim? Dajcie znać w komentarzu.
Zanim zakończę, serdecznie dziękuję Patronom za wspieranie mojej walki z bylejakością. Właśnie zakończyliśmy analizy pierwszej księgi „Rozmyślań” Marka Aureliusza, więc jeśli szukacie dodatkowego powodu do zostania Patronem, te analizy mogą nim być.
Przy okazji zachęcam też do zakupu mojej książki „Charakter”, w której starałem się pomóc czytelnikowi zbudować fundamenty pozwalające łatwiej podejmować decyzje, o których mówiłem w tym materiale.
Pozdrawiam i trzymajcie klasę!
Artykuł pisany, jak gdyby rozrywka i odpoczynek były czymś zupełnie zbędnym, lub przykrą koniecznością. Wtedy rzeczywiście można dojść do bezsensownych wniosków, jaloby eskapizm miałby być zagrożeniem. Tolkien wyjaśnił już ten temat dawno temu w eseju „Drzewo i liść”.
Kilka lat temu doszedłem do podobnych konkluzji, zauważyłem że książki które czytałem nie były w żaden sposób rozwijające, postanowiłem narzucić sobie jakiś reżim w zakresie wyboru tytułów. W jednej kategorii umieściłem książki z listy 300 pozycji obowiązkowych (komplikacja kilku list 100 pozycji obowiązkowych) w drugiej biografie i reportaże a w 3 książki dotyczące samorozwoju. Czwarta kategoria to typowe czasoumilacze, lekkie i niezobowiązujące. Staram się czytać książki z danych kategorii naprzemiennie choć nie jestem w tym ultrarestrukcyjny. W ten sposób mam poczucie, że nie jestem zamknięty w jednej kategorii książek i czytelnictwo w jakiś sposób mnie ubogaca i rozwija. To miłe… Czytaj więcej »