Czym kiedyś żyli ludzie? Przecież nie polityką, konfliktami, wielkimi odkryciami. Często obchodziło ich to mniej niż to, co zjeść na obiad lub z kim iść na dancing. Historie takich małych, pozornie błahych spraw pozwalają nam wczuć się w minione czasy i lepiej zrozumieć przeszłość. To pewnie dlatego tak przypadła mi do gustu książka W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne.

„Ważne” postaci pojawiają się na jej kartach sporadycznie, jakby tylko przechodziły obok. Właściwy trzon stanowią losy, zmagania, dylematy i radości „zwykłych” obywateli międzywojennej Rzeczypospolitej. Jeśli jeszcze nie byliście na wycieczce w tym kraju, ta książka Was tam na pewno zabierze.

Z grubsza

Praca W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne została napisana przez małżeństwo, Maję i Jana Łozińskich, autorów całej serii książek dotyczących historii naszego kraju w latach 20. i 30. Tym razem za cel obrali sobie ogólny zarys warunków życia w Polsce w tym okresie. Książka ma niecałe 300 stron i pewnie tyleż (o ile nie więcej) ilustracji. Wydana na porządnym papierze, w twardej lub miękkiej oprawie, stanowi nie tylko źródło ciekawej wiedzy lecz również estetycznej przyjemności.

Publikacja ta nie jest naukowa, choć oczywiście rzetelna. Czyta się przyjemnie, przypisy nie odstraszają, bo ich brak (co może zirytować bardziej dociekliwego czytelnika), fotografie umilają lekturę. Faktycznie, jak zapewniali autorzy, przez książkę płynie się jak przez dobry reportaż. Z tego też powodu materiał w niej zawarty dość pobieżnie dotyka różnych zagadnień. Dla osób jako-tako obeznanych z międzywojenną sytuacją społeczno-gospodarczą Polski, może być momentami mało odkrywcza, ale wciąż ciekawa.

Co w książce piszczy

Pochwalić należy autorów za wprowadzenie i wyprowadzenie do/z lektury. Są to w miarę obszerne omówienia sytuacji Polski zaraz po odzyskaniu niepodległości oraz tuż przed wybuchem II wojny światowej. Dzięki temu czytelnik nie zostaje od razu rzucony na głęboką wodę wolnej Rzeczypospolitej, ani też lektura nie kończy się bez wzmianki o nadchodzącym szaleństwie 1939 roku.  Między innymi nie unikano tematu nasilającego się w Polsce antysemityzmu pod koniec lat 30.  Rozdziały te stanowią bardzo istotną ramę całego opracowania i są równie ciekawe co właściwe części książki.

Kreślenie pejzażu II RP zaczyna się od przedstawienia najważniejszych miast. Jest oczywiście Warszawa i Kraków, miło się robi jak czytamy o, dzisiaj egzotycznych, Lwowie i Wilnie. Dochodząc do tego punktu pewien byłem, że już zabraknie miejsca na budującą się dopiero Gdynię i nowoczesny Poznań, a jednak! Również charakter tych miast jest opisany. Szczególnie miło mi było poczytać o moim Poznaniu. Jedynie szkoda, że Łódź, choć tak duża, została pominięta. Osobiście uważam to miasto za niezwykle ciekawe, a jednak tak rzadko opisywane przez historyków.

Wieś

Prawdziwe smakołyki kryją się jeszcze dalej. Chyba najciekawsza dla mnie część tej książki dotyczy polskiej wsi. Pewnie dla tego, że gdzie się nie sięgnie, to zaraz pełno opisów budujących się miast, sklepów, pałaców, kabaretów, restauracji itd. Wieś to dla mnie novum. Coś rzadziej przedstawianego, rzadziej odwiedzanego, a tak prawdziwego. Przecież obok tych nowoczesnych miast i wynalazków mieszkali ludzie w ziemiankach i łatanych chałupinach, wyplatając łapcie i lepiąc garnki. Wieś, do której drogi tak często były całkowicie zalane, zabłocone czy zasypane śniegiem. Wieś, z której wielu mężczyzn wyszło gdzieś dalej dopiero do wojska – jakiż szok kulturowy przeżywali! Pewien pisarz komentował swój pobyt w takim miejscu: „Wróciłem w przekonaniu, że parę chwil przebywałem w przeszłości, cofnąwszy się o tysiąc lat. (…) Wrażenia, jakie wywierają te moczary, ta Prasłowiańszczyzna, nie da się opisać”.

Dalej następują równie ciekawe opisy przystosowywania się dworów do nowych, kapitalistycznych warunków egzystencji. Czegoś do czego nie mogli się przekonać liczni właściciele wielkich majątków, popadając stopniowo w kłopoty finansowe. Także myśląc o ówczesnych dworach, raczej do głowy nie przychodzi, jak wiele z nich nie miało prądu, kanalizacji czy telefonów. Czasami posiadano, dla zasady, automobile, niestety nieraz uziemione z powodu awarii, braku kierowcy, przejezdnych dróg, czy prozaicznego braku benzyny. W tej części książki, jak zwykle przykuły moją uwagę zasady, którymi kierowała się arystokracja. Punktualność, prosty strój, pracowitość, to tylko niektóre z ważnych wartości konsekwentnie wpajanych młodym arystokratom przez rodziców.

Nowoczesność

Dalej już jest tylko bardziej europejsko – wspomniane miasta, bale, zabawy, rauty, herbatki… co kto lubi. Wyprawy do niemego i dźwiękowego kina, gdzie, jak się dowiadujemy, prócz kronik PAT puszczano również reklamy. Mimo że ktoś narzekał, iż: „jest to dla widza przykry moment, bo reklamy są naiwne, nudne i brzydkie”, z wielką chęcią bym je pooglądał. Przechadzki do triumfujących kabaretów i wiecznie walczących o widza teatrów oczywiście nie zniknęły wraz z nastaniem ery kina. Obraz dopełnia opis kolejnego wynalazku – radia. 1 II 1925 roku nadano po raz pierwszy: „Hallo, tu Polskie Radio, hallo, tu próbna stacja nadawcza Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego na fali 385, Warszawa, Polska”.

Kierując się ku końcowi autorzy wprowadzają jeszcze czytelników w świat podróży – pociągów, bryczek, samochodów i samolotów. Brak dobrych dróg, porządnych dworców i lotnisk był wielkim wyzwaniem dla ówczesnych. Ostatecznie poznajemy dzieje sportów w II RP, ze szczególnym akcentem postawionym na automobilizm i lotnictwo.

Podsumowanie

Jak już wcześniej wspomniałem, autorzy potraktowali podejmowane tematy bardzo powierzchownie, by książka była przystępna dla każdego czytelnika. Dlatego też najbardziej polecam ją tym, którzy swoją przygodę z dwudziestoleciem, albo w ogóle z historią, chcą zacząć. Jest to praca doskonale porządkująca wiedzę na temat tła wydarzeń politycznych i gospodarczych tego okresu, a do tego lekka w lekturze.

Niestety posiada tę samą wadę co większość popularnych opracowań historii Polski międzywojennej. Mianowicie pomija, a w najlepszym razie zubaża historie ludzi z nizin społecznych – chłopów, robotników, biedoty. Bez nich II RP jawi się trochę zbyt cukierkowo, trochę sztucznie.  Przymykając oko na to niedociągnięcie uważam, że można by tę książkę spokojnie przetłumaczyć na angielski i niemiecki i sprzedawać w sklepach z suwenirami. Uznałbym to za doskonałą pamiątkę!

Maja i Jan Łozińscy, W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011.