Fraki, smokingi, surduty, monokle, laseczki i cylindry – to niektóre z elementów stroju męskiego, po których rozpoznawało się dobrze sytuowanego gentlemana. Jak dobrze sytuowanego, oceniano zaś po szczegółach tego stroju. Ale nawet, jeśli dawny szlachcic, w dwudziestoleciu międzywojennym przyszedł na uroczystość w najlepszym garniturze, niewiele odróżniało go od zwykłych inteligentów czy urzędników, których stać było na podobny, zgodny z obowiązującą modą strój.
Był jednak sposób by osoby posiadające herb szlachecki mogły podkreślić swoje pochodzenie: żupany, kontusze i kołpaki. Na specjalne uroczystości sięgano po tradycyjny strój szlachecki, łącznie z tradycyjną bronią przyboczną. Kierowano się pobudkami patriotycznymi, politycznymi oraz rodzinnymi. Ale nie dajmy się oszukać, snobizm grał tu ważną rolę.
Kiedy w XIX wieku zachwyt nad modą zagraniczną, głównie paryską, zepchnął strój szlachecki w ciemności kufrów, polscy szlachcice bardzo upodobnili się do zamożnych przedstawicieli niższych warstw. Niebawem jednak tradycyjny strój narodowy zmienił swoje przeznaczenie i stał się symbolem. Mniej więcej od Powstania Styczniowego kontusz i żupan były kojarzone pozytywnie z tradycją staropolską i niepodległością. Najwięcej „ostatnich Sarmatów” można było spotkać wówczas w Krakowie, ze względu na liberalne prawo w zaborze. Na ziemiach zajętych przez Rosję, strój ten był stanowczo zakazany.
Sarmacki kontusz zyskał więc znaczenie polityczne – noszenie go było świadectwem patriotyzmu. Stąd w II połowie XIX i w XX wieku zakładano go na ważne uroczystości państwowe i kościele. Do dziś można się spotkać z tym zwyczajem. Nie zmieniło się jednak inne przeznaczenie stroju szlacheckiego: podkreślenie pozycji społecznej właściciela. Korzystali z tego zazwyczaj arystokraci.
To oni najczęściej nosili stroje sarmackie na ważne święta rodzinne, zwłaszcza śluby, akcentując swoje pochodzenie. Ten zwyczaj trwał aż do II wojny światowej. Na ślubach Habsburgów, Radziwiłłów, Czartoryskich czy Tyszkiewiczów pary młode, jak również większa część zaproszonych mężczyzn nosiła żupany, kontusze, delie, długie buty i futrzane kołpaki z kitami. Nie zapominali nawet o tradycyjnej szabli szlacheckiej – karabeli.
Modne zrobiły się nawet portrety w strojach narodowych. Takie malowidła szybko zyskiwały popularność między innymi dzięki rozwojowi malarstwa historycznego. Nawet Matejko zajmował się portretowaniem znamienitszych postaci w strojach szlacheckich. Ci których nie było stać na tak duży wydatek mogli skorzystać z usług fotografa.
Ten uznawany za arcypolski strój szlachecki, tak szeroko wykorzystywany w XIX i XX wieku na uroczystościach, był tak naprawdę w swoim czasie symbolem cudzoziemszczyzny. W dodatku różnił się znacznie od oryginału z XVIII wieku. Kontusz i żupan były krótsze, pasy wiązane inaczej, buty z obcasem zamiast podkówki, a czapki były większe i miały dłuższe kity. Stroje te często szyto za granicą, u krawców wiedeńskich bądź paryskich. Szable natomiast stosowano bardziej ozdobne i okazałe. Wszystko po to by nie tylko podkreślić swój patriotyzm, ale też pasować do wyobrażeń i wymogów towarzyskich.
Na co dzień wystarczał pierścień z herbem. Od święta trzeba było się bardziej postarać. Jednak kiedy społeczeństwo się ujednolicało i majątek nie był tak zależny od drzewa genealogicznego, nawet dawni szlachcice musieli się pogodzić z tym, że nikt na pierwszy rzut oka ich po ubraniu nie rozpozna. Kontusze pozostały więc strojem okazjonalnym wielkich rodów, polityków i urzędników oraz, co może jest najbardziej na czasie, uczestników balów kostiumowych.
Źródło: Anna Sieradzka, Nie tylko peleryna, Warszawa 2003.
„Ale nie dajmy się oszukać, snobizm grał tu ważną rolę.”
Otóż to nie jest snobizm. Radzę zapoznać się z definicją tego słowa. Szlachcic nie może się snobować na szlachcica – chociażby strojem.