Stworzyliśmy sobie świat wielkich możliwości, szybkich sukcesów i łatwych rozwiązań. Przynajmniej wydaje nam się, że taki właśnie jest. To wrażenie przenosimy też na ludzi i charaktery. Często tkwimy w przekonaniu, iż po wyglądzie jesteśmy w stanie ocenić człowieka i że ubierając się odpowiednio staniemy się tym kim byśmy chcieli być. Niestety jest to bardzo dalekie od rzeczywistości.

Zapraszam do mojej garderoby.
Gentlemani w mediach to wieszaki na garnitury
Od dawna czułem potrzebę napisania tego artykułu. Nie tylko dlatego, że sam uważam za gentlemanów mężczyzn z silnym charakterem, a nie tych świetnie ubranych. Ważniejszym powodem była obserwacja mediów i reakcji odbiorców. Widziałem magazyny, portale, programy telewizyjne, książki, blogi i tym podobne, które, traktując o stylu, modzie i dbaniu o własne ciało, jednym tchem przechodziły do kategorii gentlemana.
Daje do myślenia już sam fakt, że słowo „gentleman” pojawia się w mediach dość często. Jasno widać natomiast, że materiały o sprawach wyglądu zdecydowanie dominują ilościowo nad sprawami charakteru. Wówczas łatwo jest dojść do wniosku, że to właśnie strój, ta klasyczna męska elegancja, czynią gentlemanem. Jest to tak powszechne podejście, że niektórzy nowi i przypadkowi czytelnicy Czasu Gentlemanów zarzucają mi to samo, kiedy trafią na jakiś wpis o wyglądzie albo o gadżetach.
<<Zobacz też: Sekret dobrego wychowania – gentleman się nie spieszy>>
Wersja video tego wpisu (jak zwykle nieco inna, to nie jest transkrypcja):
Garnitury charakteru nie dają
W wielkim błędzie żyje każdy, kto uważa, że wystarczy się odpowiednio przebrać, żeby być gentlemanem. Nie da się. Tak samo jak nie da się zostać Batmanem przebierając się za niego. Nawet jeśli byśmy świetnie podrabiali zachowanie Batmana, w końcu każdy się zorientuje, że tak na prawdę nim nie jesteśmy.
Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Chłopak zakłada garnitur i krawat na swoje absolutorium, a jego matka ucieszona mówi: „Och, synku! Wyglądasz jak prawdziwy gentleman.” W tym słowie „JAK” tkwi sedno problemu. To tutaj kryje się różnica między przebieraniem się za kogoś, a ubieraniem się w stylu, który dobrze nas wyraża.
Co więc daje nam ubieranie się w klasycznym stylu? Poczucie pewnej wspólnoty. Tak działają wszelkie subkultury czy większe grupy społeczne. Wszędzie możemy zauważyć, że istnieje jakiś kod ubierania się, który pozwala nam odróżnić „swoich” od „obcych”. Mężczyźni ceniący sobie klasyczne wartości obrali za uniform dobrze dobrane garnitury i dodatki, ale to tylko sposób na rozpoznawanie siebie w tłumie, a nie meritum.
<<Zobacz też: Sztuka prowadzenia rozmowy>>
Zacznij od fundamentów
Każdy, kto chciałby, żeby nazywano go gentlemanem, powinien zdawać sobie sprawę, że praca nad sobą powinna się zacząć znaczniej głębiej. Jest to bowiem model o wiele bardziej skomplikowany niż sama jego powierzchowność. Wypunktowując kiedyś cechy, którymi gentleman zaimponuje swojej damie (oczywiście w rzeczywistości zaimponuje nie tylko jej) podałem dziesięć elementów i tylko jeden odnosił się do wyglądu.
Zawsze powtarzam, że najważniejsze są empatia i charakter. Empatia po to, by umieć dobrze ocenić sytuację i się do niej dostosować tak, żeby nie krzywdzić innych, żeby towarzysze mogli się czuć przy nas komfortowo. Charakter rozumiem natomiast jako pewną siłę woli i wyznawane wartości. Pokusy czyhają wszędzie i nieraz będziemy musieli wybierać między pójściem drogą na skróty sprzeniewierzając się zasadom, które wyznajemy, a trwaniem przy swoim i mozolnym, ale uczciwym wobec siebie, dochodzeniu do celu.
Możemy mieć złudzenie, że pójście na łatwiznę doprowadzi nas do sukcesu, ale ten sukces będzie wówczas miał bardzo słabe fundamenty. Kiedy natomiast osiągamy wszystko małymi krokami, możemy czuć się zdecydowanie pewniej siebie na szczycie, który sobie wybraliśmy. A przekonanie, że wystarczy się odpowiednio ubrać, żeby stać się gentlemanem jest właśnie taką drogą na skróty.
