Niekiedy w rozmowie bywa tak, że zabraknie Ci odpowiedniego słowa i na moment się zawahasz. Wtedy czasem Twój rozmówca ma wrażenie, że świetnie Cię rozumie i dokańcza Twoje zdanie za Ciebie. Można wówczas poczuć…
„Taką nić porozumienia?” – dodał głos.
Nie.
„Że chce Ci pomóc?”
Też nie.
„Że jest bardzo ciekaw?”
Nie, że ciągle przerywa i nie pozwala dokończyć zdania! Pomówmy więc dzisiaj o tym, dlaczego nie powinno się kończyć cudzych zdań.
Blog jest wspierany przez Patronów
Musimy sobie mimo wszystko powiedzieć szczerze, że gdy ktoś trafnie wypowie za nas nasze myśli, jest to zazwyczaj całkiem przyjemne uczucie. Z pewnością doświadczyłeś tego kiedyś z najbliższymi przyjaciółmi, rodzeństwem lub partnerką życiową. Między innymi to właśnie takie doświadczenia nas zbliżają do siebie i budują więź. Nabieramy wtedy przekonania, że myślimy bardzo podobnie i świetnie się znamy. Z dokańczaniem cudzych zdań mamy więc często dobre skojarzenia. To dlatego tak trudno z tym odruchem walczyć, a nawet zauważyć, że może on wyrządzić szkodę relacji. Zazwyczaj bowiem próbujemy dokończyć czyjeś zdanie, żeby pokazać, że dostrzegamy te same szczegóły i doskonale się rozumiemy.
W rzeczywistości jest to jednak bardzo podstępna praktyka, bo w większości wypadków osiągniemy efekt dokładnie odwrotny od zakładanego. Wyjdziemy na osobę, która pospiesza, nie chce słuchać albo zadziera nosa i zniechęcimy do dalszych rozmów z nami. Co gorsza robimy tak częściej w kontaktach z najbliższymi, powoli podkopując te relacje. Zastanówmy się więc dlaczego kończenie za kogoś zdania jest takie złe, kiedy nam się to zdarza i co zyskamy, jeśli jednak chwilę poczekamy aż rozmówca sam znajdzie odpowiednie słowo.
Ponaglamy
Przede wszystkim kończenie cudzego zdania jest zwykłym ponaglaniem. Po prostu pokazujesz tak, że brakuje Ci cierpliwości, a druga strona zastanawia się zbyt długo. Oczywiście zazwyczaj będziesz miał dobre intencje, a będzie to chęć pomocy. Widzisz, że ktoś ma problem z dobraniem słowa, więc odruchowo je mu podrzucasz. Niestety rozmówca może poczuć, że powinien się streszczać, bo inaczej straci Twoją uwagę, a to może jeszcze bardziej zmącić mu myśli. W ostateczności będzie wolał przyznać Ci rację, nawet jeśli nie trafiłeś idealnie w to, co chciał powiedzieć i zostawi temat, żeby się nie denerwować.
Jest to tym trudniejsze gdy ktoś ma spory problem z płynnym mówieniem i jego opowieść może się niezwykle się rozmywać. Niestety pospieszanie wzbudza tylko stres, a próby odgadywania cudzych myśli doprowadzą nas w najlepszym wypadku tylko w okolice ich sensu, a nie do sedna. Możesz też w ten sposób ściąć drogę prosto do wniosków, kiedy rozmówca miał jeszcze kilka rzeczy do dopowiedzenia. Możliwe, że chciał opowiedzieć o czymś trudniejszym i tylko zbierał się na odwagę i szukał odpowiednich słów.
Niestety nie dowiesz się tego, jeśli wyślesz mu sygnał, żeby się streszczał.
Otwarta księga
Co gorsza próbując odgadnąć myśli rozmówcy dajesz mu znać, że jest dla Ciebie niczym otwarta księga. W końcu lepiej od niego wiesz co chce powiedzieć! To bardzo źle będzie o Tobie świadczyło. To sposób na solidne zadzieranie nosa, umniejszenie znaczenia drugiej strony i próba pokazania się jak jakaś wybitna super jednostka, która potrafi rozszyfrować innych.
Tak, wiem, że nie masz w tym złych intencji i często taki odruch wynika tylko z zaufania, że naprawdę świetnie rozumiesz drugą stronę. Jednak nawet w najlepszym wypadku dokańczanie cudzego zdania i sugerowanie, że wiesz co myśli jest objawem braku ciekawości tą osobą. Jeśli ona nie zaprotestuje, nie będziesz miał nigdy pewności czy właśnie to chciała powiedzieć. A może w tej historii było coś do dodania, jakieś niuanse lub odcienie? Ale wybicie z toku rozmowy przerywa ją i odbiera ochotę do kontynuacji. Po co dalej rozmawiać, skoro już i tak wiesz co druga strona powie?
Zmiana wątku
W przypadku bardziej asertywnych osób efekt będzie jeszcze trochę inny. Tutaj wątek rozmowy zejdzie na samo przerywanie. „Po co mnie w ogóle pytasz, skoro wiesz co odpowiem?”, „Nie ma sensu rozmawiać, jeśli uważasz, że wiesz co myślę” i tym podobne. I są to zasadne uwagi nawet jeśli trafnie odgadłeś co druga strona chciała powiedzieć. Ona po prostu może oczekiwać, że w relacji pełnej szacunku ma prawo do wyrażenia swoich myśli i nie bagatelizowania ich przez rozmówców. Nie potrzebuje do tego przedstawicieli mówiących za nią.
