„Niskie kalosze”, „kaloszki”, „gumowe nakładki” na buty, „protektory” – tak zazwyczaj nazywa się tego mało znanego protoplastę kaloszy, a dokładniej mówiąc gumiaków. Pierwsze były bowiem nakładki nazywane po angielsku „galoshes”. Brzmi znajomo? Dzisiejsze kalosze tylko zapożyczyły od nich nazwę. Choć wciąż mało znane, kaloszki wracają do łask. Zresztą nie ma co się dziwić. To bardzo przydatny gadżet.
Jakiś czas temu w Gadżetach Gentlemana prezentowałem kalosze marki Hunter. Nota bene to całkiem interesująca firma z długą historią ocierającą się między innymi o rodzinę królewską Wielkiej Brytanii. Ostatnio jeden z czytelników wytknął mi błąd w nazywaniu ich kaloszami. Faktycznie nazwa ta może być dyskusyjna gdyż pierwszeństwo do niej mają właśnie „galoshes”, czyli kaloszki. Zatem ten produkt trafia do serii GG z dwóch powodów: by wyjaśnić kwestie językowe i dlatego, że po prostu jest praktyczny.
Czym są kaloszki
Zacznijmy od podstaw. Kaloszki nie są rodzajem butów. Służą jedynie ochronie tychże. Są wykonane z elastycznej, lekkiej gumy i naciąga się je na właściwe obuwie. Przeznaczone są do zakładania na spacery w deszczu lub śniegu. Dzięki nim możemy uchować czyste buty do momentu dotarcia do celu. Gdy dotrzemy rzecz jasna należy kaloszki zdjąć i schować lub odłożyć do wyschnięcia.
W tym wpisie prezentuję model produkowany przez bodaj najbardziej znanego producenta tych nakładek – norweską markę Swims. Swoje „galoshes” produkują w wielu kolorach i kształtach. Mają nawet wersję przypominającą mokasyny!
Opis producenta
„A Classic SWIMS overshoe with integrated metal spikes – fit for the slippery and icy environment. This product comes without flocked lining.
Waterproof
Intelligent fit and great elasticity
Seamless and tear-resistant
Anti slip”
[Luźne tłumaczenie: Klasyczne nakładki Swims z metalowymi kolcami na śliskie i oblodzone nawierzchnie. Brak wyściółki. Wodoodporne; dopasowane i elastyczne; odporne na przedarcia, antypoślizgowe.]
Producent: Swims
Swims Galoshes możesz znaleźć między innymi tutaj:
<<Zobacz też: Jak impregnować buty na zimę – skóra licowa i zamsz>>
Nazwa „kalosze”
Choć dziś kaloszami nazywamy gumowe obuwie, to pewnym jest, że pierwotnie ta nazwa odnosiła się wyłącznie do gumowych nakładek na buty. Słowo to prawdopodobnie przybyło do języka polskiego z fancuskiego „galoches” lub niemieckiego „Kaloschen” (obecnie „Galoschen”). W zdecydowanej większości języków, gumowe buty mają zupełnie inną nazwę, a pochodne powyższych słów zachowano dla nakładek (wyjątkiem jest język portugalski gdzie nastąpiła ewolucja podobna do polskiej). Oznacza to, że wszystkie nazwy tego produktu wymienione wyżej (nakładki, protektory itd.) można z powodzeniem zastąpić słowem „kalosze”.
Pod tą nazwą były one zresztą znane w Polsce przedwojennej. Słownik etymologiczny podaje: „kalosze – płytkie obuwie gumowe wdziewane na buciki dla ochrony przed przemoczeniem, zabłoceniem”. W tej formie słowo to funkcjonować miało od XIX w. Kalosze były bardzo popularne w II połowie XIX i na początku XX wieku. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że niska jakość tych nakładek w zestawieniu z poprawiającą się jakością dróg i chodników w 20-leciu międzywojennym sprawiła, że kalosze odeszły w niebyt. Krótką informację na temat takich kaloszy znajdziecie też na blogu Michała Kędziory Mr. Vintage, gdzie pada cytat z Leksykonu rzeczy minionych i przemijających. Jeszcze wcześniej natomiast używano tego określenia dla wierzchniego obuwia, które miało chronić przed wilgocią. Mogły to być zatem na przykład dobrze zaimpregnowane oficerki.
