Historia to dla wielu jeden z najnudniejszych przedmiotów w szkole. Dla innych zaś to wspaniała przygoda, podróż w miejsca oddalone w czasie i przestrzeni, a także sposób na określenie swoich korzeni. Dla mnie to wielka pasja, którą chciałbym Was zarazić.
Historia jednego historyka
Jak wiecie, jestem z wykształcenia historykiem. Zdarzyło mi się już opublikować ileś artykułów naukowych, prowadzić zajęcia dla kilku grup studentów i z przyjemnością przebrnąć przez wielką liczbę książek historycznych oraz teczek z archiwami. Historia to dla mnie jedna z najważniejszych dziedzin wiedzy, ale nie zawsze tak było.
W dzieciństwie byłem dość wygadanym chłopcem. Dlatego na początku liceum postanowiłem, że w przyszłości zostanę adwokatem. Takim, jak ci z amerykańskich filmów, co przed ławą przysięgłych używają świetnie dobranych argumentów, by bronić uczciwych ludzi. Musiałem więc rozwijać się pod kątem studiów prawniczych, a historia była tutaj konieczna na maturze.
Z początku szło ciężko, ale miałem to szczęście, że niebawem trafiłem na dobrych nauczycieli, którzy przekonali mnie, że historia to nie tylko suche fakty, daty i nazwiska. Zacząłem się w niej pogrążać niczym w genialnej powieści. Moje plany na przyszłość zmieniały się stopniowo w kierunku archeologii, aż w końcu wykrystalizowały się – chciałem zostać już tylko historykiem. Szczerze!
Sporo się mówi, że gentleman, patriota, świadomy obywatel powinien znać historię, a jednak dla wielu to dziedzina straszliwie nudna. Dzisiaj chciałbym Wam opowiedzieć czym historia może być, jeśli tylko podejść do niej rozsądnie i bez zbędnego spięcia. Gwarantuję, że jej zgłębianie może dawać co najmniej tyle radości co powieści, filmy czy gry komputerowe.
Czytaj historię jak opowieść
Naszą pierwszą opinię na temat historii jako przedmiotu wyrabiamy sobie w szkole, gdzie uczy się konkretnych dat, nazwisk, nazw miejscowości i wydarzeń. Z tego robi się później kartkówki, sprawdziany, testy itp. Każdy przechodzi przez okres wkuwania tych informacji i oczywiście zniechęca się. Trudo bowiem z nich wywnioskować: po co nam to? Sam nie wiem. Powiem więcej. Ja sam wielu dat, nazwisk i nazw nie pamiętam (choć kiedyś też je wkuwałem) i do szczęścia ich nie potrzebuję.
W historii zakochałem się dopiero wówczas, gdy trafiłem na nauczycieli, którzy mieli do niej inne podejście. Traktowali ją jak wielowątkową opowieść, w której każdy rozdział ma początek, rozwinięcie i koniec. Każde wydarzenie ma logiczne przyczyny i prowadzi do efektów często możliwych do przewidzenia. Nie bez powodu mówi się, że historia jest nauczycielką życia*. Ona pokazuje bowiem, jak ludzie reagują na różne sytuacje, czego oczekują i co myślą.
To właśnie powinno być podstawowe podejście laika do historii. Czytanie jej jak ciągu zdarzeń, przyczyn i skutków. One pozwalają ZROZUMIEĆ historię, a nie ją wkuć. Tutaj nie ma znaczenia, w którym roku coś się wydarzyło, nie ma znaczenia kto był przywódcą, ani nie liczy się to, jak nazywała się jego organizacja. My po prostu uczymy się, że ludzie w danej sytuacji, są bardziej skłonni podążyć za pewnymi ideami i doprowadzić do określonych wydarzeń.
Z czasem zaczniemy patrzeć na historię bardziej całościowo. Małe wydarzenia będą nam łączyły się w logiczną całość z innymi. Dzieje okażą się złożoną układanką, której różne elementy pasują do siebie nie tylko dlatego, że tak napisano w podręczniku, ale dlatego, że tak podpowiada zdrowy rozsądek. Wówczas dodanie do tej opowieści dat (przynajmniej w zaokrągleniu) i nazw geograficznych będzie tylko formalnością. Niemniej to tylko uzupełnienie. Przykładowo: powinniśmy wiedzieć dlaczego rozwinęła się Rewolucja Przemysłowa i do czego doprowadziła (w kontekście społecznym i ekonomicznym), a nie w jakich latach otwierano największe manufaktury i kto był przywódcą największych strajków robotniczych.
