Trzeba mieć czas na bycie gentlemanem. Niestety nie da się tego robić w biegu. Kiedy się spieszymy, nie zauważamy drobnostek, ludzkich problemów, momentów, w których jesteśmy potrzebni. Zapominamy o uprzejmości i cierpliwości. Często popełniamy te błędy za kierownicą, tylko że wówczas jesteśmy nie tylko grubiańscy, ale też niebezpieczni.

Zwalnianie pasa dla innego samochodu.

Wpis powstał w ramach serii „Gentleman na drodze

Wspólna akcja Czasu Gentlemanów i Peugeot nabiera rozpędu, ale nie spieszymy się. O tym, że pośpiech to wróg gentlemanów pisałem już jakiś czas temu. To jeden z ważniejszych tekstów na blogu, więc zachęcam, żebyś nadrobił zaległości, jeśli jeszcze go nie czytałeś. Wskazywałem wówczas, że tracimy na jakości, gdy szybkość i ilość to najważniejsze dla nas kryteria. Jeśli dotyczy to relacji międzyludzkich, stajemy się szorstcy, nie poświęcamy czasu innym i zwykłe otwarcie komuś drzwi lub poprowadzenie błahej pogawędki staje się dla nas „stratą czasu”.

W bezpośrednich relacjach z innym człowiekiem jest to po prostu niegrzeczne. Takie samo jest na drodze, gdy nie potrafimy być uprzejmi wobec innych uczestników ruchu. Jednak podczas jazdy, jeśli ciągle się gdzieś spieszymy, stwarzamy realne zagrożenie dla nas i naszego otoczenia. Dzisiaj skupię się na tym, jak zwykłe zwolnienie może umilić życie wszystkim na drodze. Kierowca postępujący zgodnie z tymi zasadami będzie mógł nazywać siebie Gentlemanem Na Drodze, zadba o własny komfort jazdy i zmniejszy ryzyko nieszczęśliwego wypadku.

Kiedy się spieszymy

Nie ma co ukrywać. Ten problem dotyczy większości z nas. W dzisiejszych czasach rzadko kiedy jeździmy sobie samochodem z przyjemną prędkością, nie przekraczamy ograniczeń i nie łamiemy przepisów. Za to wściekamy się na tych, którzy jadą wolniej (często przepisowo to dla nas za wolno!), wolniej wykonują manewry albo wolniej ruszają spod świateł. W skrajnych przypadkach uderzamy w klakson.

Jazda, którą większość z nas przecież lubi, staje się kotłem stresu. Serce wali, a my „na gazetę” wyprzedzamy, wciskamy się przed inne samochody, uprawiamy slalom między pasami, żeby tylko dojechać do świateł o parę pozycji szybciej. Oczywiście nie tylko my jesteśmy tym zestresowani. Nasi pasażerowie wolą patrzeć na boki, żeby nie widzieć tego, co się dzieje przed nami, kierowcy sąsiednich aut się wściekają na naszą brawurę, a wszyscy ci, których nie mieliśmy czasu wpuścić, wciąż czekają, by włączyć się do ruchu lub przejść przez ulicę.

To nie prowadzi do niczego dobrego, a przecież wystarczy bardzo niewiele, żeby sytuacja się poprawiła.

Znajdź czas

Przede wszystkim musisz lepiej zorganizować sobie czas. Jeśli tylko możesz, wyjedź wcześniej. Zaplanuj dzień tak, żebyś mógł ze spokojem wszędzie dojechać. Nie będziesz się spóźniał, a to już wielki plus.

Jeśli natomiast wiesz, że się spóźnisz, spóźnij się. Masz telefon. Zadzwoń i poinformuj, że nie dasz rady dojechać na czas. I jedź spokojnie. Zbyt wielu spóźnionych kierowców nie dojechało do celu już w ogóle, a pewnie jeszcze więcej ich ofiar nie wróciło do domu w jednym kawałku. Przyjechanie 10 minut wcześniej nie jest warte tego ryzyka.

Jazda slalomem

Przestań jeździć slalomem, żeby zyskać parę sekund. Wielokrotnie widzi się gnających na złamanie karku kierowców, których i tak spotyka się na kilku kolejnych światłach. To jest śmieszne. W najlepszym razie uda Ci się przejechać jeden ciąg świateł więcej. I co? Zaoszczędzisz 5 minut, a ryzykujesz między innymi 15-30 minut rozmowy z drogówką. Po co?!

Jazda slalomem między samochodami.

Wpuszczanie samochodu z podporządkowanej

Najwięcej dobrego zrobisz zauważając innych uczestników ruchu. Ileż to jest na naszych drogach miejsc, z których bardzo trudno włączyć się do ruchu! Często to my stoimy jak kołki, bo chcemy skręcić w lewo na ruchliwą ulicę, ale nie ma jak się ta wcisnąć. Jeśli sam jedziesz taką ulicą w długim ciągu aut, wpuść już tego kierowcę. Za 30 sekund znów zajmiesz stare miejsce w tym ciągu, a czekający nieszczęśnik wreszcie się ruszy. Każdy z nas bywa po obu stronach tej barykady i wyrobienie sobie takiego prostego nawyku pomoże nam wszystkim upłynnić ruch.

Wpuszczanie samochodu z ulicy podporządkowanej.

Zwalnianie pasa

Bywają też sytuacje, w których nawet nie musimy się zatrzymywać, żeby komuś pomóc. Wystarczy posłużyć się empatią i chwilę pomyśleć. Na jednokierunkowych jezdniach dwupasmowych zazwyczaj jedziemy prawym pasem. Zwłaszcza gdy jest w miarę pusto. Bywa, że dołącza do takiej drogi inny pas z prawej strony. W takiej sytuacji powinno być dla nas standardem sprawdzenie, czy mogę zjechać bezpiecznie na lewy pas, żeby umożliwić płynny wjazd kierowcy z prawej.

