Brydż z pewnością należy do najbardziej kultowych gier karcianych. Nie znać brydża po prostu nie wypadało. Gra w karty była niegdyś jedną z popularniejszych form spędzania czasu w towarzystwie. Kto znał się na zrzutkach i szelmach był chętniej widziany w otoczeniu, niż nieprzydatny ignorant. Jak już się zebrało czterech wtajemniczonych, to przy stole można było spędzić nawet całą noc.
W okresie międzywojennym brydż był na tyle popularny, że porządniejsze restauracje i hotele miały specjalne sale przeznaczone dla gry w karty. To w nich na całe godziny ginęli panowie, niekiedy też panie, zapominając o bożym świecie.
Brydż
Brydż to stosunkowo młoda gra. Wywodzi się z wista, który powstał w XVI wieku i szybko stał się jedną z najpopularniejszych gier karcianych. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku, rosyjska odmiana wista, „biricz”, dała początek karierze współczesnego brydża. Karierze tak błyskotliwej, że już w 1960 odbyła się pierwsza Olimpiada Brydżowa.
W wielkim skrócie, brydż polega na „licytowaniu”, a później realizowaniu „kontraktu” zawartego w wyniku licytacji. W grze bierze udział zawsze czterech graczy, podzielonych na dwie przeciwne pary. Para, z której jeden z graczy wygrał licytację, stara się zrealizować kontrakt, a przeciwna temu zapobiega. By odnieść sukces należy zebrać ustaloną liczbę „lew”. Cała rozgrywka składa się z kilku takich rozdań. Gra się standardową talią kart.

Harold Sterling Vanderbilt - twórca współczesnych zasad brydża
Moda na brydża
W latach dwudziestych brydż stał się niezwykle popularny w Polsce. Grało w niego wielu znanych ludzi, od artystów począwszy, a na politykach skończywszy. Grał Kornel Makuszyński, Antoni Słonimski, swoich sił próbował też Karol Szymanowski. Grali ministrowie, senatorowie, wojewodowie…
Moda na brydża przenikała też na inne sfery życia. Wzory kart zaczęły pojawiać się na ceramice stołowej. Tak samo ozdabiano serwetki i obrusy. Modne stały się przystawki, złożone z małych kanapek, ciastek i napojów orzeźwiających, przemyślane specjalnie dla głodnych graczy. Nie mogli się oni przecież żywić samymi papierosami, których wypalali zresztą wielkie ilości przy stole.
Niektórzy przekonywali nawet, że gra w brydża wymaga odpowiednich strojów. „Czy można dobrze rozegrać cztery bez atu z kontrą, gdy się człowiek czuje niestosownie lub nietwarzowo ubrany?” – pytały redaktorki kobiecych czasopism. Na samą grę strój miał zapewne mniejszy wpływ, jednak nie wypadało pokazać się w towarzystwie w byle jakim ubraniu.
Brydżowe kluby
Wyglądać należało dobrze tym bardziej, że grywało się często w salach brydżowych w bardzo porządnych lokalach. Do takich należały hotel „Morskie Oko” i restauracja Franciszka Trzaski w Zakopanem. W tej ostatniej, na piętrze, funkcjonował klub brydżowy z prawdziwego zdarzenia. Kwadratowe stoliki na cztery osoby stały ustawione rzędami. Od popołudnia do późnego wieczora oblegane przez brydżystów. W kącie stała kanapa dla oczekujących na „czwartego”.
W tych klubach przebywali nie tylko gracze, ale też kibice. Czasem było ich tak wielu, że nawet ciche komentarze powodowały taki szum, iż trzeba było ich uspokajać. U Trzaski gaszono wówczas światło, odzywał się dzwonek i zapalał transparent ze „znakiem milczenia”, czyli palcem na wargach.

Przerwa na brydża podczas Międzynarodowych Mistrzostw Polski w Tenisie Ziemnym - 1932 - archiwum NAC
Gra w brydża pochłaniała tak bardzo, że można było nie zauważyć co dzieje się wokół. Pewnego razu to właśnie spotkało Jana Kiepurę, najbardziej znanego polskiego śpiewaka okresu międzywojennego. Gdy zaproszony pojawił się u Trzaski, brydżyści nie przejęli się zanadto wizytą sławnego tenora. Ponoć dotknęło go to tak bardzo, że już więcej nie przyjechał do Zakopanego.