Szukaj ludzi w historii
Każdy z nas ma oczywiście swoje zainteresowania. Jednych będą interesowały piramidy, innych czołgi, a jeszcze innych podróże wielkich odkrywców. Możemy wykorzystać historię do zbierania ciekawostek z danego tematu i błyszczeć w towarzystwie chwaląc się nimi, ale żeby wynieść z tej nauki coś wartościowego powinniśmy mieć zawsze na pierwszym planie ludzi.
Jeszcze do niedawna historycy najbardziej przejmowali się polityką. Władcy, traktaty, bitwy, wojny, rozejmy itp. Interesujące, ale tak na prawdę niewiele to może nam powiedzieć o życiu w przeszłości. Tam jednak byli też zwykli ludzie, pracujący codziennie i mający swoje zmartwienia. Choć nie zawsze się o tym pamięta, większość wydarzeń w historii była spowodowana właśnie ich działaniami. Nawet wojny wybuchały ze względu na niepokoje społeczne.
Dla nas istotne jest to czym ci ludzie się kierowali, jak widzieli swoje miejsce na świecie, co było dla nich ważne. Sam, dzięki tej wiedzy, bardzo zmieniłem poglądy na nasze życie dzisiaj. Zresztą przyjrzyjcie się blogowym tekstom historycznym. Zawsze staram się odnaleźć ludzi w każdym temacie. Choćby wątek dżentelmeńskich pojedynków można ująć od strony kodeksów i statystyk albo od strony motywów kierujących uczestnikami starcia. Taka historia jest nie tylko bardziej ciekawa i życiowa, ona może nas faktycznie czegoś nauczyć i zainspirować do zmian.
<<Zobacz też: Fantazja i brawura oficerów międzywojennych>>
Wiedzieć warto
Czy jest jakaś wiedza historyczna, którą każdy gentleman powinien znać? Myślę, że przede wszystkim powinniśmy skupić się na własnych korzeniach. Dobrze jest wiedzieć skąd się wywodzimy. Dlatego warto szukać przeszłości swojej rodziny, regionu, narodu, klubu, do którego się należy czy choćby samych gentlemanów. Ta wiedza pomoże ułożyć sobie w głowie własną tożsamość. Spojrzenie na przodków daje nam możliwość ustosunkowania się do ich czynów czy to poprzez naśladowanie, czy poprzez zmianę.
Nieraz już wspominałem o tym, że gentleman powinien być ciekawym człowiekiem z pasjami. Pasje prowokują nas do zbierania wiedzy, a ta wiedza przydaje się później przy rozmowach towarzyskich. Dlatego warto zgłębiać historię wszystkiego co nas interesuje. Choć pobieżnie poznawajmy przeszłość różnych organizacji, miejsc i rzeczy. Tutaj oczywiście nie ma żadnych reguł. Braku wiedzy nikt Ci nie wytknie, ale na pewno zauważy, jeśli będziesz ją miał.
Ucz się historii bez ciśnienia
Skoro już napisałem czego szukać, trzeba jeszcze dodać jak to zrobić. Sprawa jest prostsza niż się wydaje. Czytaj jak najwięcej. Bez ciśnienia by wszystko zapamiętać. Bez strofowania się, jeśli coś zapomnisz. To tylko przygoda rozwijająca horyzonty, a nie przygotowanie do egzaminu. Czytając ze zrozumieniem zapamiętasz mimowolnie tok wydarzeń, przyczyny i skutki, przesłanki kierujące ludźmi. I to się liczy najbardziej. Jeśli nie będziesz używał tej wiedzy i tak w końcu zapomnisz szczegółowe dane, ale nie przejmuj się tym. Każdy tak ma. Mówi się, że najszerszą wiedzę o historii mają nauczyciele z liceum. Oni ciągle ją przerabiają. Nawet uniwersyteccy historycy potrafią błysnąć datami i nazwiskami jedynie ze swojego wąskiego okresu. Nie da się spamiętać wszystkiego.
Zacznij od czytania biografii interesujących Cię osób albo książek opisujących dane wydarzenie. Ogólne informacje znajdziesz na szybko w podręczniku lub Wikipedii. Nie unikaj książek naukowych. Wiedza w nich jest bardziej szczegółowa, ale zdarzają się autorzy piszący językiem tak potoczystym, że masz wrażenie czytania powieści. Nie wahaj się przerzucać kartek gdy informacje robią się zbyt dokładne. Z początku interesuje Cię bowiem tylko sens wydarzeń. Sięgnij też po źródła: dzienniki, wspomnienia, publikacje z danego okresu. One przybliżą Ci minioną rzeczywistość bez subiektywnego komentarza historyka albo publicysty.
