W kawie jest coś niezwykłego. Coś, co wyróżnia ją spośród innych napojów. Moim zdaniem, jeśli chodzi o klasę i szlachetność, nie ustępuje ona whisky, koniakowi czy czerwonemu winu. Jej parzeniu i piciu towarzyszą rytuały. Wymaga dojrzałego poczucia smaku i wprawy przy jej przyrządzaniu. Dobrze przygotowaną kawę docenią tylko świadomi jej możliwości.
Z kawą jest podobnie jak z paleniem fajki czy tradycyjnym goleniem. Można ją zrobić i wypić szybko, mając nadzieję, że nas pobudzi i pomoże przetrwać dzień. Można też szlifować swoje umiejętności miesiącami, by później spędzać nad nią kilkanaście minut dziennie, delektując się jej smakiem i czerpiąc energię, nie z jej kofeiny, lecz z niezaprzeczalnej, wysokiej jakości.
Doświadczanie kawy
Pijąc dobrze przygotowaną kawę, możemy doświadczać jej na wielu płaszczyznach. Jak przy winie, jedną z ciekawszych jest jej pochodzenie. Choć dziś kawa jest dość powszednia, to nadal jest napojem egzotycznym, pochodzącym z dalekich krajów. Przykładając uwagę do kraju produkcji ziaren, możemy odbywać smakowe podróże na Bliski Wschód, do środkowej Afryki czy do północnych rejonów Ameryki Południowej. Możemy sobie wyobrażać, jak taki Sienkiewicz pijał sobie kawę podczas swojej podróży po Czarnym Lądzie.
Kolejnym sposobem doświadczania kawy jest jej smak i zapach. Kolosalne różnice występują nie tylko przy różnych jej gatunkach i mieszankach, lecz również sam proces przyrządzania wpływa na ostateczny efekt smakowy i zapachowy. Zapalony kawosz wypije wiele litrów kawy zanim dotrze do smaku, który najbardziej mu odpowiada, niezależnie czy przebiera w różnych markach czy kawiarniach.
Także sam proces własnoręcznego przygotowania kawy należy do najlepszych doświadczeń z kawą związanych. Polską wersję , czyli tak zwaną „kawę zalewajkę”, w ogóle pomijam, ale możemy ją przyrządzać tradycyjnie po turecku, w tygielku. Jest też specjalna turecka kawa nadająca się do zalania według starego przepisu. Są kawiarki, ekspresy przelewowe, ciśnieniowe, vacuum coffee maker (chyba nie ma polskiej nazwy), french press. Wszystkie wymagają innego podejścia i opanowania techniki. Kawa zrobiona jedną z powyższych metod daje o wiele większą satysfakcję, również smakową, niż kawopodobne napoje rozpuszczalne czy z ekspresu na naboje.
<<Zobacz też: Legendy o powstaniu kawy>>
Otoczka
Z kawą łączą się też pewne kulturowe schematy. Jest ona idealna na spotkania towarzyskie w ciągu dnia. Nie ma nic przyjemniejszego niż dobra kawa w kawiarni, albo jeszcze lepiej, na świeżym powietrzu. Wówczas rozmowa jest jakaś przyjemniejsza, bardziej kulturalna, ciekawsza. Zrozumieją to nie tylko ci, co oglądali film Kawa i papierosy Jima Jarmuscha. To filmowe połączenie jest faktycznie pociągające, ale niestety niezdrowe, więc sam z papierosami się pożegnałem. Kawa została.
W naszej kulturze funkcjonuje wciąż ten stereotyp kawiarenek pełnych natchnienia i ciekawych ludzi. Przy kawie powstawały wielkie powieści, traktaty filozoficzne, wybuchały rewolucje, rozgrywały się romanse, zawierały przyjaźnie… długo by wymieniać.
Niestety ostatnio niszczy się ten obraz sieciówkami. Żyjesz w biegu? Pij w biegu. Bierz kawę i wynocha! W dodatku dostać prawdziwą kawę w takiej „kawiarni” to sztuka. Strategie to one przejmują z kin, w których nie ma już prawie coca-coli mniejszej niż 0,5 litra. Tak samo kawy są ogromne, z wielką ilością mleka, piany, lodów, przypraw, cukru i czego tam jeszcze. Gdzie się podziały te „małe czarne”? Nie mówiąc już o atmosferze panującej wewnątrz. Eh…
<<Zobacz też: Polska ostryga – międzywojenny sposób na kaca>>
Dobra kawa
Kawę nauczyłem się pić będąc na stypendium w Hiszpanii. Tam poznałem smak dobrze przyrządzonej, małej czarnej kawy. Wcześniej myślałem, że filiżanki, w jakich ją podawali, były tylko dowcipnymi miniaturami, przeznaczonymi dla dzieci. W najlepszym razie filiżankami do espresso. W tamtych czasach w Polsce pijano prawie wyłącznie kawę w szklance.
Od powrotu z Hiszpanii pijam prawie wyłącznie malutkie, czarne kawy bez cukru. To jedyna wersja pozwalająca w pełni cieszyć się zapachem i smakiem dobrej kawy. Od jakiegoś czasu sam ją mielę. Uwierzcie, że nie ma nic przyjemniejszego od zapachu świeżo zmielonej kawy o poranku! Nie uznaję cappuccino, latte, nawet białej. Jakość kawiarni oceniam po małej czarnej.
<<Zobacz też: Gentleman i alkohol – o piciu z klasą>>
Po co ta fanaberia?
