Nie jestem idealnym ojcem i z pewnością nigdy nie będę, choćbym nie wiem jak bardzo się starał. Nie znaczy to jednak, że mówię sobie albo co gorsza dzieciom: „jestem jaki jestem. Pogódźcie się z tym”! Dziś chciałbym Wam opowiedzieć o moich sposobach na rekompensowanie dzieciakom wpadek i potknięć wychowawczych.

 

Bylejakość może zakraść się do każdej dziedziny życia, nawet ojcostwa. Każdy ojciec, jeśli tylko spojrzy na siebie choć trochę uczciwie i szczerze, zauważy na pewno swoje błędy. Jeśli wtedy dojdziesz do wniosku, że tak po prostu jest i już albo w ogóle nie będziesz się nad tym zastanawiał, otworzysz bylejakości drzwi na oścież. Ten błąd możesz popełnić w wielu sferach życia, ale rodzicielstwo zostawione odłogiem będzie się mściło na Tobie chyba najbardziej.

Sam mogę się uderzyć w pierś z wielu powodów. Czasem, zwłaszcza gdy jestem zmęczony, bywam porywczy. Nie dość wyraźnie zapowiadam wybuch gniewu i w jakimś ogólnym chaosie, hałasie i bałaganie po prostu eksploduję. Nierzadko brakuje mi czasu dla dzieciaków. Zwłaszcza w takich okresach, jak obecnie, kiedy zamykam duży projekt i okazuje się, że doba ma za mało godzin. Innym razem zapominam, że mam do czynienia z zaledwie kilkulatkami, których nieopacznie zacząłem traktować jak istoty o wiele bardziej dojrzałe i doświadczone, wymagając od nich rzeczy trudnych do realizacji.

Można by tak wymieniać długo, ale nie zamierzam się biczować. Skupmy się zamiast tego na pozytywnej stronie ojcostwa, czyli tym, co mimo wszystko możemy dać dzieciakom, jeśli tylko świadomie podejdziemy do tego tematu. Ideałami i tak się nie staniemy, ale nie trzeba wielkiej determinacji, by zostać po prostu fajnym ojcem, nawet pomimo swoich niedociągnięć.

Słowa

Jeśli bywasz czasem szorstki dla dziecka, problemem może być dla Ciebie pokazanie mu, że mimo wszystko je kochasz. Po tym, jak je zbeształeś za ubłocenie podłogi, przewrócenie szklanki z sokiem na stole i notoryczne nie sprzątanie pokoju, dla Ciebie oczywiste jest, że nadal kochasz je tak samo mocno, jak przedtem, ale czy dla niego też?

Mam wrażenie, że nam, mężczyznom, niełatwo przychodzi mówienie o swoich emocjach, w tym dzieciom, że je kochamy, a przecież to najprostszy sposób, żeby im przypomnieć o naszych uczuciach. Dla mnie jest to zwykłe wyrabianie sobie nowego nawyku. Trzeba o tym pamiętać i zwyczajnie robić to częściej niż planowaliśmy.

Oczywiście, jednocześnie powinna odbywać się praca nad sobą, by krytyka dziecka nie była przytłaczająca. Pewnie nie każdy się tu ze mną zgodzi, ale czasem trzeba powiedzieć coś nieprzyjemnego. Tym bardziej ważne jest dla mnie znalezienie takich proporcji, żeby tych pozytywnych komunikatów było więcej. Staram się więc chwalić swoje dzieci za wszystko co mi się podoba i nie waham się im mówić, że są najlepszymi dzieciakami na świecie. Bardzo nie chcę, żeby kojarzyły mnie z krytyką i negatywnymi emocjami.

Gesty

Nie tylko słowa są tu ważne. Przyznaję, że sam na to nie wpadłem, ale dostatecznie dużo czytałem, żeby wiedzieć, że człowiek, do prawidłowego rozwoju, potrzebuje bliskości cielesnej. Wziąłem sobie to do serca. Dla dzieci jestem zatem automatem do przytulasów. Niekiedy w ogóle solidne przytulenie wystarczy za tysiąc słów pocieszenia. Mówi też czasem więcej niż wylewne zapewnienia o miłości. Mam wrażenie, że dla dzieci bywam czasem taką niedźwiedzią gawrą, w którą mogą się schować, poczuć bezpiecznie i wyjść dopiero, gdy znów poczują pewność siebie. Można powiedzieć, że działam wtedy trochę jak ładowarka do Tesli.

Nie chcę się tu wymądrzać, że bliski kontakt cielesny pozwala dzieciom lepiej poznać własne ciało i poczuć się w nim lepiej. Pomaga też wyładować emocje czy to te pozytywne, czy negatywne. Po prostu widzę jak bardzo tego potrzebują. Staram się też dawać im ten kontakt, gdy muszą się wyładować w zapasach. Na początku to pestka, ale muszę przyznać, że te przepychanki z czasem robią się coraz bardziej konkretne!