<<Zobacz też: Benjamin Franklin – self made man – dobry wzór dla mężczyzny>>

Fot. Birmingham Museum and Art Gallery (CC BY-NC-SA 2.0)
Układaj tę układankę powoli
Z takim podejściem skorzystasz z każdego przekazu. Książki naukowe i popularne, filmy fabularne i dokumentalne, artykuły w prasie i Internecie, wszystko będzie dla Ciebie kolejnym elementem układanki. Układanki, która przybliża Ci sens przemian zachodzących w Polsce i na świecie przez wiele wieków, a nie encyklopedii złożonej z tysięcy haseł. Taką encyklopedię będziesz miał zawsze pod ręką, jeśli tylko przyjdzie potrzeba, żeby przypomnieć sobie jakiś szczegół. Na co dzień jednak nie będziesz jej potrzebował.
Taka historia czytana bez stresu, dla przyjemności i poszerzania horyzontów zawsze będzie przed Tobą otwarta i kusiła kolejnymi ciekawostkami. To zadziwiające, ale tak jest, że jeden przedmiot może tak mocno zniechęcać albo tak wciągać, a wszystko zależy od podejścia do niego. Obyście wybrali to odpowiednie!
*Łac. „Historia magistra vitae” – słowa te wypowiedział Cyceron w I w. p.n.e.
Nie przegap żadnego wpisu! Zapisz się na newsletter.
Też od zawsze lubiłem historię. Rok temu przeczytałem „Boże Igrzysko. Historia Polski” Normana Davisa i aż zdziwiony byłem, ile o Polsce nie wiedziałem. Uwielbiam również poniedziałkowy dodatek „Ale Historia!” do Gazety Wyborczej.
Z biografii kończę właśnie biografię Mick’a Jaggera. Ciężko go jednak nazwać gentlemanem, pomimo posiadania przez niego tytułu szlacheckiego.
Kronika rodzinna leży niedokończona, zakurzona, odkąd 8 lat temu zmarł mój Dziadek. Będę się musiał nią zainteresować i pouzupełniać, ale to w przyszłości.
Wbrew pozorom Norman Davis robi dobrą robotę propagując historię Polski wśród Polaków. Co ciekawe mówi się, że to człowiek instytucja, a u boku ma cały sztab ludzi pomagających opracowywać te jego tomiska.
Za czasów edukacji szkolnej bardzo lubiłem historię, ale jakoś po liceum przestałem się nią interesować, bo książkowy sposób jej podania wydaje mi się nudny… 🙂
Ja natomiast ciągle pamiętam swoje ulubione książki historyczne. Na przykład biografię Jaremy Wiśniowieckiego (Jan Widacki) albo Aleksandra Wielkiego (Peter Green). Polecam!
Jestem kobietą, ale podesłałam link chłopakowi – w końcu kobiety ( a zwłaszcza jego kobieta) kochają gentelmanów
Świetny wpis. Przez ostatnie lata przeszłam niemal tę samą drogę, jaką Pan tutaj opisał. Nie lubiłam historii w szkole, miałam kiepskie oceny. Może dlatego, że na lekcjach historii nacisk kładziono właśnie na wojny i politykę? Jakiś czas temu zainteresowałam się obyczajowością XIX wieku oraz życiem codziennym w dwudziestoleciu międzywojennym w Polsce i stwierdziłam, że to jest to! Wielką radosc sprawia mi wyszukiwanie i odkrywanie kolejnych książek związanych z tą tematyką.
Obecnie najbardziej porywają mnie prace opisujące przeszłość jednocześnie z punktu widzenia społeczeństwa, obyczajowości i ekonomii. Jak się okazuje, to bardzo mocno powiązane ze sobą sfery, a jednak nie myśli się o nich w ten sposób przy pierwszym spojrzeniu. Jednak to dość trudna praca dla historyka, a w Polsce nie ma wielu ekspertów w tej dziedzinie, mało jest więc takich publikacji u nas.
Dla mnie kopalnią lekkich, historycznych ciekawostek z obszaru społeczno-obyczajowego jest blog Agnieszki Lisak: http://www.lisak.net.pl/blog/ , polecam.
Świetny wpis, który naprowadza na prawdziwie wartościową naukę historii zamiast bezsensownego „szkolnego” wkuwania. Sam miałem problemy z historią w czasach szkolnych- mimo, że przykładałem się do nauki to po ukończeniu liceum wiedza szybko uleciała z mojej głowy. Próbowałem samodzielnie uzupełnić te braki, ale jak widzę, zabrałem się do tego w zły sposób. Co do sposobu wykładania tego przedmiotu w szkole uważam, że brakuje spojrzenia na codzienne życie ludzi z poprzednich wieków. A przecież jest tak jak napisał Pan Łukasz- tam też byli ludzie. Tacy jak my, z podobnymi problemami. Gdybym mógł wtedy wybierać chciałbym posłuchać trochę więcej o tym, jak… Czytaj więcej »
I samo zostałoby w głowie. Takie rzeczy później łatwo przychodzą w toku rozmowy jako anegdoty.
