Zafascynowany książką Jennie Dielemans Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym, postanowiłem napisać na temat, który od dawna już chodził mi po głowie: o podróżach. Nie napiszę wszystkiego, wciąż mi bowiem brakuje odpowiedniego źródła, a skupię się na momencie zwarcia na styku dwóch idei wypoczynku, elitarnego z masowym. Czyli o momencie, w którym zażywanie wód w uzdrowiskach zostało wyparte przez rozrywkę w kurortach.

Jeszcze do połowy XIX wieku podróże były zmonopolizowane przez elity Europejskich społeczeństw. Od młodych szlachciców wręcz wymagano długiej peregrynacji po kontynencie (Włoszech, Francji, Anglii…) w celi nauki języków, zdobycia kontaktów i życiowej mądrości. Brak takiego doświadczenia czynił gorszym. Warto dodać, że takie podróże polskiej szlachty przyczyniły się do wzrostu mody pojedynkowej na terenach Rzeczypospolitej. Sarmacka tradycja pojedynków była zupełnie inna niż francuska czy włoska.

Wyjazdy miały też inne cele. W XIX wieku zaczęto doceniać nie tylko pozytywny wpływ natury na ducha, ale też na ciało. Lekarze zaczęli nawoływać możnych do kurowania się w uzdrowiskach, zażywania kąpieli morskich, wsłuchiwania się w szum fal, czy odbywania zdrowotnych spacerów. Wszystkie te rzeczy były w iście aptekarski sposób dawkowane, np. kąpać należało się tylko dwie fale, bo dłuższy pobyt w morzu mógł być szkodliwy, tak samo jak więcej niż jeden dziennie skok do wody. W tych wyjazdach bynajmniej nie chodziło o rozrywkę czy wypoczynek, ale o zdrowie.

Kąpiąca się para na tle wagonów kąpielowych (do wody wciągały je konie, a pozwalały na skok prosto do morza i zapewniały dozę prywatności), Belgia 1911. Z: Nick Yapp "Getty Images 1910s", Konemann 2001.

Niemniej w niedługim czasie, na przełomie wieków, pojawiły się na mapie Europy miejsca, które kusiły dobrą zabawą i oderwaniem od codzienności. Stolicą wakacyjnych rozrywek dla Anglików i Francuzów stała się Nicea.  Tak zaczął się rodzić nowoczesny styl spędzania wakacji, ale wciąż był zarezerwowany dla elit.

Wszystko zmieniło się wraz z uznaniem prawa brytyjskich robotników do urlopu, na który pracodawcy przystawali licząc na lepsze zdrowie i wydajność swoich pracowników. Pojawił się też wizjoner Thomas Cook, kaznodzieja i działacz ruchu na rzecz trzeźwości. Wierzył on, że aktywny i bliski naturze sposób spędzania wolnego czasu, oderwie robotników od pubów. Zaczął więc organizować tanie kolejowe wyjazdy na wieś czy na wybrzeże. Nowością była masowa skala na jaką to robił. Wyjeżdżały setki pracujących i ich rodzin, potem tysiące, aż w końcu każdy robotnik uważał, że wyjazd do kurortu „mu się należy”.

Elity w całej Europie przechodziły przez to samo: walkę o zatrzymanie „degradacji” swoich wyjazdowych miejsc. Nie uważały pracowników fabryk za równych sobie i nie chciały z nimi dzielić plaż, gór i lasów. Walka była jednak z góry spisana na straty. Pieniądze, jakie na każdym kroku wydawali turyści, przesądziły sprawę. Thomas Cook to dzisiaj jedna z największych agencji turystycznych na świecie. Elity musiały szukać elitarnych form wypoczynku gdzie indziej.

Na podstawie: Jennie Dielemans Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym, Czarne, Wołowiec 2011.

P.s. choć książka ta w niewielkim stopniu podejmuje tematy tego blogu, pozwolę sobie ją gorąco polecić wszystkim, absolutnie wszystkim 🙂