Czas

W różnych okresach historycznych oczekiwało się innych rzeczy od mężczyzn. Często było to zapewnienie rodzinie bytu, co wiązało się ściśle z pracą, a ta z kolei ograniczała czas jaki można było poświęcić bliskim. Dziś na szczęście nieco zmieniły się te proporcje, bo to czego rodzina faktycznie potrzebuje, to, moim zdaniem, właśnie czas, a nie luksusy.

Ambicja niestety nie jest tutaj naszym sprzymierzeńcem. Często kusi korzystanie z życia, samorozwój, hobby i kariera, ale od jakiegoś czasu stawiam te sfery na szali z moimi relacjami z bliskimi, zwłaszcza z dziećmi. Wynik zazwyczaj wychodzi na korzyść tych ostatnich. Niestety nie jest łatwo osiągnąć sukces, który pozwoli nam pracować sześć lub nawet cztery godziny dziennie i nie przynosić pracy do domu. Ale można do tego dążyć i stawiać sobie nieprzekraczalne granice.

Czas dla dzieci? Uważam, że to powinna być świętość, której nie zakłócają facebooki, telefony, maile czy tym bardziej spotkania służbowe. Każdy z nas ma pewnie inną definicję luksusu. Dla mnie jest to możliwość poświęcenia niczym niezmąconej uwagi dzieciom o przyzwoitej porze, a nie tylko późnym wieczorem. Chcę wiedzieć co u nich. Chcę, by powierzały mi swoje sekrety, problemy i radości. Chcę, by miały ze mną trwałe wspomnienia.

Nauczyciel

Możliwe, że myśleliście, że opowiem o wpajaniu dzieciom mądrości, zasad i nauk. Że skupię się na życiowych lekcjach i stawaniu się autorytetem. Tak, to też są dla mnie ważne rzeczy, o które dbam. Ale sądzę, że jeśli skupimy się na byciu nauczycielami, przewodnikami czy autorytetami, a zapomnimy o byciu otwartym, czułym i obecnym, po kilku latach nie będziemy mieli z kim rozmawiać, gdy dziecko zmieni „szkołę”, a na nowych „nauczycieli” wybierze kolegów.

Dlatego większy akcent stawiam sobie na bycie tym wzorem, a nie uczenie dzieci bycia wzorem. Zaoszczędzony czas poświęcam wspólnemu przeżywaniu życia, które samo daje dostatecznie dużo okazji do wyciągania wartościowych lekcji. A kiedy już jesteśmy blisko i jest ku temu dobra atmosfera, można też pomówić o ważnych rzeczach, o których nie rozmawia się z byle kim. Wytłumaczyć na przykład czym jest szacunek dla innych, które wartości są faktycznie cenne, albo jak podążać za własnym sumieniem, a nie cudzymi zachętami.

 

To wszystko jest faktycznie wymagające, ale na szczęście nie trzeba być niesamowitym pedagogiem, żeby te metody wprowadzić w życie. Wystarczy krytycznie patrzeć na siebie i chcieć poprawiać kontakt z dzieckiem. Co więcej, uważam, że dzisiaj jednym z największych zagrożeń dla dzieci jest nieograniczony dostęp do smartfonów, gier komputerowych i internetu. Odbiera to im możliwość uczenia się budowania przyjaźni, nawiązywania kontaktów i chodzenia na kompromisy, gdy musimy się jakoś dogadać z innymi ludźmi.

Jeśli jednak chce się dzieciakom ograniczyć ten dostęp, trzeba in zaproponować coś w zamian. I tu właśnie jesteśmy my, nasz czas i nasza uwaga. Tyle może dać każdy, nawet bez większych kompetencji rodzicielskich, więc nie ma wymówek. W ten sposób możesz też sprawić, że dziecko polubi to kim jesteś i będzie chciało naśladować Cię we własnym życiu.

Trzymam kciuki, żeby tak się stało!

To są moje sposoby na rekompensowanie wpadek wychowawczych, a teraz jestem bardzo ciekaw Waszych. Z pewnością jakieś macie. Napiszcie koniecznie w komentarzu.

W tym miejscu chciałbym też podziękować Patronom Czasu Gentlemanów, którzy w tych skomplikowanych czasach pozostają dla mnie wsparciem. Tomasz Fikier, Mock, Aleksander Galecki, Kamil Futyma, Aron K., Arkadiusz Firus, Klaudia B., Kamil Lucow, Nikodem Idziak, Patryk P., Michał S., Wawrzyniec Sokołowski, Helena Czereszewska, Mariusz Niemiec, Wojciech Buda, Rafał M., Jakub Milczarek, Tomasz L. – Dziękuję serdecznie!!!

Jeśli doceniasz moją pracę, chciałbyś mi pomóc i może interesują Cię materiały dodatkowe, które staram się na bieżąco publikować wyłącznie dla Patronów, zachęcam gorąco do dołączenia do tego grona! Link.

Pozdrawiam i trzymajcie klasę!