Chciałbyś umieć wskazać na mapie wszystkie państwa świata i wymienić większość z ich stolic? A może zawsze chciałeś nauczyć się układać kostkę Rubika? Mnóstwa ciekawych umiejętności można nauczyć się w kilka dni, jeśli tylko poświęcić im nieco czasu. Sam bardzo chętnie podejmuję takie wyzwania, ale na koniec warto postawić sobie pytanie „co mi z tego przyszło?”. Dziś opowiem nie tylko o tym jak rozwijam swoje umiejętności i wiedzę, ale też jak dążę do tego, żeby miały one jakiś sens.


Blog jest wspierany przez Patronów

Przez ostatnie dwa lata ograniczonych kontaktów z ludźmi było mnóstwo okazji, by poszerzyć listę swoich umiejętności i swoją wiedzę. Ciekaw jestem czy macie podobnie, ale ja bardzo chętnie zapalam się do poznawania nowych rzeczy. Traktuję to trochę jak wyzwania. Jeśli coś mnie zaintryguje, mówię sobie „ja się tego nie nauczę?!” i poświęcam sporą część czasu wolnego właśnie na to zadanie, aż mogę sobie powiedzieć, że już umiem.

Na pierwszy rzut oka to świetna cecha, ale problem pojawia się gdy mamy ograniczony czas, a poświęcamy go na uczenie się całkowicie nieprzydatnych umiejętności. W efekcie umiemy trochę tego, trochę tamtego, ale bez ładu i składu. Nic nam to nie daje i nigdzie nie przybliża. Czasu mamy ograniczoną ilość, a życie jedno, więc żeby zatem nieco zapanować nad tą cechą, rozwinąłem sobie praktykę weryfikowania tych nowych umiejętności. Moim celem bowiem nie jest nauczenie się wielu rzeczy, ale rozwijanie się, co nie zawsze idzie ze sobą w parze.

Autoreklama

Ale zanim wejdziemy głębiej w ten temat, mała autoreklama. Jak dobrze wiecie, moją pracę wspierają Patroni, dzięki którym mogę bardziej zajmować się wartościowymi materiałami, zamiast szukać współprac i lokowania produktów. Jeśli doceniasz takie podejście i efekty mojej pracy, zajrzyj na mój profil na Patronite i rozważ dołączenie do grona Patronów. Wspierać można mnie też na YouTube.

Zapraszam również do mojego sklepu, gdzie można kupić moje produkty. W książce i kursach online dzielę się solidną wiedzą z zakresu pracy nad sobą i etykiety biznesowej. To obecnie najważniejsze źródła utrzymania tego kanału. Ale wróćmy do tematu.

Kostka Rubika

Jak analizuję nowe umiejętności? Przede wszystkim robię sobie ich rachunek. Zastanawiam się co mi konkretnie dają i jak mi to pomaga w życiu. Ciekawym przykładem jest tu układanie kostki Rubika. Zawsze imponowało mi, że ktoś potrafi ją ułożyć. Nigdy jednak nie spróbowałem się tego nauczyć, bo nie wiedziałem, że jest to zajęcie dla zwykłych śmiertelników. Przypadek sprawił, że kupiłem sobie taką kostkę do zabawy, a nieco później bliska osoba powiedziała mi, że ułożyła już tę łamigłówkę. Od razu potraktowałem to jak wyzwanie.

Mój rekord układania kostki Rubika zbliża się do półtorej minuty.

Okazało się, że sprawa jest o wiele prostsza niż mi się wydawało, a jeśli jesteś ciekaw jak się nauczyłem rzeczy, o których opowiadam, na końcu dam kilka wskazówek. Ostatecznie doszedłem do układania kostki w ciągu półtorej minuty i tu padło wspomniane pytanie: „hola! Ale co mi to w ogóle daje?”. Teoretycznie mogę ją układać jeszcze szybciej, ale czy warto się o to starać?

Układanie kostki Rubika dało mi na pewno lepszą wyobraźnię przestrzenną i było dobrym ćwiczeniem skupiania się. Poza tym dodało kilka punktów do pewności siebie, bo wiem jeszcze lepiej, jak wiele potrafię się nauczyć. Coś jeszcze? Raczej marginalne sprawy, więc odłożyłem rozwijanie się w tej dziedzinie i wracam do kostki tylko sporadycznie, dla relaksu. Ten poziom skupienia chyba faktycznie odpręża niczym krótka medytacja.

Państwa i miasta

Innym razem postanowiłem nauczyć się położenia najważniejszych państw świata. Ponieważ zajęło mi to bardzo mało czasu, brnąłem w to dalej i ostatecznie nauczyłem się oznaczać na mapie ponad 220 państw i terytoriów zależnych na całym globie, a także stolic 150 największych krajów. To bardzo konkretna wiedza, ale jej szlifowanie zajmuje każdorazowo od kilkunastu do kilkudziesięciu minut, więc trudno to robić z doskoku. Padło więc znów moje pytanie o zalety.