Zwalnianie pasa dla innego samochodu.

Manewrujące ciężarówki

Niekiedy cenimy nasz czas tak bardzo, że wściekamy się na manewrujące ciężarówki. Pełzną przez środek kilku pasów i powolutku wykonują jakieś dziwne ewolucje. Niektórzy zrobią wszystko, by przebić się koło takiej ciężarówki zanim zatka przejazd. Co jest oczywiście dalekie od idei bezpiecznego zachowania. A przecież kierowcy tych molochów na kółkach też są w pracy. Również chcą się uwinąć jak najszybciej. Czasem wystarczy przystanąć w pewnej odległości i pozwolić mu wymanewrować sprawnie.

Zakręcająca ciężarówka. Samochód osobowy ją przepuszcza.

Przepuszczanie pieszych

Nie można też zapomnieć o pieszych. Często wściekamy się, że wbiegają na drogę, a czy sami pomyślimy, żeby się zatrzymać i ich przepuścić. W końcu oni są zależni od własnych mięśni, a my mamy zdecydowanie bardziej komfortowe warunki. Pomijam już kwestię, że zatrzymanie się przed pieszymi jest dla wszystkich stron bardziej bezpiecznym rozwiązaniem. Pieszy nie zawsze dobrze oceni, czy zdążymy wyhamować jeśli nagle wejdzie na jezdnię.

Samochody osobowe wpuszczają pieszych na pasy.

Jazda na suwak (zamek błyskawiczny)

Jest też nasz mały polski koszmarek – jazda na suwak przy zwężeniach. Żeby ruch odbywał się płynnie musimy sobie pomóc. Każdy samochód z pasa, który kontynuuje ruch, wpuszcza jedno auto z pasa kończącego się. Robimy to tuż przed zwężeniem. To żadne cwaniactwo czy inne kombinowanie! To jedyna droga, by tego typu utrudnienia nie były aż tak dotkliwe dla nas wszystkich. Rewelacyjnie to zilustrował Paweł Dejko. Za jego zgodą podaję tę grafikę:

Autor: Paweł Dejko

Autor: Paweł Dejko

Nie baw się w nauczyciela

Na koniec zostawiłem nieco poboczną kwestię. Często, gdy się spieszymy, a ktoś przed nami nie przejawia tych samych skłonności, wciskamy klakson myśląc „już ja mu pokażę!”. To bardzo zła praktyka. Nie bawmy się w nauczycieli na drodze. Tak naprawdę nikogo niczego nie nauczymy, a jedynie będziemy się wszyscy stresować. Sytuacja stanie się nerwowa i bardziej niebezpieczna.

Wiadomo, że niekiedy ludzie robią tak głupie rzeczy na drogach, że brakuje na to słów. Ale czy to powód żeby się położyć na klaksonie i zakłócić relatywny spokój całej okolicy? Czy faktycznie ten kierowca, który przykładowo zastawił całe skrzyżowanie, zrobi coś z tym? Zapamięta lekcję? Czy bez klaksonu by nie zapamiętał? Z uwagi na własne zdrowie psychiczne już lepiej machnąć na taką osobę ręką. Nie bawmy się w nauczycieli na drodze. Skupmy się na komforcie jazdy nas i naszych pasażerów. Skupmy się na bezpiecznym dotarciu do celu, a nie toczeniu ulicznych wojen samochodowych.

<<Zobacz też: Jak z klasą wozić swoją damę>>

Spokojna jazda

Sam bardzo lubię jeździć. Co prawda kiedyś lubiłem też dodać gazu, ale szybko zauważyłem ile przyjemności może płynąć ze spokojnej jazdy. Zatrzymanie się dla kogoś jest jak głębszy oddech przy wysiłku. Pozwala nam się na moment otrząsnąć z żądzy prędkości. Nagle wszystko staje się bardziej przyjazne. Co jednak najważniejsze, każdy z nas staje po obu stronach tych sytuacji. Będąc uprzejmym, gdy to my decydujemy, zwiększamy szansę, że ktoś postąpi tak wobec nas. W efekcie przyczyniamy się do ogólnej poprawy kultury jazdy.

Wpuszczaj autobusy startujące z przystanków. Wjeżdżając na skrzyżowanie oceń czy przejedziesz. Sygnalizuj zawczasu swoje manewry migaczami. Ogółem myśl o innych nie tylko pod względem zagrożenia, które stwarzają dla Ciebie, lecz też pod kątem tego, co możesz zrobić dla nich. To w końcu do Ciebie wróci.

I pamiętaj: gentleman ma czas, żeby być gentlemanem.Gentleman ma czas, żeby być gentlemanem.

***

To jest już trzeci artykuł z serii Gentleman na drodze. Powstaje ona w ramach współpracy Czas Gentlemanów z Peugeot Polska. Wspólnie chcemy zawalczyć o podniesienie kultury jazdy na polskich drogach. Głęboko wierzymy, że jest to możliwe. Że artykuły z tej serii dotrą do szerokiego grona odbiorców i otworzą niektórym oczy.

W kolejnych tekstach zajmiemy się jeszcze kilkoma aspektami jazdy. Najbliższym tematem jest parkowanie. Będzie o czym pisać. Choć w powyższym tekście się nie pojawił, musicie też wiedzieć, że bohaterem drugoplanowym tej akcji jest . Dajemy mu chwilę wytchnienia zanim zabierzemy go na profesjonalny tor, ale o tym przeczytacie nieco później. Trzymajcie więc rękę na pulsie subskrybując całego bloga tutaj albo tylko wpisy z akcji Gentleman na drodze tutaj.Gentleman na drodze baner dolny2