Nieraz już pisałem o tym jak bardzo oficerowie związani byli ze sobą niezwykle silnymi więzami. Czasem były to więzi powstałe w czasie toczonych wojen. Czasem zwykłe, garnizonowe przyjaźni. Innym razem więzi między instruktorem a kadetem. W sumie to nawet nie musieli się znać, bo oficerowie, wraz ze swoimi dziećmi i żonami, oficjalnie tworzyli grupę zwaną Rodziną Wojskową. Władze wojskowe dbały o to, żeby wszyscy członkowie korpusu czuli swą przynależność do czegoś wielkiego i ważnego. Służba miała być życiem.

Czym więc było przejście w stan spoczynku, na wojskową emeryturę? Można przypuszczać, że był to dzień  ukoronowania wielu lat służby oficerskiej doświadczonego wojaka. Przecież organizowano z tej okazji uroczyste „pożegnanie z bronią”, z przekazaniem sztandaru, paradą wojskową, wystawną kolacją… Całe to przedstawienie miało być „ukoronowaniem” kariery oficera.

A jednak na odejście z armii czekano z wielkim strachem. Dla starszych wojskowych był to nieunikniony dzień własnego pogrzebu. Wraz z przejściem na emeryturę bowiem zrywało się większość związków z armią, swoją „rodziną” i umiłowanym zawodem. Osładzano więc ten dzień jak tylko można było. Gdyby nie uroczyste zabiegi przypominał by bardziej stypę niż święto. Również ze względów wychowawczych należało odchodzących oficerów traktować jak najlepiej.

Przykre natomiast czasy nastąpiły kiedy,  po przejęciu władzy przez Sanację, stosowano przeniesienie w stan spoczynku jako formę represji i dyscyplinowania starszych oficerów, którzy nie byli zwolennikami strony rządzącej. „Odpowiednia” komisja lekarska zawsze znalazła jakąś chorobę, niezwykle ciężką i uniemożliwiającą dalszą pracę. Wówczas tylko koneksje mogły ratować przed odesłaniem dobrego oficera na przyspieszony odpoczynek. Na początku lat trzydziestych XX wieku wielu znakomitych żołnierzy musiało w ten sposób zakończyć karierę, by na ich miejsce mogli wejść ci „ambitniejsi”. Nie trudno sobie wyobrazić jak bardzo psuło to sławny esprit de corps.

Źródło: Marian Romeyko, „Przed i po maju”, Tom II, Warszawa 1976.