Mój wczorajszy rekord. Zabawne jest to, że gdy podzieliłem się wynikiem w sieci, ktoś pomyślał, że to prima aprilis 🙂
Pewnie nie był jeden. (link do mapy znajduje się w dalszej części artykułu)

Nauka geografii jest jednak nie tylko sposobem treningu pamięci, to przede wszystkim droga do lepszego zrozumienia świata. W końcu trudno poprzestać na samych nazwach i położeniu na mapie. Łatwiej bowiem uczyć się tego wszystkiego w połączeniu z choć szczątkową historią, która tłumaczy lokalizację krajów i ich zależność od imperiów. Drobna wiedza z różnych źródeł sprawia, że lepiej rozumie się siatkę zależności na naszej planecie, przeszłość, teraźniejszość i nawet przyszłość. Dodatkowo w lot rozumie się medialne doniesienia o sytuacji w innych zakątkach świata, jak również trudniej popełnić wpadkę podczas rozmowy z obcokrajowcami gdy opowiadają o swoim pochodzeniu.

Nie mogę przecenić wiedzy geograficznej więc na pewno będę ją rozwijał, choćby o znajomość wielkich miast, niekoniecznie stolic i rzek. Ale wiem, że i ta dziedzina ma swoją granicę, za którą będzie to już sztuka dla sztuki.

Inne umiejętności

Niekiedy jednak trudno jednoznacznie ocenić dane zajęcie. Na przykład ciągle rozwijam swoje umiejętności szachowe i pochłania mi to ogrom czasu, ale nie potrafię jeszcze powiedzieć czy mogę liczyć na dalsze sukcesy, czy raczej to już czysta rozrywka. Opowiem o tym więcej w osobnym materiale.

Bardzo doceniam za to nauczenie się naprawy sprzętów audio. Dokonałem pełnej renowacji kolumn, odważyłem się na interpretację schematów, zaglądanie do wnętrza urządzeń i nauczyłem się lutować, choć nigdy nie było to moim żywiołem. Jak wiecie, zdecydowanie wolę dłubać w drewnie. To jednak kolejna umiejętność pokazująca, że obawa przed skomplikowanymi przedmiotami ma wielkie oczy i stopniowo można nauczyć się praktycznie wszystkiego. Przynajmniej na poziomie podstawowym. Na tej samej zasadzie mógłbym kiedyś nauczyć się pracy w skórze, metalu, mechaniki samochodowej i tak dalej.

Z zupełnie innych umiejętności szlifuję pływanie kraulem, które miałem na poziomie wzorcowo byle jakim. Ciągle będąc samoukiem mocno podniosłem ten poziom i pewnie będę ćwiczył, aż uznam, że dalsze szlifowanie nie jest mi już potrzebne. To mi wystarczy by czuć się pewniej na otwartej wodzie, a przy okazji jest dobre dla zdrowia i kondycji.

Bo w gruncie rzeczy nie chodzi o to, żeby stawać się mistrzem w danej dziedzinie. Bycie samowystarczalnym też jest w porządku. Te umiejętności pomagają nam zdobywać potem kolejne, a jednocześnie dają poczucie, że w razie czego możemy na siebie liczyć. Przy okazji dają też ogrom frajdy. Są więc rozrywką i relaksem, ale nie bezproduktywnym, co finalnie jest świetnym wyborem.

Bezużyteczne umiejętności

Nie wszystkie rzeczy jednak ze mną zostają. W toku wspomnianej analizy dochodzę niekiedy do wniosku, że dana rzecz po prostu zajmuje mi czas, a już nie rozwija i nie cieszy jak kiedyś. Na przykład miałem tak z grami komputerowymi, do których mam, a może już miałem, słabość. Można w nich spędzić długie godziny ucząc się technik i strategii by lepiej grać.

Z jednej strony zawsze mnie ciągnęło do Minecrafta, w którym około siedem lat temu zacząłem budować własne miasto, zamek i wioski w stylu średniowiecznym. To fajna rozrywka intelektualna, ale dla frajdy mogę robić inne rzeczy, choćby z innymi ludźmi na żywo, więc poszła w odstawkę.

Z drugiej strony lubiłem dobre historie i dlatego wciągnąłem się w serię o Wiedźminie, a ostatnio grałem w westernowy Red Dead Redemtion II. To również tylko odskocznia i nawet nie ćwiczy mnie umysłowo w żaden szczególny sposób. Mógłbym ją potraktować jako alternatywę do filmów czy seriali, ale tych także oglądam ostatnio mniej. Gry komputerowe zatem, prócz szachów online, poszły w odstawkę.

Powyższa refleksja przyszła też do mnie odnośnie powieści. Zacząłem ostatnio czytać „Władcę pierścieni” w oryginale, żeby odświeżyć sobie język angielski. Zorientowałem się przy okazji, że miałem tak wielką potrzebę przeczytania właśnie tej książki (przecież mogłem wybrać każdą inną), bo to fantastyczna ucieczka od rzeczywistości. Same powieści nie są jeszcze złe, ale jeśli nie rozwijają nas, nie uczą nowych rzeczy, nie rozbudzają empatii i tak dalej, są czystą rozrywką, na tym samym poziomie, co komputerowa strzelanka. Dlatego obecnie dużo ostrożniej dobieram książki do czytania. Może kiedyś o tym eskapizmie powieściowym pomówimy osobno.

