W międzywojniu niezwykle ważne było jakimi ludźmi człowiek się otaczał. Kiedy powstawało jakieś stowarzyszenie, organizacja, czy zwykła grupka należało rozsądnie dobierać członków. Nie wystarczyło bowiem być gentlemanem, żeby zostać przyjętym. Każde towarzystwo miało swoje własne wymagania. Wykształcono sobie zatem sposób podejmowania decyzji o przyjęciu bądź odrzuceniu kandydata. Do tego celu korzystano z balotażu, który choć był całkiem popularny, budził wiele kontrowersji.
Słowo „balotaż”
Słowo to pochodzi włoskiego słowa palla oznaczającego „piłkę”. To właśnie bowiem kulkami, czarnymi i białymi, głosowano „za” lub „przeciw” w głosowaniu zwanym pallotte (ang. „ballot”). Ten typ tajnego głosowania jest potwierdzony historycznie od połowy XVI wieku, ale zapewne istniał już wcześniej. W wersji „balotaż”, określenie to przedostało się do Polski najprawdopodobniej wprost z Francji (ballottage).
Obecnie nadal stosuje się w różnych językach to słowo odnośnie dogrywki w wyborach politycznych między dwoma kandydatami, którzy zdobyli najwięcej głosów w pierwszym głosowaniu. Jednak znaczenie słowa „ballot” rozszerzyło się na papierowe karty do głosowania. Mówi się też o „ballot box”, czyli urnie na głosy. [Obecnie wł. bolletta oznacza rachunek, kwit.]
Gentlemańskie wybory
Wróćmy jednak do czasów międzywojennych. Wówczas balotaż nie miał jeszcze demokratycznego charakteru, opierającego się na liczeniu większości głosów. Dochodziło do sytuacji, w których zbliżał się, albo wręcz stosował zasadę veta. Bywało że, jeśli choć jedna osoba z danego stowarzyszenia wrzuci do pojemnika czarną kulę, czyli głos negatywny, kandydat odpadał i nie był przyjmowany w szeregi grupy.
Balotowanie stosowały niemal wszystkie organizacje, którym zależało na jednolitości członków. Dotyczy to zatem w głównej mierze klubów gentlemanów opartych o zainteresowania sportowe, hobbystyczne, czy biznesowe. Co ciekawe dotyczy to również grup zawodowych. Balotaż stosowali księża, urzędnicy państwowi, publicyści, literaci, posłowie, senatorzy, ministrowie i oficerowie. Każda z tych grup starała się zadbać, by w najbliższym gronie pracowali razem tylko ludzie, którzy spełniali odpowiednie warunki, nie koniecznie związane ściśle z zawodem. Przykład oficerów jest tutaj szczególny.
Oficerowie a balotaż
Decydowanie o tym, kto może zostać przyjęty do grona oficerów, nie ze względu na jego wojskowe zdolności, ale na towarzyskie predyspozycje, był typowy nie tylko dla Polski. Na przykład w Prusach poprzez balotowanie wybierano szeregowych, którym zezwalano na dalsze kształcenie się w szkole podoficerskiej. W wojsku II Rzeczypospolitej stosowano natomiast balotaż do określania czy dany oficer pasuje do danego pułku i może w nim zostać (mimo rozkazu przeniesienia).
Rodziło to kilka problemów. Przede wszystkim skoro wojskowy był już oficerem, to jego wartość jako człowieka była sprawdzona i bez popełnienia jakichkolwiek występków, nie mogła być kwestionowana. Zgodnie z tym tokiem myślenia, nie powinno być sytuacji, w której oficer nie był przyjmowany do pułku. Drugim problemem był fakt, że oficer przychodził do danego pułku z rozkazem swojego dowódcy nakazującym mu przeniesienie. Balotujący oficerowie z docelowego pułku podważali więc rozkaz i niejako sami decydowali czy powinien być wykonany. Wszystko to pod kuratelą pułkownika.
Z powodu tych sprzeczności balotaż był oficjalnie zakazany w korpusie oficerskim. Zakaz ten stworzył jednak kolejny problem, gdyż starsi oficerowie nie potrafili tak od razu przejść na nowe zwyczaje i wielu z nich jeszcze długo balotowało nowych członków korpusu mimo zakazu. Podobnie, albo i gorzej, było zresztą z zakazem uprawiania pojedynków.
Przebieg zakazanego balotażu w korpusie
Kiedy oficer trafiał do pułku był zazwyczaj serdecznie przyjmowany. Odbywały się wizyty i rewizyty, uściski dłoni i prywatne rozmowy. Był to jednak często tylko okres próbny. Po kilku tygodniach, oficerowie danego pułku zbierali się i decydowali czy nowy członek może pozostać w jednostce. Zazwyczaj chodziło o to, czy nie ma nic kompromitującego na sumieniu oraz czy pasuje charakterem do tegoż pułku.
