Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, trudno się nadziwić, że w takich nowoczesnych czasach, jak okres międzywojenny, gentlemani wciąż uczestniczyli w tym przeterminowanym przedstawieniu, jakim były już wtedy pojedynki. Mnie osobiście fascynują starcia honorowe i całe związane z nimi postępowania nie dlatego, że były spektakularne, romantyczne, czy też nierzadko wręcz śmieszne. Poświęcam im tyle uwagi z powodu ich roli w konstruowaniu męskiej tożsamości.

Dzisiaj rozumiemy zazwyczaj męskość, jako jeden ideał dla wszystkich mężczyzn, do którego musimy się ustosunkować, albo starając się go spełnić albo go kontestować. Jeszcze jednak w Polsce międzywojennej współistniały liczne wzorce, odpowiednie dla różnych warstw społecznych. Powiedzielibyśmy, że ideał gentlemana to tylko typ człowieka, ale dla ówczesnych mężczyzn z wyższych sfer określenie „prawdziwy gentleman” oznaczało to samo co dla nas „prawdziwy mężczyzna”. Dziś myślimy bardziej egalitarnie, oni zaś chcieli się odciąć grubą kreską od reszty, więc i męskość rozumieli inaczej.

Przykład pojedynków jest idealny do zilustrowania kardynalnej zasady męskości, że nie da się jej potwierdzić raz na zawsze, być na zawsze uznanym męskim mężczyzną. Na pierwszy rzut oka wydaje się to dziwne, ale jeśli sprawdzić na ilu polach mężczyźni nieustannie muszą/musieli potwierdzać swoją męskość, staje się to jasne. Na przykład odwaga w walce ją potwierdza, a ucieczka podważa. Kodeksy honorowe określając kto jest a kto nie jest człowiekiem honoru tworzą prawdziwe listy takich momentów w których można zostać uznanym za niemęskiego (tu: niehonorowego). Stąd też konieczność stałego dbania o swój wizerunek poprzez odpowiednie relacje z mężczyznami, kobietami, pieniędzmi itp. bo w każdym momencie można było zostać wyzwanym i musieć udowodnić swoje prawo do nazywania się gentlemanem.

Pojedynek jest więc aktem, w którym można skutecznie potwierdzić swoją męskość poprzez udowodnienie odwagi, ale też lojalności wobec społeczności mężczyzn sobie równych i ich zasad. Ale oczywiście nie jedynym, ani ostatecznym. Taki „teatrzyk” przeprowadza się w przeróżnych okolicznościach i często bez uświadomienia, a jedynie z przeczuciem, że to pomoże w poprawie wizerunku. Starcia honorowe to ekstremalny przypadek i ich popularność staje się dopiero zrozumiała kiedy pojmie się, że na szali stawiano własną męskość.