Na co poświęcasz czas?

Na pewno każdy z nas w swoim życiu poświęcił długie godziny na coś, co w przyszłości niewiele mu dało. Patrząc z perspektywy, zazwyczaj niestety żałujemy, że to nas jakoś nie wzbogaciło albo chociaż nie zostawiło namacalnego śladu. Prawda jest jednak taka, że nie jest łatwo ocenić co poprawi naszą przyszłość.

Sam w liceum spędziłem długie wieczory na zabawie w kodowanie stron internetowych i fotomontaże w Photoshopie, bo wydawało mi się to zabawne. Po latach zdecydowanie ułatwiło mi to założenie bloga, co w końcu przerodziło się w pracę.

Kto wie, może któraś z nowych pasji przerodzi się kiedyś w pełnoetatowe zajęcie? Trudno zgadnąć, ale mimo wszystko wolałbym nie błądzić na oślep.

Uważam, że warto zadawać sobie takie pytania i weryfikować na co poświęcamy swój czas. Czy jest to zbieżne z naszymi planami? Czyli, czy zamierzamy wykorzystać nabyte umiejętności i wiedzę do poprawy swojego życia? Czy współgra to z naszymi wartościami? Na przykład czysta rozrywka, ale w gronie rodzinnym lub z przyjaciółmi pozytywnie wpływa na zacieśnianie naszych relacji, więc nie powinniśmy jej skreślać. Z kolei samotne zajęcia, na przykład malowanie, mogą wydawać się podejrzane, ale przynajmniej zostaje po nich coś materialnego.

Jeśli nie widzisz związku ze swoimi wartościami, może już pora ograniczyć taką rozrywkę i poszukać czegoś, co też sprawi przyjemność, ale przy okazji wzbogaci o nowych znajomych, większą niezależność lub praktyczną wiedzę? Nie jesteśmy robotami, więc nie wszystko musi w stu procentach pchać nas do przodu, ale dreptanie w miejscu dla frajdy lub z przyzwyczajenia, też raczej nie jest dobre. Jak sądzicie?

Tutaj odwołuję się do hierarchii wartości i każdy, kto czytał moją książkę ma tę sprawę pewnie przemyślaną, ale gdybyś nie miał jeszcze okazji, zapraszam chociaż do materiału o wartościach. A książki wiesz gdzie szukać.

I tu mam do Was pytanie, o to czego sami nauczyliście się w ostatnim czasie? Może zainspirujecie mnie, lub innych odbiorców do tego samego.

Wskazówki

Na koniec obiecałem wskazówki, więc oto one.

Jeśli chcesz się nauczyć układać kostkę Rubika po prostu włącz sobie przystępny poradnik na YouTube dla początkujących. Kostkę układa się za pomocą ustalonych sekwencji ruchów, tak zwanych algorytmów. Trzeba nauczyć się ich kilku, a potem decydować który pasuje do danej sytuacji. Po kilku lub kilkunastu powtórzeniach z poradnikiem można już zapamiętać większość ruchów i działać samodzielnie. Bo w istocie ułożenie tej kostki bez jakiejkolwiek pomocy jest ogromnie trudnym zadaniem.

Jeśli zaś chcesz się nauczyć państw i stolic, gorąco polecam quiz w serwisie Seterra.com. Są tam różne mapy, a do tego można je samodzielnie edytować, dzięki czemu możesz stworzyć własny zestaw pytań. Dla oszczędzania czasu sam stworzyłem takie mapy z mniejszymi państwami świata i takimi stolicami, żeby nie musieć odpowiadać na zbyt oczywiste pytania. Nauka w tym systemie idzie zaskakująco szybko!

Zatem powodzenia! Dajcie znać, gdybym kogoś z Was zainspirował do tych wyzwań i odnieślibyście sukces.

Pozdrawiam i trzymajcie klasę!

PS

Już jako post scriptum, bo jakoś nie pasowała mi ta myśl w treści materiału, muszę dodać wątpliwość, która chodziła mi po głowie. Można bowiem zapytać jaki ma sens uczenie się rzeczy, których później nie będziemy często używać. Przecież szybko je zapomnimy i nic z tego nie zostanie. Przygotowując się jednak do tego materiału przeprowadziłem test. Po kilku tygodniach od ostatniego układania kostki potrzebowałem około dwudziestu minut by wrócić do tempa bliskiego mojemu rekordowi życiowemu. To głównie pamięć mięśniowa, która wymaga przypomnienia, ale nawet po dłuższym czasie schematy szybko wracają. Z kolej już drugi test z wiedzy o geografii dał mi wynik 99%, a rozwiązywałem go ostatnio w zeszłym roku. Niezależnie czy to język obcy, umiejętności mechaniczne czy twarda wiedza, to w nas zostaje. Wystarczy sobie odświeżyć i warto to od czasu do czasu robić.