Zaraz po pierwszej wojnie światowej nastąpiły takie przetasowania w społeczne, że nie wszystkie osoby obracające się w wyższych sferach i aspirujące do nich, znały podstawowe zasady nie tylko dobrego zachowania, ale też higieny. Skoro dobry ton nie polegał tylko na manierach, ale też na dobrym i schludnym prezentowaniu się, przepisy dbania o swoje ciało musiały znaleźć się w nowych podręcznikach savoir vivre’u.
Jakie to były zasady? Zupełną podstawą było częste obmywanie ciała czystą wodą, zwłaszcza latem. Dużo uwagi natomiast wymagała pielęgnacja zębów. Należało je co rano czyścić i płukać. W przeciwnym razie groził nieświeży oddech i zepsute zęby. Dostępne już i szumnie reklamowane były różne pasty i proszki do zębów. W zupełności wystarczało jednak używać sproszkowanej kredy z miętą lub szałwii, a płukać czystą wodą. Zęby czyściło się odpowiednią szczoteczką z góry na dół, a nie na boki, żeby chronić „emalię” (szkliwo).
Należało też odpowiednio dbać o dłonie, gdyż były one wizytówką człowieka. Częste mycie rąk pozwalało utrzymywać je białe i miękkie. Natomiast do niezbędnych prac, w których ręce mogłyby się pobrudzić, pogrubieć lub zaczerwienić powinno się używać starych rękawiczek z obciętymi końcówkami palców. Przy takiej trosce dłonie nie powinny wyglądać na robotnicze.
Z pozostałych elementów codziennej toalety należało pamiętać o regularnym wyczesywaniu włosów szczotką i grzebieniem. Paznokcie zaś wymagały oczyszczania z brudu i wyrównywania. Po tych zabiegach twarz, szyję i uszy przemywało się zimną wodą, nawet gdy było całkiem chłodno. Taka woda pozwalała uodpornić się na zimowe mrozy. Była uważana za zdrowszą od ciepłej.
Codzienna kąpiel nie była wymagana, ale to w wannie lub w półwannie najlepiej czyściło się ciało. Woda powinna mieć 28 stopni Celsjusza, a kąpać powinno się pół godziny, aby następnie całe ciało dobrze namydlić.
Najbardziej wymagającym polecano przygotowywanie specjalnych kąpieli z dodatkiem naparu. Przepis nakazywał aby w 20 litrach wody gotować po 50 gram główek kwiatu szałwii, lawendy, rozmarynu, tymianku i trawy pachnącej. Następnie napar należało przecedzić przez grube płótno wprost do wanny. Do wody dodawało się jeszcze dwa funty (0.9 kg) soli morskiej. W takiej rozkoszy kąpać się można było nawet trzy kwadranse.
Jeśli zaś kąpiel miała być odświeżająca dodawało się jeszcze kompozycję z 1,5 grama olejku „eterowego” z mięty pieprzowej, 18,5 gr. olejku sosnowego i 250 gr. alkoholu. Kąpiel uspokajająca natomiast musiała zawierać prócz soli morskiej 25 gr. spirytusu kamforowego i 50 gr. spirytusu amoniakowego.
By w pełni cieszyć się ciepłotą kąpieli, należało niezwłocznie po wejściu przykryć dodatkowo wannę kołdrą, zostawiając jedynie otwór na głowę. Opary mogły być bowiem szkodliwe dla oczu. Dobrze było też oblewać ciało wodą o 20 stopniach z dodatkiem wody kolońskiej.
Po takich zabiegach trzeba było już tylko pamiętać o świeżej bieliźnie. „Wszyscy niezawodnie doznajemy uczucia prawdziwej przyjemności, włożywszy czystą bieliznę. Jest to nieodzowny warunek pewności siebie i dobrego tonu”. O tej porze roku pamiętając o tych zasadach zima nie będzie nam już straszna!
P.s. Wyjaśnienie trudnego wyrazu z tytułu: „ochędóstwo” – porządek.
Źródło: Mieczysław Rościszewski, Zwyczaje towarzyskie. Podręcznik praktyczny dla pań i panów, Warszawa 1928.