<<Zobacz też: Jakim patriotą być?>>
Czy męska elegancja to zło?
Nie jest jednak tak, że należy stronić od rozwijania swojego stylu. Dla mnie to kwestia zainteresowań bardzo ściśle powiązanych z pracą nad własnym charakterem i wyznawanymi wartościami. Jak już pisałem, strój jest pewnym komunikatem i sam chętnie z tego korzystam. Tym samym są gadżety, którymi się posługujemy. Ta materialna strona jest tylko rozwinięciem, ale nie sednem bycia gentlemanem. Mimo wszystko rozwinięciem ważnym, bo pozwala nam panować nad pierwszym wrażeniem.
Osobiście zachęcam do schludnego ubierania się, nie stronienia od koszul, krawatów i marynarek, do dbania o czystość butów i innych części garderoby. Namawiam do eksperymentowania z dodatkami takimi jak poszetki, zegarki, kapelusze itp. Przekonuję do dbania o swój zarost i fryzurę. Niemniej nie ma to dla mnie większego znaczenia przy ocenie człowieka, którego spotykam. Znam wielu ubierających się byle jak, ale i tak nie zamieniłbym ich przyjaźni na przyjaźń z najlepiej ubranym gburem.
Wydaje się to takie oczywiste, a jednak trzeba od czasu do czasu to wprost przypomnieć.
<<Zobacz też: Pierwsza zasada gentlemana – być dobrym towarzyszem>>
Styl na Czasie Gentlemanów
Mimo że sporadycznie pojawiają się insynuacje, że na blogu poświęcam za dużo uwagi wyglądowi, nie zamierzam z tym kończyć. Co więcej myślę o coraz to nowych materiałach z tego zakresu. To jednak tylko efekt ewolucji moich zainteresowań i szczerze wierzę, że tak to odbierzecie.
Czas Gentlemanów nigdy nie stanie się blogiem modowym, choć zdarza się, że wpada do takiej szufladki w ocenie niektórych (a to i tak tylko dlatego, że wymyka się wszelkim popularnym kategoriom). Zawsze na pierwszym miejscu będzie stał charakter. Natomiast osoby nie przepadające za kwestiami materialnymi proszę o nabranie dystansu. W końcu gdybym bardziej interesował się motoryzacją, pisałbym więcej o samochodach. Gdybym interesował się technologiami, pisałbym o nowinkach technicznych. Albo gdybym pasjonował się wnętrzarstwem, pisałbym o pięknych meblach. To wszystko można ładnie połączyć z ideą bycia gentlemanem, ale nie oznacza to zaraz, że te materialne przedmioty czynią nim. Nieprawdaż?
Tak jak zgadzam się co do głównej myśli, że bycie dżentelmenem nie polega tylko na dobrym wyglądzie, tak nie mogę się zgodzić, że polega na życiu „tak, żeby nie krzywdzić innych, żeby towarzysze mogli się czuć przy nas komfortowo”. Honor jednak ważniejszy niż samopoczucie innych i nie da się być dżentelmenem, jeżeli się raz na jakiś czas nie przyłoży komuś w mordę.
Bez sensu jest mówienie o honorze w dzisiejszych czasach? Nie ma czegoś takiego jak honor… teraz bijąc kogoś drugiego po prostu popełniasz przestępstwo i zniżasz się do poziomu zwykłego osiedlowego dresika, który nie potrafi utrzymać nerwów na wodzy. Siła charakteru gentlemana powinna właśnie przejawiać się w panowaniu nad sobą i nie zniżania się do poziomu zwykłych bandytów. Możesz zaraz zacząć się powoływać na zwyczaje II RP ale zaznaczam te zwyczaje odeszły bezpowrotnie i nie wrócą trzeba patrzyć na pewne rzeczy realnie a nie żyć w poprzedniej epoce bo tak samo możemy argumentować użycie siły szefa wobec podwładnego średniowiecznymi stosunkami feudalnymi… Czytaj więcej »
Nie zgadzam się kompletnie. Honor nie przemija z czasami jak moda. Zmieniają się jedynie pewnie zasady i uwarunkowania kulturowe.
Niestety wyciągnąłeś tylko jedną z głównych cech. Należałoby ją pojąć w całości z siłą charakteru i trwaniu przy swoich zasadach. Wówczas okaże się, że nie krzywdzenie innych ma swoje granice. Choć niekoniecznie za tą granicą musi być właśnie „walenie w mordę”.