Powstaje więc pytanie czy można używać nazwy „kalosze” na wysokie buty wykonane w całości z gumy? Co prawda Słownik Języka Polskiego PWN z 1995 r. na to nie pozwala (proponuje w zamian słowo „gumiaki”), ale wyraźnie widać zmianę w samym języku. W polskim tłumaczeniu książki „Gentleman. Moda ponadczasowa” Bernharda Roetzela wyrazem „kalosze” określane są produkty marki Hunter (po angielsku nazywane Wellingtonami). Natomiast internetowy Słownik Języka Polskiego PWN (uznaję go za uwspółcześnioną wersję wyżej wspomnianego słownika drukowanego) podaje pod hasłem „kalosz”: «gumowy but z cholewką». Co więcej polska Wikipedia również stosuje słowo „kalosz” w ten sposób. Wikipedię podaję nie dlatego, że jest to dla mnie autorytet, ale z uwagi na jej wpływ na naszą rzeczywistość.
Moim zdaniem warto wiedzieć skąd pochodzi to słowo i do czego się odnosiło. Niemniej język ewoluuje i chyba już nie da się powstrzymać zmiany znaczenia słowa „kalosz”. Nawet uznane autorytety w świecie męskiej elegancji używają go zarówno dla określenia nakładek, jak i gumiaków.
Kalosze-nakładki występują również w większej formie, pozwalającej okryć nawet cały but za kostkę. Wystarczy przeszukać Internet. W wersji angielskiej rozglądajcie się za terminem „overshoe”. Ceny zaczynają się od kilkunastu złotych.
Na koniec pytanie: korzystacie z kaloszy? Chwalicie je sobie?
Zdjęcie i opis produktu pochodzi ze strony producenta.
Myślę, że a propos sporu co do znaczenia słowa Pan Bartosz uprawia słowne „czepialstwo”. Kolejne forsowanie normatywizmu językowego, którego zwolennicy nie chcą przyjąć do wiadomości, że język ewoluuje. Sam znam stare znaczenie słowa „kalosze”, bowiem używał ich mój Dziadek w międzywojniu, ale to nie zmienia faktu, że dzisiaj kalosze to właśnie takie wysokie gumiaki. W takim znaczeniu się tego słowa używa i należy to przyjąć do wiadomości, a nie poprawiać cały świat na około. A odpowiadając na argument o butonierce odpowiem tak: jeśli przeważająca większość ludzi zacznie nazywać brustaszę „butonierką”, włącznie z ludźmi, którzy na co dzień korzystają z poszetek,… Czytaj więcej »
69 cyfry magiczne… 😉
… ale na pewno przecena. Chyba wykonane są z kauczuku pochodzącego z samego serca Amazonii, a zbierane są tylko przez nieskalane Indianki, świtem, przegryzając kokę 😉
Używam produktu konkurencji: http://www.mymouillere.com/en/content/6-product
(Producent twierdzi, że inspiracją do uruchomienia produkcji było obserwowanie przechodniów zimą na ulicach Warszawy)
Jesienią i zimą są bezkonkurencyjne, zwłaszcza do butów z delikatnej skóry (trzeba tylko dobrze dobrać rozmiar, gdyż zbyt luźne mogą porysować skórę) albo na skórzanej podeszwie.
Gumowa nakładka działa też jako ocieplacz.
Warto wyposażyć się w etui lub woreczek (te, których ja używam da się zrolować do postaci niewielkiego pakiecika), tak aby po zdjęciu móc schować je do torby lub kieszeni płaszcza.
Bardzo ciekawe akcesorium, nie wiedziałem nawet o istnieniu takowego… Chyba zdecyduję się na kupno, mam buty z krótkiego zamszu (ma on swoją nazwe, niestety wyleciała mi z głowy) i na deszczowo-błotne warunki atmosferyczne kalosze będą idealną ochroną.
Chyba masz na myśli nubuk. Akurat zamsz i nubuk można zabezpieczyć przed deszczem protektorem i działa to świetnie. Protektora natomiast nie można użyć na skórę licową, bo zostawia matową powłokę i to już nie wygląda dobrze.
Sprawdź film o zamszu z tego wpisu:
https://kielban.pl/2014/01/kompleksowe-przygotowanie-butow-na-zime-skora-licowa-i-zamsz/