Daty i nazwiska nie mają tego do siebie.
Pewnym problemem z posiadaniem paski historycznej jest to że trzeba się cały czas pilnować żeby nie zmieniać optyki i po pierwsze zastanawiać się kto (i kiedy!) napisał to co czytam a po drugie zawsze istnieje ryzyko że się z przedmiotem swojego zakręcenia za mocno zaczniemy identyfikować.
Potem człowiek wypowiada nieopatrznie zdanie w stylu „Niestety Dönitz nie dostał tych obiecanych olkrętów” i obserwuje zgrozę na twarzy rozmówcy uświadamiając sobie że właśnie wyszedł na kogoś kto sympatyzuje z nazistami. A na myśli miałem „niestety dla kriegsmarine”.
To fakt. Przyszłych historyków, prócz wiedzy ogólnohistorycznej i nauki korzystania ze źródeł, uczy się właśnie umiejętności podejścia do każdego tekstu z dystansem. Osoba autora i data wydania to jedne z najważniejszych informacji. Bezrefleksyjnie do takich rzeczy nie można podjeść.
Dzień dobry zainteresowałam się Pana blogiem, ponieważ zobaczyłam opis historycznych miejsc w „Poznańskiej Turystyce 2.0”. Zainteresowanie wynikało jednak nie z zachwytu, a ze zdziwienia dlaczego w przypadku Pana opisu nazywa się to przewodnikiem po miejscach historycznych. Myslałam, że oddano inicjatywę kolejnemu ignorantowi, ale po przeczytaniu Pana przemysleń (ciekawych i głębszych) na temat historii na Pańskim blogu, zupełnie nie rozumiem klucza jakim posłuzył się Pan we wspomninym opisie. Jak to możliwe, że Gentlemanów ogarnęła jakaś demencja historyczna i zamiast udać sie np na zjawiskowy pod każdym względem Ostrów Tumski (na który jak rozumiem Gentlemani nawet przechadzając się nad rzeką Wartą nie… Czytaj więcej »
Chyba jednak źle Pani odczytała sens tego przewodnika. To z założenia miał być subiektywny wybór. Nie planowałem tworzyć kolejnego przewodnika po historycznym Poznaniu, a jedynie uwzględniłem miejsca dla mnie ważne. Dla kogoś to będzie ostrów, a dla kogoś innego sama rzeka.
Po informacje historyczne sięga się do odpowiednich opracowań. Po ten przewodnik sięga się racze z chęci zobaczenia co polecają dani autorzy.
Sens przewodnika doskonale rozumiem i wybór subiektywny również ale co Park Tenisowy ma wspólnego z miejscem historycznym nawet jeżeli ludzie ceniący historię lubią tam spędzać czas, doprawdy trudno pojąć? Myslę, że niedocenianych miejsc o ciekawej historii jest w Poznaniu ogrom i wygląda na to, że nadal zostaną w cieniu skoro komercyjne inwestycje wpychają się pod pozorem „pereł historycznych”. Ale to tylko mój subiektywny pogląd.
z poważaniem
Agnieszka
Przyciągnęła mnie kawa, a zatrzymało Pana podejście. Choć jestem kobietą, a nie gentlemanem, to jednak znalazłam tu coś dla siebie. Cechuje pana bystrość.
Dziękuję za miłe słowo!
Po przeczytaniu poczułam taką wielką ulgę, bo dokładnie to potrzebowałam usłyszeć! Wiem też co mówić, jak kolejny raz usłyszę pytanie, czemu tak lubię historię. Zawsze to wiedziałam, a ciężko mi było ubrać to w słowa. Cieszę się, że zrobił to pan za mnie 😉
Warto lubić historię. Można na tym sporo zyskać, ale też rozwinąć wyobraźnię. Ja chyba jestem aż za bardzo w niej zakochany, bo mogę się wzruszyć odtwarzając sobie w myślach dawne dzieje. To nieco dziwne uczucie, ale bardzo to lubię.