Osobie z dużą empatią i inteligencją zdarzy się nie raz, że poprawnie odgadnie jakiego słowa szuka druga strona. Zwłaszcza jeśli zna ją dłużej. Ale odsetek sytuacji, w których dopowiadając zrobi dobre wrażenie, niezależnie czy trafi z tą myślą czy też nie, wcale nie jest tak duży, żeby warto było ryzykować. Niestety dopowiadając możesz bowiem wyrządzić relacji więcej szkody, niż pożytku.
Co robić?
Jeśli zauważasz u siebie tego typu odruchy, powinieneś je okiełznać. Przede wszystkim musisz nauczyć się wyłapywać ten moment. Możliwe że na początku będziesz to w stanie zrobić dopiero na chwilę po dopowiedzeniu. Zreflektuj się szybko, przeproś i poproś o dokończenie swoimi słowami. Obróć to w żart, jeśli chcesz i powiedz, że dopiero nad tym pracujesz.
Kiedy będziesz w stanie zauważyć to zanim dopowiesz, ugryź się zwyczajnie w język i poczekaj. Daj drugiej stronie komfort opowiedzenia historii po swojemu. Poczuje się dzięki temu wysłuchana, a to wielka wartość w relacji. Ponadto zyskasz możliwość poznania wszelkich odcieni danej sprawy widzianej oczami rozmówcy. Może nawet dopowie coś więcej, czego się nie mogłeś spodziewać. Sam się przekonasz jaką masz skuteczność w odgadywaniu tych myśli.
Gdyby zaś faktycznie udało Ci się odgadnąć, nie musisz koniecznie tego zachowywać dla siebie. Możesz to obrócić w atut dodając po skończonej wypowiedzi, że właśnie tak samo myślałeś, że to samo przyszło Ci do głowy. Ale nie rób z tego jakiegoś wielkiego sukcesu, którym trzeba się napawać. Ważniejszy jest wątek rozmowy. Nie zbaczaj z tych torów, tylko sprawdź dokąd Was zaprowadzą.
Masz w swoim otoczeniu kogoś, kto czasem próbuje dokańczać Twoje zdania? Jak się wtedy czujesz? A może zauważyłeś u siebie taki odruch? Napisz koniecznie w komentarzu.
Strach
Nieco osobnym wątkiem jest też przerywanie komuś, gdy boimy się usłyszeć słowa, które, jak sądzimy, zaraz padną. To podobny problem, choć tym razem przekonanie o dobrym rozumieniu się prowadzi do ucięcia rozmowy. Mówimy na przykład „Dobrze, rozumiem, już nie kończ” albo szybko zmieniamy temat. To również nas zubaża.
Pracując nad pewnością siebie bądź też otwarty na usłyszenie krytyki lub przykrych rzeczy, które dotyczą Ciebie i Twojego rozmówcy. Nawet jeśli nie znajdziesz dobrej odpowiedzi albo nie będziesz się zgadzał, warto poznać zdanie ważnych dla Ciebie osób.
Zajrzyj do mojej książki „Charakter”, gdzie mocny akcent stawiam na rozwijanie w sobie asertywności i wiary w siebie z poszanowaniem otoczenia. Będzie w tym wypadku bardzo pomocna.
W tym miejscu serdecznie dziękuję jeszcze Patronom, za pomoc w naszej walce z bylejakością. Zachęcam gorąco do dołączenia do tego grona w serwisie Patronite.
Pozdrawiam i trzymajcie klasę.
W teorii wszystko to prawda, w praktyce bywa inaczej.
Jeśli ktoś mówi bardzo wolno, zacina się, powtarza, albo yyyy, aaaa, eeeee co drugie słowo…
Ciągle mówi to samo…
Nudzi, marudzi, czepia się, ma pretensje…
Lub w inny sposób wypowiada się tak, że jego słuchanie jest nieznośne dla otoczenia – SAM SOBIE JEST WINIEN!
Generalnie uważam, że „problemy ze słuchaniem” wynikają głównie z tego, że niektórzy nie umieją mówić. Albo nie umieją przestać mówić, kiedy czas po temu.
Pozdrawiam.
Zgadzam się w 100%. Zwłaszcza teraz po przymusowym lockdownie niektórzy ludzie są jak wyposzczone, krwiożercze wampiry – dopaść kogoś i zabić bezlitosnym, rozwlekłym gadaniem, to nie ci którzy próbują się bronić kończeniem zdań ale właśnie ONI powinni to okiełznać. To co można powiedzieć używając JEDNEGO!!!! zdania oni rozciagaka na niekończące się godziny. Kiedy próbujesz im przerwać drą się „ale czekaj” i bezlitośnie gadają dalej. To powinno być prawnie zakazane pod groźbą wysokich kar!!!
Dziwne ale nigdy o t tak nie myślałam jak mówi że to kogoś uraża. Moim skromnym zdaniem. To chyba nie ma znaczenia ale mówię to z perspektywy kobiety. Mężczyzna może czuć się trochę urażony że nie jest wystarczająco plynhm rozmówcą. Chodź wcale tak nie musi być. Zależy jak się czuje. Jak Pan Łukasz powiedział na początku- można to odebrać jako to że jesteśmy zaciekawi rozmową lub inaczej. W moim mniemaniu to nie ma najmniejszego znaczenia kończenie zadania rozmówcy. Bo liczy się cała atmosfera w oku tego. Czy ludzie lubią spędzać ze sobą czas czy nie. Czy może jest atmosfera gęsta… Czytaj więcej »