Najpopularniejszą metodą było głosowanie właśnie poprzez wrzucanie do jakiegoś pojemnika (np. pucharu) czarnych, bądź białych kul. Jedna czarna kula mogła zadecydować o odrzuceniu kandydata. Niekiedy odbywało się to na zasadzie rozmowy pułkownika z oficerami na temat kandydata, albo samego dowódcy z nowym oficerem. Mimo braku formalnych przesłanek, kandydat, którego odrzucono, był towarzysko zobowiązany do złożenia wniosku o przeniesienie do innej jednostki. W przeciwnym razie groził mu bojkot.
Efekty balotażu
Balotaż w korpusie oficerskim był sposobem na utrzymanie jednolitości społeczności, jaka wytwarzała się w danym pułku. Było to do pewnego stopnia pozytywne z uwagi na budowanie wspólnoty, przyjaźni i wzajemnego zaufania. Sprawiało też, że kandydaci musieli się starać o swoją pozycję i odbiór przez nowych kolegów. Niestety zwyczaj ten stał w sprzeczności do przepisów wojskowych i mógł być krzywdzący dla kandydata.
Z drugiej strony balotaż, we wszystkich grupach, tworzył wrażenie kasty. Często był to oczekiwany efekt z punktu widzenia członków, ale negatywnie odbierany przez ludzi z zewnątrz. Korpus oficerski, po I wojnie światowej, długo walczył z wrażeniem kastowości, a istnienie balotażu w tej walce nie pomagało.
Oficerowie i balotaż w cywilnych organizacjach
Władze wojskowe nie tylko zakazywały balotażu w wojsku, ale też zakazywały przynależenia oficerów do instytucji, które stosowały wobec nich balotaż. Mogło to bowiem rodzić kilka problemów. Jako że korpus oficerski uznawał się za elitę społeczeństwa, nie widział powodu, dla którego można by odmówić członkostwa oficerowi. Odmowa taka mogłaby być także honorową obrazą dla takiego oficera, co jeszcze bardziej komplikowałoby całą sytuację.
Ten zakaz był jednak problemem dla tychże organizacji, gdyż nie wszystkie uznawały oficerów za równych sobie i tak samo wartościowych. Tłumaczono, że tak jak do domu wpuszcza się tylko chciane osoby, jak oczekuje się, że w zarezerwowanym przedziale siedzieć będą tylko znajomi, tak też w klubie czy stowarzyszeniu będą tylko osoby zaakceptowane przez starszych członków. „Myśl Niepodległa” pisała w tej sprawie w 1925 roku:
„Przypuśćmy, że do zarządu Warszawskiego towarzystwa wioślarskiego, nie przyjmującego z zasady żydów, zgłasza się wojskowy bez zmazy i skazy z wyjątkiem tej jednej jedynej kwalifikacji. Steroryzowany groźbą „bojkotu” zarząd musi go przyjąć i umieszcza jego nazwisko na liście członków bez balotowania. W odpowiedzi na to trzydziestu długoletnich wioślarzy zgłasza swe wystąpienie z klubu. Cóż ma czynić nieszczęsny oficer? Posłać trzydzieści par sekundantów? W takim razie usłyszy gremjalną odpowiedź, że nikt nie ma mu nic do zarzucenia, tylko woli przestawać w swym kółku aryjskim… „
Choć była to tradycja gentlemanów, wywoływała wiele nieporozumień i negatywnych reakcji. W Polsce samo słowo „balotaż” niemal wyszło z użycia, ale to ze względu na warunki polityczne po II wojnie światowej. Z tego co mi jednak wiadomo, niektóre kluby gentlemanów nadal stosują balotaż w swoich szeregach, dlatego jeśli zamierzacie do takiego stowarzyszenia aplikować, lepiej wcześniej przeczytać uważnie jego statut, by się nieprzyjemnie nie rozczarować, jeśli nie spełniacie któregoś z wymogów.
Źródła:
Kruszyński Bartosz, Kariery oficerów w II Rzeczypospolitej, Rebis, Poznań 2011.
Wspomnienia o odrębnościach, zwyczajach i obyczajach kawaleryjskich II Rzeczypospolitej, oprac.: Stanisław Radomyski, Pruszków 1994.
Zygmunt Henryk Berling, Stanisław Marian Próchnicki, Stanisław Kramar, Oficer, Warszawa 1931.
„Myśl Niepodległa” 1925 nr 753.
„Przegląd Kawaleryjski” 1933 nr 3.
Jeśli podobał Ci się ten artykuł, będę wdzięczny za polecenie go znajomym!
Możesz subskrybować wpisy przez RSS, e-mail, Facebook albo Twittera. Wszystkie opcje po prawej stronie.