Tymczasem w Marienbadzie
Na koniec pozwolę sobie zacytować fragment powieści Zdarzyło się w Marienbadzie, w której brydż pojawia się niejednokrotnie. Tak mogła wyglądać rozgrywka z udziałem króla Edwarda VII:
Po trzech pasach Potocka wyszła waletem kier, najwyższą kartą, jaką miała w kolorze partnera. Król wyłożył karty na stół. Balotta sprawdziła swoje kiery – nie miała asa ani królowej. Trzy pozostałe kolory miała dość mocne. Położyła blotkę i czekała. Cassel wahał się, czy wziąć lewą asem, czy lepiej poczekać. Postanowił ją oddać. Balotta zagrała królem, wzięła lewą i zaczęła grać piki. Nagle zdała sobie sprawę, że ma szansę zrobić szelma. Serce zaczęło jej bić szybciej, a król, wyczuwając zwycięstwo, cały promieniał. [Krystyna Kaplan, Zdarzyło się w Marienbadzie, Warszawa 2012, s. 166.]
No tak, królowie i damy też grywają w karty…
Źródło: Maja i Jan Łozińscy, W kurortach przedwojennej Polski. Narty – Dancing – Brydż, PWN, Warszawa 2012.
🙂
Sam gram i aż się ciepło na serduchu robi jak czytam „Po trzech pasach Potocka wyszła waletem kier…”.
Nic tak nie uzależnia jak gra w brydża ! To pewne.
Sam pamiętam jak popielniczka nie mieściła petów i witało nas poranne słoneczko 🙂
pozdrawiam wszystkich brydżystów… jedne trefl ! ;]
Sądzę że mahjong, zwłaszcza w wydaniu japońskim, może śmiało konkurować z brydżem, zresztą przed wojną była to jedna z modniejszych gier towarzyskich.
Już od jakiegoś czasu marzy mi się kupić zestaw do mahjonga i zagrać w to wedle japońskich zasad! Ciekawe, że obecnie jest znany głównie jako komputerowa gierka łączenia w pary.
Ja sobie kupiłem mahjonga, ale nie mam z kim grać 🙂
Generalnie to brydż wydaje sie fajniejszy i bardziej mobilny. Klocki do mahjonga w walizce ważą z 4-5 kg (jedynie pełen zestaw żetonów do pokera waży więcej).
Brydża uwielbiam za to że 56 kart można zawsze gdzieś przemycić w kieszeni 🙂 i poza tym ludzi przeraża myśl nauki gry która wymaga tak skomplikowanego zestawu.
Dwa tygodnie temu byłem w Chengdu, gdzie na każdym rogu można podpatrzeć grających w tą grę. Dosłownie. Tam ludzie bardzo dużo czasu spędzają poza domem – w parkach, herbaciarniach i właśnie salonach do gry w mahjonga. Mnie jednak bardziej urzeka gra w Go.
Co to jest Go?
Go to japońska nazwa pochodzącej z Chin gry planszowej. Znana także pod chińską nazwą Weiqi (łej-ci) i koreańską Baduk. Polega na naprzemiennym ustawianiu czarnych i białych kamieni (odpowiedniki pionków) na planszy składającej się z 19 poziomych i pionowych linii. Porównywana często do szachów, z tym, że szachy można uznać za grę bardziej taktyczną – gdzie figury mogą mieć bezpośredni wpływ na całą planszę; Go jest grą bardziej strategiczną, z niezależnie toczącymi się pojedynkami w różnych częściach gobanu. Dla mnie to najpiękniejsza gra w jaką kiedykolwiek grałem. Choć wszystkie zasady można wyjaśnić w pięć minut to na poznawaniu jej niuansów można… Czytaj więcej »
Mi się wydaje że jak mówimy o grze karcianej dla gentlemanów to tylko o texas holdem
Moim zdaniem gry hazardowe i tak zwana pokerowa twarz jak najbardziej nie pasuje do gentelmena.
Brydż jest grą dla intelektualistów, poker bazuje na udawaniu i szczęściu w kartach…do tego chyba nie ma sensu granie na zapałki czy żetony, bo właśnie o hazard/ryzyko w tej grze chodzi.
W brydżu karta też jest istotna, ale jednak ostatecznie punktują ci bardziej doświadczeni.
„poker bazuje na udawaniu i szczęściu w kartach”
Czyli tak naprawdę nie wiesz dużo o pokerze…
Co do mnie, lubię brydża, w przeciwieństwie do niektórych:
http://www.youtube.com/watch?v=WNDmkVtJoDE
Polecam wyprawę na turniej brydżowy. Poziom kulturalny zawodników bywa zróżnicowany, ale dopiero brydż porównawczy naprawdę wydobywa pełnią piękna tej gry,
Drodzy Panowie,
Parę słów o pokerze, bo wydaje mi się, że warto to napisać. Poker uczy neutralności. Słynna „pokerface” pokerzystów nie polega na tym, że ktoś cały czas jest „neutralny”. Dobzi pokerzyści wtapiają się w otoczenie idealnie dopasowując się do ludzi dookoła.
Dobre dopasowanie i szybka analiza z kim mamy przyjemność, czyli jedna z podstawowych zasad pokera na żywo to idealna cecha dżentelmena.