Nie chodziło mi oczywiście o udawanie, że pada deszcz gdy ktoś pluje w twarz, ale można zauważyć szczególnie wśród dzisiejszych młodych ludzi, że postrzegają honor jako przewrażliwienie na swoim punkcie i w tedy wystarczy już tylko złe spojrzenie, zatoczenie się na ciebie pijanej osoby lub przypadkowe potrącenie twojej partnerki aby zaczęła się typowa wiejska bijatyka… Żałosne wg mnie są sytuacje, w których większość młodych mężczyzn wychodzi bić się na ulicę na styl dawnych pojedynków, zostawiając swoją damę bez opieki. Sam nawet Drogi Łukaszu jakiś czas temu pisałeś na swoim blogu, że czasami zniżając się do poziomu świni można się ubrudzić… Czytaj więcej »
W pełni się zgadzam.
Zgodzę się po części z opinią przedmówcy, nawiązując do głównej myśli tego wpisu – tym co czyni nas gentlemanem jest nasz charakter. Silna osobowość cechuje się przede wszystkim poczuciem własnej wartości, dumą, honorem oraz kierowaniem się jakimiś zasadami moralnymi, i gdy dojdzie do sytuacji konfliktowej to naszym obowiązkiem jest naszych przekonań bronić, nie ważne za jaką cenę (chodź wiadomo, że czasem dyplomacja może więcej wskórać niż zwykła bitka). Reasumując czasem są ważniejsze rzeczy niż samopoczucie innych,bycie gentlemanem to chyba przede wszystkim umiejętność podejmowania niewygodnych i niepopularnych decyzji, mimo że są słuszne. A tak poza tym to bardzo fajny blog, tak… Czytaj więcej »
Z tą empatią chodzi przede wszystkim o to, żeby nie skupiać się za bardzo na sobie. Myślę, że to dość poważny problem. Pewnie nie tylko naszych czasów, ale i tak wciąż problem.
Niemniej umiejętność podejmowania trudnych decyzji to szalenia ważna sprawa.
I dzięki za pochwałę!
Umiejętność przestrzegania dress code to jedynie lista reguł. A jak wiadomo „reguły nie tworzą prawa, lecz się z niego wywodzą”.
To tak jak ze wszystkim.
Łukaszu, a czytałeś może książkę Twardocha i Bociągi „Sztuka życia dla mężczyzn”. Bardzo jestem ciekaw Twojej opinii o niej.
Oj, i tu mnie masz 🙂
Przeczytałem tak z połowę zaraz po premierze, ale jakoś nie wciągnęła mnie na tyle, żeby za nią chwycić potem i z czasem zapomniałem.
Jest pisana ciekawie, ale to chyba nie mój ulubiony styl pisarski.
Czeka na lepsze czasy albo na kolejną podróż pociągiem.
A mogę wiedzieć skąd to pytanie właśnie tutaj?
Ahh bo autorzy, jakkolwiek sporo się tam wygłupiają, to przedstawiają bardzo fajny obraz dżentelmena. Właśnie takiego co jest z zasady dla wszystkich uprzejmy, ale jak trzeba to potrafi przywalić w mordę (co oczywiście niekoniecznie trzeba rozumieć dosłownie). Czytam Twojego bloga regularnie i bardzo lubię styl który tu prezentujesz, ale brakuje mi tutaj tej „walącej w mordę” (że się uczepię tego zwrotu) części dżentelmeńskiej osobowości 😉
Ucieszył mnie ten wpis, bo nie ukrywam, że do tego blogu (bloga?) przyciągnęły mnie wpisy na tematy historyczne. Te o modzie, czy też elegancji, mniej mnie interesują mam ten komfort, że nie potrzebuję do tego netu. Co do komentarzy: Drewniacki. Co do Twojego pierwszego wpisu. O ile zgadzam się, że czasem trzeba „dać w mordę”, rzadko, bo rzadko, ale jednak, to nie zgadzam się z twierdzeniem, że ” honor jest ważniejszy niż samopoczucie innych”. To my sobie dobieramy towarzystwo, i albo wybieramy takie, które podziela nasze poczucie honoru, albo takie, z którym przedkładamy dobre samopoczucie nad, takie, czy inne, rozumienie… Czytaj więcej »
Mi ubieranie się w garnitur nie daje poczucia przynależności do wspólnoty bo nie można przynależeć do czegoś czego nie ma. U mnie w pracy nikt w garniturach nie chodzi. Za to jest jednym z elementów budowania własnego wizerunku i dodaje pewności siebie. Lubię się właśnie tym wyróżniać. I powiem szczerze jest mi z tym dobrze. Tu się nie zgodzę z autorem wpisu. Dla mnie właśnie to jest bodźcem do zmiany własnego ja. Nie sposób zmieniać siebie tkwiąc wciąż „w starych szatach”. ja nie mam motywacji bo wtedy mnie to ciągnie „w dół”.