Możesz się zastanawiać czy faktycznie warto poświęcać czas i pieniądze na bawienie się w kawosza. Osobiście uważam, że warto. Jest to kolejny element, który pozwala nam w życiu nieco zwolnić, przyłożyć się do czegoś, zrobić coś dobrze i zrelaksować. Gonimy przez cały dzień, to chociaż miejmy takie momenty, w których przystajemy. Może to być właśnie parzenie i picie kawy.
Z drugiej strony, jeśli zabierzesz się za własnoręczne przyrządzanie kawy i po jakimś czasie dojdziesz do perfekcji, zachwycisz nie jedną osobę. Większość kobiet lubi kawę, choć wydaje mi się, że wolą te z pianką. Jeśli będzie wiedziała, że robisz dobrą latte, zawsze da się zaprosić na filiżankę.
W moim odczuciu kawa jest jedną z ważniejszych używek gentlemanów, ale zdaję sobie sprawę, że do stereotypu bardziej pasowałby jakiś wysokoalkoholowy trunek. Na te też przyjdzie pora. Póki co możecie dać znać czy podzielacie moje zainteresowanie kawą. Chętnie rozwinę temat, a sporo jest do omówienia, od historii napoju, historii kawiarni po same metody przyrządzania.
P.s. Wszystkich użytkowników Twittera z radością zawiadamiam, że Czas Gentlemanów ma już tam swoje konto. Nie zapomnijcie dodać do obserwowanych!
Eh, no tak to jest z tą kawką. Pamiętam, że zwykła czarnula z pierwszego lepszego baru na stacji Atocha w Madrycie smakowała o niebo lepiej niż to co nam się dziś wciska w sieciówkach.
Pozdrawiam Autora 🙂
Widzę, że się doskonale rozumiemy.
Również pozdrawiam!
Bardzo się ucieszyłam, widząc wpis o kawie. A jeszcze bardziej – widząc zapowiedź rozwinięcia tematu 🙂
Co do kaw w kawiarniach – zwykle zamawiam „kawę z pianką”, bo po prostu boję się espresso. Mam za to to szczęście, że dobrą małą czarną zawsze służy mi Mój Miły w domowym zaciszu.
A propos różnych ustrojstw do parzenia kawy – jeśli miałbyś okazję zapoznać się z presso, gorąco polecam. W domu co prawda ustępuje możliwościami ekspresowi ciśnieniowemu, ale na wyjazdach (o ile ma się do dyspozycji wrzątek i zmieloną kawę) jest niezastąpiony 🙂
Jeśli chodzi o takie coś: http://tinyurl.com/8mqfo6x
to pierwszy raz to widzę i już jestem ciekaw! Muszę poszukać tego gdzieś.
Tak, właśnie o to „ptaszydło” chodzi 🙂
kawa jak kawa, ale herbata…
Tak! Sam krzewię kult kawiarni, staram się wspomagać dobre (!), klimatyczne lokalne kawiarenki (w moim mieście są takie dwie) i odrzucam „sieciówki”.
A to zdanie: „Przy kawie powstawały wielkie powieści, traktaty filozoficzne, wybuchały rewolucje, rozgrywały się romanse, zawierały przyjaźnie… ” uzasadnia moją kawiarnianą filozofię.
Kiedyś ludzie spotykali się w kawiarniach i przy kawie działy się wyżej wymienione rzeczy, a dziś nawet zaproszenie na ślub dostałem na facebooku…
Pozdrawiam
qpgg – właśnie herbata!
Oczywiście nie jestem tu przeciw kawie, sam mam podobnie jak wy. 😉
Miałem jakiś czas temu zieloną herbatę przywiezioną prosto z Darjeeling. Była przepyszna. Niestety szybko się skończyła.
O herbacie faktycznie równie dużo można by napisać. Będę o niej pamiętał i kiedyś pewnie to zrobię.
Do dobrego smaku kawy trzeba dorosnąć. Jeszcze kilka lat temu było mi niemal obojętne jaką kawę piję – zgodnie z Polską modą był to najczęściej ”rozpuszczalnik” albo (o zgrozo) 3w1 od biedy.
Od kilku lat jednak przykładam dużo uwagi do przyrządzania kawy. Polecam tutaj gorąco Planetę Kawy gdzie można sobie zamówić kawkę z różnych zakątków świata, świeżo paloną i np mieloną 🙂
Istnieje jeszcze wiele różnorakich urządzeń, w których można zaparzyć kawę, ale nie można zapomnieć, że takie kawy, różnią się od siebie właściwościami i konsystencją. Tak zwane metody alternatywne, tzn. przygotowywane w naczyniach typu „Chemex” lub „Pour Over”, są bardziej tradycyjną formułą. W porównaniu do tych przyrządzanych na bazie espresso, zawierają większą ilość kofeiny, jednocześnie będąc subtelniejszymi w smaku. Ciekawym faktem, o którym większość osób nie wie, jest to, że espresso, praktycznie kofeiny, ma bardzo małe ilości (gdy „alternatywy”, mają jej około siedmiokrotnie więcej), więc to, co przy tych kawach pobudza, to nasza wyobraźnia. 🙂 Nie znalazłem tutaj niestety opisu samego… Czytaj więcej »
Bardzo dziękuję za ten komentarz. Nie pisałem o tym, gdyż zwyczajnie aż tak się nie znam na kawie. Na szczęście mam właśnie młynek żarnowy. Te ostrzowe nigdy mnie nie przekonywały.
Mam w planach jeszcze kiedyś wrócić do tematu kawy. Jest jeszcze sporo do napisania.