Jak najbardziej podoba mi się podejście do nauki historii, tak jakby była to opowieść. Osobiście lubię czytać o historii techniki. Wiąże się z tym trochę ciekawych opowieści. Ponieważ dużo siedzę przy komputerze to podróż w świat gdzie nie było komputerów wydaje mi się ciekawym przeżyciem. Ale, że przyzwyczaiłem się już do technicznego luksusu, to wtedy fajnie słucha się opowieści taty. W dzieciństwie za czasów PRL, jako jeden z pierwszych ludzi miał w domu kolorowy telewizor i ponoć połowa bloku zbierała się u niego gdy była jakaś ciekawa transmisja. Dziadek za to bardzo nie cierpiał komunistów i gdy w TV pojawiała… Czytaj więcej »
Dzień dobry, tylko jedna drobna uwaga:
Chodzi o zwrot „p.n.e.”
Jest to jakiś modernizm, albo uproszczenie. Prawdziwa forma brzmi:
„przed Chrystusem” (u anglosasów słynne BC).
Taki szczegół, a tyle mówi, o wydarzeniach, do których się odnosimy.
Obie wersje są poprawne, a nawet wydaje mi się, że w polskiej historiografii częściej stosuje się „p.n.e.”. Możliwe, że to scheda po PRL-u, ale z pewnością nie jest to błąd.
Miałam szczęście urodzić się w rodzinie historyków i być uczona w młodszych klasach tego przedmiotu przez fajną nauczycielkę, bardzo wygadaną i naprawdę kochającą swoja pracę… Od dziecka rozumiałam historię jako połączenie przygodowej powieści z książką psychologiczną. Bo to i przygody, i niesamowite akcje, brawura i wielkie bitwy, ale też fascynujace sylwetki ludzi – lepszych o gorszych- którymi targają najróżniejsze namiętności, którzy w mojej wyobraźni zawsze byli postaciami z krwi i kości. Nic dziwnego, że kocham historię, kiedy moim pierwszym idolem był Władysław Jagiełło (miałam jakieś 9 lat góra…). Czasami mam wrażenie, że jak rzekł kiedyś Umberto Eco- żyję w innym… Czytaj więcej »
To co robimy potem zawodowo w życiu często ma pozornie niewiele wspólnego ze studiami. Osobiście uważam, że warto znać historię, ale samo zainteresowanie nie musi prowadzić do studiowania tego samego przedmiotu. Warto pomyśleć o połączeniu tej wiedzy z czymś innym, żeby powstała nowa jakość, a tym samym duża zaleta i wyjątkowość na rynku pracy.
Ja wolę patrzeć w przyszłość. Kiedyś się uczyłem dat i nazwisk, ale one niczemu nie służą tylko tym, którzy się tą wiedzą sami między sobą nakręcają. Natomiast, uczyć się historii zupełnie w inny sposób. Głupie zapamiętywanie dat to bezsens. Należy uczyć się epokami i co one niosły dla ludzi. Należy wyciągać wnioski. Wnioski są po to, żeby na przyszłość nie robić podobnych błędów. Przykładów jest wiele. Na przykład rewolucje, wojny, waśnie, Liberum Veto, konfederacje, prywata, pusty skarbiec, bezkrólewia, zła polityka zagraniczna, nieumiejętność wyważenia z kim się jednoczyć, etc.
Dzień dobry,
Uczę moje dzieci w domu, nie podoba mi sie jednak narzucony odgórnie program nauczania. Właściwie dotyczy to każdego przedmiotu. Jednak chciałam zapytać, od czego zacząć naukę historii z dzieckiem(9-10lat) tak, zeby była ona dla niego ciekawa i interesującą opowieścią o dawnych czasach. Boję się korzystać ze szkolnych podręczników, bo to co z nich pamiętam, to mase danych, przede wszystkim dat i nazwisk, ogólny chaos… Nie chcę ich zniechęcić. Czy mógłby Pan polecić jakieś książki, które mogłyby być dobrym wprowadzeniem do nauki historii? Jakieś tytuły i ogólny temat od którego warto zacząć?
Historia to bardzo szeroka nauka i podejście może tu zależeć w dużej mierze od światopoglądu. Inaczej będziemy uczyć o kulturze, inaczej o państwach, inaczej o ekonomii. A każda z tych sfer będzie ciekawa. Polecałbym zacząć od początków Polski i Piastów, bo z jednej strony buduje to tożsamość, ale jest też proste do ogarnięcia. W tamtych czasach zachodziło mniej procesów i mamy też mniej źródeł, więc łatwiej pojąć szerszy obraz. Nie trzeba też przesadnie skupiać się na nazwiskach i datach. Polecam brać pod uwagę najważniejsze osoby i ogółem okres, z kładzeniem akcentu na kolejność wydarzeń, a nie konkretne daty. Taka nauka,… Czytaj więcej »